wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 2


Obudziła się przed dziewiątą kompletnie niewyspana. Przetarła oczy dłońmi  i cicho ziewnęła. Chętnie by jeszcze pospała ,czuła się jakby coś przyciągało ją do łóżka ,tak bardzo chciało jej się spać…Może nikt nie zauważy jak wstanie później? Podskoczyła jak oparzona kiedy uświadomiła sobie ,że przecież o dziewiątej miała trening z Anakinem.
-Cholera…-mruknęła ,miała na wszystko około piętnaście minut.
Szybko pobiegła wziąć krótki prysznic i ubrała się. Zostało jej pięć minut ,złapała z szafki miecze i przypięła je do pasa ,nie wiedziała po co ale do kieszeni wepchnęła liścik ,który dostała zeszłej nocy. Trzy minuty ,wybiegła z pokoju ,przypadkiem wpadła na jednego z Rycerzy ,przepchnęła się przez grupkę młodzików ,zderzyła się z Lou. Tej ostatniej szybko krzyknęła „cześć” i pobiegła dalej. Na salę treningową wpadła spóźniona kilka minut. To chyba była jej wada wrodzona ,ciągle się spóźniała.
-Mogę wiedzieć co tym razem cię zatrzymało Smarku?-zapytał Anakin od niechcenia.
-Przepraszam…zaspałam i…tak samo wyszło…-zaczęła się tłumaczyć.
-A łaskawie powiesz czemu zaspałaś?-drążył temat.
-Tak jakoś samo wyszło…-odpowiedziała wymijająco.
Dobrze wiedziała czemu zaspała ,ale nie przyzna mu się ,że prawie ukradziono jej miecz w środku nocy ,o tym nie ma mowy.
-Ahsoka…-westchną wyczuwając ,że coś przed nim ukrywa-Co tym razem się stało?-zapytał.
-Nic ,po prostu zaspałam ,czemu zwyczajnie nie przyjmiesz tego do wiadomości i nie zaczniemy?-odpowiedziała z lekką irytacją.
Była niewyspana i to bardzo ,co skutkowało wyjątkową drażliwością ,to było jej kolejną wadą ,niewyspana łatwo się wkurzała.
-Nie przyjmę bo to kłamstwo ,co robiłaś Ahsoko?-spytał nie zwracając uwagi na jej ton.
-Nic nie robiłam! Odpuść już sobie!-praktycznie wrzasnęła.
Miała dość tej jego wścibskości ,czemu on wszystko musiał wiedzieć?
-Kłamiesz...znowu.-stwierdził.
-Nie kłamię ,nigdzie nie byłam!-odparła tłumiąc ziewnięcie.
Zauważył to ,widział ,że była niewyspana. Chyba właśnie wpadła ale postanowiła obstawać przy swoim ,chyba zasługiwała na odrobinę prywatności? Przecież jej życie nie kręciło się jedynie wokół miecza świetlnego i Mocy ,mogła mieć swoje prywatne sprawy. Odwróciła się do niego plecami i wepchnęła ręce do kieszeni.
-Kłamiesz, przecież wiem, że gdzieś byłaś.-powiedział.
Czemu tak się wypierała prawdy? Przecież wiedziała ,że kłamstwo można łatwo wyczuć.  
-Niby gdzie miałabym być? Chyba w łóżku.-prychnęła gwałtownie wyszarpując ręce z kieszeni ,nie zauważyła ,że przypadkiem z jednej z nich wypadł liścik.
Anakin szybko podniósł liścik z podłogi i przeczytał go. Wędrując wzrokiem po starannie napisanych literach przez jego głowę przelatywało tysiące myśli i podejrzeń. Większość z nich opierała się na pytaniu "Czy ona ma chłopaka?” Wcześniej nic na to nie wskazywało ale przecież wszystko jest możliwe.
-A z kim byłaś?-zapytał.
Gwałtownie obróciła się w jego stronę a jej oczy zrobiły się jeszcze większe niż zazwyczaj.
-Byłam sama ,a z kim miałabym być!?-odparła wkurzając się jeszcze bardziej.
