niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 5

Stała na mostku "Nieposkromionego" kawałek dalej Anakin rozmawiał z admirałem Yularenem. Ona się nie wtrącała ,i tak najpewniej nie potraktuje się jej całkiem poważnie ,poza tym wiedziała ,że gdyby była potrzebna powiedziano by jej to. Czasami czuła się tu zbędna ,jakby była tylko dzieckiem ,którego trzeba pilnować i chronić. Miała już tego dość ,minął już ponad jeden cholerny rok a na nią nadal patrzono z góry ,jakby sama nie potrafiła sobie z niczym poradzić! Rozumiała ,że Anakin może się w jakiś sposób o nią martwić ale ją to zaczynało irytować. Aż za dobrze pamiętała jak było na Geonosis kiedy miała wkraść się do fabryki droidów jedynie z Barrissą ,jaki niezadowolony był z tego pomysłu. Wtedy pomyślała ,że w nią nie wierzy ,teraz wiedziała ,że po prostu się o nią martwił i doceniała to ,ale nadal irytowało ją takie obchodzenie się z nią. Dobra ,może miała jedynie piętnaście lat ale to nie znaczyło ,że potrzebuje stałej ochrony ,nie była aż tak głupia ,żeby sobie z niczym nie radzić! Już dawno się zorientowała ,że kiedy Rycerzyk sam nie może jej pilnować podczas misji stara się zostawić ją z Reksem ,jakby potrzebowała niańki. Oczywiście nie miała nic przeciwko kapitanowi ,lubiła go i świetnie się z nim dogadywała ,irytowało ją jedynie takie traktowanie jej jak małego dziecka ,które potrzebuje wiecznego nadzoru. -Smarku?-wyrwał ją z rozmyślań głos Anakina.
Dopiero teraz zorientowała się ,że zacisnęła dłonie w pięści a na jej twarzy wyraźnie widoczna była irytacja.
-Wszystko dobrze?-zapytał ją Skywalker.
-Oczywiście Rycerzyku ,czemu miałoby być inaczej?-odpowiedziała pytaniem uśmiechając się niewinnie.
Nie powie mu o tym ,już kiedyś próbowała i oczywiście wynikła z tego kłótnia ,kiedy on stwierdził ,że nie wie o czym ona mówi.
-Bo masz minę jak Obi-Wan kiedy przypadkiem rozbiłem jego zestaw do herbaty.-stwierdził Anakin próbując ją rozbawić.
-Pff...nie jestem tak zezgredziała jak mistrz Kenobi.-zaśmiała się.
Jeszcze ci udowodnię ,że umiem sobie sama poradzić Rycerzyku ,przysięgła sobie.
-Mam mu to powtórzyć?-Skywalker uśmiechnął się ironicznie.
-Jeżeli chcesz ,żeby mistrz Windu dowiedział się jak na niego narzekasz to proszę bardzo.-odparła odwzajemniając uśmiech.
-Nie zrobisz tego.-stwierdził.
-A chcesz się założyć?-spojrzała na niego wyzywająco.
-Tak ,wiem ,że tego nie zrobisz.
-Skąd ta pewność? Nie przekonałam cię jeszcze ,że potrafię być wredna?
-Głównie przekonujesz mnie ,że jesteś pyskata Smarku. Nie zrobisz tego bo jeżeli to zrobisz ktoś może pokazać filmik na którym całujesz się ze swoim przyjacielem.-uśmiechnął się chytro.
-To był tylko głupi zakład ,normalnie bym tego nie zrobiła!-zawołała.
-Oj Smarku...-pokręcił z rozbawieniem głową-Nigdy się nie zmienisz...
-Taaa...bo wcale nie urosłam nie?-mruknęła.
-I tak jesteś mała chudzielcu.-stwierdził.
-Nie jestem mała ,to wszyscy inni są za wysocy.-odpowiedziała.
-Tak ,wszystko nasza wina chudzielcu.-rzucił sarkastycznie.
-A żebyś wiedział Rycerzyku.
