środa, 31 lipca 2013

Rozdział 24

Obudził się rano czując na klatce piersiowej lekki ucisk, w pierwszej chwili pomyślał, że to Padme. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, dopiero później przypomniał sobie, że są na Shili nie na Coruscant. Spojrzał na wtuloną w niego drobną dziewczynę. Ahsoka spała na nim wtulając się w niego, uśmiechała się lekko ale jednocześnie marszczyła czoło. No przecież...wczoraj nie mogła zasnąć więc został z nią, chciał iść kiedy by zasnęła, ale oboje musieli zasnąć. Zauważył, że zacisnęła mocniej dłonie i lekko skrzywiła, po wczorajszych zdażeniach była trochę poddenerwowana co trochę go martwiło.
-Mistrzu...-wymamrotała zaspana padawanka otwierając oczy.
Najpierw nie wiedziała co się dzieje, było jej wygodnie i ciepło więc nie miała na co narzekać. Kiedy otworzyła oczy zobaczyła Anakina co bardzo ją zaskoczyło. Co się wczoraj stało? Przecież normalnie nie spałaby na nim...No nie żeby jej to jakoś przeszkadzało, było wręcz przeciwnie, ale jednak nieźle ją to zaskoczyło.      
-Ej! Co jest do cholery?!-wyrwało jej się i prawie zleciała z łóżka.
-Smarku, masz być Jedi nie kaskaderem!-zawołał Anakin łapiąc ją zanim grawitacja ściągnęła ją na podłogę.
-Pfffff...to nie znaczy, że masz mi wskakiwać do łóżka!-opdarła wiercąc się.
-To nie ja! Sama mnie tu wciągnęłaś cwaniaku, nie moja wina, że na mnie zasnęłaś! Nie wiń mnie, że podświadomie chcesz mnie wciągnąć do łóżka mały zboku.-odpowiedział z lekkim rozbawieniem.
-Sam jesteś zbok, wiesz, że zasypiam na wszystkim co wygodne i ciepłe.-odpyskowała Tano.
Przetoczyła się nad niego, chwyciła za poduszkę i zaczęła go nią okładać.
-Smarku...ej...Smarku!-wydusił Skywalker między uderzeniami poduszki.
Ahsoka nie odpowiedziała, śmiała się z rozbawieniem i nie przerywała swojego "ataku".
-Osz ty mała...!-złapał ją za nadgarstki, zepchnął z siebie i przygwoździł do materaca.
-Ej...puszczaj!-Ahsoka zaczęła się wiercić ale prawie nic to nie dawało.
-Nie ma tak łatwo Smarkuś, teraz obiecaj, że będziesz grzeczna.-zaśmiał się Skywalker trzymając ją mocno.
-Chciałbyś! Nigdy!-odparła pokazując mu język.
-No skoro tak...-wzruszył ramionami i zaczął ją łaskotać.
-Ej, ale...!-wyrwało jej się ale resztę słów zdusił głośny napad śmiechu.
Czuła, że traci oddech ale nie mogła przestać się śmiać, próbowała się wyrwać, ale Anakin trzymał ją mocno i nie miał zamiaru puścić.
-Ja...się...uduszę!-wykrzyczała między napadami śmiechu.
-A będziesz grzeczna?-zapytał na chwilę przerywając łaskotanie.
-No...dobra...będę...-wydyszała starając się uspokoić oddech.
-Dobry Smarkuś.-uśmiechnął się i poklepał ją po głowie.
-Grrrrr...-mruknęła z miną naburmuszonego dziecka.
***
Było już późne popołudnie, chodziła po mieście starając się poukładać sobie wszystko w głowie. Jej rok młodsza siostra była po ślubie z księciem...była teraz w jakiś sposób związana z rodziną królewską, ale nadal nie miała zamiaru nawiązywać  jakiegokolwiek kontaktu z rodzicami, nie umiała wytłumaczyć się Anakinowi. Czuła się trochę zagubiona, ale starała się nie martwić się tym. Nagle ktoś dobiegł do niej i zasłonił jej oczy.
-Akeja...-mruknęła rozbawiona Ahsoka.
-Skąd wiesz, że to ja?-zapytała młodsza z sióstr.
-A stąd siostruś, że wyczuwam cię przez Moc, jeżeli już wiesz, że masz siostrę to wiedz też, że taką trochę inną.-odpowiedziała padawanka.
-Oj tam, oj tam...no a poza tym jak tam jest?
-Jak gdzie jest?-zdziwiła się.
-No jak jest na Coruscant? Jak to jest żyć jako Jedi?
Ahsoka wzruszyła ramionami i spojrzała w niebo.
-Szczerze? Jestem takim geniuszem, że potrafię zgubić się na Coruscant chociaż mieszkam tam odkąd pamiętam, od rana z rąbniętym przyjacielem szukamy kogoś, kogo chcemy wkurzyć, no przynajmniej od czasu, kiedy jesteśmy padawanami, wcześniej mieliśmy mniej czasu...-powiedziała uśmiechając się, jej najlepsze wspomnienia wiązały się z Chasem i Lou.  
-Hej, co ty się tak uśmiechasz? Ten przyjaciel...to na pewno tylko przyjaciel?-zapytała Akeja lekko szturchając ją w bok.
-Ej! Bez takich siostra! Nie gadaj jak Anakin, Chase to tylko przyjaciel i to się nie zmieni. Poza tym kodeks Jedi zabrania takich związków.-odpowiedziała Ahsoka wywracając oczami.
-Oj tam, zabraniać wszyscy mogą.-stwierdziła młodsza Tano.
-Pfff...mnie i tak to nie rusza.-wzruszyła ramionami.
-No zobaczymy...   
-Nie pyskuj, to ja jestem starsza.-powiedziała z powagą Ahsoka, ale po chwili obie się roześmiały.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział taki sobie, po prostu musiałam wstawić coś luźniejszego. Dedykacja dla wszystkich czytających i komentujących, w porównaniu z innymi to jednak wydaje się mało, ale jednak jest już 3000 wejść ^^.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 23

Przez kilka minut panowała zupełna cisza, ona nie wiedziała co odpowiedzieć, on czekał na odpowiedź. Nie potrafiła znaleźć wymówki, nie umiała znaleźć wiarygodnego kłamstwa a szczera odpowiedź...sprawiłaby zbyt wiele kłopotów, to przecież jej unikała, poza tym nie wiedziała czy potrafiłaby się na nią zdobyć. Przygryzła wargi i spuściła wzrok.
-Eee...mówiłeś coś o śniadaniu.-wymamrotała zeskakując z barierki.
-Tak, ale...-zaczął.
-No to chodź, bo umieram z głodu.-przerwała mu ruszając do wyjścia z pokoju.
Może unikając tematu uda jej się jakoś to pominąć. Będzie musiała naprawdę się postarać bo znając Anakina jak się uprze to ciężko będzie go odciągnąć od tego tematu, szczególnie, że dotyczył jej przeszłości, ale tym razem nie pozwoli mu wygrać, on nie może się dowiedzieć...Zanim zauważyła schodziła po schodach i tym razem to ona zostawiła Anakina w tyle, zawsze to ona za nim nie nadążała, często musiała za nim dosłownie biec, tym razem nawet się nie zastanawiała, po prostu szła...i tak jakoś wyszło. Zeskakiwała z ostatniego stopnia schodów i już chciała skierować się w lewo...I nagle z korytarza prosto na nią wypadła druga Togrutanka. Zderzyły się ze sobą i upadły na podłogę naprzeciw siebie, Tano prawie uderzyła głową w stopień schodów. Spojrzały na siebie, ta druga miała głowoogony z fioletowymi paskami, oczy miała...jakieś dziwne, jakby złote lub piwne, ale w bardzo nienaturalnym odcieniu, dodatkowo tak dziwnie zmieszanym, jakby to były tylko soczewki...białe oznaczenia na twarzy były miejscami gęsto ułożonymi liniami, które też wyglądały trochę nienaturalnie, miejscami się pojawiały, potem nagle znikały, były trochę nieregularne co nie było zbyt często spotykanym zjawiskiem.
-Przepraszam, nie chciałam...-wymamrotała Ahsoka podnosząc się z podłogi.
Dziewczyna nie odpowiedziała, pośpiesznie zebrała upuszczone wcześniej przedmioty i szybkim krokiem odeszła.
-Smarku, wszystko dobrze?-zapytał Anakin stając na ostatnim stopniu.
-Yhym...dziwna jakaś była...-mruknęła spoglądając na znikającą w korytarzu dziewczynę.
Dopiero po chwili dostrzegła na podłodze coś błyszczącego. Pochyliła się i podniosła delikatny, srebrny wisiorek z zawieszką w kształcie sowy. Zmarszczyła czoło, miała wrażenie, że powinna ją kojarzyć. Wpatrywała się w niego około pół minuty i nagle zrozumiała, wczoraj wieczorem kiedy rozmawiali o porwaniu Zaa, powiedziano im, że księżniczka zawsze ma przy sobie ten wisiorek.
-Skąd ty to...-zaczął Anakin, ale już go nie słuchała.
-Rusz się!-wyrzuciła z siebie i rzuciła się biegiem w kierunku, w którym odeszła dziewczyna.