Co on sobie wyobrażał!? Czy poważnie ma o niej takie zdanie czy znowu się z niej naśmiewa? Przecież nikogo nie miała ,na samą myśl o tym ,że mogłaby mieć chłopaka chciało jej się śmiać! Poza tym nawet jeśli by w kimś się zakochała ,w co bardzo wątpiła ,nie poszłaby od tak do łóżka ,nie wspominając już o tym ,że przecież przywiązanie było zabronione więc zakochanie od razu wykluczyła ze swojego życia.
-Nie wiem z kim miałabyś być ale chcę wiedzieć jak ten debil ma na imię?-powiedział Anakin.
Warknęła z irytacji ,dopiero teraz dostrzegła ,że w ręce trzyma karteczkę ,zauważyła fragment tekstu i w myślach zaklęła. I wszystko jasne ,czemu ten liścik musiał jej wypaść? Ona zawsze ma pecha.
-Żaden debil nie istnieje Rycerzyku! Oddawaj mi ten liścik!
-To co robiłaś w nocy?-zapytał.
-No czekaj niech się zastanowię…a no tak ,spałam ,jak wszyscy normalni ludzie!-odpowiedziała rzucając mu krótkie spojrzenie mówiące „weź mnie nie irytuj” ,on oczywiście nic sobie z tego nie zrobił.
-Jakbyś spała to byś się wyspała.-stwierdził.
-Ale się nie wyspałam ,zdarza się.-wzruszyła ramionami-A teraz może łaskawie zechcesz oddać mi moją własność?-dodała wskazując na liścik w jego dłoni.
-Nie ,od kogo to jest?-zapytał unosząc rękę do góry żeby nie mogła dosięgnąć do kartki.
-Nie wiem! Oddawaj!-zawołała próbując doskoczyć do jego dłoni.
Nie powie mu o ukradzionym mieczu ,nawet jeżeli grozi to podejrzeniami o zakochanie się w kimś ,nie przyzna się ,że tak łatwo dała się okraść.
-Nie oddam ci. Przyznasz się od kogo to?
-Gdybym sama wiedziała! Weź się nie wydurniaj i oddawaj mi go ,to nie twój interes ,to moja prywatna sprawa!-zawołała.
-Nie ,nie oddam ci go ,skoro nie wiesz kto jest nadawcą sam go znajdę.
-Pfff….życzę szczęścia…-prychnęła krzyżując ręce na wysokości piersi.
Nie ma mowy żeby go znalazł ,jedyne co mogła o nim powiedzieć to było to ,że był niewiarygodnie zręcznym chłopakiem i nie dało się go wyczuć w Mocy ,z takimi informacjami nikogo nie da się znaleźć chyba ,że ten ktoś sam się ujawni.
-Nie mów ,że we mnie nie wierzysz Smarku.-mimo wszystko uśmiechną się do niej.
-Nic o nim nie wiesz ,ja z resztą też ,nie wiesz gdzie go szukać ,nic nie wiesz ,nie znajdziesz go.-stwierdziła-A teraz łaskawie mi to oddasz?
-Jeszcze zobaczymy czy go znajdę ,nie oddam ci.
-Yh ,czemu ty zawsze musisz postawić na swoim co!?-ze złości tupnęła nogą i znowu się od niego odwróciła.
Nie znosiła tego ,zawsze musiał mieć ostatnie zdanie. No okey ,była tylko padawanką ale to chyba nie znaczyło ,że nie ma nic do powiedzenia w swoich sprawach! Ten liścik był jej i obojętnie od kogo go dostała nikt nie powinien się do tego mieszać.
-To nie ja tu okłamuję swojego mistrza.-zarzucił jej.
O co mu tym razem chodziło!? Przecież już mu wszystko tłumaczyła ,nie wspominała tylko o próbie ukradnięcia jej miecza ale to nie było teraz ważne.
-O co ci chodzi!? Nie okłamuję cię!-zawołała próbując się obronić.
Nie powie mu ,nie ,nie ,nie!
-Więc czemu nie powiedziałaś mi o liściku?
-Czemu miałabym mówić? To tylko głupi liścik.-wzruszyła ramionami.
