wtorek, 1 kwietnia 2014

Koniec

Na wstępie: wiem, jaki dzisiaj jest dzień, ale nie żartuję, przepraszam.

Tak, chyba po powyższym zdaniu już wiecie, że to nie będzie nic przyjemnego, ale nie zabijajcie mnie okey? Okey.
Jakby to powiedzieć: Postanowiłam skończyć z tym ff, nie mogę go już dłużej pisać, przepraszam. Miałam jakieś pomysły, ale kompletnie się wypaliłam, nie wiem co dalej z tym robić, piszę głównie z obowiązku, ale nie potrafię się już zmusić. Próbuję coś napisać, ale zaraz to usuwam, po prostu nie potrafię już tego ciągnąć. Widzę luki w fabule, nie podoba mi się to, co tworzę i jakoś tego nie czuję.
Tego bloga nie usuwam, chociaż rozsądek mówi mi inaczej, ale wiem, jak człowiek się wkurza kiedy coś czytał, a potem tego szuka i nie może znaleźć, więc wszystko, co tu powstało zostaje.
Na koniec chcę Wam podziękować za to, że byliście ze mną tyle czasu, za komentarze... i za udawanie, że to ma jakiś sens xD Bo czasami nie można znaleźć sensu w tym co tworzę. Specjalne podziękowania dla Wiki i Igi, siedzicie w tym najdłużej i mimo, że panią nr. 1 wielokrotnie chciałam zamordować to jej wina, że w ogóle to zaczęłam, no i pomagała w rozdziałach (czasami, ale jednak).
Wszystko? Wszystko.
No to dziękuję jeszcze raz.

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 49

Kurwa ja pierdolę mać! Wiosna idzie, Des więcej je... A tu pusta lodówka, to straszne! ;-;
Fuck it, faza mi jeszcze nie minęła. Wczoraj krzyczałam, że Anakin, Rex i Fives wyglądają jak tytan zza mury. Skywalker nakurwia tytana wat? Hahaha, okey, mam zajebisty humor bo aktualnie jestem w trakcie zabijania Erena nie na poważnie dla Ereri... Jestem popierdolona >.< Tak, odwieszam, chyba, ogarnęłam się ze wszystkim soł... Avengersi dzisiaj na Polsacie! AFDGHCSJLDJJBHDCVKCFD *-* Loki, dziwko moja! <3 Nie wiem czemu to pisze na początku, współczuję Wam xD Wybaczcie :* Dobra, przechodzę już do tego rozdziału...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Długo już czekacie, teraz kropki nie wydają się takie złe co? :3
Dobra, dobra, przeeepraszam, gomene (Jud, co ty mi robisz?! xD Kocham Cię <3).
Łejt! Blog ma ponad rok! Ale stary... A co do jeszcze starszych (emerytów wręcz) wypowiem się na koniec.
Koniec pierdolenia... To znaczy słownego, kto tam kogo pierdoli to już wiecie...

***

Naprawdę chciała zasnąć! Naprawdę! I zasnęła, a raczej urwał jej się film. I mimo wszystko nawet w snach ją to nawiedzało. A potem co? Nie mogła wstać, no oczywiście! Nie miała pojęcia ile już próbował zbudzić ją Anakin (O ironio, to przecież jego wina!), ale musiał być dzisiaj niezwykle cierpliwy. Miała nadzieję, że uda jej się olać jej jakże wkurwiającego mistrza (Każdy był wkurwiający kiedy ją budził... Poza jednym wyjątkiem). Nic z tych rzeczy. Jednak była zbyt zaspana, żeby na niego warknąć, albo chociaż walnąć poduszką. 
Otworzyła lekko oczy ziewając cicho i popatrzyła prosto na Anakina. To było dziwne. Nadal była przekonana, że w nocy tylko się przesłyszała, ale to i tak było dziwne. Czy jej mózg naprawdę był w stanie tak ją oszukać i tak dokładnie odwzorować sytuację, o której nie miała żadnego pojęcia poza tymi dziwnymi rozmowami ze znajomymi. Tak, Chase wydawał się naprawdę zboczony, a ona nie była lepsza... No może trochę. Ale tu nie chodziło o nią tylko o jaśnie pana Wybrańca! 
- Czego? - wymamrotała w poduszkę.
- Ciebie też dobrze widzieć słoneczko. - zaśmiał się Anakin doskonale wiedząc jak to zirytuje jego marudną padawankę. 
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a przysięgam, że wykastruję cię w najboleśniejszy możliwy sposób. - warknęła tłumiąc kolejne ziewnięcie. - Daj mi spać. - dodała trochę ciszej. 
- Przestań, już i tak ominęłaś śniadanie. Co ty robiłaś w nocy? - zapytał delikatnie szturchając ją w ramię. 
Ahsoka niepewnie spojrzała na niego po czym ukryła twarz w poduszce jakby to miało jej pomóc ukryć ledwie zauważalny rumieniec i głupi uśmieszek, który sam wpełzł na jej usta. Głupie rumieńce, głupi uśmieszek, głupi wszechświat! Czemu to spotykało akurat ją? Najpierw nie może spać przez koszmary, teraz przez to, że prawdopodobnie wydawało jej się, że słyszy jak jej mistrz zabawia się z senator Amidalą! Za co?! To nie fair! Ona nie chciała tego słyszeć, nawet jeżeli to był tylko wytwór jej wyobraźni! 
