piątek, 31 maja 2013

Rozdział 13

-Nie! Już nic mi nie jest!!-w całym hangarze rozległ się buntowniczy głos Ahsoki.
-Wyglądasz jakbyś była w połowie martwa!!-odpowiedział jeszcze głośniej Chase.
Tano spojrzała na niego z determinacją, skrzyżowała ramiona i tupnęła nogą.
-Nie idę do medyka i koniec!-oświadczyła uparcie zadzierając nos.
-Nik nie każe ci iść, zaciągnę cię tam czy tego chcesz, czy nie!-odparł Chase.
Cała rozmowa była słyszalna w całym hangarze, kilka klonów zaprzestało wykonywania swoich zadań i zaczęło się im przysłuchiwać. Kłótnia dwóch tak samo upartych padawanów darło ze sobą koty, tak to nie zdażało się codziennie...no chyba, że znało się akurat tą dwójkę.
-Szybciej piekło zamarźnie niż weźmiesz mnie do medyka, czuję się dobrze, nie przesadzaj.-dziewczyna wywróciła oczami.
Chase już zbierał się do odpowiedzi kiedy oboje usłyszeli głośne chrząknięcie. Pochłonięci swoją rozmową zupełnie zapomnieli o całym otoczeniu, więc kiedy to usłyszeli prawie wyskoczyli ze skóry. Ze zdziwieniem stwierdzili, że za nimi stoi Anakin.
-Rycerzyku ty...eee...-zająknęła się Ahsoka.
Dziewczyna zapomniała języka w gębie. Jasne, cieszyła się widząc go po tym czasie spędzonym w separatystycznej bazie, ale teraz spodziewała się reprymendy za robienie kłótni na cały hangar i pewnie on też spróbuje ją wysłać do medyka. No przecież nic jej nie było, czuła się dobrze, jedynie miała jeszcze rany po torturach ale przecież to nie było nic takiego! Nie znosiła tego, chciała sobie radzić sama i koniec! Nie lubiła też przebywać pod opieką medyczną, szło umrzeć z nudów, zawsze kiedy była zmuszona siedzieć w łóżku czuła się jak w klatce.
-Dobrze cię widzieć Smarku.-odezwał się Skywalker z uśmiechem-Tylko czy musisz od razu oznajmiać całemu miastu o swoim powrocie?-dodał z rozbawieniem.
-No w końcu ktoś to musi zrobić.-Tano uniosła dumnie głowę i uśmiechnęła się bezczelnie.
-Wcale się nie zmieniłaś.-stwierdził Anakin.
-Pfff...kilka blaszaków mnie nie złamie, szybciej ja im coś złamię.-rzuciła beztrosko.
-Pyskujesz bardziej niż ostatnio.-westchną rycerz.
-Dzięki, staram się.-odpowiedziała z uśmiechem.
I nagle z Ahsoką zdeżyła się rozpędzona burza blond włosów. Tano poczuła jak chude ramiona ściskają ją z nadzwyczajną siłą. Dziewczyna równocześnie ją ściskała i podskakiwała.
-Żyjesz, żyjesz, żyjesz! Ty żyjesz moja kochana cholero!-wykrzyczała jednym tchem Lou skacząc jak dzika wiewiórka z porządnym ADHD.
-Lou, przestań...-mruknęła zawstydzona Togrutanka ale dziewczyna nie zareagowała-Zgniatasz mi żebra...-znowu nic-LOU DO CHOLERY DUSISZ MNIE!!-wydusiła z siebie Tano.
Tym razem podziałało, blondynka puściła ją i uśmiechnęła się niepewnie.
-No ale żyjesz...-wymamrotała dziewczyna.
-Czy znowu wypiłaś za dużo napojów energetycznych czy serio stwierdzili u ciebie wzmorzone ADHD?-zapytała rozbawiona Ahsoka.
-Za długo siedziała na dupie w klasie.-stwierdził Chase-Chodź Blondie, muszę złożyć raport, potrzebuję kogoś do myślenia.-dodał po chwili i ruszył w stronę wyjścia z hangaru ciągnąc za sobą dziewczynę.
Ahsoka zaśmiała się rozbawiona, tak strasznie za tym tęskniła, nie wyobrażała sobie życia bez tej dwójki. Popatrzyła za nimi jak jej przyjaciele wychodzą na korytarz. Z zamyślenia wyrwał ją Anakin kiedy poklepał ją po ramieniu. Niewiele myśląc przytuliła go po przyjacielsku. Zaskoczony Skywalker odwdzięczył się tym samym.