W biegu starała się to jakoś poukładać w swojej głowie, czemu nie zauważyła, podejrzanego zachowania tamtej dziewczyny? Skąd ona miała ten wisiorek? W jej głowie nakładały się dwa obrazy, twarz przed chwilą spotkanej Togrutanki i twarz Sithanki z nagrania, wydawały się podobne, nie pamiętała wszystkich szczegółów ale były do siebie podobne. Usłyszała w korytarzy kilka metrów przed sobą kroki, starała się przyspieszyć, wspomagała się Mocą, zdawała się na swoje wyczulone, przez Moc i przez jej togrutańskie dziedzictwo, zmysły. Wiedziała, że Anakin jest niedaleko za nią, ale coraz ciężej było jej wykryć ściganą Togrutankę, wydawało jej się, że zmysły zaczynała zasnuwać gęsta mgła. Nie, tym razem nie wyjdzie na ofiarę, ma szansę udowodnić, że jednak coś potrafi i zrobi to! Zastanawiała się czemu Anakin jeszcze jej nie wyprzedził? W głowie odezwał się cichy, ledwie słyszalny głosik, mówiący, że może jednak w nią wierzył, może chciał dać się jej wykazać...Tak, jej samoocena była tak niska, że odzywała się tylko w najbardziej oczywistych momentach. Prawie się poślizgnęła skręcając w boczny korytarz. Zauważyła ją, odbiegała w stronę ostatnich drzwi po prawej stronie korytarza. Spróbowała jeszcze przyśpieszyć, dobiegła tam zanim drzwi się zamknęły i odepchnęła je. Wychodziły na klatkę schodową, dziewczyna była już w połowie schodów, nie myśląc wiele rzuciła się za nią przeskakując po kilka stopni na raz. Nie zwracała uwagi na otoczenie, nawet nie zauważyła kiedy zbiegły do podziemnych korytarzy. Kamienne ściany były starsze od większości budynków w mieście, miejscami wykruszone i pokryte mchem, podłoga popękana i nierówna, brak jakiegokolwiek źródła światła niczego nie ułatwiał więc sięgnęła po swój miecz i włączyła go. Zielona poświata rozświetliła najbliższą okolicę ale nadal nie widziała uciekającej dziewczyny, zdawała się jedynie na swój słuch i echo jej kroków odbijające się od ścian, niestety mieszały się z innym dźwiękami i trudno było precyzyjnie stwierdzić gdzie lub jak daleko odbiegła. Zaczynała odczuwać zmęczenie, była zlana potem, serce waliło jej jak szalone, czuła kłucie w całej klatce piersiowej a miecz zaczynał jej ciążyć. Może to było tylko złudzenie ale coraz wyraźniej słyszała jej kroki. Po kilku sekundach zaczęła dostrzegać ciemny zarys jej sylwetki. Odbiła się od podłoża i wspomaganym Mocą skokiem zrównała się z nią. Zamachnęła się mieczem, ale nagle ciemność rozświetliła smuga czerwonego światła i z niedostrzeżonej wcześniej srebrno-czarnej, prostej rączki wystrzeliła klinga drugiego miecza. Oczy dziewczyny zmieniły barwę na żółtą, białem symbole na twarzy zszarzały a na jej twarzy pojawił się sadystyczny uśmieszek. Bezbłędnie sparowała cios Ahsoki i odepchnęła ją mocnym kopnięciem w brzuch. Tano poleciała w tył i uderzyła plecami w ścianę.
-Miałam nadzieję, że coś cię zeżre w drzungli.-warknęła Sithanka kręcąc mieczem młynki.
-Wybacz, nie spełniam życzeń sithańskich, zdradzieckich...-Tano zachłysnęła się powietrzem kiedy poczuła nieznośny ucisk na klatce piersiowej.
Cała sceneria się rozmyła a jej oczy jakby przesłoniła czarna mgła, po kilku długich minutach wszystko wróciło do normy, poza tym, że zamiast Sithanki stał tam teraz Chase z mieczem w dłoni.
-Chase...co ty tu...-wymamrotała całkowicie skołowana.
Chłopak nie odpowiedział, bez słowa rzucił się na nią celując w jej serce. Ledwie uchyliła się przed ciosem, a chłopak zaatakował ponownie. Tym razem osłoniła się mieczem i spróbowała go odepchnąć. Kiedy to zrobiła Chase zmienił się w Lou, która natychmiast zaatakowała ją po swojemu. Tano zaczęła się cofać i odpierać ataki, ale równie szybko, jak to robiła zmieniały się osoby, z którymi walczyła. Wszyscy, którzy coś dla niej znaczyli pojawiali się jeden po drugim, aż w końcu stanął przed nią Anakin.
-J-ja nie chcę z wami walczyć...-wydusiła ze zmęczeniem ze słyszalną rozpaczą.
Nie uzyskała odpowiedzi, Anakin nie-Anakin zaczął się do niej zbliżać. Była wykończona, zlana potem, ledwie łapała oddech, obolałe mięśnie dawały o sobie znać, nie wiedziała skąd ale na lewym przedramieniu miała głębokie rozcięcie. Nie dałaby rady walczyć z Anakinem, nawet jeżeli to nie był on. Zaczęła się wycofywać, ale potknęła się o wystający kamień, przewróciła się i uderzyła głową w posadzkę. Przed oczami pojawiły jej się czarne plamy, zakręciło jej się w głowie i wszystko zrobiło się czarne.
***
-Smarku...Smarku...-słyszała jak przez mgłę głos Anakina.
Cicho jęknęła i poruszyła się, od razu pożałowała kiedy poczuła mdłości. Anakin coś mówił, ale brzmiało to jakby ona była pod wodą i oddzielona grubym murem od Skywalkera. Odczekała kilka minut i uchyliła powieki i w ciemności zobaczyła twarz Anakina, wszystko było zamazane, ale akurat go widziała prawie, że dokładnie. Uśmiechnął się kiedy zobaczył, że się obudziła.
-Pobudka Smarkuś.-lekko pogładził je policzek.
-Mistrzu...-jęknęła i spróbowała wstać.
-Spokojnie.-powiedział łagodnie.
-Ale...ty i Chase i Lou i...i wszyscy wy tam byliście i atakowaliście i...-zaczęła się jąkać a w jej oczach zabłysły iskierki strachu.
-Wiem, wiem, krzyczałaś, nie bój się...-odpowiedział.
-Ale...ale...-wymamrotała.
-Nie bój się, to była magia Sithów, nic ci nie będzie.-powiedział podnosząc ją.
-Mogę sama iść.-powiedziała cicho.
-Nie pyskuj i nie wierć się.-odparł Skywalker cofając się do wyjścia z korytarza.
Droga powrotna zajęła im kilkanaście minut, kiedy wyszli pierwsze co ich uderzyło, to pomarańczowe światło zachodzącego słońca. Tano poczuła jakby zdjęto z niej jakiś ciężar, już na pewno nie spotka rodziców, będzie miała spokój. Anakin zaniósł ją do pokoju i położył na łóżku.
-Na pewno dobrze się czujesz?-zapytał.
-Nic mi nie jest...poza tym, że przeze mnie straciliśmy szansę na znalezienie księżniczki.-odpowiedziała z miną świadczącą o jej niezadowoleniu.
-Nic się nie stało, ważne, że nic ci nie jest, poza tym wiemy gdzie szukać, dobrze sobie poradziłaś.-wywrócił oczami.
-Ty mnie pochwaliłeś? Może to tobie coś jest!-zrobiła wielkie oczy.
-Nie marudź...-i nagle oboje się roześmiali.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak oto po 5 godzinach patrzenia na pustą stronę z głową pustą jak...no nie wiem jak co, ale jednak napisałam. Nie wiem jak wyszło, od wczoraj mam maraton z Potterem, siedzą u mnie przyjaciółki i nam odbija tak, że nie dałby nam rady cały oddział klonów! :D Wiem, że czytają to max 3 osoby, nie wiem jak to się dzieje jak to robicie, że nagle jest prawie 3 tys wejść i tak mało komentarzy...magia czy co?! o.O No ale jednak to napiszę w ramach motywacji dla mojej zrytej bani proszę o komentarze. Dedyk dla Wiki, jesteś lepsza i nie zaprzeczaj :*. NMBZW <3

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 22

Obudziło ją nieznośne światło słoneczne padające na jej twarz. Przez moment pomyślała, że jest w świątyni, aż pomyślała, że zaraz do jej pokoju wpadnie Anakin i zwali ja z łóżka pod jakimś głupim pretekstem, ale jednak łóżko było o wiele większe niż to, na którym zazwyczaj spała no i pościel była bardziej miękka. Otworzyła oczy i rozejrzała się po jasnym pokoju, na początku nie wiedziała gdzie się znalazła, dopiero po kilku długich minutach przypomniała sobie wydarzenia poprzedniego dnia. Cicho westchnęła i ukryła twarz w dłoniach, czemu musiała wpaść akurat na Akeję? To nie było to, że jej nie polubiła, nie była taka jak ich rodzice, ale to nie zmieniało faktu, że za każdym razem, kiedy na nią patrzyła wracały do niej złe wspomnienia, poza tym wiedziała, że niedługo Anakin zacznie ją pytać o jej rodziców, którzy przecież mieli się dzisiaj spotkać z jej siostrą! Czuła się jak w wielkiej pułapce bez wyjścia, cokolwiek dzisiaj się stanie najprawdopodobniej nie skończy się przyjemnie. Chyba, że uda jej się wyciągnąć gdzieś na cały dzień Rycerzyka pod pretekstem szukania księżniczki...W końcu lepiej zabrać się za to jak najszybciej niż czekać.
-Jestem okropna...-mruknęła przewracając się na bok.