- Smarku? - poczuła dłoń Anakina na swoim chudym ramieniu.
Chciała mu powiedzieć, żeby zabrał tą łapę i dał jej spokój, przecież i tak na razie nie mają co robić, ale nie mogła. Nie posłuchałby jej, tylko bardziej by się wtrącał. Poza tym była pieprzonym padawanem, nie mogła od tak mu tego powiedzieć. Albo i mogła, ale wolała nie wiedzieć jakie będą konsekwencje. Ewentualnie mogłaby to zrzucić na... Dobra, nieważne. 
- Zostaw mnie. - wymamrotała cicho. - Przyjdę później. - dodała czując jak jego dłoń zaciska się nieco mocniej na niej. 
- Jak wolisz. - westchnął, co naprawdę ją zaskoczyło. Od kiedy to on od tak odpuszcza? Może za mocno walnął się naprawiając jakieś ustrojstwo w hangarze. - Załatwiłem ci coś na śniadanie. - dodał na co ona lekko się uśmiechnęła. Mogła o wiele go oskarżyć, o złośliwość, wścibskość, nadopiekuńczość, traktowanie ją jak nic nierozumiejącego szczeniaka i tak dalej, ale zawsze pamiętał, żeby załatwić jej coś do jedzenia. Może dla tego jeszcze go tak poważnie nie okaleczyła? No o ile w ogóle by umiała, w końcu nie dorastała mu do pięt... Dobra, może teraz do pasa, ale jednak! Przynajmniej umiejętnościami bo aż tak mała nie była... 
Po chwili usłyszała, że drzwi się zamykają, więc mogła spokojnie się podnieść, ukryć twarz w dłoniach i zacząć śmiać się z własnej głupoty. Jak ona teraz spojrzy mu w twarz? To było tak cholernie niezręczne. Ostatnio wszystkie takie było. Chociażby samo przebywanie w pobliżu Anakina i Chase'a na raz. Nie miała pojęcia na kogo patrzeć, żeby nie narobić nie tylko sobie kłopotów. Czasami miała wrażenie, że jej chłopak (Czemu to tak dziwnie brzmiało?) wie, że Rycerzyk jej się podobał, przynajmniej do jakiegoś czasu. Nie wiedziała czy w takiej sytuacji powinna się śmiać, płakać czy bać. Chase zazdrosny o Anakina... To wydawało się takie dziwne, szczególnie kiedy myślała o tym jak to obaj wkurzeni naskakują na siebie jak dwójka dwunastolatków kłócąca się o to, który wygrał jakąś zabawę. Bo obaj byli trochę (A nawet bardziej niż trochę) jak dzieci. 
- Jestem popierdolona. - mruknęła unosząc głowę. Jej wzrok prawie natychmiast padł na średniej wielkości tacę, którą musiał przynieść jej mistrz. Kiedy poczuła zapach rogalików z czekoladą uświadomiła sobie jak bardzo jest głodna. Usłyszała dość głośne burczenie w brzuchu oznaczające, że jej żołądek stanowczo domaga się jedzenia. 
Westchnęła cicho po czym zabrała się za jedzenie. Anakin przyjemnie (tym razem) ją zaskoczył zostawiając jej rogaliki z czekoladą i herbatę. Co z tego, że była zimna? Zimna herbata też jest dobra, przynajmniej ona tak uważała. 
***
Biegła korytarzem klnąc na pokrętną budowę pałacu. Anakin wezwał ją już prawie pół godziny temu, a ona dalej nie znalazła odpowiedniego pokoju. Koniec, zginie okrutną śmiercią słuchając jak jej mistrz ją opieprza. Ale to nie była jej wina, że się zgubiła! Echh... Gdyby udało jej się znaleźć Nate'a albo Liraz pewnie poszłoby jej szybciej, ale zanim udało jej się to zrobić już nie wiedziała gdzie jest. Starała się zdać na Moc i co? I znowu się zgubiła! Ale w końcu się odnalazła. 
Starając się uspokoić oddech weszła do odpowiedniego pomieszczenia. Zdziwiła się kiedy zauważyła senatora Organę, Padme, Anakina i kilku oficerów z alderaańskiej (Nie wiem czy dobrze piszę ;-; ~Lucy) gwardii. Na dodatek miała wrażenie, że wcześniej o czymś rozmawiali, ale z jej pojawieniem się wszyscy zamilkli i chyba dodatkowo wyłączyli coś, co przed chwilą było wyświetlane na holowyświetlaczu. Anakin spojrzał na nią, ale chyba nie miał zamiaru wytykać jej, że się spóźniła. Och, świetnie, czyli o czymś jej się nie mówi? Cudownie. 
- Przepraszam za spóźnienie, zgubiłam się. - wymamrotała spuszczając wzrok na swoje buty.