-Oj Smarku ,Smarku.-zaśmiał się.
-Tak ,wybacz ,wiem ,że chciałeś normalną padawankę.-odpowiedziała.
-Wystarczyłoby gdybyś była mniej pyskata.-stwierdził.
-Jak mistrzowi Windu wyrosną piękne ,bujne włosy to o tym pomyślę.-odpowiedziała.
-Idź mu o tym powiedz.-odgryzł się.
-A przy okazji przekażę jak na niego narzekasz.-uśmiechnęła się złośliwie.
-To wtedy ludzie zobaczą jak się obściskujesz z Chasem.-odwzajemnił uśmiech.
-Nienawidzę cię Rycerzyku.-stwierdziła ale nie mogła powstrzymać uśmiechu.
-Też cię lubię chudzielcu.-odpowiedział i poklepał ją po głowie-Mogłabyś znaleźć Reksa i przekazać mu ,że za pół godziny będziemy na miejscu?-zmienił temat.
-Możesz z nim się skontaktować.-stwierdziła.
-Ale wtedy ty będziesz się nudzić i marudzić geniuszu.-odpowiedział.
-Czyli ,wszystko ,żeby się ode mnie uwolnić.-uśmiechnęła się bezczelnie.
-Nie ,nie chcę żebyś marudziła.
-Niech ci będzie.-zgodziła się i odeszła.
Szybko odnalazła Reksa w jednym z hangarów ,w towarzystwie innych żołnierzy. Kolejny raz uderzyła ją świadomość ,że może niektórych z nich widzi ostatni raz. Nie znała ich wszystkich ale jednak zawsze w jakiś sposób odczuwała ich stratę i nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić. Oni byli młodsi od niej ,jedynym co znali była wojna ,to przecież było takie niesprawiedliwe. Ale czy kiedykolwiek życie było sprawiedliwe? Sama się aż za wcześnie przekonała ,że nie i to nie jeden raz. Cieszyła się ,że jej wspomnienia z tych kilku lat z jej rodziną są tak niewyraźne ,ale mimo wszystko istniały ,chociaż ona wolałaby pozbyć się ich. Wiedziała ,że tak naprawdę jej nie chcieli...Chyba jedynie mistrz Plo ,poza nią ,wiedział jak to z nią było zanim ją znalazł i zabrał do Świątyni Jedi ,za co była mu wdzięczna. Najłatwiej było jej po prostu powiedzieć ,że nie pamięta niczego o swojej rodzinie ,na szczęście Anakin jej o to nie pytał. Nie ,koniec! Powinna przestać znowu się rozwodzić nad wszystkim! Rex ją zauważył i zanim zdążyła wykonać kolejny krok w jego stronę był już obok niej.
-Hej młoda.-przywitał ją.
Cieszyła się ,że nie nazwał ją "panią komandor" to było takie sztywne ,nie była żadną panią. W końcu udało jej się go przekonać ,żeby jej tak nie nazywał.
-Hej Rex.-odpowiedziała-Rycerzyk chciał ,żebym wam przekazała ,że za pół godziny będziemy na miejscu.-poinformowała go.
-Już się szykujemy.-powiedział i wrócił do innych klonów.
Ahsoka cicho westchnęła ,znalazła sobie pustą skrzynię po zaopatrzeniu i usiadła na niej. Nie wiedziała po co ,ale wyciągnęła liścik ,który teraz cały czas nosiła przy sobie bez żadnego celu ,i znowu go przeczytała. "Uważaj na siebie..."
