Fuck it, faza mi jeszcze nie minęła. Wczoraj krzyczałam, że Anakin, Rex i Fives wyglądają jak tytan zza mury. Skywalker nakurwia tytana wat? Hahaha, okey, mam zajebisty humor bo aktualnie jestem w trakcie zabijania Erena nie na poważnie dla Ereri... Jestem popierdolona >.< Tak, odwieszam, chyba, ogarnęłam się ze wszystkim soł... Avengersi dzisiaj na Polsacie! AFDGHCSJLDJJBHDCVKCFD *-* Loki, dziwko moja! <3 Nie wiem czemu to pisze na początku, współczuję Wam xD Wybaczcie :* Dobra, przechodzę już do tego rozdziału...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Długo już czekacie, teraz kropki nie wydają się takie złe co? :3
Dobra, dobra, przeeepraszam, gomene (Jud, co ty mi robisz?! xD Kocham Cię <3).
Łejt! Blog ma ponad rok! Ale stary... A co do jeszcze starszych (emerytów wręcz) wypowiem się na koniec.
Koniec pierdolenia... To znaczy słownego, kto tam kogo pierdoli to już wiecie...
***
Naprawdę chciała zasnąć! Naprawdę! I zasnęła, a raczej urwał jej się film. I mimo wszystko nawet w snach ją to nawiedzało. A potem co? Nie mogła wstać, no oczywiście! Nie miała pojęcia ile już próbował zbudzić ją Anakin (O ironio, to przecież jego wina!), ale musiał być dzisiaj niezwykle cierpliwy. Miała nadzieję, że uda jej się olać jej jakże wkurwiającego mistrza (Każdy był wkurwiający kiedy ją budził... Poza jednym wyjątkiem). Nic z tych rzeczy. Jednak była zbyt zaspana, żeby na niego warknąć, albo chociaż walnąć poduszką.
Otworzyła lekko oczy ziewając cicho i popatrzyła prosto na Anakina. To było dziwne. Nadal była przekonana, że w nocy tylko się przesłyszała, ale to i tak było dziwne. Czy jej mózg naprawdę był w stanie tak ją oszukać i tak dokładnie odwzorować sytuację, o której nie miała żadnego pojęcia poza tymi dziwnymi rozmowami ze znajomymi. Tak, Chase wydawał się naprawdę zboczony, a ona nie była lepsza... No może trochę. Ale tu nie chodziło o nią tylko o jaśnie pana Wybrańca!
- Czego? - wymamrotała w poduszkę.
- Ciebie też dobrze widzieć słoneczko. - zaśmiał się Anakin doskonale wiedząc jak to zirytuje jego marudną padawankę.
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a przysięgam, że wykastruję cię w najboleśniejszy możliwy sposób. - warknęła tłumiąc kolejne ziewnięcie. - Daj mi spać. - dodała trochę ciszej.
- Przestań, już i tak ominęłaś śniadanie. Co ty robiłaś w nocy? - zapytał delikatnie szturchając ją w ramię.
Ahsoka niepewnie spojrzała na niego po czym ukryła twarz w poduszce jakby to miało jej pomóc ukryć ledwie zauważalny rumieniec i głupi uśmieszek, który sam wpełzł na jej usta. Głupie rumieńce, głupi uśmieszek, głupi wszechświat! Czemu to spotykało akurat ją? Najpierw nie może spać przez koszmary, teraz przez to, że prawdopodobnie wydawało jej się, że słyszy jak jej mistrz zabawia się z senator Amidalą! Za co?! To nie fair! Ona nie chciała tego słyszeć, nawet jeżeli to był tylko wytwór jej wyobraźni!
- Smarku? - poczuła dłoń Anakina na swoim chudym ramieniu.
Chciała mu powiedzieć, żeby zabrał tą łapę i dał jej spokój, przecież i tak na razie nie mają co robić, ale nie mogła. Nie posłuchałby jej, tylko bardziej by się wtrącał. Poza tym była pieprzonym padawanem, nie mogła od tak mu tego powiedzieć. Albo i mogła, ale wolała nie wiedzieć jakie będą konsekwencje. Ewentualnie mogłaby to zrzucić na... Dobra, nieważne.