-Poważnie, aż tak tęskniłaś Smarku?-zapytał rozbawiony.
-Zamknij się Rycerzyku, naćpali mnie lekami.-wymamrotała lekko speszona i puściła go.
Anakin przyjżał się jej krytycznym wzrokiem. Była ubrana w za duży o kilka rozmiarów mundur spod którego dało się zauważyć kilka białych bandaży, była jeszcze chudsza niż normalnie, wszystko to razem sprawiało, że wyglądała jeszcze drobniej, ale mimo to stała przed nim wyprostowana, jak zwylke uśmiechała się.
-Dobra, wystarczy, teraz marsz do medyka.-rozkazał jej.
-Nie słyszałeś co mówiłam do Chase'a? Nie mam zamiaru iść do żadnego medyka, nic mi nie jest.-odpowiedziała.
-A co mnie to obchodzi, idziesz i nie pyskuj.
-Nie idę.
-Dobra, nie idziesz.-stwierdził podnosząc ją i przerzucając ją sobie przez ramię.
-Ej! Puszczaj mnie!-wrzasnęła wiercąc się.
-Mówiłem, nie idzesz, zaniosę cię tam.-odpowiedział.
-A żeby cię plecy rozbolały.-mruknęła z niezadowoleniem.
-Taaaa, powodzenia chudzielcu.
-Zemszczę się.
-Jak sobie chcesz.
-Przysięgam, pożałujesz.
-No pewnie.
-Nie wkurzaj mnie.
-Za bardzo mnie to bawi.
-Yhhhh...
-No i nie pyskuj.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótkie to, wiem. Zachowanie Lou było zaczerpnięte od mojego jarania się wyjściem okładki "Domu Hadesa" xD. No tak pisałam to oglądając "Ostatniego Władcę Wiatru", bo chłopak o imieniu Sokka wcale nie wywołał u mnie napadu śmiechu xD. Rozdział z dedykacją dla zdechłego ciula Wiki, masz, ja i tak będę cię prosić a ty i tak będziesz niechciejem ale nie będę złośliwa.

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 12


Obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie składać Chase’owi obietnic, nigdy więcej. Zaraz po ich rozmowie chłopak osobiście przypilnował, żeby trafiła w ręce medyka, potem razem z dwoma klonami odwieźli Jake’a do miasta a ona była uziemiona w obozie. Jakby tego było mało Chase wspaniałomyślnie sam poinformował Anakina o jej odnalezieniu i teraz musiała wszystko tłumaczyć. Kiedy tylko zobaczy tego przeklętego chłopaka tak go skopie, że odechce mu się takich numerów. Nie była dzieckiem! Sama mogła porozmawiać ze swoim mistrzem, nie trzeba było opatrywać jej najmniejszych ran i nie potrzebowała żadnej taryfy ulgowej! Nie była zwykłą, delikatną dziewczynką, która piszczy jak tylko się zadrapie, była Jedi do cholery! Ale jak zawsze nikt nie miał zamiaru słuchać co ona ma do powiedzenia, więc chcąc, nie chcąc musiała po prostu dać się sobą zająć. Teraz siedziała na pustej skrzyni po zaopatrzeniu ustawionej w pobliżu statku i rzucając wszędzie mordercze spojrzenia czekała na powrót Chase’a. Już ona go nauczy, że z niej nie robi się słabej dziewczynki. Może i nie była taka, jak większość otaczających ją żołnierzy, była drobna i nie była aż taka silna ale potrafiła porządnie skopać tyłek, w końcu uczyła się walczyć od dziecka. Nikt na nią teraz nie zwracał zbyt wiele uwagi, większość klonów była zajęta zbieraniem sprzętu po walce. Siedziała na średniej wielkości skrzyni, nogi lekko zwisały jej nad ziemią, czuła się już o niebo lepiej niż kilka godzin temu, w końcu się najadła, już prawie zapomniała o bólu dzięki jakimś środkom przeciwbólowym a rozmowa z Anakinem trochę poprawiła jej humor. Czego by nie powiedziała o Rycerzyku, obojętnie jakby się wkurzała, że bywa nadopiekuńczy, trochę jej się podobało to, że martwił się o nią. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła kiedy wrócił Chase. Już była gotowa się z nim kłócić, że potrafi sobie radzić sama, ale zanim cokolwiek powiedziała on przytulił ją mocno. Kompletnie zaskoczona tym gestem niepewnie go odwzajemniła. Nagle zapomniała, czemu w ogóle chciała na niego nawrzeszczeć. Nie potrafiła się na niego długo gniewać, bynajmniej jeszcze nigdy się to nie zdarzyło.