Ile razy już słyszała podobne słowa? Nie potrafiła powiedzieć. Liczyły się dla niej dwie obietnice ,jedna dana Chase'owi i Lou ,że wszyscy troje nie dadzą się zabić ,druga trochę dziwna ale podobna ,że ona będzie na siebie uważać ,nie byłoby w niej nic dziwnego ,gdyby ,nie to ,że złożyła ją  Separatyście... Ale on wcale nie był zły ,mimo trudnego początku potrafili ze sobą rozmawiać ,może gdyby mieli więcej czasu nawet by go polubiła... Z resztą teraz to nie miało wielkiego znaczenia ,pewnie już nigdy go nie spotka. Zanim się zorientowała ile czasu minęło usłyszała jak z jednej z kanonierek woła ją Anakin. Szybko pobiegła do statku szykując się do kolejnej walki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Normalni ludzie nie śpią bo trzymają grzywkę ,ja nie śpię bo piszę rozdział i śpiewam po nocach żeby irytować brata xD. Moja motywacja: nocne ADHD ,potworne znudzenie i świadomość ,że w poniedziałek znowu szykuje się masakryczny rodzinny obiad ;__;. Rozdział jest napisany na kompletnej głupawce podczas wymieniania sadystycznych planów z przyjaciółką więc jest jaki jest. Nie wiem jak z długością bo piszę na telefonie (ał moje palce!). I napisałam to twierdząc ,że nie umiem pisać (logika xD). Spadam spać.
                                                                ~zanudzona Des =D

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 4


Jak to się stało ,że po zaledwie półgodzinnym wyjściu wracała cała mokra w bezchmurny dzień? Oczywiście Chase się stał ,jak zwykle ten geniusz „przypadkiem” wrzucił ją do fontanny a ona nie pozostała mu dłużna. Czasami się zastanawiała czy na pewno jest z nimi wszystko dobrze? No raczej nie skoro teraz chowała się w jednym z korytarzy za posągiem tylko dla tego ,że była mokra a w Mocy wyczuła ,że Anakin wrócił do świątyni. Normalnie by się nie chowała ale po tych jego podejrzeniach co do tamtego liściku wolała nie dawać mu więcej powodów do twierdzenia ,że ma chłopaka. Nie ,nie zakocham się ,przysięgała sobie. Wolała nawet nie myśleć co by się stało z Chasem gdyby Anakin pomyślał ,że łączy ją z nim coś więcej niż przyjaźń.
-Czy chcę wiedzieć co się stało?
Tak się wystraszyła ,że nie myśląc o tym co robi ani kto za nią stoi zaatakowała ,dopiero po fakcie orientując się ,że właśnie prawie przewróciła własnego mistrza.
-Widzę ,że jesteś dzisiaj nie w humorze.-stwierdził.
Togrutanka lekko się zaczerwieniła i spuściła wzrok.
-Przepraszam mistrzu ja…eee…to…nie chciałam…-wymamrotała nerwowo pocierając swoje ramię.   
Mam przerąbane lalala…jestem nienormalna… Dziwiła się sobie ,że w takiej chwili jej myśli się tak układają.
-Smarku…myślałem ,że nie potrzebuję broni do kontaktów z tobą…-wymamrotał.
-Przestraszyłeś mnie więc się nie dziw.-odpowiedziała.
Może nie zauważy ,że jest mokra ,już prawie wyschła…
-Yhym ,ciekawe czemu…-rzucił ironicznie-No a teraz czekam.-dodał opierając się o ścianę.
-Ale na co?-Tano lekko przechyliła głowę na bok.
-Na wyjaśnienia ,czemu jesteś mokra?
No i tyle zostało z jej nadziei ,ma przerąbane ,a jak nie ona to Chase ,chyba ,że uda jej się kłamać.
-Noo ee…jaaa…przypadkiem wpadłam do fontanny…Eee…booo…-zająknęła się spuszczając wzrok.
Anakin uniósł jedną brew i ironicznie się uśmiechnął wyczuwając kłamstwo swojej padawanki.
-Smarku ,czy ty mi nie ufasz?-zapytał.
-Co? Pewnie ,że ci ufam Rycerzyku ,czemu pytasz?-odpowiedziała.
Tylko ,że coraz częściej to ty nie ufasz mi ,dokończyła w myślach ale nic nie powiedziała.
-Więc czemu kłamiesz?-spytał patrząc jej prosto w oczy.