Czy to było egoistyczne? Wykorzystać zniknięcie Zaa do wykręcenia się od własnych problemów? Może trochę, ale miała inne wyjście? Chyba jedynie bardzo nieprzyjemna awantura z udziałem jej, Anakina i jej rodziców...no i może Akeji, więc dla dobra galaktyki powinna ten jeden raz zostać egoistką i wyciągnąć Anakina jak najdalej...może przy okazji uda się coś ustalić. Z taką myślą wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Oczywiście, zapomniała zabrać ze sobą ubrania i zorientowała się dopiero kiedy weszła pod prysznic.
-Jestem idiotką...-westchnęła.
Po chwili wszystkie myśli uleciały jej z głowy, skupiła się jedynie na ciepłej wodzie spływającej po jej skórze, w końcu miała chociażby chwilę spokoju, mogła zapomnieć o problemach i się odprężyć. Pół godziny później wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem, nie zauważyła kiedy drzwi do jej pokoju się otworzyły.
-Ahsoka...-zaczął Anakin.
-Rycerzyku!-zawołała zaskoczona Togrutanka i zaczerwieniła się.
-Eee...przepraszam Smarku.-powiedział Skywalker odwracając wzrok.
-Naucz się w końcu pukać, i tak nie zobaczysz moich cycków!-zawołała padawanka rzucając w niego poduszką.
-Jakbym w ogóle chciał.-starszy Jedi wywrócił oczami i złapał poduszkę zanim uderzyła go w twarz.
-Zamknij się, albo następnym razem trafię.-odparła Ahsoka biorąc ubrania i poszła do łazienki-No i co chciałeś?-zapytała po szybkim ubraniu się.
-Kiedy ty spałaś leniu, ja zdążyłem się już czegoś dowiedzieć.-odpowiedział jej Anakin.
-Ej! Ja wcale nie śpię tak długo.-burknęła Tano wychodząc na balkon.
-Nie, wcale, tylko do południa, to przecież wcale nie jest tak długo.-rzucił z sarkazmem Skywalker idąc za nią.
-Nie czepiaj się, ja przynajmniej nie znikam na całe noce.-odparowała padawanka siadając na kamiennej barierce balkonu.
-A to co miało znaczyć? Ja wcale nie znikam.
-Phi, nie wciskaj mi kitu, nie jestem idiotką, ostatni raz spałeś w swoim pokoju chyba miesiąc temu. Chociaż mógłbyś mi powiedzieć gdzie się włóczysz.-powiedziała z lekkim żalem Ahsoka.
-Nigdzie się nie włóczę, poza tym to nie twoja sprawa.-odparł.
-No to co? Może masz romans co?
Nie powiedziałaby tego, ale jeżeli tak by było to...no zabolałoby to ją. Po pierwsze znaczyłoby to tyle, że on jej nie ufał, bo innego wytłumaczenia takiego oszukiwania jej chyba by nie było, po drugie, może tak trochę się w nim podkochiwała, ale tylko tak minimalnie. Lepiej było to ignorować, po co to roztrząsać? Jest Jedi, powinna odrzucać takie uczucia a nie...Zamknij się idiotko! Nie zmienisz tego co czujesz, tak głupio podkochujesz się w swoim mistrzu, pewnie nie ty pierwsza i nic na to nie poradzisz! Nie powinna, ale jednak...No, ale się nie przyzna, to by była już kompletna głupota! Pewnie przejdzie jej z czasem...
-Smarku, jak ktoś tu romansuje to ty z Chase'm.-odpowiedział jej Anakin wyrywając ją z jej własnego świata.
-Co?!-wyrwało jej się i prawie zleciała z barierki-No chyba cię za bardzo pogrzało, Chase to tylko przyjaciel i to się nigdy nie zmieni!-dodała szybko czerwieniąc się.
-"Tylko przyjaciół" nie całuje się na środku ulicy.-stwierdził z rozbawieniem Skywalker.
-A tym razem o co ci chodzi? Ja się z nim nie całowałam!-wyrzuciła z siebie czując jak serce bije jej coraz szybciej.
Nie, on nie mógł wiedzieć, że to zrobili, nie było go tam...No przecież to był tylko głupi wyskok, tak dla śmiechu...Ona nic nie czuła do Chase'a! No bo może i był zabawny, no i może wyglądał całkiem nieźle...i bywał słodki, ale to był Chase, wkurzający, zakręcony Chase, z którym przyjaźniła się od zawsze i mimo wszystko byli nie do rozdzielenia...Dobra, to naprawdę mogło wyglądać podejrzanie, ale wcale tak nie było!
-Całowałaś się, przedwczoraj, widziałem was geniuszu. Na przyszłość wybierajcie sobie bardziej dyskretne miejsca na gruchanie.-zaśmiał się Skywalker.
-To wcale nie było tak! My...my po prostu się wygłupialiśmy, ja nic do niego nie czuję! To jest Chase do cholery, wiesz, że nam czasami odbija, akurat tak wyszło i to wszystko, nic między nami nie ma.-zaczęła się tłumaczyć.
-Tylko winny się tłumaczy Smarku...nie myśl, że zostanę niańką waszych dzieci, już was jest ciężko upilnować.-odparł Anakin.
-Ja nic do niego nie czuję koniec tematu, a teraz powiedz czego się dowiedziałeś kiedy spałam.-ucięła temat Tano wyczuwając, że to i tak do niczego nie prowadzi.
-Jak wolisz kochasiu.-wzruszył ramionami i podał jej holowyświetlacz, na którym wyświetlała się sylwetka Togrutanki.
Spojrzała na nią i prawie wypuściła urządzenie z rąk. Miała wrażenie, że czuje jak przeszywa ją prąd...pamiętała jej twarz, zawiłe znaki na twarzy, fioletowo-białe głowoogony i oczy nie wyrażające żadnych emocji. To była ta sama Lady Sith, która porwała ją na Christophsis.
-Ona...to ona porwała Zaa?-wydusiła po kilku długich minutach.
-Na nagraniu wyglądało to tak, jakby księżniczka poszła z nią dobrowolnie...Smarku, czy ty ją znasz?-zapytał Anakin zauważając dziwną reakcję uczennicy.
-To ona...no ona mnie zaatakowała na Christophsis, to znaczy wtedy wyglądała na młodszą...ale kiedy widziałam ją potem, wyglądała tak jak tutaj...-wytłumaczyła z przerwami Tano.
Skywalker spojrzał na padawankę i odruchowo zacisnął dłonie w pięści, zauważył, że się jej bała, ta mała Sithanka musiała naprawdę skrzywdzić Ahsokę, skoro tak zareagowała. Teraz miał dwa powody, żeby ją złapać, nie pozwoli, żeby ktoś bezkarnie krzywdził jego małego Smarkusia.
-Dowiedziałeś się czegoś jeszcze?-zapytała Ahsoka.
-Na razie nie, później się tym zajmiemy, na razie chodź coś zjeść...poza tym słyszałem, że twoja siostra mówiła coś o waszych rodzicach.-odpowiedział.
No i tyle w sprawie unikania awantur...Gdyby była pokryta futrem pewnie teraz cała by się zjeżyła, gdyby była kotem uciekłaby na drzewo i nie zeszła do końca dnia, a najchętniej by zniknęła, teleportowała się na inna planetę...Ale jaki miała wybór? Nie wykręci się, mogła jedynie mieć nadzieję, że uda jej się zrobić jakiś unik...
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Eee...no tak, to jest masakra, rozdział jest do niczego, w następnych postaram się poprawić. Znowu dedykacja dla Wiki, dzięki za tło i nagłówek sis, ty mnie objedziesz najbardziej <3.

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 21

Przez całą drogę panowała napięta atmosfera, Akeja prowadziła ich wszystkich przodem ale była wyraźnie zdenerwowana, Ahsoka szła drobnymi krokami nie odstępując Anakina na krok, najchętniej by się uczepiła jego szaty i schowała za nim. Chciała uciec, gdyby nie misja błagałaby go, żeby ją zabrał stąd teraz w tej chwili! Nie mogła tego zrozumieć. Czemu? Czemu ją to spotykało?! Co ona takiego zrobiła, że ją to spotyka?! Nie dość już musiała znosić?! Czy chociaż ras nie można się pobawić psychiką kogoś kto nie jest Ahsoką Tano?!
Smarku, wszystko dobrze? Zapytał Anakin poprzez ich więź, w tej sytuacji był to jedyny sposób dyskretnego porozumienia się z nią, jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Szła ze spuszczoną głową zaciskając dłonie w pięści, wyraz jej twarzy mówił coś w stylu "przytul mnie, rozkleję się" i "zabierz mnie stąd".
-Ahsoka?-odezwał się chwytając ją za lewe przedramię.
-Hm?-mruknęła w odpowiedzi Tano.
-Dobrze się czujesz? Martwię się...-powiedział Anakin przypatrując się jej badawczo.
-Nic mi nie jest...-wymamrotała niezbyt przekonująco.