-Czemu zawsze kiedy chcę na ciebie nawrzeszczeć ty robisz coś, przez co zupełnie mi się odechciewa wkurzać się?-zapytała z rozbawieniem.
-Hmmm…Jestem po prostu za słodki.-odpowiedział jej z udawanym samozadowoleniem.
-Pfff…Chciałbyś! Nie jesteś w moim typie.-pokazała mu język.
-Osz ty mała!
Zanim się obejrzała Chase jedną ręką przerzucił ją sobie przez ramię.
-Ej! Puszczaj mnie głupku!-zawołała wiercąc się.
-Skąd ty masz tyle energii człowieku? Ja na twoim miejscu byłbym padnięty.-mruknął przytrzymując ją mocniej.
Prawda była taka, że tylko udawała, była zmęczona a środki przeciwbólowe dodatkowo działały na nią usypiająco.
-No widzisz, musisz się jeszcze wiele nauczyć. A teraz postaw mnie.-odpowiedziała okładając go pięściami po plecach.
-To nie działa.-zaśmiał się i ruszył w stronę statku.
-Gdzie ty mnie niesiesz?-Ahsoka zaczęła się wykręcać do tyłu, żeby zobaczyć gdzie jest ciągnięta.
-Na statek geniuszu, wracamy na Coruscant gdybyś zapomniała.-odpowiedział jej-Przy okazji weź idź spać, mogłabyś w końcu odpocząć.-dodał.
Nie uzyskał żadnej odpowiedzi, kiedy odwrócił głowę w bok, żeby spojrzeć na Ahsokę, ta spała przewieszona przez jego ramię. Uśmiechnął się do siebie i zaniósł ją do jednego z wolnych pokoi.
***
Znowu była na klifie w dżungli, słońce zachodziło i wiał ciepły wiatr, przed nią unosił się duch tej samej dziewczyny. Znowu czuła się winna, smutna, lekko zazdrosna i przez to było jej głupio. Coś się wydarzyło ale nie mogła sobie przypomnieć co. Zjawa uśmiechnęła się do niej ciepło i spojrzała w dół a po chwili znowu przeniosła wzrok na Togrutankę.
-To nie twoja wina.-powiedziała i znikła zostawiając Ahsokę z mętlikiem w głowie.
Co nie jest jej winą? Co się tutaj wydarzyło? Kim była ta dziewczyna? Jak umarła? Wydawała się jej znajoma ale mózg odmawiał jej współpracy uparcie dając jej tylko poczucie zagubienia. Czuła się jakby została wyrwana z innej rzeczywistości. Nagle wszystko zawirowało, rozmyło się w jedną, kolorową plamę. Czuła jak niekontrolowanie się kręci i po chwili znalazła się w dość sporej klatce wiszącej nad jakimś miastem, którego za nic nie potrafiła rozpoznać. No świetnie, wiszenie w klatce to coś, o czym zawsze marzyła. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest inaczej ubrana. Miała na sobie niebieską spódniczkę i bluzkę nie sięgającą do pępka, na szyi czuła obrożę elektryczną. No po prostu cudownie, wisiała sobie w stroju niewolnicy w wielkiej klatce z obrożą elektryczną na szyi, po prostu wymarzone wakacje. Gdyby chociaż wiedziała co się stało, ale tu też towarzyszyła jej pustka w głowie. Na szczęście nie siedziała tam długo, po chwili znowu wszystko się rozmyło a ona znalazła się na zatłoczonej ulicy miasta. Tym razem coś zaczęło jej się przypominać, miasto wydawało się znajome, jakieś zatarte wspomnienia próbowały o sobie przypomnieć. Rozejrzała się dookoła orientując się, że w większości tłum składa się z Togrutan. Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki kiedy uświadomiła sobie, że jest na swojej rodzinnej planecie. Nie wiedziała co powinna czuć. Może powinna być szczęśliwa? Ostatnim razem była tu kiedy miała trzy lata. Ktoś inny na jej miejscu na pewno by się ucieszył, ale ona nie zabrała stąd praktycznie żadnych przyjemnych wspomnień, może stąd pochodziła, ale to nigdy nie był jej dom.