- Zostaw mnie. - wymamrotała cicho. - Przyjdę później. - dodała czując jak jego dłoń zaciska się nieco mocniej na niej.
- Jak wolisz. - westchnął, co naprawdę ją zaskoczyło. Od kiedy to on od tak odpuszcza? Może za mocno walnął się naprawiając jakieś ustrojstwo w hangarze. - Załatwiłem ci coś na śniadanie. - dodał na co ona lekko się uśmiechnęła. Mogła o wiele go oskarżyć, o złośliwość, wścibskość, nadopiekuńczość, traktowanie ją jak nic nierozumiejącego szczeniaka i tak dalej, ale zawsze pamiętał, żeby załatwić jej coś do jedzenia. Może dla tego jeszcze go tak poważnie nie okaleczyła? No o ile w ogóle by umiała, w końcu nie dorastała mu do pięt... Dobra, może teraz do pasa, ale jednak! Przynajmniej umiejętnościami bo aż tak mała nie była...
Po chwili usłyszała, że drzwi się zamykają, więc mogła spokojnie się podnieść, ukryć twarz w dłoniach i zacząć śmiać się z własnej głupoty. Jak ona teraz spojrzy mu w twarz? To było tak cholernie niezręczne. Ostatnio wszystkie takie było. Chociażby samo przebywanie w pobliżu Anakina i Chase'a na raz. Nie miała pojęcia na kogo patrzeć, żeby nie narobić nie tylko sobie kłopotów. Czasami miała wrażenie, że jej chłopak (Czemu to tak dziwnie brzmiało?) wie, że Rycerzyk jej się podobał, przynajmniej do jakiegoś czasu. Nie wiedziała czy w takiej sytuacji powinna się śmiać, płakać czy bać. Chase zazdrosny o Anakina... To wydawało się takie dziwne, szczególnie kiedy myślała o tym jak to obaj wkurzeni naskakują na siebie jak dwójka dwunastolatków kłócąca się o to, który wygrał jakąś zabawę. Bo obaj byli trochę (A nawet bardziej niż trochę) jak dzieci.
- Jestem popierdolona. - mruknęła unosząc głowę. Jej wzrok prawie natychmiast padł na średniej wielkości tacę, którą musiał przynieść jej mistrz. Kiedy poczuła zapach rogalików z czekoladą uświadomiła sobie jak bardzo jest głodna. Usłyszała dość głośne burczenie w brzuchu oznaczające, że jej żołądek stanowczo domaga się jedzenia.
Westchnęła cicho po czym zabrała się za jedzenie. Anakin przyjemnie (tym razem) ją zaskoczył zostawiając jej rogaliki z czekoladą i herbatę. Co z tego, że była zimna? Zimna herbata też jest dobra, przynajmniej ona tak uważała.
***
Biegła korytarzem klnąc na pokrętną budowę pałacu. Anakin wezwał ją już prawie pół godziny temu, a ona dalej nie znalazła odpowiedniego pokoju. Koniec, zginie okrutną śmiercią słuchając jak jej mistrz ją opieprza. Ale to nie była jej wina, że się zgubiła! Echh... Gdyby udało jej się znaleźć Nate'a albo Liraz pewnie poszłoby jej szybciej, ale zanim udało jej się to zrobić już nie wiedziała gdzie jest. Starała się zdać na Moc i co? I znowu się zgubiła! Ale w końcu się odnalazła.
Starając się uspokoić oddech weszła do odpowiedniego pomieszczenia. Zdziwiła się kiedy zauważyła senatora Organę, Padme, Anakina i kilku oficerów z alderaańskiej (Nie wiem czy dobrze piszę ;-; ~Lucy) gwardii. Na dodatek miała wrażenie, że wcześniej o czymś rozmawiali, ale z jej pojawieniem się wszyscy zamilkli i chyba dodatkowo wyłączyli coś, co przed chwilą było wyświetlane na holowyświetlaczu. Anakin spojrzał na nią, ale chyba nie miał zamiaru wytykać jej, że się spóźniła. Och, świetnie, czyli o czymś jej się nie mówi? Cudownie.