Chyba nie do końca tak uważała ,niby to były tylko dwa krótkie zdania napisane na szybko ale jednak jakiś cichy głosik w jej głowie mówił jej ,że to powinno coś dla niej oznaczać. Ten podpis ,jedna litera ale jednak powinna coś dla niej znaczyć ,no przynajmniej miała takie wrażenie. Poza tym ten złodziej ,on był taki tajemniczy ,była pewna ,że nie był do końca zwyczajny ,nikt normalny nie porusza się tak szybko i nie rozpływa się w powietrzu zostawiając po sobie tylko liścik. I po co kradł jej miecz skoro go oddał? Po co chciał ją zobaczyć? Nie znała go ,no chyba ,bo tutaj też miała wątpliwości.
-Gdyby był taki głupi jak mówisz ,nie ganiałabyś za jego nadawcą pół nocy po mieście.-powiedział Anakin.
Prawie się zakrztusiła. Jakim cudem on wiedział!? To graniczyło chyba z cudem ,przecież nikt jej nie widział. Zabije ją ,to pewne ,a teraz dostanie jej się jeszcze bardziej.
-Ja…ja wcale za nikim nie ganiałam…-wymamrotała próbując jeszcze jakoś się wyratować.
Wiedziała ,że nie ma prawie żadnych szans na to ,że jej uwierzy ale nie chciała się poddawać.
-Kamery mówią co innego-odwrócił się do niej plecami-Nie wierzę ,że mi nie ufasz Smarku.
Co!? To ona jemu nie ufa!? No tak ,bardzo trafione ,nie ma co. Bo to przecież ona znika czasami na cale dnie bez słowa i nigdy nie mówi co się z nią dzieje!
-Ufam ci.-powiedziała ,przy okazji gryząc się w język ,żeby czegoś nie dopowiedzieć-Ale co miałam zrobić? Budzić cię? No proszę ,przecież to tylko by spowodowało ,że on by uciekł a potrafię sobie sama dać radę. Nie jestem już tą głupią czternastolatką co rok temu ,umiem sobie sama poradzić ,czemu we mnie nie wierzysz?-ostatnią część wypowiedziała trochę ciszej i może z lekkim wyrzutem.
Myślała ,że przez ten rok zaczął jej ufać ,przestał ją traktować jak uczennicę wciśniętą mu na siłę i jednak mu na niej w jakiś sposób zależało ,ale nadal nie traktował jej poważnie ,albo w nią nie wierzył albo był trochę nadopiekuńczy ,ciężko jej było ocenić jak jest.
Wpatrywała się w niego swoimi wielkimi ,niebieskimi oczami czekając na odpowiedź. Zmieniła się przez ten rok ,i to bardzo ,urosła ,jednak nadal była drobna ,coraz mniej przypominała dziecko ,ale jej oczy się nie zmieniły ,dodawały jej niewinności.
-Wierzę w ciebie. Skąd masz ten liścik?-zapytał.
Westchnęła cicho. I tak już wie czemu się spóźniła i czemu jest niewyspana ,sam się wszystkiego dowiedział.
-Był przy mieczu…nie wiem od kogo to ,i co to znaczy…to znaczy ,mam wrażenie ,że powinnam wiedzieć ale nie wiem…-przyznała wbijając wzrok w podłogę.
-To poważna sprawa Ahsoko…-stwierdził kładąc jej dłoń na ramieniu.
Poważna? Sama nie wiedziała ,w praktyce to tylko liścik i chyba kradzież miecza nie była formą ataku wymierzoną w nią więc czym tu się martwić?
-Czemu? Może po prostu przywykniesz do tego ,że jestem najbardziej pechową istotą w galaktyce i zaczniemy ten trening?-zapytała.
-Ten ktoś może czegoś chcieć…
-Taaa ,na pewno ,wyśledzi mnie ,wykorzysta do jakichś chorych celów ,zabije pluszakiem a moje zwłoki sprzeda na czarnym rynku-powiedziała ironizując-proszę cię Rycerzyku ,jakby czegoś chciał nie zniknąłby od tak.
-Tak ,bardzo zabawne ,może od razu wybierzemy ci trumnę co?
Przewróciła oczami i lekko się uśmiechnęła.
-Po prostu oddaj mi tą kartkę i zaczynajmy okey?-poprosiła.