-Ja…Eee…-zająknęła się kiedy spotkała się z jego spojrzeniem.
Nagle poczuła się zbita z tropu ,jakby wszystkie myśli uciekły jej z głowy. Szybko odwróciła wzrok i nieznacznie się zaczerwieniła. Co mi do cholery się dzieje? Przebiegło jej przez myśli.
-Nie kłamię ,pogadamy później.-wyjąkała i uciekła.
Nie rozumiała czemu tak spanikowała ,pierwszy raz coś takiego zrobiła ,normalnie by odpyskowała albo chociażby się tłumaczyła… Chyba naprawdę coś się z nią działo. Nie ,to nie możliwe ,pewnie po prostu… Po prostu co? Spanikowała i tyle ,już lepiej reagowała na niespodziewane kartkówki z fizyki (nadal nie rozumiała po co padawanów uczą tego narzędzia zła). Tylko ,że z Rycerzykiem było o wiele trudniej niż z jakimiś bezsensownymi teoriami i wzorami ,do nich można było napisać ściągi do Anakina nie dawali żadnej instrukcji obsługi. Nigdy nie miała pojęcia co aktualnie myśli albo co planuje a znała go już od roku. Nigdy nie potrafiła go do końca zrozumieć ani przewidzieć co zrobi ,może dlatego teraz uciekła ,może po prostu bała się jego reakcji. Albo najzwyczajniej w świecie jest głupia ,tak to raczej było najprawdopodobniejsze wyjaśnienie.  
-Smarku!-dopiero kiedy to usłyszała zorientowała się ,że Anakin pobiegł za nią.
Dogonił ją i położył dłoń na  jej ramieniu  
-Smarku…-próbował złapać oddech.-Dlaczego uciekasz? Co się dzieje?
Czemu? Czemu zawsze ona? Nie miała wytłumaczenia ,mogła jedynie nieudolnie kłamać próbując uratować tyłek Chase’owi albo powiedzieć prawdę i liczyć się z podejrzeniami Anakina.
-Smarku ,odpowiesz?-odezwał się zniecierpliwiony Anakin.
-Nic się nie dzieje Rycerzyku ,wcale nie uciekałam…-odpowiedziała uparcie wbijając wzrok w swoje buty.
-Naprawdę? Nie uciekałaś? Czyli naprawdę jestem już taki stary, że ledwo cię doganiam? Może to i racja i powinienem przestać cię szkolić... jestem na to za stary...-rzucił ironicznie.
-Tego nie powiedziałam…
-Ale zasugerowałaś. Może i jestem „starym dziadkiem” ,jak to kiedyś określiłaś, ale wyczuwam sugestie... Gdzie byłaś?
Chwila ,czy ona kiedyś tak mówiła? Nie pamiętała nic takiego…chyba. Z resztą nie ważne ,właśnie zauważyła możliwość wywinięcia się od odpowiedzi.
-To nie jest żadna sugestia ,nigdy tak nie powiedziałam!-odpowiedziała mu pomijając zadane jej pytanie.
-Tak... nie powiedziałaś? A gdy R2 zniknął i byliśmy na pokładzie statku Nachkta* ,to co? Mniejsza o to.. gdzie byłaś?-ponowił pytanie.
-Tamto to było tylko żeby się podroczyć ,ja tak nie uważam...-westchnęła.
Już prawie wyschła ,może jakoś się wykręci. Anakin tylko machnął ręką uznając temat za skończony.
-Mniejsza o to.. gdzie byłaś?-kolejny raz powtórzył pytanie mierząc padawankę wzrokiem.
-Eee...w mieście...-wyjąkała spuszczając wzrok.
-Z kim?
Zapanowała kilkuminutowa cisza. Ahsoka nie wiedziała co odpowiedzieć ,była prawie pewna ,że i tak nie uda jej się skłamać. Już miała nadzieję ,że jednak jakoś wywinie się od tłumaczeń ale widocznie zawsze musiała mieć pecha.
-Sama...-wymamrotała.