- Przepraszam za spóźnienie, zgubiłam się. - wymamrotała spuszczając wzrok na swoje buty.
Proszę, nie patrzcie tak na mnie, proszę, proszę... Ale patrzyli! Przynajmniej dwójka senatorów i Anakin. Westchnęła cicho starając się zachować spokój. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na Anakina, żeby znowu poczuła się dziwnie.
- Spokojnie młoda, nic się nie stało. - odpowiedział jej Rycerzyk.
Cała zesztywniała. To było gorsze od jakiegokolwiek opieprzu. Młoda? Nic się nie stało? Czyli na pewno coś się stało, ale nie chcą jej powiedzieć. Tylko, że nie mogła teraz zapytać, nie przy wszystkich obecnych. Wbrew wszystkiemu, co można było o niej powiedzieć wiedziała, że powinna teraz udawać, że nic nie zauważyła. Potem wypyta Anakina.
- Czy coś się dzieje? - zapytała unosząc głowę tak, żeby móc popatrzeć na wszystkich.
Wodziła swoimi dużymi, błyszczącymi oczami po pomieszczeniu i obecnych w nim osobach uświadamiając sobie, że może najwyżej Anakin i Padme nie patrzą na nią jak na dziecko. Senator Organa może jeszcze też mógł się zaliczyć, ale reszta? Trzech, prawdopodobnie, kapitanów patrzyło na nią wręcz z politowaniem jakby zastanawiali się kto wpuścił tu tą smarkulę. Och, była pewna, że skopała by tyłki im wszystkim gdyby tylko chciała i mogła bez ryzyka ukarania jej za takie zachowanie.
Zapatrzeni w siebie dupki. Prychnęła w myślach obrzucając ich krótkim spojrzeniem. Po czym popatrzyła wyczekująco na swojego mistrza.
- Nic, omawialiśmy pozycje ochrony podczas spotkań senatorów. - odpowiedział Skywalker. Ale ona już na niego nie patrzyła, to znowu było zbyt dziwne! Mimo to nie mogła się doczekać kiedy jej mistrz powie co będzie jej zadaniem. Chciała, żeby ci trzej faceci, którzy nawet nie próbowali ukryć swojej niechęci do niej. - Ty masz się trzymać mnie. - dodał szybko niszcząc jej wszystkie nadzieje. Zauważyła wredny uśmieszek na twarzy napakowanego, czarnowłosego faceta, chyba była najważniejszy z całej trójki czy coś podobnego.
Zapowietrzyła się zastanawiając się czy zaprotestować. Z jej ust wydobyło się ciche "Ale", którego chyba nikt nie usłyszał, a jeżeli już to zostało zignorowane.
Potem Anakin i właśnie ten czarnowłosy kapitan, który chyba nazywał się Rath zaczęli tłumaczyć wszystko inne. Nie słuchała ich, nie mogła się skupić. Czy Anakin naprawdę tak jej nie ufał? Przecież to tylko głupie spotkanie, są na Alderaan, Separatystów na pewno tutaj nie ma, więc w czym jest problem? Poza tym ciągle nie mogła się wyzbyć tych głupich myśli o Rycerzyku. To jej nie da żyć. Nakryła się na tym, że wodzi wzrokiem od Anakina do Padme i z powrotem. Nic, kompletne zero! Przecież to głupie, na pewno jej się tylko wydawało.
- Ahsoka! - usłyszała głos Anakina gdzieś z boku. Dopiero to ją ściągnęło do rzeczywistości. Zorientowała się, że są już całkiem sami, a ona nie ma pojęcia o co chodzi. Popatrzyła na niego i od razu poczuła, że to nie będzie przyjemna rozmowa. - Czy mogłabyś chociaż ten jeden raz mnie słuchać? - warknął patrząc na nią oskarżycielsko.