Wiedziała, że to słabe kłamstwo, nic nie było dobrze, ale co miała powiedzieć? Nie powie mu...nie chce, to przecież takie żałosne i jednocześnie tak bardzo bolesne, była pewna, że nie powie nawet połowy a rozpłacze się jak dziecko, no przecież nie będzie się tak przy nim zachowywać! Był jej mistrzem, nie wyjdzie przy nim na totalną łajzę, na pewno nie byłby z niej dumny i nie chciała żeby się nad nią litował, nie chciała żeby o tym w ogóle wiedział, ale jednocześnie coraz trudniej było jej dusić wszystkie uczucia w sobie. Chciała się do niego przytulić, wypłakać się, żeby ktoś ją zrozumiał. Bała się, że znowu ktoś ją odrzuci, że jeżeli zawiedzie Anakina on ją odrzuci, przecież nawet nie chciał jej szkolić, dlatego starała się jeszcze bardziej, tak bardzo chciała żeby był z niej dumny, żeby widział jak bardzo się stara, po prostu czuła, że musi starać się jak tylko się da, robić wszystko żeby udowodnić, że nadaje się na jego uczennicę, żeby nie miał powodu do odesłania jej. Tylko, że teraz bała się, chciała uciec i czuła się jakby coś zaczynało rozdzierać ją od środka, a wiedziała, że to dopiero początek, Akeja nawet jej nie pamiętała, nie wiedziała nic o niej...
-Ahsoka, ja widzę, że kłamiesz, czego ty mi nie powiedziałaś?-zapytał Anakin, zatrzymali się przy kamiennej fontannie, Akeja odsunęła się kilka metrów, żeby dać im trochę prywatności.
-Ja wcale nie...mówiłam ci wszystko...-odpowiedziała odwracając wzrok.
-Nie o swojej przeszłości.
Nie odpowiedziała, wbiła wzrok w kamienną płytę chodnika i zacisnęła dłonie w pięści. Czuła, że serce nienaturalnie jej przyśpiesza a oczy ją pieką. Próbowała się uspokoić, ale nie szło jej to najlepiej, wszystko w niej szalało, na pewno wyczuwał targające nią emocje, strach, ból, zdenerwowanie, chęć ucieczki. Cała się trzęsła, ale nie mogła teraz przy nim okazać słabości.
-Ahsoka! Mówiłem do ciebie.-Skywalker potrząsnął jej ramieniem, żeby przywołać ją do realnego świata.
-Co?-wymamrotała.
-Co się z tobą działo zanim trafiłaś do zakonu?-zapytał.
-Byłam dzieckiem.-odpowiedziała nie patrząc na niego.
-Ale co się z tobą działo? Ja widzę co się z tobą dzieje, powiedz mi, proszę.-ujął ją za podbródek i zmusił, żeby spojrzała mu w oczy-Smarku...-westchnął widząc ból w jej oczach, niemą prośbę "Nie pytaj, po prostu mnie stąd zabierz".
-Nie muszę ci mówić, ty nie mówisz mi o swojej przeszłości, ja też nie muszę ci mówić o mojej!-wybuchła i próbowała się mu wyrwać, ale jego uścisk był za mocny.
-To co innego.-wymamrotał.
-Wcale nie!-warknęła.
Była pewna, że on nie wie jak to jest. Od mistrza Kenobiego wiedziała, że Anakin był niewolnikiem, nie mówiła, że to wymażone dzieciństwo, kilka razy przekonała się jak to wygląda, ale nie powiedziałaby też, że rozumiałby jej sytuację, od samego początku była dla jej rodziców niczym więcej niż zbędnym ciężarem i wcale się z tym nie kryli.
-Ahsoka, proszę cię...-powiedział nie wypuszczając jej ze swojego uścisku.
-Nie powiem ci! To tylko moja sprawa i nie mam zamiaru o tym rozmawiać!-wybuchła.
-Jeszcze do tego wrócimy...-stwierdził Skywalker i ruszył dalej widząc, że na razie nic z tego nie będzie.
Ahsoka ruszyła za nim bez słowa i szybko dołączyli do Akeji.
-Gdzie właściwie idziemy?-zapytał Anakin.
-Do pałacu.-wzruszyła ramionami młodsza Togrutanka.
Ahsoka stanęła jak wryta i zrobiła wielkie oczy.
-Ale...jak? Przecież nasza rodzina nie jest...-zająknęła się.
Akeja odwróciła się w jej stronę i uśmiechnęła niepewnie z lekkim zdenerwowaniem.
-No sporo się pozmieniało...bo nie wiem czy pamiętasz, ale w naszej kulturze możemy zawierać związki małżeńskie wcześniej niż na większości planet jest to dozwolone.-zaczęła tłumaczyć.
-Czekaj, jak ty mówiłaś...to drugie nazwisko? Vashee?-zapytała kompletnie osłupiała Ahsoka, w potwierdzeniu jej siostra pokiwała głową-Ale...ja już to słyszałam...-wymamrotała przenosząc wzrok na Skywalkera-Rycerzyku pamiętasz...na Zygerri.-powiedziała.
Oboje to pamiętali, byli na Zygerri w sprawie togrutańskich niewolników. Wykorzystali podobieństwo Ahsoki do księżniczki Shili Zaa Vashee, Tano nie bardzo podobało się udawanie niewolnicy, ale nie miała wielkiego wyboru, niestety sprawy potoczyły się tak, że skończyła w klatce zawieszonej nad pałacem, na dodatek strażnicy próbowali rozerwać się jej kosztem...Wzdrygnęła się na samo wspomnienie.
-Co było na Zygerri?-zapytała zdezorientowana Akeja.
-Nie ważne.-ucięła Ahsoka wymieniając z Anakinem porozumiewawcze spojrzenia.
Niedługo później dotarli na miejsce. Zbliżał się już wieczór, niebo robiło się pomarańczowe, a jeden z księżyców planety był już częściowo widoczny, upał ustąpił, teraz było przyjemnie ciepło i lekko wiał delikatnie chłodny wiatr. Młodsza Tano wprowadziła ich po marmurowych schodach i zaprowadziła do wielkiego pokoju. Sufit był wysoki, przez okna wpadało pomarańczowe, wieczorne światło, na czarnych kanapach leżały stosy poduszek, na podłodze leżał miękki, biały dywan, w kominku pod wschodnią ścianą płonął ogień, było jasne, że znaleźli się w mieszkalnej części budynku.
-Zaczekajcie chwilę, niedługo wrócę, w międzyczasie odpocznijcie.-powiedziała Akeja.
-Poczekaj chwilę.-poprosiła niepewnie Ahsoka.
-Coś nie tak?-zapytała ją siostra.
-Chciałam tylko zapytać...co...co z naszymi rodzicami?-wymamrotała starsza Tano, czując jakby wnętrzności zawiązywały się w wielki węzeł nerwów, niewypowiedzianego żalu i złości.
-Nie ma ich tu, mam się z nimi spotkać jutro, przekazać im...?-odpowiedziała Akeja ale Ahsoka jej przerwała.
-Nic im nie mów...jeżeli jestem ciekawa czemu zapytaj ich o swoje rodzeństwo.-ucięła starsza Togrutanka.
-Eee...okey, poczekajcie tutaj.-powtórzyła lekko zmieszana Akeja i wyszła.
Anakin opadł na kanapę a Ahsoka usiadła niepewnie w pewnej odległości od niego i zaczęła się nerwowo wiercić.
-Smarku, spokojnie.-powiedział Skywalker kładąc jej dłonie na ramionach-Co się z tobą dzieje?-zapytał.
-Nic...ja po prostu...to nic...-wymamrotała.
-Ahsoka...o co ci chodziło z rodzicami?
-N-nic...-powtórzyła jak w transie.
Chciałby wiedzieć co się z nią dzisiaj działo. Od samego rana była jakaś nerwowa, najpierw na niego krzyczała, strzelała focha, zasypiała na nim, siedziała cicho...To nie był jego pyskaty, złośliwy, wesoły, pełen życia Smarkuś. Czemu tak zareagowała kiedy zapytał o jej przeszłość? Co takiego się z nią działo?
-Ahsoka, powiesz mi, widzę co się z tobą dzieje.-powiedział.
-Odpuść sobie Rycerzyku, nie chcę o tym rozmawiać.-powiedziała ukrywając twarz w jego szacie.
-Oj Smarku...-westchnął przytulając ją.
Po chwili usłyszeli kroki niedaleko pokoju, odsunęli się od siebie i oboje przybrali opanowane miny. Do pokoju weszła Akeja z chłopakiem wyższym od niej o głowę i dwoma dorosłymi Togrutanami, kobietą i mężczyzną. Anakin skłonił głowę, a Ahsoka ukłoniła się czując jak nogi jej się trzęsą. Pantom i Lerana Vashee władający na Shili skinęli im głowami, chłopak stojący obok Akeji powtórzył gest.
-Nie przesadzajmy z ceremoniałami, jesteśmy rodziną.-pierwsza odezwała się Lerana-Usiądźmy i porozmawiajmy.
Wszyscy zajęli miejsca na kanapie po krótkim przedstawieniu się. Akeja i Dustan, starszy brat nieobecnej Zaa, usiedli obok siebie trzymając się za ręce. Wszystkich uwaga skupiła się na Ahsoce, która przysunęła się speszona w stronę Anakina.
-Eee...-zająknęła się Ahsoka-Czemu powiedziała pani, że jesteśmy rodziną?-zapytała niepewnie.
-Przecież twoja siostra i nasz syn są małżeństwem.-odpowiedział spokojnie Pantom.
-Wkręciłaś się Smarku.-Anakin szturchną ją lekko w bok i uśmiechnął się.
Pierwsze pół godziny minęło na rozmowie, napięcie trochę opadło, ale Ahsoka nadal czuła się nieswojo.
-Ahsoka mówiła, że szukają informacji o...podejrzanych zdażeniach.-podjęła temat Akeja-Może nam pomogą.
-Ale w czym? Co się stało?-zapytała Tano.
Zapadła chwila napiętego milczenia, czwórka Togrutan wymieniła poddenerwowane spojrzenia.