Strasznie naiwne ,przecież już było wiadomo ,że kłamie. Sama już nie wiedziała czemu tak nie chce się przyznać ,że była z Chasem. Wypierała się ,że była z nim ,to chyba też można interpretować jako znak ,że coś się między nimi dzieje. Tak ,jestem głupia ,powiedziała sobie. -Nie wierzę ci...-odpowiedział Anakin przyglądając się dziewczynie przenikliwym wzrokiem.
-Jak zawsze Nigdy mi nie ufasz...-powiedziała z żalem w głosie Ahsoka.
Ostatnio miała wrażenie ,że coraz mniej jej ufał ,coraz częściej wydawało jej się ,że stara się coś przed nią ukryć. Miała tego dość ,on chciał wiedzieć o niej wszystko a sam nie mówił jej wszystkiego.
-Nieprawda... po prostu wiem, że z kimś byłaś.-zaprzeczył jej Anakin.
Bo wcale nie znikasz wieczorami na cale noce nic nie mówiąc a później wcale nie udajesz ,że nic się nie dzieje. Ugryzła się w język ,żeby tego nie powiedzieć.
-Ciekawe skąd skoro od wczorajszego wieczora cię nie było!-nie do końca to chciała powiedzieć ale już nie mogła powstrzymać irytacji.
To tak ją denerwowało ,czasami wydawało jej się ,że nie może mieć chociaż kilku minut dla siebie ,tak ,żeby Anakin nie zadawał jej pytań.
-Ahsoko, ja to po prostu czuję...
Tano przewróciła oczami ,skrzyżowała ręce na wysokości piersi i odwróciła się od niego. Na pewno ,i ona ma wierzyć? Pewnie chce z niej to wyciągnąć podstępem.
-Ostatnim razem kiedy tak mówiłeś trafiłam moim myśliwcem prosto w drzewo...-przypomniała.
-Nie wykręcaj się...-wywrócił oczami.
-Nie wykręcam się ,mówię jak jest.-mruknęła.
-Wykręcasz.
-Mówię jak jest ,ostatnim razem twoje przeczucia władowały mnie na drzewo.
-Wcale, że nie! To nie była moja wina!
-Niee ,wcale ,to ty wydawałeś rozkazy! Sam mi kazałeś tam lecieć ,bo miałeś przeczucie!
Który już raz się o to z nim kłóciła ,ale wiedziała ,że to przez niego tylko ,że Rycerzyk rzadko się przyznawał do popełniania błędów.
-Ale.. trzeba było mnie nie słuchać... yyy...byłem pijany!-odpowiedział jej Anakin.
Nie wiedziała czy się zaśmiać czy na niego nawrzeszczeć. Czy on robi sobie z niej żarty? Pewnie tak ,nigdy nie traktował jej poważnie ,albo to ona wymyślała. Lou czasami twierdziła ,że ona potrafi zrobić z niczego wszystko a głównie zajmuje się wynajdowaniem problemów ,poza tym narzekała ,że Tano ma za niską samoocenę a te dwie cechy razem powodowały właśnie takie efekty ,jak teraz.
-To było mi powiedzieć a nie...! Wiesz ,nie jestem jasnowidzem i nie wiem wszystkiego!-a kolejną jej wadą było gadanie bez myślenia-Zapamiętam sobie ,od teraz w ogóle cię nie słucham!-dodała.
-Hey! Bez przesady...-westchną Anakin lekko rozbawiony dziecinnym zachowaniem jego uczennicy.
-Okey ,to będę przesadzać!-odpowiedziała Togrutanka.
-Nie, nie przesadzaj!
-Czyli mam przesadzać.
-AHSOKO!
Na szczęście byli na korytarzu sami bo inaczej zaczęli by ściągać uwagę innych Jedi. Co z tego ,że urządzała scenę na środku korytarza ,choć raz postawi na swoim.
-Czyli ja nie mam tak na imię?-wzruszyła ramionami.
Chyba jednak udało jej się wykręcić od wyjaśniania ,z kim była w mieście ,jednak Skywalker zorientował się co się dzieje.