***
Obudziła się ze zdziwieniem odkrywając, że leży w łóżku. Było to całkiem miłe zaskoczenie po dniach spędzonych na chłodnej i twardej posadzce w ciemnej celi. Przeciągnęła się leniwie dochodząc do wniosku, że Chase musiał ją tu przynieść. Potrząsnęła głową, żeby do końca się rozbudzić i zeskoczyła z łóżka. W końcu czuła, że odpoczęła i jest wolna. Nie zastanawiając się nad niczym wyszła z pokoju i poszła na mostek z nadzieją, że tam znajdzie Chase’a. Po drodze minęła się z kilkoma klonami. Chase, tak jak się spodziewała, był na mostku, stał odwrócony do niej tyłem. Bezszelestnie podeszła do niego i bez ostrzeżenia wskoczyła mu na plecy. Nie wiedziała co jej odbiło, w końcu nie byli tu sami, ale jej jakoś specjalnie to nie przeszkadzało.
-No hej.-zaśmiała się.
Chase odruchowo sięgnął po swój miecz świetlny ale w porę zorientował się, że to tylko Ahsoka.
-Widzę, że się wyspałaś.-stwierdził z rozbawieniem.
-I to bardzo.-odpowiedziała stając obok niego i uśmiechając się z zadowoleniem-Kiedy dolecimy?-dodała.
-Niedługo, nie martw się o to.-odpowiedział.
-Jak mam się nie martwić? Wiesz co mnie czeka? Pomijając już mojego nadopiekuńczego mistrza jest jeszcze Lou, a znając ją najpierw nasłucham się jej „żyjesz, żyjesz, żyjesz…”.-stwierdziła Tano robiąc minę męczennika.
-Oj ty mój biedaku.-zaśmiał się Chase.
-Jak ja cię nie znoszę.-westchnęła Ahsoka uśmiechając się złośliwie.
-Tak wiem, też cię lubię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział z dedykacją dla:
Kath, bo wierzyła, że uda mi się go napisać
Wiki , bo tak
Igi, też bo tak xD.   

środa, 1 maja 2013

Rozdział 11

Szli za droidami już prawie cały dzień ,niebo zaczynało robić się pomarańczowe ,ale mimo późnej pory dnia nadal było ciepło i duszno ,no ale czego innego można się spodziewać po tropikalnej dżungli? Ahsoka szła na przodzie ,żeby się upewniać ,że nie zgubią droidów ani nie zostaną złapani. Była już zmęczona i obolała a niczego nie ułatwiały jej warunki w lesie ,już kilka razy musieli przedzierać się przez krzaki ,które dodatkowo ich podrapały i poszarpały im ,i tak już zniszczone ubrania. Ubrania Tano były w większej części podarte ,jej tunika była postrzępiona i w tej chwili sięgała jedynie do jej pępka ,legginsy były porozdzierane i w wielu miejscach podziurawione ,nie wspominając o tym ,że jakiś czas temu zaplątała się w krzaki ,w których zostały jej buty ,nie mieli czasu ich wyciągać więc teraz chodziła boso. Po prostu świetnie ,cały czas w stopy wbijały jej się kamienie ,gałęzie i czasami kolce ,normalnie wakacje życia. Poza tym mimo prowizorycznych opatrunków czuła ,że z niektórych ran na nowo spływa jej krew. Starała się jak mogła nie okazywać słabości ale w prawie całym ciele czuła ból jakby jej mięśnie płonęły. Nie może teraz wyjść na słabą ,nie podda się ,zaszli za daleko ,żeby teraz zrezygnować. Było już ciemno kiedy gdzieś z lewej usłyszała pierwsze strzały ,nie wiedziała czy się z tego powodu cieszyć czy wręcz na odwrót. Przecisnęli się pomiędzy drzewami i ukryli za krzakami ,znajdowali się teraz na brzegu lasu. Zobaczyli niedaleko siebie grupkę klonów a z lasu wychodziły droidy ,w powietrzu latały strumienie niebieskiej i czerwonej plazmy ,kilkadziesiąt metrów dalej był statek zaopatrzeniowy i placówka Republiki. Jeżeli droidy przegrają to oboje będą uratowani. Ahsoka czułasię winna ,że zamiast cokolwiek zrobić i pomóc chowa się za krzakami ,z drógiej strony nie miała żadnej broni ,jakby teraz chciała coś zrobić pewnie dołożyła by tylko problemów ,więc siedziała za tymi krzakami a obok Jake przyglądał się walce ,pewnie pierwszy raz widział coś takiego na oczy ,dla niej to już było wpisane w codzienność. Westchnęła cicho widząc jak pada pierwsza kolumna droidów. Może to nie potrwa tak długo? Nagle wyprostowała się wyczuwając w Mocy znajomą obecność i to bardzo blisko ,zanim zdążyła zorientować o co chodzi ze statku wybiegł brązowowłosy chłopak z niebieskim mieczem świetlnym w dłoni. Chase! To był chyba cud. Natychmiast poczuła się lepiej widząc swojego przyjaciela. Uśmiechnęła się pod nosem widząc jak chłopak rozczłonkował jednego z robotów.