-Nasza córka, Zaa, niedawno zniknęła, nie umiemy powiedzieć co się stało, wczoraj wieczorem jeszcze z nami była a dzisiaj rano nikt nie mógł jej znaleźć, to niepodobne do niej.-odpowiedział Pantom.
Ahsoka wymieniła z Anakinem porozumiewawcze spojrzenia. Czy zniknięcie księżniczki mogło mieć coś wspólnego z Sithem biegającym po planecie?
-Pomożemy w każdy możliwy sposób.-powiedział Anakin.
-Będziemy wdzięczni jeżeli ją znajdziecie...-wzrok Lerany zatrzymał się na twarzy Ahsoki, przez co dziewczyna lekko się speszyła-Wybacz mi, ale jesteś tak podobna do mojej córki...-westchnęła królowa.
Nie trzeba było tego mówić, właśnie to podobieństwo wykorzystali na Zygerri. Ahsoka lekko się zarumieniła i uśmiechnęła niepewnie.
-Dziękuję pani...-powiedziała niepewnie.
Kolejne kilka godzin spędzili na rozmowie i kolacji, później Akeja i Dustan odprowadzili ich do pokoi. Kiedy Ahsoka zobaczyła sypialnię zaparło jej dech, pokój był cztery razy większy niż jej pokój w świątyni, pod ścianą stało wielkie, dwuosobowe łóżko, w przeciwległej ścianie były drzwi do łazienki i wielka szafa, naprzeciwko wejścia znajdowało się wyjście na balkon.
-Mam nadzieję, że jest wszystko co potrzebne.-odezwał się Dustan.
-Ty się martwisz? To więcej niż mogłabym oczekiwać.-odpowiedziała Ahsoka.
-Dobranoc siostro, zobaczymy się jutro.-powiedziała Akeja i przytuliła drugą dziewczynę po siostrzanemu.
Zaskoczona Ahsoka niepewnie odwzajemniła uścisk, pożegnała się i weszła do pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jak wyszedł ten rozdział, może trochę przekombinowałam, ale musiałam coś wymyślić. Nie jestem szczególnie dumna, no ale co poradzić? Musiałam coś wykombinować. Dedyk dla Wiki, dzięki za dotrzymanie mi wczoraj wieczorem towarzystwa, chodzenie po Olsztynie o 22.30 bo kuzynka pracuje w ochronie zawsze spoko :D.

Rozdział 20

Spacerowali po zatłoczonych ulicach Corvali już od kilku godzin, było późne popołudnie, słońce mocno ich grzało a ona chodziła jak na szpilkach. Co chwilę wydawało się jej, że widzi kogoś znajomego, albo wyczuwa kogoś w Mocy, więc co chwilę się rozglądała i...no była gotowa wskoczyć za najbliższe drzewo kiedy tylko by zaszła potrzeba, co ściągało uwagę jej mistrza.
-Dobrze się czujesz Smarku? Może chcesz odpocząć?-zapytał Anakin widząc dziwne zachowanie jego padawanki.
-Taaak pewnie, wszystko jest dobrze...-wymamrotała, ale zaraz potem potknęła się o własne nogi kiedy wydawało jej się, że zobaczyła znajomą twarz.
-Smarku! Echh...-westchnął Skywalker łapiąc dziewczynę w pasie żeby powstrzymać ją przed upadkiem-Bo sobie twarz porysujesz i będzie na mnie.-mruknął stawiając ją na nogach.
-Eee...yyy...nie moja wina, powinieneś być dumny, podejmuję walkę z grawitacją!-odpowiedziała.
-Jasne, jak sobie chcesz, choć i już nie miaucz.
-Mrrrau mrrrau.
-Mam cię wysterylizować mruczku?
-No już się nie spinaj...-mruknęła i kopnęła leżący na chodniku kamyk.
-I kto to mówi? Masz minę jakby polował na ciebie snajper.
-Ej, może poluje, z gołębiami nigdy nic nie wiadomo, może ciebie też namieżają.-powiedziała rozglądając się na boki.
-Dobra, ciebie chyba pogrzało.-westchną Skywalker-Nie ważne, możesz w końcu się wykazać, idź popytaj ludzi, czy nie działo się tu coś dziwnego.-dodał popychając ją naprzód.
Dziewczyna poleciała przed siebie i zatrzymała się przy pierwszym stoisku. Za ladą siedziała Togrutanka po trzydziestce, jej długie lekku i montrale były w ciemno i jasnozielone pasy, oczy miała w kolorze bursztynu a na policzkach dwa znaki przypominające ogony węża, sprzedawała biżuterię, głównie wisiorki i bransoletki z zawieszkami wykonanymi z kolorowych, przeszklonych kamieni i tym podobnych.
-W czym mogę pomóc kochanie?-zapytała z przyjaznym uśmiechem, odezwała się w ich rodzimym języku co zbiło Ahsokę z tropu.
-Eee...ja...ja szukam informacji.-wyjąkała automatycznie przerzucając się na swój język, nieświadoma, że Anakin przysłuchuje się temu i nic nie rozumie.
-Tego niestety nie posiadam...-westchnęła starsza kobieta.
-Proszę, to bardzo ważne...czy przypomina sobie pani, żeby ostatnio działo się coś...niepokojącego?-zapytała Ahsoka z proszącym wyrazem twarzy.
Kobieta przyjrzała się jej i zatrzymała wzrok na jej mieczach świetlnych, po chwili zauważyła Anakina i uśmiechnęła ze zrozumieniem. Już otwierała usta żeby coś powiedzieć kiedy podeszła do nich inna dziewczyna, dużo młodsza, Tano była może rok starsza od niej.
-Kiatu, ja się tym zajmę.-odezwała się również w ich języku.
-Ale kim ty...?-odezwała się Ahsoka.
-Jestem Akeja i chyba mogę ci pomóc.-odpowiedziała przyglądając się jej uważnie.
Ahsoka westchnęła i spojrzała na nią. Niebiesko-białe lekku i montrale, piwne oczy, białe znaki na czole w kształcie brwi, na policzkach romby a nad nimi dwie cienkie linie. Znajoma..no trochę, wpatrywały się w siebie tym samym wzrokiem, jakby zastanawiając się kim jest ta druga.
-Więc? Może się przedstawisz?-zaproponowała Akeja.
-Jestem Ahsoka, jak możesz mi pomóc?-zapytała lekko podejrzliwie.
-Jesteś Jedi nie? Podobno kiedy byłam mała był u nas Jedi, chciał mnie zabrać, ale rodzice się nie zgodzili...chyba nawet tak jest lepiej, ta wojna jest okropna a ja...no nie narzekam, że mieszkam tu.-powiedziała dziewczyna uśmiechając się.
Tano spojrzała na nią niepewnie, nie wyczuwała w niej nic specjalnego, może jakiś słaby poblask Mocy, ale za słaby żeby dało się z niej korzystać.
-No jestem...a ten tam co podpiera drzewo to mój mistrz.-odpowiedziała wskazując na Anakina.
-Och...dobra wybacz, że tak gadamy a on chyba nie rozumie, nie musimy rozmawiać w Togruti.-odpowiedziała przerzucając się na standardowy język.
-No eee tak, dzięki.-wymamrotała Tano i skinęła do Anakina żeby podszedł-Dobra, to jest mój mistrz Anakin Skywalker-tu zyskała spokrzenie "ja umiem mówić Smarku!"-a to mistrzu jest Akeja eee...no nazwiska nie znam.-dokończyła.
-Tano.-dopowiedziała za nią dziewczyna-Zasadniczo to Tano-Vashee.
Ahsokę zamurowało, poczuła się jakby na głowę zwalił jej się cały krążownik wypełniony po brzegi klonami. Nagle podobieństwo się wyjaśniło i wszystko nabrało sensu. Czy ona zawsze musi mieć takiego pecha? Nie docierało do niej co się dzieje, Anakin coś do niej mówił, ale kiedy to nie poskutkowało zaczął rozmowę z Akeją, która po chwili zdziwiła się tak samo jak starsza Togrutanka. "Kiedy byłam mała był u nas Jedi, chciał mnie zabrać, ale rodzice się nie zgodzili..." to wtedy musiał zabrać ją mistrz Plo, a żeby wszystko wyjaśnić młodszej córce ich rodzice tak skłamali, pewnie myślała, że jest jedynaczką...Ta misja miała być okropna? Właśnie przeszła na poziom piekło na ziemi! Tylko czemu ona ma dwa nazwiska? To przecież...Vashee, coś jej to mówiło, ale nie była teraz w stanie logicznie myśleć.
-Ale jak?!-odezwały się obie na raz po otrząśnięciu się z pierwszego szoku.
Ahsoka przeniosła wzrok na Anakina szukając wsparacia, ale jego mina mówiła, że sam oczekuje wyjaśnień, których ona nie mogła albo nie chciała udzielać.
-Ahsoka...-widząc iskierki bólu w oczach dziewczyny nie mógł nic poradzić i przytulił ją, wyraz jej twarzy mówił "Zabierz mnie stąd." ale to było teraz niemożliwe o czym doskonale wiedzieli, przeniósł wzrok na zszokowaną Akeję.
-Chodźcie, to będzie długa rozmowa.-powiedziała dziewczyna.