- Ale... Ja słuchałam. - wymamrotała niezbyt pewnie.
- To może powtórzysz, co mówiłem?
- Eee... No, że... Yyy... - wyjąkała starając się coś wymyślić. Usłyszała pełne irytacji westchnięcie.
- Smarku, rozumiem, że jesteś w takim wieku, a nie innym, ale na litość Mocy, skup się chociaż trochę! To nie jest czas na fantazje o chłopakach. - powiedział Skywalker patrząc na nią wymownie. Powinna się zarumienić, ale poczuła jedynie irytację.
- Wcale nie fantazjuję o chłopakach! - zaprotestowała piskliwie tupiąc nogą.
- Nie moja sprawa jeżeli wolisz dziewczyny. - odparł spokojnie Anakin.
- Czy dla ciebie wszystko musi sprowadzać się do tego?! - wyrzuciła z siebie czując, że kolory na jej lekku robiły się intensywniejsze.
- Nie, ale mogłabyś zacząć słuchać co mówię.
- To nie ma żadnego sensu! Poza tym chętnie bym posłuchała, gdybyś przy okazji mi powiedział to, czego mi nie mówisz! Myślisz, że nie zauważyłam, że wcześniej o czymś rozmawialiście?! - zawołała patrząc na niego ze złością.
- O niczym nie rozmawialiśmy. Nie irytuj mnie już i chodź, bo zaraz zacznie się spotkanie. - warknął rycerz Jedi wychodząc na korytarz.
Fuknęła jak wściekła kotka i w ostatecznej manifestacji swojego szczeniackiego focha szła kilka metrów za nim co chwila obrzucając jego plecy morderczymi spojrzeniami, które powaliłyby armię Sithów.
***
Naprawdę nienawidziła polityki. Spotkanie trwało kilka godzin, które ona musiała spędzić u boku Anakina, na którego cały czas była fochnięta i wysłuchiwała jakże interesujących kłótni senatorów. To były prawdziwe tortury! Chociaż wielokrotnie twierdziła inaczej teraz wydawało jej się, że już nic gorszego jej nie spotka. Kilka razy mentalnie zasnęła, ale szybko się wybudzała kiedy jej myśli zbaczały na złe tory.
Kiedy w końcu po kilku godzinach męczarni wychodziła za Anakinem (oczywiście zachowując kilkumetrowy dystans) była tak zaspana, że nie wyczuła pewnej jakże dobrze ułożonej pani senator, która postanowiła dobiec do padawanki i uściskać ją od tyłu.
Ahsoka cicho pisnęła, ale szybko zorientowała się kto ją złapał. Nie dało się ukryć, że niebieskie dłonie od razu zdradziły senator Riyo Chuchi.
- Czy to tak zachowuje się polityk w towarzystwie? - zaśmiała się Togrutanka obracając się w stronę Pantoranki.
- Spotkanie się zakończyło. - wzruszyła ramionami niebieskoskóra. - Będziemy tu tak stać czy chcesz zrobić coś naprawdę interesującego? - zapytała.
- Zależy co masz na myśli. - odpowiedziała Ahsoka.
- Spokojnie, jestem pewna, że nie zdemoralizuję cię jeszcze bardziej. - odparła senator.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra... Przyznaję się, fanficki mają na mnie za duży wpływ! XDD Ale tutaj nie będzie wymiany biurka (I you know what I mean...)
A teraz jeszcze moje któreś tam z kolei życzenia dla Wiki: Najlepszego emerytko! Tylko weź jeszcze nie siwiej! <3 (Haha, też Cię kocham, wiem, że robię się chamska :* )
Wszystko na dzisiaj, idźcie w pokoju wierni parafianie sądzić żywych i umarłych po wieki wieków jak Hades z Nico! A ja tym czasem zamknę przejście do Polski kamieniem i uchronię nas od zagłady... Do czasu, aż pójdę robić gofry.
Komentarze plz!