-Ahsoko, z kim byłaś?-zapytał z naciskiem.
-To nie do mnie ,właśnie zaprzeczyłeś mojemu imieniu.-rzuciła jakby od niechcenia.
Młody Jedi westchną z lekką rezygnacją. Tano nie odzywała się słowem ,stała odwrócona do niego plecami i wpatrywała się w okno.
-Ahsoko...proszę, odpuść sobie.-powiedział ale ona nadal milczała-Smarku…proszę.-nie odzywała się ani słowem-Smarku, no...-po kolejnych minutach ciszy postanowił się poddać-Nieważne ..lećmy na misję…
I mam spokój ,uśmiechnęła się pod nosem. Przynajmniej raz udało jej się wygrać.
-Gdzie?-zapytała na powrót stając do niego przodem.   
-Na Christophsis...-odpowiedział Anakin ruszając w stronę prowadzącą do hangarów.
Ahsoka bez słowa poszła za nim. W jej głowie pojawiało się tyle myśli ,że nie była w stanie wszystkich na raz ogarnąć. Lecą na Christophsis ,przecież tam po raz pierwszy się spotkali. Myślała ,że wykopali już stamtąd Separatystów… Ich błąd ,że tam wrócili ,ona ,Rycerzyk i żołnierze klony znowu skopią im tyłki ,bynajmniej taki był jej scenariusz…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lalala ,wszystkie przemyślenia Ahsoki były stworzone pod działaniem zupki chińskiej na sucho (taak ,przystosowuję się do studenckiego życia xD)  więc mogą być dziwne. Dziękuję Wice ,która pomogła mi tworzyć dialogi ,dedykuję rozdział Tobie(wybacz sis ,jestem głupia i nie mogłam sobie sama poradzić). No i oczywiście muszę się wytłumaczyć czemu tak długo ,więc zaczynając od początku ,miałam potwornego lenia ,później pojawiło się 5 rozmów na gg i nie ogarniałam i w końcu wzięła mnie wena na drugiego bloga więc napisałam najdłuższy rozdział w mojej karierze ,więc podsumowując wszystko moja wina ,można mnie udusić ,utopić itp. (Wika i tak to zrobisz o ile mnie znajdziesz =P). To do następnej notki ,która pojawi się za x lat świetlnych.    

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 3

-Wstawaj leniu!-poduszka uderzyła prosto w jej twarz.
-Co!? Gdzie!?-wrzasnęła spadając z łóżka.
Kto ją do cholery jasnej budzi!? To na pewno nie Anakin ,to nie w jego stylu ,chyba ,nie budził jej nigdy w taki sposób. Uniosła głowę i zobaczyła czarne spodnie i buty.
-Chase idioto ,nudzisz się!?-zawołała podnosząc się z podłogi.
-Ciebie też miło widzieć leniu.-odpowiedział chłopak pokazując jej język.
Przetarła oczy ,ziewnęła i z powrotem opadła na łóżko.
-Co do jednego masz rację ,jestem leniem.-mruknęła przytulając się do poduchy.
-O nie ,nie ma tak.-zaśmiał się i zaczął ją łaskotać.
Ahsoka wybuchła śmiechem próbując obronić się przed atakiem przyjaciela.
-Chase…złaź ze mnie…no puszczaj.…!-zawołała pomiędzy napadami śmiechu.
-Nie.-chłopak zaśmiał się nadal ją „torturując” .
-Puszczaj…!-Tano ledwie łapała oddech.
-Hmm…poproś.
-Pocałuj mnie w nos!
-Skoro chcesz…-Chase wzruszył ramionami i cmoknął przyjaciółkę w czubek nosa-A teraz poproś.-dodał wracając do łaskotania jej.
-No dobra ,dobra…proszę!-wykrzyczała kiedy od śmiechu rozbolał ją brzuch.
-A teraz ładniej.-ciągnął chłopak nie przestając jej łaskotać.