Proszę, nie patrzcie tak na mnie, proszę, proszę... Ale patrzyli! Przynajmniej dwójka senatorów i Anakin. Westchnęła cicho starając się zachować spokój. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na Anakina, żeby znowu poczuła się dziwnie. 
- Spokojnie młoda, nic się nie stało. - odpowiedział jej Rycerzyk.
Cała zesztywniała. To było gorsze od jakiegokolwiek opieprzu. Młoda? Nic się nie stało? Czyli na pewno coś się stało, ale nie chcą jej powiedzieć. Tylko, że nie mogła teraz zapytać, nie przy wszystkich obecnych. Wbrew wszystkiemu, co można było o niej powiedzieć wiedziała, że powinna teraz udawać, że nic nie zauważyła. Potem wypyta Anakina.
- Czy coś się dzieje? - zapytała unosząc głowę tak, żeby móc popatrzeć na wszystkich. 
Wodziła swoimi dużymi, błyszczącymi oczami po pomieszczeniu i obecnych w nim osobach uświadamiając sobie, że może najwyżej Anakin i Padme nie patrzą na nią jak na dziecko. Senator Organa może jeszcze też mógł się zaliczyć, ale reszta? Trzech, prawdopodobnie, kapitanów patrzyło na nią wręcz z politowaniem jakby zastanawiali się kto wpuścił tu tą smarkulę. Och, była pewna, że skopała by tyłki im wszystkim gdyby tylko chciała i mogła bez ryzyka ukarania jej za takie zachowanie. 
Zapatrzeni w siebie dupki. Prychnęła w myślach obrzucając ich krótkim spojrzeniem. Po czym popatrzyła wyczekująco na swojego mistrza.
- Nic, omawialiśmy pozycje ochrony podczas spotkań senatorów. - odpowiedział Skywalker. Ale ona już na niego nie patrzyła, to znowu było zbyt dziwne! Mimo to nie mogła się doczekać kiedy jej mistrz powie co będzie jej zadaniem. Chciała, żeby ci trzej faceci, którzy nawet nie próbowali ukryć swojej niechęci do niej. - Ty masz się trzymać mnie. - dodał szybko niszcząc jej wszystkie nadzieje. Zauważyła wredny uśmieszek na twarzy napakowanego, czarnowłosego faceta, chyba była najważniejszy z całej trójki czy coś podobnego. 
Zapowietrzyła się zastanawiając się czy zaprotestować. Z jej ust wydobyło się ciche "Ale", którego chyba nikt nie usłyszał, a jeżeli już to zostało zignorowane. 
Potem Anakin i właśnie ten czarnowłosy kapitan, który chyba nazywał się Rath zaczęli tłumaczyć wszystko inne. Nie słuchała ich, nie mogła się skupić. Czy Anakin naprawdę tak jej nie ufał? Przecież to tylko głupie spotkanie, są na Alderaan, Separatystów na pewno tutaj nie ma, więc w czym jest problem? Poza tym ciągle nie mogła się wyzbyć tych głupich myśli o Rycerzyku. To jej nie da żyć. Nakryła się na tym, że wodzi wzrokiem od Anakina do Padme i z powrotem. Nic, kompletne zero! Przecież to głupie, na pewno jej się tylko wydawało.
- Ahsoka! - usłyszała głos Anakina gdzieś z boku. Dopiero to ją ściągnęło do rzeczywistości. Zorientowała się, że są już całkiem sami, a ona nie ma pojęcia o co chodzi. Popatrzyła na niego i od razu poczuła, że to nie będzie przyjemna rozmowa. - Czy mogłabyś chociaż ten jeden raz mnie słuchać? - warknął patrząc na nią oskarżycielsko. 
- Ale... Ja słuchałam. - wymamrotała niezbyt pewnie.
- To może powtórzysz, co mówiłem?
- Eee... No, że... Yyy... - wyjąkała starając się coś wymyślić. Usłyszała pełne irytacji westchnięcie. 
- Smarku, rozumiem, że jesteś w takim wieku, a nie innym, ale na litość Mocy, skup się chociaż trochę! To nie jest czas na fantazje o chłopakach. - powiedział Skywalker patrząc na nią wymownie. Powinna się zarumienić, ale poczuła jedynie irytację. 
- Wcale nie fantazjuję o chłopakach! - zaprotestowała piskliwie tupiąc nogą. 
- Nie moja sprawa jeżeli wolisz dziewczyny. - odparł spokojnie Anakin.
- Czy dla ciebie wszystko musi sprowadzać się do tego?! - wyrzuciła z siebie czując, że kolory na jej lekku robiły się intensywniejsze. 
- Nie, ale mogłabyś zacząć słuchać co mówię. 
- To nie ma żadnego sensu! Poza tym chętnie bym posłuchała, gdybyś przy okazji mi powiedział to, czego mi nie mówisz! Myślisz, że nie zauważyłam, że wcześniej o czymś rozmawialiście?! - zawołała patrząc na niego ze złością.
- O niczym nie rozmawialiśmy. Nie irytuj mnie już i chodź, bo zaraz zacznie się spotkanie. - warknął rycerz Jedi wychodząc na korytarz.