Kiwnął głową i oddał jej liścik
-Dzięki…-schowała go do kieszeni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
May napisane ^^. Miało być później ale Wika mnie molestowała xD. Przy okazji ,wielkie dzięki sister za pomoc z dialogami ,mi wczoraj już mózg siadał ,wszystko przez to bierzmowanie ,chyba chodzenie do kościoła ma na mnie zły wpływ o.O.
PS. Wikuś ,nie molestuj mnie o kolejny rozdział od jutra bo muszę jeszcze na drugiego bloga napisać bo inaczej zostanę zjedzona =D.

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 1


Chłodne powietrze owiało jej twarz ,cicho westchnęła i zarzuciła na głowę kaptur. Jak to się stało? Przecież to graniczy z cudem żeby się włamać do świątyni… Dobra ,z jej szczęściem to jednak jest możliwe. No ale czemu akurat do jej pokoju? I czemu zabrał tylko jej miecz? Yhh…dobra ,powinna przestać się nad tym zastanawiać i go gonić ,jeżeli Rycerzyk się dowie to chyba ją udusi. Pobiegła za znikającą już za rogiem ciemną postacią. Czemu kiedy uciekał z jej pokoju wydawało jej się ,że zobaczyła skrzydła? Pewnie to po prostu przez wyrwanie jej ze snu. Która to godzina? Druga w nocy ,może trzecia ,jutro tak czy siak będzie miała przerąbane. Na ulicach nie było już zbyt wielu osób ,lepiej dla niej. Przyśpieszyła ,skręciła w boczną uliczkę i pobiegła dalej za złodziejem. Wbiegli w ślepy zaułek ,wygrała ,zaraz go złapie. Zatrzymał się kiedy droga ucieczki została zakończona ścianą. Dobiegła do niego i uśmiechnęła się chytrze. Dopiero teraz mogła mu się przyjrzeć ,twarz chował pod ciemnym kapturem ,był w całości ubrany na czarno ,dostrzegła jedynie lekki błysk niebieskich oczu i pojedynczy kosmyk ciemnych włosów.
-Kim ty jesteś i czego ode mnie chcesz?-syknęła podejrzliwie.
Nie odpowiedział tylko lekko się poruszył. A co jeżeli ją teraz zaatakuje? Z tego wszystkiego zapomniała drugiego miecza. Ale nie zaatakował tylko z niesamowitą prędkością wyskoczył w górę i z zaskakującą zręcznością uczepił się ściany tylko po to ,żeby zeskoczyć kilka metrów za jej plecami i znowu uciec. Warknęła cicho z irytacji i pobiegła za nim. Jakim cudem on tak szybko biega? I czemu nie może go wyczuć w Mocy? Ledwie zauważyła kiedy wskoczył na chodnik na poziomie niżej. Jak on to robi? Zeskoczyła za nim. Oczywiście musiała się potknąć ,bo jakby inaczej ,przecież ona zawsze ma pecha. Szybko złapała równowagę i rzuciła się biegiem za nim ,już znikał za budynkiem kilkaset metrów przed nią. Jęknęła z irytacji starając się go dogonić. Czemu to zawsze musi być ona? Zawsze się w coś wpakuje ,nawet kiedy nic nie robi. Zaskakiwał ją nagły brak ludzi na ulicach ,przecież obojętnie co się dzieje na Coruscant nigdy nie zasypia a tu nagle nie było ani jednej żywej duszy poza nią i złodziejem. Słyszała echo swoich kroków odbijające się od ścian budynków. Skręciła w uliczkę ,do której wbiegł ale jego już tam nie było.
-Stang!-wrzasnęła z irytacji.
Anakin ją zabije ,to jest pewne. Czemu zawsze jej się przytrafiają takie rzeczy!? Wtedy usłyszała echo dalekich kroków. Może nie wszystko stracone. Pobiegła zdając się jedynie na swój słuch. Już prawie go ma. Znowu zauważyła ciemny zarys postaci ,akurat znikał za rogiem. Tym razem nie pójdzie mu tak łatwo. Pobiegła dalej starając się nadrobić dzielącą ich odległość ,ile go już goniła? Piętnaście minut? Pół godziny? Czuła się coraz bardziej zmęczona ,spała co najwyżej cztery godziny. Prawie go dogoniła ,prawie…zniknął za zakrętem. Powinna go zobaczyć jak tylko wbiegła w odpowiednią uliczkę ale za to wybiegła na placu o kształcie sześciokąta ,jego nigdzie nie było. Została sama na pustym placu ,po złodzieju nie było żadnego śladu ,zapadła głucha cisza przerywana jedynie szumem fontanny wybudowanej na środku placu ,cicho westchnęła i usiadła na jej okrągłym brzegu chowając twarz w dłoniach.