-Chase ,do cholery ,ładnie proszę ,żebyś głupku przestał mnie łaskotać!-zawołała odpychając go i zrzucając na podłogę.
-No już spokojnie złośnico.-powiedział Chase siadając na podłodze.
Oboje popatrzyli na siebie i równo wybuchli śmiechem. Musiała przyznać ,że stęskniła się za takimi momentami ,a ostatnio naprawdę rzadko się zdarzały. Ona wróciła do świątyni dopiero tydzień temu ,on przedwczoraj.
-Nie jestem złośnicą ,to ty jesteś niewyżyty.-Ahsoka pokazała mu język i rzuciła w niego poduszką.
-Nie zgodzę się ,ja nie jestem niewyżyty ,to ty jesteś leniwa.-odpowiedział Chase odrzucając jej poduszkę.
-Pff…to ja się nie zgadzam ,leniwa jestem tylko czasami ,to ty masz ADHD.-znowu rzuciła w niego poduszką ,tym razem mocniej.
-Nie mam żadnego ADHD.-chłopak przewrócił się na podłogę a poduszka wylądowała na jego twarzy.
-Ta ,jasne ,na pewno.-rzuciła sarkastycznie Togrutanka.
-No na pewno ,a zdradzisz mi gdzie pałęta się nasz blondwłosy geniusz?-zapytał siadając po turecku.
-A która jest godzina?
-Eee ,gdzieś dziesiąta…
-Pewnie męczy się na historii ,nie powiem ci dokładnie.-odpowiedziała Tano wzruszając ramionami.
-Biedna ,dobrze ,że my już nie musimy się tak męczyć.-chłopak uśmiechną się do niej rozbrajająco.
-Jesteś wredny wiesz?-zaśmiała się Ahsoka.
-Wiem ,sama mnie tego nauczyłaś złośnico.-odparował Chase.
-Pff....ja cię nie uczyłam ,sam ode mnie ściągasz.-dziewczyna potrząsnęła głową i przeciągnęła się.
-Sama mi dawałaś ściągać.
-Beze mnie byś sobie nie poradził co?
-Poradziłbym sobie ,ale mi się nie chciało.
-Taaa już to widzę. A z resztą ,nie ważne ,idziemy coś zjeść?-zaproponowała.
-A ty jak zawsze głodna co? No chodź bo umrzesz z głodu.-odpowiedział Chase wstając z podłogi.
-Narzekasz ,nie jem wcale tak dużo.-rzuciła Tano zeskakując z łóżka.
-Nieee ,wcale ,tylko dwa razy więcej niż ja.-zaśmiał się szatyn wychodząc z pokoju.
-Tylko jak jestem naprawdę głodna.-poprawiła go Togrutanka.
-Czepiasz się szczegółów.-stwierdził Chase uśmiechając się do niej.
-A ty czepiasz się mojego czepiania się.-odwzajemniła uśmiech.
-Teraz to ty czepiasz się mojego czepiania się twojego czepiania się.-ciągnął Chase.
-Skoro tak to ty czepiasz się mojego czepiania się o twoje czepianie się mojego czepiania się.-roześmiała się Ahsoka.
Nie ,my nie jesteśmy normalni ,przebiegło jej przez myśli. Uśmiechnęła się pod nosem i dopiero teraz zorientowała się ,że zapomniała się przebrać. Uderzyła się w czoło z otwartej dłoni. Czemu to zawsze jej mózg nie działa?
-Co jest?-zapytał Chase.
-Otóż geniuszu zła tak mnie zagadałeś ,że zapomniałam się przebrać.-odpowiedziała.
-A więc dziękuję za przyznanie mi tytułu geniusza to po pierwsze ,a po drugie ,to nie moja wina ,że o wszystkim zapominasz.-pokazał jej język-To co ,cofamy się?
-No raczej nie pójdę na śniadanie w piżamie.-odpowiedziała Tano i biegiem wróciła do swojego pokoju.