Fuknęła jak wściekła kotka i w ostatecznej manifestacji swojego szczeniackiego focha szła kilka metrów za nim co chwila obrzucając jego plecy morderczymi spojrzeniami, które powaliłyby armię Sithów. 
***
Naprawdę nienawidziła polityki. Spotkanie trwało kilka godzin, które ona musiała spędzić u boku Anakina, na którego cały czas była fochnięta i wysłuchiwała jakże interesujących kłótni senatorów. To były prawdziwe tortury! Chociaż wielokrotnie twierdziła inaczej teraz wydawało jej się, że już nic gorszego jej nie spotka. Kilka razy mentalnie zasnęła, ale szybko się wybudzała kiedy jej myśli zbaczały na złe tory. 
Kiedy w końcu po kilku godzinach męczarni wychodziła za Anakinem (oczywiście zachowując kilkumetrowy dystans) była tak zaspana, że nie wyczuła pewnej jakże dobrze ułożonej pani senator, która postanowiła dobiec do padawanki i uściskać ją od tyłu. 
Ahsoka cicho pisnęła, ale szybko zorientowała się kto ją złapał. Nie dało się ukryć, że niebieskie dłonie od razu zdradziły senator Riyo Chuchi. 
- Czy to tak zachowuje się polityk w towarzystwie? - zaśmiała się Togrutanka obracając się w stronę Pantoranki.
- Spotkanie się zakończyło. - wzruszyła ramionami niebieskoskóra. - Będziemy tu tak stać czy chcesz zrobić coś naprawdę interesującego? - zapytała.
- Zależy co masz na myśli. - odpowiedziała Ahsoka.
- Spokojnie, jestem pewna, że nie zdemoralizuję cię jeszcze bardziej. - odparła senator.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra... Przyznaję się, fanficki mają na mnie za duży wpływ! XDD Ale tutaj nie będzie wymiany biurka (I you know what I mean...) 
A teraz jeszcze moje któreś tam z kolei życzenia dla Wiki: Najlepszego emerytko! Tylko weź jeszcze nie siwiej! <3 (Haha, też Cię kocham, wiem, że robię się chamska :* ) 
Wszystko na dzisiaj, idźcie w pokoju wierni parafianie sądzić żywych i umarłych po wieki wieków jak Hades z Nico! A ja tym czasem zamknę przejście do Polski kamieniem i uchronię nas od zagłady... Do czasu, aż pójdę robić gofry. 
Komentarze plz! 

niedziela, 9 lutego 2014

Post organizacyjny O.O

Tak, wieczorem w dniu nieokreślonym postanowiłam jebnąć posta organizacyjnego! Lol, jakby tu cokolwiek było zorganizowane... No dobra, whatever... *feel like a Dionizos* Ale żeby tak wynagrodzić wszystko, co teraz spieprzę zrobię to w tej mojej ulubionej, pokręconej formie... ^-^
Ahsoka: Jesteś złym człowiekiem! *z fochem siada w kącie i nie odzywa się*
Des: Lepiej człowiekiem niż tytanem... Przynajmniej cię nie zjem *wzrusza ramionami i rozkłada się na kanapie*
Percy&Eren: Tytanem?!
Des: *wzdycha* Chowajcie broń Glonomózgi, żaden tytan tu nie wlezie chyba, że zastosuje się do sztuczek Kronosa...
Percy: No właśnie! *spogląda podejrzliwie na Erena*
Des: Percy!! *facepalm*
Percy: No dobra, nie drzyj się siostra... *wzdycha i siada, ale przez cały czas obserwuje drugiego chłopaka mierząc w niego długopisem*
Eren: O co...? *nie ma zielonego pojęcia co ten drugi wariat odpierdala*
James: *wbija na chama* Des, weź ogarnij Łapę, znowu focha! ;-;
Syriusz: Wcale nie... Dobra, focham! Powiedz coś mu, czemu on mnie nie rozumie?!
James: Rozumiem cię, ale no...
Syriusz: Nie doceniasz mnie, odpuściłem sobie zgnębienie Smarka specjalnie dla ciebie... *burczy pod nosem*
Ahsoka: TY CHCESZ MNIE GNĘBIĆ?! *natychmiast pojawia się przed Łapą*
Syriusz: *facepalm* Smarkeusa! Ogarnij kobieto bo ci cycki podskakują... *uśmiecha się łobuzersko*
James: Teraz to ja focham!
Des: Ogarnąć dzieci! *rzuca we wszystkich czterech panów poduchami*
Ahsoka: Mnie już nie dręczysz! *z żalem, nada focha*
Des: Wcześniej na to narzekałaś! *załamuje ręce*
Ahsoka: Ale... Ale to było moje, a teraz... Pfffff!
Des: *podchodzi do szafy i przerzuca coś na pułkach mrucząc pod nosem* Ten mój... Nico, siedź na dupsku... *po chwili wyciąga za fraki Anakina* Dobra, nada się...