Ahsoka oderwała się od Skywalkera, mimo wszystko nie chciała się przy nim rozklejać, obojętnie jak bardzo by tego teraz potrzebowała, nie może, nawet jeśli wspomnienia bolą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czyli na koniec tygodnia ostatnia część cyklu "Znudzona Des na wakacjach" tak oto wprawiam was pewnie w stan "Co tej dziewczynie odpierdoliło?!" Jak mam być szczera to sama nie wiem, wyszło tak i koniec, co będzie dalej nawet ja nie wiem no to dedyczek dla pań Wiki i Igi, Wix skończ z czajnikami, Iga, Ian i ja na ciebie czekamy! No to zmywam się zanim mnie zliczujecie, paaaaa <3.

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 19

Siedziała z nieprzeniknionym wyrazem twarzy uparcie wpatrując się w iluminator statku. Zupełnie nie zwracała uwagi na Anakina próbującego w jaki kolwiek sposób się z nią porozumieć. Jak foch to foch i koniec, sam sobie na to zapracował! Dodatkowo była rozdrażniona z braku snu, co nie wróżyło najlepiej jej mistrzowi. Przymknęła na chwilę oczy i jak na złość od razu wróciły do niej obrazy z jej ostatniego snu. Mustafar, Anakin walczący z Obi-Wanem i...i ten chłopak pocieszający ją, jego twarz tak znajoma i równocześnie obca, mocno niebieskie oczy w bardzo ciemnym odcieniu i ciemne, długie, proste, lekko nastroszone włosy...Jego twarz wyryła jej się w pamięci z dokładnością co do każdego szczegółu, nawet ledwie widoczną wąską bliznę na policzku po lewej stronie twarzy. Kim on był? Czemu jej się wydawało, że go znała?
-Ahsoka, dobrze się czujesz?-jakby z oddali usłyszała głos jej mistrza.
Poczuła jego dłoń lekko ściskającą jej przedramię i otworzyła oczy. W pierwszej chwili zdziwiła się, wcześniej przed oczami miała twarz jej tajemniczego, wyśnionego wybawiciela, teraz zastąpiła ją twarz Anakina, która mocno różniła się od twarzy Pana Tajemniczego... Już miała się odwrócić, ale nie, znowu przeszkodziło jej wspomnienie ze snu, jak jej mistrz się zapalał i już nie mogła się gniewać, chciała tylko, żeby to się nigdy nie stało.
-Rycerzyku ja...po prostu nigdy nie daj się spalić bo ci tego nie wybaczę! Rozumiesz ty cholernie wkurzający duży dzieciaku?!-wyrzuciła z siebie rzucając się mu na szyję.
-Eee...no niech ci będzie Smarkuś...-odpowiedział kompletnie zaskoczony przytulając ją.
Ahsoka wtuliła się w niego nieświadoma, że z jej oczy lecą łzy. Skywalker westchną cicho podniósł ją i usiadł w fotelu trzymając Ahsokę na kolanach.
-Co ci dzisiaj jest?-westchnął cicho uspakajając ją-Smarku?
-Hmm...?-odpowiedziało mu mruknięcie.
-Czy ty masz okres?-zapytał z rozbawieniem.
-Rycerzyku!-Tano podniosła się a jej lekku przybrały intensywniejsze kolory, co oznaczało, że dziewczyna jest zawstydzona-Nie, nie mam.-trzepnęła go w ramię i roześmiała się.
-Więc co? Chase zrobił ci dziecko?!
-Ci chyba odbiło, nie!-odpowiedziała nadal się śmiejąc.
-Yhh...nie rozumiem bab.-mruknął Skywalker.
Ahsoka w odpowiedzi ziewnęła i opadła na niego opierając głowę o jego ramię.
-Normalni ludzie śpią nocą a nie za dnia wiesz?-zapytał.
-Ale ja to nie inni ludzie, a teraz nie gadaj i rób mi za materac to przebaczę ci ostatnie grzechy.-wymamrotała i zasnęła wtulona w niego.
-No pięknie...-westchną Skywalker delikatnie obejmując dziewczynę.
***
Obudziła się...no sama nie wiedziała gdzie, ale leżała na podłodze. Westchnęła i podniosła się. Ze zdziwieniem odkryła, że ubrana jest jedynie w lekką białą sukienkę do połowy ud, na nogach miała sandały wiązane złotymi tasiemkami oplatającymi jej stopy i łydki, na dodatek miała wrażenie, że ma coś na plecach. Zobaczyła na ścianie lustro, od razu do niego pobiegła i przejrzała się w nim, a to co zobaczyła przerosło wszystko, czego się spodziewała. Nie była już Ahsoką...to znaczy była, ale nie wyglądała jak ona. Miała o wiele jaśniejszy odcień skóry, teraz była ona mleczna i nie było na niej śladu po białych znakach, głowoogony zastąpiły długie włosy w kolorze blond, czoło zasłaniała grzywka zaczesana w bok, oczy nadal były niebieskie i dodatkowo wyróżnione złotym cieniem, ale najdziwniejsze i jednocześnie najbardziej szokujące zobaczyła chwilę później, wielkie, pierzaste białe skrzydła wyrastające jej z pleców w okolicach łopatek, dokładnie tam, gdzie kończył się tył sukienki. Prawie się przewróciła kiedy to zobaczyła, nie mogła uwierzyć, że to widzi...Ciszę przerwały głosy dochodzące z innego pomieszczenia.
-Carter odpóść już! Teraz to nie jest twoja sprawa! Nie możesz się do tego mieszać! Czy ty rozumiesz w co się pakujesz?! Jak Najstarszy Lektor się dowie co robisz...to...no wiesz, nie spodoba się mu to! Wiesz jak nie lubi kiedy ktoś mąci w przeznaczeniu innych! Nie ryzykuj tego co masz, to zbyt wiele, chyba nie chcesz skończyć jak Upadli?!-wykyrzała jakaś dziewczyna.
-Uposkój się Haz! Nic się nie stanie, zrozum ja...ja nie mogę jej teraz zostawić! Ona jest dla mnie jak siostra! Wiem co może się stać dlatego to robię! To...ona już to widziała, niczego się nie domyśla, ale...-tym razem usłyszała znajomo brzmiący głos chłopaka.
-Ale co?! Weszłeś tam! Do jej snu, samo to, to jeszcze pół biedy, ale nie mogłeś w to ingerować!-odpowiedziała Haz.
-Hazel, ja musiałem, widziałem co się z nią dzieje, nie powinna tego oglądać! Nie przestanę, muszę coś...
-Nie musisz! Carter na litość Mocy! Nie widzisz, że jesteś zaślepiony! Może ona jest dla ciebie jak siostra, ale wiesz, że cię nie pamięta, że nawet jak cię pozna to ona nie odwzajemni tych uczuć! Zero przywiązania, pamiętasz?-głos Hazel lekko złagodniał.
-Pamiętam, ale wiem, że ona tak nie może, to już widać.-odpowiedział Carter.
Gdzieś z drugiej strony rozległy się czyjeś kroki, rozmowa się urwała a ją pociągnęło gdzieś w dół...
***
Poruszyła się niespokojnie i otworzyła oczy. Na początku nie wiedziała co się dzieje, było jej przyjemnie ciepło i wyrwał jej się pomruk zadowolenia...
-Czy ja zamiast padawanki mam kota?-do rzeczywistości ściągnął ją głos Anakina.
Ze zdziwieniem uniosła głowę i popatrzyła na swojego mistrza mrugając oczami. Cholera, do listy genialnie głupich zachowań musi dopisać spanie na swoim mistrzu.
-Mam chociaż nadzieję, że się wyspałaś.-powiedział.
-Eee...ja...noo taaaak...przepraszam, ale tak jakoś...-zaczęła się jąkać rumieniąc się.
-Wiem Smarku, ale następnym razem nie wbijaj we mnie paznokci, przynajmniej nie tak mocno.-zaśmiał się Skywalker.
-Eee...przepraszam ja naprawdę nie chciałam...-wymamrotała speszona-Długo spałam?-zapytała po chwili.
-Akurat dolatujemy.-odpowiedział Anakin.
Tano podniosła się i spojrzała w iluminator, za którym rysowała się sylwetka jej rodzinnej planety. Niepewnie usiadła na wolnym miejscu i poszuła jak cała się trzęsie. Jest w domu...tylko czy mogła to miejsce nazwać domem?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Napisałam na żelkowym haju. Akurat powracam z kina, "Iluzja" natchnęła mnie i naprowadziła na kilka pomysłów :3. Dedyczek dla...dla Bugstera bo tak na mnie patrzy i nie mogę mu odmówić ^^.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 18

Próbowała zasnąć, naprawdę próbowała, zrobiłaby wszystko, żeby uwolnić się od wszystkich nieprzyjemnych myśli a sen wydawał się jej jedynym rozwiązaniem, no poza upiciem się, ale nie była taka głupia, Anakin by ją za to udusił. Od dwóch godzin próbowała zasnąć, ale jedyne co jej wyszło to przewracanie się z boku na bok, kilkakrotne przespacerowanie po pokoju i zadręczanie się najróżniejszymi głupotami. Było już po północy, siedziała na łóżku wbijając wzrok w swoją pościel, ręce zaciskała na kołdrze i sama nie rozumiała co się z nią dzieje, po głowie obijała jej się tylko jedna myśl "ja nie chcę lecieć". Jednak wiedziała, że nie może się już wycofać, powiedziała Anakinowi, że da sobie radę, że to nic takiego i teraz musi się tego trzymać choćby nie wie co. Co by sobie pomyślał gdyby mu powiedziała, że jednak nie da rady lecieć? No napewno nie byłby dumny...Miała złe przeczucia co do tej misji, ale wiedziała, że nie może się wycofać, musiała to zrobić i już. Cicho westchnęła i padła na łóżko. Oczy jej się zamykały, czuła się jakby powoli gdzieś opadała. Już myślała, że zaśnie, ale po chwili znowu otworzyła oczy. Głowa ją bolała z braku snu a całe ciało ciążyło jakby krew zmieniła się w płynny ołów, wszystko się rozmazywało i czuła się jakby zatrzymała się w miejscu a cały świat przyspieszył... Udało jej się zasnąć dopiero około drugiej trzydzieści, nie zauważyła kiedy to się stało, po prostu urwał jej się film.