-Znasz go?-usłyszała z boku szept Jake'a.
-I to aż za dobrze.-odpowiedziała z błyskiem w oku.
Chyba jeszcze nigdy nie cieszyła się aż tak bardzo widząc tego głupka. Zanim się obejrzała było już po walce ,droidów chyba nie było aż tak wiele ,jak na początku się wydawało. Już chciała wyjść z ukrycia kiedy nad sobą usłyszała szelest.
-Hej!-rozległ się ostry głos klona-A wy tu skąd?-zapytał piorunując oboje uciekinierów wzrokiem.
Wyszło na to ,że nie rozpoznał Ahsoki ,nie dziwiła się temu szczególnie ,że na pewno nigdy z nim nie pracowała. Podniosła się z ziemi mimo protestu jej nóg.
-Jestem komandor Tano ,padawanka generała Skywalkera...-zaczęła ale przerwał jej Chase ,który zmaterializował się z nikąd.
-Ahsoka!-przeskoczył przez krzaki i przytulił ją-Żyjesz!
Okazywanie takich uczuć przy żołnierzach może nie było wskazane ale oboje mieli to gdzieś ,nikt im nic nie zrobi za to ,że się przyjaźnią.
-Żyję ,mnie się tak łatwo nie pozbędziesz...-mimo całego zmęczenia zaśmiała się.
-Nie mam zamiaru złośnico.-odpowiedział Chase i przyjrzał się jej krytycznie-Wyglądasz...-zaczął ale zabrakło mu określenia.
Przyglądał się jej pełnymi niedowierzania oczami. Przecież to zaledwie kilka dni ,jak można kogoś doprowadzić do takiego stanu w tak krótkim czasie? Togrutanka wyglądała jakby miała za chwilę zemdleć ,była chudsza niż normalnie ,blada ,jej ubrania były w opłakanym stanie ,widział wiele większych i mniejszych ran ,z których spływała krew ,ale mimo wszystko ona się do niego uśmiechała. Doskonale wiedział ,że nie przyzna się jak źle się czuje ,starała się wyglądać jakby nic jej nie było ,ale on w Mocy czuł jej ból i zmęczenie ,była wyczerpana.
-To nic...-powiedziała widząc jak na nią patrzył.
-Nie udawaj ,nie przede mną.-odpowiedział ścierając z jej policzka pył-Doskonale wiem ,że jesteś wykończona...-nagle urwał ale ona wyczytała z jego oczu co chciał jeszcze powiedzieć ,był gotowy zabić osobę ,która jej to zrobiła. Nie ,nawet tego by nie zrobił ,to by uprościło sprawę ,ten ktoś powinien cierpieć. Nikt nie będzie tak traktował jego przyjaciół ani nikogo innego.
-Chase...-odezwała się Tano przywołując go do świata realnego-To wszystko jest niewarzne...-westchnęła cicho.
-Już włazisz mi do głowy?-mimo wszystko nie mógł powstrzymać ironicznego uśmiechu.
-Ktoś musi cię pilnować.-odparła-Ale mógłbyś skontaktować się z moim mistrzem... znając go pewnie wychodzi z siebie...-poprosiła.
-Ale ty bez marudzenia idziesz do medyka ,a jak wrócimy do Świątyni żadnego kombinowania i wykręcania się ,że nic ci nie jest.-odpowiedział.
-Nienawidzisz mnie co?-pokręciła głową-Niech ci będzie ale jest jeszcze coś... Jake?-zwróciła się do chłopaka za nią-Powiesz mu gdzie mieszkasz ,obiecałam ci ,że wrócisz do domu.
Jake niepewnie pokiwał głową a Ahsoka bezczelnie uśmiechnęła się do Chase'a.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tadam ,znowu pisałam z telefonu bo znowu rodzice na mnie naskoczyli i kazali siedzieć w moim pokoju (SERIO!? *facepalm*). Więc siedzę ,taki Forever Alone i męczę kota Pop-rockiem. Dedykacja dla Wiki (sama jesteś ciul :P).