Anakin: *rozgląda się* Fochnięty Smarkuś, jeden koleś z długopisem, drugi z nożami do tapet (pozdrawiam Jud! xD)... Czego ty ode mnie chcesz kobieto?! *wyrywa się Des*
Des: Ogarnij człowieku i weź lepiej zaspokajaj swoją padawankę bo mi tu, kurwa, fochy strzela!
Ahsoka: *patrzy na nich kątem oka* Rycerzyku, ona... *minka zbitego szczeniaczka*
Des: Nie rób ze mnie potwora noooo ;-;
Anakin: *spogląda na Des podejrzliwie* Co my ci zrobiliśmy?
Des: Nic! Di Immortales! Nic! *pada na kanapę załamując się*
Percy: *lekko ją szturcha* Siostra no uspokój się... *wzdycha* To nie koniec świata.
Des: A który to już by był? Tak dla pewności? *mruczy w poduszkę*
Percy: *wzrusza ramionami* A bo ja wiem... Sporo ich już było.
Des: *śmieje się cicho* Tsaaa... No dobra, dobra... *siada ze skrzyżowanymi nogami* OGŁOSZENIA PARAFIAAAAAAAAAAAAALNE! *drze mordę jak zarzynany kot* Otóż Moi Drodzy... *wzdycha cicho i nerwowo poprawia grzywkę* Muszę Wam przekazać, że na pewien czas połowicznie zawieszam... *czeka na opierdol* A o co mi chodzi? No jest jakiś tam pomysł na fabułę itp, ale nie mam pojęcia jak to ugryźć, ale mam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi jakiś jebnięty pomysł na OS czy coś i zawieszenie diabli wezmą, więc połowiczne zawieszenie polega na tym, że rozdziałów na razie nie ma, ale być może pojawi się jakiś OS. Równocześnie radzę nie robić sobie jakiejś nadziei, niczego nie mogę obiecać. Koniec wywodu. *łapie oddech i czeka na hejty*
Ahsoka: *perfidnie wykorzystuje okazję i przytula się do Anakina* Ona już nas nie kocha!!
Anakin: *wzdycha i przytula ją modląc się, żeby Padme zgubiła wszystkie patelnie (pozdrawiam again)* Nie płacz Smarkuś, weźmiemy urlop...
Ahsoka: Żebyś się pieprzył z Padme?!
Anakin: *zatkało go* Ja... Ja wcale...
Ahsoka: Och weź nie udawaj głupiego! Słyszałam was, następnym razem zamykajcie drzwi i bądźcie trochę ciszej, nie mogłam spać przez tydzień!
Des: I tym przyjemnym akcentem kończymy!
*tymczasem po drugiej stronie pokoju*
Levi: O co ten wrzask? *wywraca oczami i przelotnie spogląda na Erena*
Nico: *bawi się swoim mieczem od czasu do czasu rzucając okiem na Percy'ego* Nie wiem... Ale teraz my możemy ucierpieć. *wzdycha* Jak ona złapie fangirla to można jedynie się modlić, że szybko złapię fazę na kogoś innego...
Des: *wyskakuje znikąd* No moi drodzy... *uśmiecha się szatańsko* Wasza kolej! *obejmuje ich ramionami, na co obaj udają niewzruszonych*
Nico&Levi: Zajebiście... -.-
~~~
Teraz naprawdę koniec... Zabijecie mnie? ;-; Pozdrawiam panie od noży do tapet i patelni Padme! Obronicie mnie co? Plosem *teraz moja kolej na oczy kota ze Shreka* 

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 48

Liraz leżała rozłożona na łóżku. W uszach miała słuchawki a w rękach nad głową trzymała elektroniczny czytnik książek. Jedną nogę zarzuciła na drugą i wymachiwała nią w rytm muzyki, którą tylko ona słyszała. Długie, jasne włosy miała niedbale zaplecione w kłosa. Nawet nie zauważyła kiedy w jej pokoju pojawił się Nathe z Ahsoką, dopiero kiedy jej kochany braciszek ukradł poduszkę, w efekcie czego jej głowa opadła na materac. Jej genialna koordynacja ruchowa też zrobiła swoje i dzięki niej stoczyła się z łóżka. Słuchawki wypadły jej z uszu a luźne włosy opadły na twarz.
- Hej siostruś! - zaśmiał się Nathe. Była już gotowa się zemścić, ale przez kosmyki włosów zauważyła drugą osobę. Drobna Togrutanka stała kilka kroków od wejścia. Liraz szybko odgarnęła blond kosmyki z twarzy i wstała starając się udawać, że wcale się nie wygłupiła.
- Hej, jeżeli mój brat próbuję cię podrywać to wiej jak najdalej i nie oglądaj się za siebie. - wypaliła zanim dokładniej jej się przyjrzała.
- Emmm... No wiesz, gdyby spróbował mnie podrywać, mój mistrz zaraz by go załatwił. - odpowiedziała Togrutanka. Liraz zmarszczyła brwi. Mistrz? Kim ona...?
- Gdybyś chociaż raz słuchała zamiast od razu gadać wiedziałabyś, że Ahsoka jest Jedi. - dodał Nathe mierzwiąc jej włosy. Odepchnęła szybko jego dłoń i fuknęła.