***
Najpierw czuła się jakby unosiła się w oceanie mgły, warstwa delikatnej pary falowała pod jej ciałem i opływała. Tano otworzyła oczy i ze zdziwieniem odkryła, że unosi się w powietrzu na mgle. Poza białawą mgiełką wszystko było czarne jakby była w próżni. Z mgły zaczęły unosić się małe, białe wiry, po chwili cała mgła zaczęła wirować wokół niej unosząc ją w górę. Znajdowała się w centrum mglistego tornada, które porywało ją na wszystkie strony, czuła się jakby tysiąc różnych światów ciągnęło ją w swoje strony. Po upływie nieznanej jej ilości czasu wszystko zaczęło się uspokajać, został tylko jeden wir, który pociągnął ją w górę. Nie walczyła z tym, dała się ciągnąć tej dziwnej sile. Zamknęła oczy i poczuła jak opada na skaliste podłoże. Zrobiło się niemiłosiernie gorąco a w uszach jej dzwoniło. Podniosła się z cichym jękiem, przetarła oczy i rozejrzała. Otaczały ją skaliste wzniesienia, nie było tu ani grama roślinności, jedynie nagie skały i płynąca lawa...świetnie, Mustafar, jak ona nielubiła tej planety, jedno wielkie piekło. Wstała i rozejrzała się, nadal była oszołomiona po tej dziwnej podróży mgłą, ale to co zobaczyła praktycznie zwaliło ją z nóg. Na  pływających na lawie krach stali Anakin i Obi-Wan walcząc ze sobą. Czemu?! Czemu oni to robią?! Chciała się rzucić między nich, zakończyć to, ale nogi chyba przyrosły jej do skalnego podłoża, nie mogła się ruszyć. Serce waliło jej jak oszalałe, chciała stanąć w obronie swojego mistrza, on przecież nie mógł walczyć z Obi-Wanem z własnej woli! Był dobry! A może to ona była zaślepiona? Bezgranicznie wierzyła, że Anakin, jej Rycerzyk, nie może być zły, to po prostu niemożliwe! Ona to wiedziała, wiedziała, że on nie może...wierzyła w to najmocniej jak tylko się dało! Widziała jak obaj Jedi coś krzyczą, ale nic do niej nie docierało, może usłyszała coś o Sithach, ale nie chciała w  to wierzyć, Anakin nie mógłby do nich dołączyć! Widziała jak Kenobi atakuje jej mistrza i obcina mu nogi, Anakin stoczył się po zboczu wypuszczając miecz z rąk, nadal coś do siebie krzyczeli, ale wcale to do niej nie docierało. Była coraz bardziej przerażona, z oczu leciały jej strumienie łez, nie chciała wierzyć, że to się dzieje, chciała krzyczeć, biec tam, zrobić cokolwiek, ale nie mogła, ciało odmawiało jej posłuszeństwa a głos uwiązł w gardle. Widziała, jak ciało  jej mistrza zaczyna się zapalać od lawy, tym razem usłyszała co powiedział Obi-Wan: "Byłeś mi bratem, Anakin, kochałem cię...".
-Wystarczy.-usłyszała męski głos, wydawał jej się w pewien sposób znajomy, ale nie wiedziała czemu.
Silne ramiona złapały ją w pasie i odciągnęły w tył, cała scena zniknęła a ona znalazła się w lesie nad rzeką obok wysokiego chłopaka trzymającego ją delikatnie.
-To nieprawda, to się nie stanie.-szeptał jej cicho do ucha a ona pod wpływem impulsu przytuliła się do niego i całkowicie rozpłakała.
Uspokojenie się zajęło jej około dziesięć minut, dopiero wtedy mogła się przyjrzeć chłopakowi. Był od niej wyższy o dwadzieścia centymetrów, miał proste ciemnobrązowe włosy sięgające mu do policzków układane jedynie przez wiatr, mocno niebieskie oczy przypominające jej wodę w jeziorze i był ubrany na czarno. Wydawał się jej znajomy, a jednocześnie taki obcy, przypominał jej kogoś, ale to było niemożliwe, żeby to był właśnie on.
-Nie płacz, to się nie stanie, przysięgam.-powiedział głaszczą ją po plecach-Musisz już wracać, tylko pamiętaj, cokolwiek się stanie nie przejmój się...
***
Obudziła się tak gwałtownie, że spadła z łóżka.  Przetarła załzawione, zaczerwienione oczy i podniosła się. Świetnie, już siódma, Anakin ją opieprzy jeżeli się spóźni, no o ile sam będzie na czas...Na samą myśl o jej mistrzu poczuła się dziwnie, obraz jego zapalającego się ciała wyrył się jej w pamięci tak dokładnie, jakby naprawdę to widziała. W końcu musiała się otrząsnąć i iść się ogarnąć.
***
Otworzył oczy, czując ciepło bijące od wtulonego w jego klatkę piersiową ciała własnej żony, które w tej pozycji wyglądało tak niewinnie i słodko. Mimowolnie uśmiechnął się na wspomnienie ostatniego wieczoru. Nie chciał znowu jej opuszczać, ledwie mogli się spotkać a on już został przydzielony do kolejnej misji...Ostatnio mieli coraz mniej czasu dla siebie a każda rozłąka była nie do zniesienia. Poczuł jak Padme się porusza, po chwili otworzyła oczy i uśmiechnęła się widząc swojego męża.
-Dzień dobry księżniczko.-uśmiechnął się i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
-Hmm...już nie kombinuj, niedługo muszę się zbierać na spotkanie w senacie.-powiedziała Padme odrywając się.
-Ej, jestem grzeczny.-Skywalker zrobił minę urażonego chłopca.
-Wczoraj też miałeś być grzeczny.-rzuciła z rozbawieniem Amidala wstając z łóżka.
-Hej, a ty gdzie?-od razu się podniósł.
-Pod prysznic, naprawdę nie mam czasu.
-Mogę z tobą?-zapytał robiąc proszącą minę.
-Annie, naprawdę nie mam czasu.-westchnęła Padme.
-Ale ja też nie, jak się spóźnię Ahsoka mnie zje.-odpowiedział Skywalker łapiąc ją w pasie i przyciągając bliżej siebie.
-No chodź już, ale bądź grzeczny.-Padme wywróciła oczami i ruszyła w stronę łazienki.
-Przecież ja zawsze jestem grzeczny.-zaśmiał się idąc za nią.
*** (masz Wika, a teraz wracam na swoją planetę wariatów)
Czekała na niego już dobrą godzinę. Nie żeby specjalnie jej się śpieszyło do odlotu no ale ile można czekać?! Spała ledwie cztery godziny, leciała na jedną z planet, które najchętniej by omijała i czuła się jakby tysiąc Chase'ów skakało jej wewnątrz czaszki a on jeszcze raczył się spóźniać?! Jak tylko go zobaczy to mu dupe skopie i tyle będzie gadania! Się chciało mu włóczyć po nocach. Pffff, ona jeszcze się dowie gdzie on ciągle łazi, może na baby, kochaś się znalazł! A jej to się czepia o pojawienie się w towarzystwie Chase'a! I to ona była nieodpowiedzialną padawanką?! Kiedy w końcu Skywalker pojawił się w hangarze już była gotowa na niego nawrzeszczeć, przed wybuchem powstrzymało ją jedynie wspomnienie tego okropnego snu, ale to nie oznaczało, że na niego nie nawrzeszczy, poczeka aż będą sami na statku.
-Hej Smarkuś, a coś ty taka naburmuszona?-zapytał beztrosko.
-Może dlatego, że włóczysz się po nocach a ja czekam na ciebie jak idiotka.-fuknęła jak wściekła kotka.
-Oj tam...tylko mnie nie pogryź kiciu.-zaśmiał się.
-Najpierw wydrapię ci oczy i powyrywam wszystkie kudły.-warknęła.
-Nie marudź tylko rusz się, ponoć mamy lecieć na misję.-zaśmiał się z reakcji młodej padawanki.
-Nie przypominaj...-robiła się coraz bardziej rozdrażniona.
-Czemu ty jesteś taka marudna? Niezadowolona? W końcu lecisz do domu.-powiedział.
-Nie będę o tym rozmawiać.-strzeliła focha i weszła na statek.
-Chyba ktoś wstał lewą nogą.-mruknął Skywalker wchodząc za nią.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Macie ludzie, dedykacja dla Wiki, masz i nie marudź, ciesz się, że chociaż tyle, dostałaś wiele w tym rozdziale i nie pyskuj. No macie pozdro od Bugstera (czarnego labladora wujka :3). Rozdział po części pisałam goniąc Chichuachuę  (czy jak to pisać) kradnącą mi kapcie xD.