Wyciągnęła z szafy ubrania i szybko się w nie przebrała. Po doprowadzeniu się do porządku wyszła na korytarz ,Chase czekał na nią pod drzwiami oparty o przeciwległą ścianę korytarza. Ruszyli na stołówkę.
-No więc może mi zdradzisz gdzie byłaś?-zapytał chłopak.
-Eee…-zająknęła się.
Wiesz ,byłam tylko na separatystycznej planecie razem z senator Amidalą ,przy okazji poznałam syna separatystycznej senatorki ,wiesz ,nie miałam ochoty ukręcić mu karku ,wybacz ,nie przywiozłam prezentów. Nie ,tego nie powie ,nie jest głupia ,nikt by nie wiedział gdzie była gdyby nie wścibskość jej mistrza. Nadal nie wiedziała jakim cudem się dowiedział ale w to nie wnikała ,cieszyła się ,że nie ukarał jej za to.
-Nie ważne ,zanudziłabym cię ,lepiej mów co u ciebie.-odpowiedziała wymijająco.
-Nie ,opowiadaj…
-Człowieku ,nie mów ,że nagle interesują cię senatorskie konferencje.-powiedziała.
-Konferencje? Kurde ,czym ty podpadłaś Radzie ,że wysłali cię na konferencję?
-Nie wiem ,dało się przeżyć ,no a teraz ty gadaj.-wzruszyła ramionami.
Nie ,to nie było kłamstwo ,no nie do końca ,przecież była tam na rozmowach pokojowych czy jak to tam można było nazwać ,tylko ,że nic z tego nie wyszło ,koniec tematu.
-A co mam ci gadać ,trzy tygodnie na Ryloth ,mam powyżej uszy skał i piasku.-powiedział chłopak wpychając ręce do kieszeni.
-No ja nie chcę narzekać ale chciałabym w końcu trafić na jakąś normalną misję a nie wysłuchiwanie kłótni senatorów.-mruknęła Ahsoka wchodząc na stołówkę.
-Okey ,a poza tym co już wiem to co słychać?-spytał Chase kiedy siadali przy jednym ze stolików.
Tano wzruszyła ramionami. Nie przyzna się ,że ukradziono jej miecz z jej własnego pokoju o liściku też nic mu nie powie ,nie chciała mówić nikomu ,od trzech dni nie mogła zrozumieć o co w tym chodzi. Ciągle się zadręczała pytaniem kim jest ten „A” ale jak na razie nie doszła do żadnego konstruktywnego wniosku. Poza tym pojawiały się też inne pytania. Głównie zastanawiało ją gdzie znowu znika Anakin ,no ale tak było zawsze a ona nauczyła się już nie zadawać o to pytań bo wiedziała ,że i tak nie uzyska odpowiedzi. Kiedyś się jeszcze dowiem co ty ukrywasz Rycerzyku ,nie wiem jak ale się dowiem ,obiecywała sobie tylko ,że nigdy nie zaczynała nic w sprawie tej obietnicy robić.
-Hej ,Soka ,wracaj do żywych.-Chase pomachał jej ręką przed nosem.
-Hę? A o co chodzi?-mruknęła lekko zamyślona.
-O nic ,poza tym ,że wyjątkowo masz jedzenie przed nosem i nie jesz. Poza tym pytałem co u ciebie słychać sklerotyku.-powiedział Chłopak.
-Echh…tak tylko myślałam.-odpowiedziała zabierając się za jedzenie-A u mnie wszystko po staremu.-dodała wzruszając ramionami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest krótko bo dziesięć tysięcy raz zmieniałam zdanie jak zacząć ,wcześniej pisałam rozdział na drugiego bloga i byłam już trochę ograniczona czasowo ,ale dałam radę ^^. Dość długo nic tu nie pisałam ale musiałam się trochę zebrać w sobie po ostatnich wydarzeniach ,no ale Polak potrafi więc już jestem. Rozdział z dedykiem dla Wiki ,sto lat ,starzejesz się ,nie zabijaj za gubienie „ł” bo ja sama nie wiem jak to robię ,wybacz =D.