- Jeżeli zaraz nie przestaniesz, młody, to przejdę się do mistrza twojej kumpeli i naopowiadam mu takich rzeczy, że zamorduje cię z miejsca. - odparła odpychając go od siebie.
- Ej! Jestem tylko półtora roku młodszy! - zawołał urażonym tonem chłopak.
- Dwa lata szczylu. - poprawiła go.
- Rok, dziesięć  i pół miesiąca i dwie godziny. - mruknął.
- Mhmmm... - wywróciła oczami. - Czemu mam wątpliwy zaszczyt użerać się z tobą? - spytała.
- Wybacz, nie wiedziałem, że jestem taki okropny... Miałem oprowadzić Ahsokę, ale przyda jej się lekko zmienić ciuchy, żeby nie było widać, że jest Jedi. - odpowiedział nadal lekko "obrażony". Blondynka spojrzała na padawankę i uśmiechnęła się do niej szeroko.
- Nathe, wynocha! - wypchnęła brata za drzwi po czym pociągnęła Ahsokę w stronę lustra. Po chwil siedziała przy szafie przerzucając kolorowe ubrania i mrucząc coś do siebie pod nosem. Co jakiś czas spoglądała na Togrutankę po czym wracała do przerwanego zajęcia. Po kilkunastu minutach na podłodze leżała większość zawartości jej szafy. Cały czas mruczała coś o dopasowaniu danego ubrania do swojej nowej "modelki". Ahsoka czuła się trochę speszona. Nie była przyzwyczajona do tego, że cała uwaga skupiała się na niej. Głównie była niewidzialna, ewentualnie czasami Rycerzyk dawał jej niewielki oddział, jeżeli musieli rozdzielać się na misjach. Nigdy do końca nie wybaczy Anakinowi tego, jak kiedyś zostawił jej dowodzenie nad całym statkiem, który, nawiasem mówiąc, był resztką ich sił, bo sam udał się na prawie samobójczą misję. Czuła się jakby zapomniała wszystkiego, czego się nauczyła. Kiedy zapytano ją co robić miała wrażenie jakby cały świat patrzył na nią, a ona była mała i wystraszona. Bała się o mistrza, bała się, że znowu coś zawali, że wszyscy zginą z jej winy i cała misja się nie powiedzie. Wszystko spadło na nią, a ona miała tylko czternaście lat i czuła się jakby wszystko spadło na nią.
- Hej, wracaj na ziemię. - Liraz pomachała jej dłonią przed oczami. Togrutanka zamrugała kilka razy, żeby uwolnić się od wspomnień. Blondynka stała przed nią uśmiechając się, a w rękach trzymała wybrane dla niej ubrania.
- Przepraszam, ja po prostu... - potrząsnęła głową odganiając otępienie.
- Spokojnie, mi też zdarzają się takie odloty. Najczęściej w szkole... na matmie... - zrobiła zamyśloną minę. - Na przykład pojawia mi się w głowie takie "Ciekawe czy skoro są koniki morskie to mogą być też jednorożce morskie?"... - urwała i popatrzyła na padawankę. Obie przez chwilę milczały przypatrując się sobie, a potem równo zaśmiały się.
- Też tak mam... Kiedy muszę wysłuchiwać przynudzających mistrzów, albo polityków. - odpowiedziała Ahsoka.
- Pewnie czekają cię tortury? Wiesz, cały tydzień z politykami... - stwierdziła blondynka.
- Tsaaa... Zawsze mogę myśleć o morskich jednorożcach. - uśmiechnęła się padawanka.
- Widzę, że się przydałam... Trzymaj, możesz przebrać się w łazience. - podała jej ubrania i wskazała odpowiednie drzwi.
- Dzięki. - odpowiedziała Ahsoka zamykając za sobą drzwi. Kiedy się obróciła znalazła się przed kolejnym lustrem. Popatrzyła na swoje odbicie i z cichym westchnięciem zaczęła się przebierać. Po chwili stała jedynie w bieliźnie. Popatrzyła na swoje odbicie w tafli szkła. Nie wyglądała źle, była chuda, może nawet trochę za chuda, ale nic nie mogła na to poradzić, nie była też wcale taka "płaska" i nie posiadała praktycznie żadnych blizn, mimo, że lista jej wypadków mogła się ciągnąć stąd na Tatooine. Zaczęła się ubierać, chociaż wcześniej nawet nie popatrzyła dokładniej na to, co Liraz jej dała. W końcu miała na sobie krótkie spodenki z obszarpanymi zakończeniami nogawek, założone na czarne legginsy i fioletową bluzkę bez rękawów ze zwiewnego materiału, który lekko spływał z jej ramion. No i zostały buty, na szczęście jej nowa znajoma musiała się domyślić, że padawanka nie zniesie niczego na obcasie i dała jej czarne buty sięgające do kostek, które idealnie pasowały do stroju. Wzięła swoje ubrania i wróciła do pokoju Liraz, która siedziała na łóżku, a wszystkie rozrzucane ubrania jakimś cudem znalazły się już w szafie.
- No, wyglądasz świetnie. - stwierdziła z uśmiechem.