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 17

Stała jak słup z szeroko otwartymi oczami i zmieszanym wyrazem twarzy. Nie zwracała uwagi na nic, ledwie docierało do nie, że stoi przed nią Anakin. Chciała uciec, żeby tylko nie lecieć, żeby nie wracać, ale nie mogła się poruszyć, jedynie jej serce biło jak szalone. Skywalker jeszcze nigdy nie widział swojej uczennicy w takim stanie, nie spodziewał się takiej reakcji, myślał, że się ucieszy, a sprawiała wrażenie zupełnie zaskoczonej, przypominała mu zwierzę zamknięte w ciasnej klatce. Czemu tak zareagowała? Czego on nie wiedział?
-Ahsoko...?-zaczął wyciągając rękę w stronę oszołomionej padawanki.
-Jaaaa...przepraszam...-wyjąkała Ahsoka, odtrąciła jego dłoń i odbiegła korytarzem.
Nie myślała, nie odwracała się, chciała tylko uciec jak najdalej żeby nie odpowiadać na żadne pytania, żeby nie słyszeć o tej misji, miała tylko nadzieję, że Anakin nie będzie jej gonił. Nie zwracała uwagi na nic, nie interesowało jej, że Anakin ją wołał, nie obchodziło jej gdzie biegnie, nie zauważała zdziwionych Jedi przechodzących obok niej. Nie chciała z nikim rozmawiać, nie o tym, a była pewna, że Rycerzyk w końcu zacznie pytać. Nie, nie powie mu, on nie chce mówić o swojej przeszłości, ona tym bardziej nie ma zamiaru, to była tylko jej sprawa. Nie zauważyła, że dotarła do swojego pokoju. Znalazła sobie miejsce na parapecie, przyciągnęła do siebie nogi i ukryła twarz w kolanach. Zacisnęła dłonie w pięści i próbowała się uspokoić, ale wcale jej to nie wychodziło, wracały do niej najgorsze wspomnienia. Chciała kiedyś polecieć na Shili, ale jednocześnie zawsze wiedziała, że powrót na rodzinną planetę jest dla niej niemożliwy ze względu na nieprzyjemną przeszłość. Odrzucili ją, jej własna rodzina odrzuciła ją kiedy była dzieckiem... Poczuła, że oczy ją pieką, ale z całych sił starała się nie rozpłakać. Nie będzie się tak rozklejać! Mimo wszystko czuła, że cała się trzęsie a ręce kurczowo zaciskała wokół swoich nóg. Wiedziała, że to samolubne, ale nie chciała tam lecieć, jeszcze nie, wiedziała też, że musi lecieć, Rada dała im misję i nie mogła się wykręcić.
-Ahsoko...?-prawie wyskoczyła ze skóry kiedy usłyszała głos Anakina-Wszystko dobrze?-zapytał łagodnie głaszcząc ją po ramieniu.
-Tak...-mruknęła odsuwając się kawałek.
-Hej, co się stało?-Skywalker był zaskoczony reakcją dziewczyny.
-Nic! Zostaw mnie!-warknęła Tano.
-Ahsoko, przecież widzę, że coś się stało.-powiedział Anakin dotykając jej ramienia.
-Nic się nie stało! Odczep się! Nic mi nie jest!-wyrzuciła z siebie dziewczyna podrywając się na równe nogi.
-Nie udawaj, Ahsoka, wiem kiedy coś jest z tobą nie tak!
-Właśnie, że nic nie wiesz! Zostaw mnie!
Nie, nie zostawi jej chociażby miała robić mu awanturę na całą świątynię. Kochał ją jak siostrę i naprawdę martwił się o nią chociaż nie zawsze to okazywał. Odkąd powiedział jej o misji wyczuwał w niej konflikt i sprzeczne emocje a to martwiło go bardziej niż jej zachowanie.
-Nie zostawię cię! Co się stało?-spróbował jeszcze raz.
-Nic! Przestań zadawać te pytania! Ja nie wnikam gdzie łazisz, gdzie ciągle znikasz, nie pytam co robisz, ani o twoja przeszłość więc ty też łaskawie przestań!-wykrzyczała Ahsoka i odwróciła się do niego plecami.
To był właśnie jeden z tych minusów posiadania padawanki, z dziewczynami nigdy nic nie wiadomo, w jednej chwili siedzą cicho na oknie a za chwilę zachowują się jakby chciały cię zabić, przynajmniej z Padme nie miał takich problemów.
-Ale ja przecież o nic z tych rzeczy nie pytałem! Chcę tylko wiedzieć co się z tobą dzieje! Co ci dzisiaj odbija?!-złapał ją za ramię i obrócił w swoją stronę.
-Nic mi nie...!-zaczęła unosząc głowę.
Czy on chociaż raz nie mógł sobie odpuścić?! Jak ona tego nie znosiła! Zawsze wpycha nos w nie swoje sprawy! Po co mu to w ogóle wiedzieć?! Będzie fochała kiedy będzie chciała! Ma do tego święte prawo jak wszystkie baby i koniec! Pfff...a co będzie się mu tłumaczyć? Tak samo jak z Chasem, od razu wyciąga pochopne wnioski, ona wcale się w nim nie kocha! Za to też się mu oberwie! I co z tego, że się całowali, jej też wolno się wygłupiać, nie będzie jak te wszystkie sztywne dziady z Rady!Była już gotowa znowu na niego nawrzeszczeć, może nawet skorzystałaby z okazji i wymierzyłaby mu policzek. Jej zamiary się zmieniły kiedy na niego popatrzyła, dopiero teraz naprawdę do niej dotarło, że on się o nią martwił i było to widoczne na jego twarzy...Jak ona nie znosi facetów! Szczególnie tych przystojnych! (masz Wika i się jaraj cholero ty!) Zrobi taki niewinną minę i od razu czuje się, że trzeba mu wybaczyć! Przy następnej okazji wydrapie mu te niebieskie oczy i będzie miał o!
-Jaa...eee...nooo...po prostu...-zająknęła się, cała złość z niej uleciała i wróciły wcześniejsze uczucia.
-Hej, co jest?-zapytał zdziwiony nagłą zmianą Anakin-Tylko teraz nie płacz Smarkuś, proszę.-dodał widząc, że oczy jego padawanki się szklą i przytulił ją.
Ahsoka ukryła twarz w jego szacie i przytuliła się do niego. Nie będzie płakać, nie, nie, nie! Nie przy nim, nie teraz! Nie wyjdzie na płaczliwą dziewczynkę, nie ma mowy! Tylko, że mimo wszystko oczy nadal ją piekły, pod powiekami zbierały się słone łzy i przytulała się do Anakina jak małe bezbronne dziecko i nie mogła temu zaprzeczać, bała się polecieć na rodzinną planetę, ale wiedziała, że musi to zrobić, jak nie zrobi tego teraz, to później będzie jeszcze trudniej.
-Jeżeli nie chcesz mogę polecieć sam, albo zapytać radę o zmianę decyzji...-zaproponował Anakin głaszcząc ją po głowie.
-Nie, to przecież nic strasznego, mogę lecieć.-wymamrotała lekko stłumionym głosem.
-Jesteś pewna?-zapytał.
Tano uniosła głowę, spojrzała mu w twarz przecierając zaczerwienione oczy i wysiliła się na mały uśmiech.
-Kiedyś muszę tam polecieć...ale nie licz, że będę zadowolona, w końcu mnie nie da się tak łatwo pozbyć, jestem upierdliwa dokładnie tak, jak ty.-odpowiedziała.
-Taaa...nie wiem czy zaliczać to na plus...
-Nie marudź...-zaśmiała się Tano, stanęła na palcach i poczochrała mu włosy.
-Jak ja cię nie znoszę Smarku.-mruknął Skywalker.
-Wiem, też cię kocham Rycerzyku.-rzuciła półżartem Ahsoka.
-Czyli mam powiedzieć Chase'owi, że chcesz go zdradzać ze mną?
-Pffff...nie pochlebiaj sobie i jemu. A poza tym, po co w ogóle mamy lecieć na Shili?-zapytała siadając na łóżku.
-Dostaliśmy stamtąd zakodowaną wiadomość, została uszkodzona i wyłapano tylko urywek mówiący coś o Sithah...
-Czyli mamy szukać Sitha?
-No mniej więcej.
-Świetnie, to kie...-urwała i ziewnęła.
-Jutro, idź już spać.-odpowiedział Anakin.
-Nie jestem śpiąca...-wymamrotała Tano tłumiąc kolejne ziewnięcie.
-No właśnie widzę.-stwierdził rozbawiony-Spać i nie marudź.
Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała tylko ułożyła się na łóżku i natychmiast zasnęła. Anakin przed wyjściem przykrył ją kołdrą, potem zachowując czujność ruszył w znajomym kierunku, żeby pożegnać się z Padme i spędzić z nią ostatnią noc przed wyjazdem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na wstępie: na więcej nie macie co liczyć, nie umiem pisać romansów, nie umiem słodzić, więc nie macie co liczyć na wszelkie opisy czego byście sobie tam chcieli, nie umiem *tup*.
Rozdział z dedykacją dla Wiki (tak zginę bo mnie teraz zamęczysz molestowaniem...no o wszystko!). No i teraz chwila na moje chwalenie się: w sobotę na koncercie Room 94 w Poznaniu udało mi się dotknąć Kierana i Kita yeaaaaah i Kit podpisał mi płytę i koszulkę a na zakończenie z przyjaciółką wystrzeliłyśmy konfetti więc tak jakby udało nam się urozmaicić koncert więc mam od kilku dni jednoosobową imprezę i głupawkę, yeeeee yeeee yeee *^*. Trzymajcie się, do następnego przypływu weny! <3