-Już po mnie…-szepnęła do siebie.
Otuliła się mocniej płaszczem ,który w pośpiechu zarzuciła na ramiona ,było wyjątkowo chłodno. Będzie musiała powiedzieć o wszystkim Anakinowi. Jak łatwo dała się okraść ,wykiwać i straciła miecz świetlny ,po prostu cudownie! Co on sobie o niej pomyśli? Powinna przestać wpadać tak łatwo w kłopoty ,przecież nie jest już tą nierozgarniętą ,zagubioną dziewczynką z Christopsis! Od tego miną już trochę ponad rok a ona nadal robiła głupie błędy! Zawsze się starała żeby był z niej dumny ,zawsze. Jasne ,często pyskowała ale to przez to ,że czasami nie traktował jej poważnie ,albo żeby się z nim podroczyć a on dobrze o tym wiedział. Tylko ,że prawie zawsze zdarzało jej się wpadać w kłopoty albo popełniać głupie błędy. Obojętnie jak się starała ,zawsze coś się stało ,potknęła się na treningu ,prawie dała się odstrzelić podczas bitwy ,nie posłuchała rozkazu… Starała się poprawiać jak tylko mogła ,ale nigdy do końca jej nie wychodziło ,czasem była po prostu zbyt bezczelna albo zbytnio się rozpraszała ,to były jej największe wady. Westchnęła cicho i rozejrzała się dookoła. Powinna wracać do świątyni ,jest środek nocy a ona siedzi gdzieś w mieście i użala się nad sobą… Coś zabłyszczało jakiś metr dalej na brzegu fontanny. Zaintrygowana podeszła tam i…nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jej miecz ,leżał tam ,tak po prostu a pod nim była jeszcze mała ,biała karteczka. Niepewnie podniosła miecz i przyczepiła do pasa ,a karteczkę wzięła do ręki i rzuciła na nią okiem ,wyglądało na to ,że ktoś to pisał na kolanie ,na szybko ,ale to co ją najbardziej zaskoczyło było pismo ,dziwne podobne do jej pisma.
  
Wybacz ,że cię obudziłem ,że sprawiłem kłopoty ,musiałem cię zobaczyć a to był jedyny sposób. Uważaj na siebie i pamiętaj ,nigdy nie będziesz sama…
                                                                                                                                   A.
Zamrugała kilka razy z zaskoczenia. Kraść jej miecz tylko żeby ją zobaczyć? To kompletnie bez sensu. Poza tym „nigdy nie będziesz sama” ,co to miało znaczyć? I co to był za „A.” ,nie miała pojęcia…a może powinna to wiedzieć? Chyba nie myślała już jasno ,powinna się przespać i później o tym pomyśleć. Jeszcze raz obrzuciła spojrzeniem okolicę ,nikt się nie pojawił ,westchnęła z rezygnacją i jak najkrótszą drogą wróciła do świątyni. Kiedy piętnaście minut później wczołgała się do łóżka i nakryła kołdrą nadal miałam w głowie ten liścik. Kto to mógł być? Po co chciał ją zobaczyć? I czy nie mógł zrobić tego w normalniejszy sposób? Zasnęła zanim się obejrzała ,przytulona do poduszki i całkowicie zakryta kołdrą.