- Nie wiem czy świetnie, ale chyba lepiej. - odpowiedziała.
- Nie przesadzaj. - blondynka machnęła lekceważąco dłonią. - Jest świetnie, wcześniej też było.
- Nie chce mi się kłócić. Idziesz z nami? - spytała Ahsoka.
- Nie dzisiaj, ale później też będzie czas. - odpowiedziała. - Dobra, leć, ja mogę odnieść twoje rzeczy. - I zanim Togrutanka zdążyła coś jeszcze powiedzieć, znalazła się na korytarzu obok Nathe'a. Chłopak uśmiechnął się do niej. Poczuła się jakby wszystko zaczęło się kręcić. Mimo, że NIC nie czuła do tego chłopaka musiała przyznać, że wyglądał słodko. Oczywiście cały czas starała się myśleć o Chase'ie. Oczywiście to też musiała ograniczyć, bo ktoś zacząłby mieć podejrzenia. Poza tym od tego zaczęłaby za nim tęsknić, a na to tym bardziej nie mogła sobie pozwolić. Czemu nagle zachowywanie się jakby nic się nie działo było takie trudne?
- Idziemy? - zapytał chłopak. Kiwnęła głową, a on poprowadził ją plątaniną korytarzy do wyjścia z budynku. Wyszli jednym z pomniejszych wyjść i kamiennym chodnikiem ruszyli do miasta. Po obu stronach od krawężnika ciągnął się zielony trawnik, a co kilka metrów rosły drzewa. Przed nimi rysowały się pierwsze budynki w mieście. Szczyty wieżowców błyszczały w popołudniowym słońcu, ale nie były one tak wysokie jak na Coruscant i na pewno nie było ich tak wiele. Poza tym szybko dotarli na jedną z głównych ulic, którą zajmowały niższe budynki, w których znajdowały się sklepy, restauracje i małe budki z lodami i tym podobnymi. Mieszkańcy miasta chodzili między sklepami a szum ich rozmów roznosił się po okolicy.
- Głodna? - spytał Nathe lekko pochylając się nad nią. Uniosła głowę spoglądając na chłopaka. Do tej pory jakoś nie pomyślała o jedzeniu, ale musiała przyznać, że jest trochę głodna.
- Tak trochę. - przyznała. Zanim się obejrzała Nathe zaprowadził ją na drewnianą ławkę ze stolikiem, osłoniętą wielkim parasolem.
***
Wrócili kiedy niebo zaczynało barwić się na pomarańczowo. Nawet nie zauważyli kiedy minęło te kilka godzin. Zbyt dobrze im się ze sobą rozmawiało. Tak naprawdę gdyby Liraz nie zadzwoniła do Nathe'a, żebym mu przypomnieć o kolacji, pewnie dalej byliby w mieście. Wbiegli na korytarz, na którym wpadli na Anakina, dosłownie. Ahsoka zahaczyła nogą o dywan i poleciała prosto na plecy Skywalkera.
- Przepraszam! - zawołała lądując na tyłku. Anakin potknął, ale został na nogach. Obrócił się żeby spojrzeć na swoją genialna padawankę.
- Poważnie Smarku? - westchnął spoglądając na nią. I zatkało go. Jego Smarkuś nie był jego Smarkusiem! Była ubrana zupełnie inaczej, jakby ktoś podmienił jakąś szesnastolatkę ze szkoły i dał jej głowę Ahsoki.
- Nie, na żarty. - odpyskowała szybko podnosząc się na nogi. - Na co tak patrzysz? - dodała z miną niewiniątka.
- Na nic... - Ale ona dokładnie wiedziała o co mu chodziło. Nigdy by nie pomyślał o niej jak o normalnej dziewczynie, była padawanką i zawsze będzie Jedi. Normalnością, dla niej były treningi i misje. Nawet nie wiedziała jak wygląda inne życie.
- Mhm... - mruknęła i wyprzedziła go. Usłyszała jak dwaj pozostawieni przez nią faceci równocześnie pytają się co jej się stało. Olała ich. Czy musi być jakiś powód? Po prostu idzie na kolację...