*Carter*
Kryjąc się po ciemnych zaułkach i przebiegając między nimi wtapiając się w cienie szedł za nią. Nie musiał tego robić ,wiedział ,że sobie sama poradzi ,jednak odczuwał potrzebę pójścia za nią. Na szczęście nie mogła go wyczuć ,nikt nie mógł jeżeli on sam tego nie chciał. Zatrzymał się dopiero kiedy zobaczył ,że weszła do świątyni. Miał małe wyrzuty sumienia bo trochę ją nastraszył ,ale musiał to zrobić ,chociażby dla tych paru sekund podczas których miał okazję popatrzyć na jej twarz. Tak się zmieniła przez te kilka lat ,nadal pamiętał ją o wiele młodszą. Nie widział jej już prawie rok ,musiał zrobić. Obiecywał ją chronić do czasu aż zostanie padawanem a teraz sam w to nie wierzył. Ile razy nie pozwolił jej spaść z dachu ,złamać nogi albo skręcić kostki? Sam nie wiedział ,nie liczył tego ,robił to dla niej. Ona nie wiedziała o jego istnieniu i może tak było lepiej dla niej…
-No hej. W końcu cię znalazłam.-z nikąd obok niego pojawiła się ubrana na biało ,dziewczyna o fioletowych ,prostych włosach.
Zdziwiłby się ,gdyby jej nie znał od lat. Taki miała nawyk ,pojawiała się z nikąd i znikała kiedy jej się podobało.
-Ciebie też miło widzieć Hazel.-powiedział spokojnie wpychając dłonie do kieszeni czarnych spodni.
-Gdzie się włóczyłeś?-spytała bez żadnego wstępu jak to ona.
-Nie ważne…-mrukną zapatrując się w świątynię Jedi a dokładnie w jedno z okien ,nikt normalny by nie zobaczył go z takiej odległości…ale on nie był w całości normalny.
-Sprawdzałeś czy jeszcze żyje…-stwierdziła Hazel jakby to było coś oczywistego.
-Obiecywałem ,że…-zaczął.
-Ale to już minęło Carter ,ty po prostu się o nią martwisz.
-Co w tym złego?
-Nic ,ale musisz zrozumieć ,że może już jej nie zobaczysz ,nikt nie powiedział ,że kiedyś się poznacie…
-Ja już ją znam ,nie wiesz wszystkiego Hazel.
-Wiem ,ale ona…Carter ,zrozum w końcu ,obojętnie co się stanie ,nie masz na to zbyt wielkiego wpływu…
Potrząsnął lekko głową i cicho westchnął. Mógł mieć tylko nadzieję ,że ona sobie coś przypomni. Specjalnie podpisał się jako „A” ,może coś jej się rozjaśni. Wątpił w to ,ostatnim razem kiedy używał prawdziwego imienia miała trzy lata… A może Hazel ma rację? Może powinien zająć się sobą ,poczekać na to ,co się stanie… Popatrzył na przyjaciółkę i dał jej znak głową. Razem zniknęli gdzieś w cieniu i już nikt ich nie widział…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sama siebie zaskoczyłam =D Może dziwnie wyszedł ten pierwszy rozdział ,trochę mi dzisiaj mózg nie kontaktuje ,wszystko przez nowy odcinek TCW ,czy tylko ja chcę potraktować Tarkina porządnym zestawem tortur? xD No ale odcinek nieźle mi w głowie poprzewracał czego skutki mogą być widoczne do przyszłego tygodnia =P. Postaram się szybko pisać nn ,o ile nie zamarznę na rekolekcjach ,próbach do bierzmowania i samym bierzmowaniu.
PS. Miało być w pierwszej osobie ale Wika mnie przekonała do trzeciej ,zobaczę co z tego wyjdzie.    

środa, 20 lutego 2013

Prolog


Mała ,trzyletnia Togrutanka popatrzyła na Kel Dorianina wielkimi ,zdziwionymi ,niebieskimi oczami. Czemu z nią rozmawiał? Przecież do niej nikt się nie odzywał ,chyba ,żeby na nią nakrzyczeć ,nawet jej rodzice nie zwracali na nią uwagi. A teraz dowiedziała się ,że może zostać Jedi  ,chociaż nie do końca wiedziała co to znaczy. Rozejrzała się ,po jednej stronie stał Kel Dorianin ,po drugiej jej rodzice i młodsza siostra. Popatrzyła na rodzinę ale oni nic nie zrobili ,nie powiedzieli ,tylko stali ,obojętni na to ,co ona zrobić. To zabolało ,miała zaledwie trzy lata ale tą jedną rzecz doskonale rozumiała ,nie kochali jej i nigdy to się nie zmieni. Zacisnęła małe dłonie w piąstki i popatrzyła w drugą stronę ,Kel Dorianin stał spokojnie z dłonią wyciągniętą w jej stronę. Zrobiła pierwszy niepewny krok w jego stronę ,jeszcze raz obejrzała się na rodziców ale oni nawet na nią nie spojrzeli. Z lekkim ukłuciem w sercu odeszła od nich i złapała ,o wiele większą od jej dłoni ,dłoń Kel Dorianina.
~siedem lat później~
-Ahsoka! Wstawaj ,znowu się spóźnimy!
Zerwała się z łóżka jak oparzona. Nie ,znowu? Czemu zawsze to ona ma takiego pecha?
-Okey ,nie panikuj Lou!-powiedziała wyciągając z szafy ubrania i biegnąc do łazienki się przebrać.
Po chwili była już gotowa. Lou czekała na nią pod drzwiami.
-Nie panikuj tak ,mamy jeszcze czas.-powiedziała Ahsoka przeciągając się.
-Zawsze tak mówi któraś z nas ,nigdy nie zdążamy.-odpowiedziała Lou i pobiegły razem na śniadanie.
-Hej! Dziewczyny ,czekajcie!-ledwie wyszły na korytarz a dobiegł do nich brązowowłosy chłopak w ich wieku.
-Chase ,znowu nie nadążasz?-zapytała Lou ogarniając z czoła kosmyk jasnych włosów.
Szybko dobiegli do stołówki i po błyskawicznym zjedzeniu śniadania pobiegli na lekcje ,na które i tak się spóźnili.
~wieczorem tego samego dnia~
-Nienawidzę historii…-mruknęła Togrutanka zatrzaskując książkę.
-Nie ty jedna.-odpowiedziała jej blondynka robiąc notatki.
-Idę to odnieść ,nic tu nie znalazłam.-westchnęła Ahsoka wstając od biurka i biorąc w ręce książkę.
-Yhym…-westchnęła Lou.
Togrutanka odeszła od przyjaciółki i skierowała się między dwa wysokie regały świątynnej biblioteki. Czuła się tutaj taka mała…dobra może nie była za duża ale przecież miała dziesięć lat ,kiedyś jeszcze urośnie. Westchnęła i uniosła głowę żeby sprawdzić czy dobrze idzie ,nogi same ją zaprowadziły w odpowiednie miejsce. W dość sporej odległości od niej stało dwóch innych Jedi (od tego momentu możesz się już jarać Wika =P) ,mistrz i padawan ,wydawało jej ,że się kłócą ale nie słyszała co mówili ,z resztą to nie była jej sprawa. Odłożyła książkę na odpowiednie miejsce i ruszyła z powrotem do Lou. Przeszła zaledwie parę kroków kiedy ktoś miną ją przy okazji mocno odpychając na bok była o wiele mniejsza i lżejsza od tego kogoś co poskutkowało tym ,że przewróciła się i wpadła na jedną z półek z książkami. Miała tyle pecha ,że kilka większych książek spadło z półki i prawie w nią uderzyły…prawie ,gdyby nie to ,że ktoś złapał je Mocą. Niepewnie się podniosła i popatrzyła na jedyną osobę w pobliżu ,szesnastoletniego chłopaka o ciemnych blond włosach i niebieskich oczach.
-Wybacz mała.-powiedział.
Byle nie mała! Zaprotestowała wewnętrznie ale nie powiedziała tego na głos.
-Yhym…-niepewnie pokiwała głową
-Stang…-zaklął pod nosem-Milo się gadało mała.-poklepał ją po głowie i odbiegł.
Stała lekko oszołomiona przez jakąś minutę. Nie do końca docierało do niej co się przed chwilą stało. Kim on w ogóle był? A z resztą to teraz nie ważne ,nie ma czasu na rozwodzenie się nad takimi sprawami ,pewnie i tak więcej go już nie zobaczy ,teraz ma do napisania to przeklęte wypracowanie z historii. Cicho westchnęła i wróciła do Lou.
~cztery lata później~
Zdyszana usiadła pod ścianą ,Chase i Lou uśmiechnęli się do niej szeroko. Nic dziwnego ,przed chwilą udało jej się pokonać o dwa lata starszego ucznia. Sama nie wiedziała czemu nagle wszystko wychodziło jej tak dobrze ,od czasu ,kiedy wczorajszego dnia mistrz Yoda ogłosił ,że dzisiaj wybierze do czegoś jednego ucznia ,chociaż nie wyjaśniał po co ,ona nagle zaczęła radzić sobie nadzwyczaj dobrze na treningach. Nie zmieniało to tego ,że na normalnych lekcjach nadal karcono ją za pyskowanie i czasami bezczelność ,no ale taki już miała  charakter ,była wyszczekana. Poczuła na sobie czyjś wzrok ,kiedy uniosła głowę zauważyła ,że przez chwilę najważniejszy mistrz w całym Zakonie Jedi ją obserwuje ,nie wiedząc co ma zrobić udała ,że tego nie zauważyła.
~tego samego dnia ,wieczorem~
Chłodne powietrze lekko owiało jej twarz kiedy wyszła na dach świątyni. Lou pojawiła się tuż za nią ,niedaleko siedział Chase. Popatrzyła na powoli ciemniejące niebo i delikatnie się uśmiechnęła. Uwielbiała takie momenty ,kiedy mogła zapomnieć o głupich problemach męczących ją w codziennym życiu ,takich jak niezrozumiałe zadanie z fizyki czy głupie wypracowanie na chemię. Oczywiście była świadoma tego ,że istnieją większe problemy ,które ,na razie ją omijają ,doskonale wiedziała ,że w tym właśnie momencie inni walczą z Separatystami ,giną ,tracą domy… Była wszystkiego doskonale świadoma ale wiedziała ,że nie może się tym zadręczać ,nie powinna…
-O czym ty znowu myślisz?-odezwała się do niej Lou przerywając jej rozmyślania.
Popatrzyła lekko nieprzytomnym wzrokiem na przyjaciółkę.
-O niczym ważnym.-wzruszyła ramionami.
-Yhym…-blondynka nie patrzyła na nią tylko gdzieś w przestrzeń.
Ahsoka usiadła obok Chase’a i uśmiechnęła się promiennie do przyjaciela ,on odpowiedział jej tym samym. Chciałaby móc siedzieć tu wiecznie ale miała też świadomość ,że jutro znowu zacznie się kolejny dzień i znowu będzie musiała wrócić do szarej rzeczywistości…gdyby nie to ,że następnego dnia rano została wezwana do mistrza Yody ,który miał dla niej zadanie…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tadam! Dobra ,początek może być nudny ,poza tym tylko ten jeden raz pisałam w trzeciej osobie ,od pierwszego rozdziału piszę już w pierwszej tak ,jak lubię najbardziej. Wiem ,że jest krótko ale to tylko prolog ,poza tym miałam trochę na głowie (projekt z techniki i rozprawka na polski :x). Dedykacja dla Wiki ,w końcu się doczekałaś ,kit ,że musiałaś zastosować szantaż żeby przepędzić mojego lenia ,i tak cię kocham sister xD.  
PS. Kolejną notkę dodam jak będę miała trochę wolnego czasu i o ile nie umrę na katar =D.
No a więc witam ,przed zapoznaniem się z wytworami mojej wyobraźni radzę skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą...dobra ,suchar suchy ,że aż mokry ,tak na początek. A teraz na poważnie ,jest to mój drugi blog ,daję sobie z nim radę (tak w miarę xD) ,więc mam nadzieję ,że z tym też nie będę miała większego problemu. Będę pisać o SW ,dokładniej o Wojnach Klonów ,będzie to moja alternatywna historia ,pisać będę głównie z perspektywy Ahsoki. Nie wiem ,czy dam radę pisać regularnie ,jestem w trzeciej klasie gimnazjum i czasami zdarza się ,że mam na głowie aż za dużo. To na razie tyle ,hejterów grzecznie proszę o wyjście i nie wykazywaniem się talentami do obrażania innych ,jak nie to uprzedzam ,nie działają na mnie hejty ,przyjmuję jedynie konstruktywną krytykę. Dziękuję ,zaraz dodam prolog =).