***
Leżała na łóżku wpatrując się w sufit. Nie mogła spać, albo nie chciała. Bała się zasnąć. Nie chciała mieć kolejnych snów. Blade światło księżyca wpadało przez okna i padało jej na twarz. Westchnęła i przewróciła się na bok. Mogłaby zadzwonić do Chase'a, ale nie miała pojęcia która godzina jest na Coruscant. Poza tym to i tak by jej nie pomogło. W końcu wyślizgnęła się z łóżka ziewając. Była zmęczona, ale nie mogła zasnąć, to było naprawdę okropne. Jej stopy zetknęły się z przyjemnie ciepłym i miękkim dywanem. Wyszła na balkon i wzdrygnęła się kiedy poczuła otulające ją zimno. Pokój Anakina był zaraz obok jej, więc mogła zauważyć co się u niego działo. Nie interesowało jej to. No... Może wcześniej by spróbowała zajrzeć jakby poszedł się myć... Ale to już było i minęło. Poza tym mimo wszystko nie zależało jej oglądaniu jej mistrza... w całości. Mimo wszystko kiedy oparła się o barierkę kątem oka zauważyła, że drzwi jego balkonu były lekko uchylone. Olała to i odwróciła głowę w drugą stronę. Chciałaby w końcu móc zasnąć. Czemu to było takie trudne? Skąd brały się te koszmary? Może to coś z nią było nie tak... A może to Moc próbowała ją przed czymś ostrzec, tylko ona tego nie rozumiała. Nie, to bez sensu. Te sny nie miały ze sobą nic wspólnego, poza tym, że za każdym razem budziła się przerażona. Nagle z rozmyślań wyrwał ją jakiś dźwięk. Wyprostowała się. Znajomy... śmiech? Tak, to chyba był śmiech. Należał do kobiety. A potem drugi, który z pewnością należał do Anakina. Ale... Nie, niemożliwe! Był środek noc... Poczuła, że się rumieni. Usłyszała coś, czego nie powinna słyszeć... No i oczywiście nie chciała słyszeć! Ale jej mistrz nie mógł tak w środku nocy... I to z Padme! Bo przecież nie było żadnej innej osoby, która teraz mogłaby z nim być. Nie wiedziała co o tym myśleć. Ona naprawdę nie chciała tego słyszeć! Teraz na pewno nie zaśnie! Albo... Albo to ze zmęczenia, tak, ostatnio ciągle jest zmęczona. Przecież... Przecież to niemożliwe, żeby jej mistrz postanowił w środku nocy przelecieć senator Amidalę! Wróciła do swojego pokoju stwierdzając, że zimne powietrze jej zaszkodziło. Oczywiście cały czas czuła się dziwnie. Sama myśl o tym, że chociażby wydawało jej się, że słyszy Anakina w Takiej sytuacji nie dawała jej spokoju. Ale to niemożliwe...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Des: If I had you, life would be party it'd be ectasyyyyy *jak kot na płocie*
Ahsoka: No znowu?! ;-;
Nico: Kobieto, nienawidzisz nas!
Des: Oh my friend, you're holding out your hand...
Ahsoka: I ciągle zmienia płytę!
Nico: Na Hadesa!
Ahsoka: Nie znam gościa.
Nico: Aktualnie siedzi w kuwecie, przez nią! *wskazuje oskarżycielsko na Des*
Des: Co ja? *niewiniątko* Nico, zgubiłeś uszy!
Nico: Miau? 
Des: No ^-^
Ahsoka: Hej! Z niego robisz kota, a mi każesz podsłuchiwać Rycerzyka podczas posuwania Padme?! Gdzie tu sprawiedliwość?! 
Des: Zabalowała razem z Posejdonem ~.~
Ahsoka: Yhhh...
Nico: Jaka sprawiedliwość?! Ten dziad cały czas obmyśla podły plan wrobienia mnie w Yaoi! A jak myślisz, skąd te uszy?! ;-; 
Ahsoka: Sugerujesz, że to ma być podniecające? 
Des: Nie, Neko Nico jest słodki :3
Nico: Psik podłe baby! 
Anakin: Ahsoka, gdzie ty się włóczysz?! 
Ahsoka: Nigdzie, mam kota! *łapie Nico za fraki* 
Anakin: Co ty znowu odstawiasz? -.-'
Des: Nie twój interes, psik! *rzuca w Anakina trampkiem*
Anakin: Ja się z tego wypisuję!
Ahsoka: To mogę mieć kota! ^-^
Nico: Nie lubię Whiskasa! ;-;
Hahaha to nazywa się przedłużanie rozdziału bo czekam na Wikę >.> A Anakin niech się cieszy, że miał okazję oberwać moim zacnym trampkiem! *^*  Mam Miasto Popiołów, kolejna niepotrzebna Wam informacja. Podoba mi się jedynie początek i koniec rozdziału, no ale... Jakoś musi to przejść ;-; I proooooooooooszę o komentarze T.T Tak ślicznie... Słodko, jak Neko Nico (w tle słychać oburzone prychnięcie). Dobra, koniec tego,  bo tylko truję dupę.
PS. Jud, pamiętaj o czym miałaś napisać! xDDDDD

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 47

 8=D KARTNY KUTAS, JUSTUJ TEN CHOLERNY TEKST! /Wika

Jasnoniebieskie niebo praktycznie poraziło ją w oczy. Po czasie spędzonym na Coruscant, gdzie ostatnio przez cały czas panowały gęste chmury, i po locie statkiem, na którym mogła oglądać jedynie rozmazane smugi światła, błękitne niebo było dla jej oczu jak spojrzenie prosto na słońce po kilku latach w ciemnej jaskini. Od zaśnieżonych szczytów odległych gór odbijały się promienie słońca. Wokół wszystko otaczała zieleń trawy. Przed nimi wznosił się pałac, a za ich plecami rozpościerało się miasto Aldera, stolica planety. Ahsoka uśmiechnęła się czując ciepły powiew świeżego powietrza.
- Ahsoka, skup się. - upomniał ją Anakin.
- No przecież jestem skupiona. - mruknęła, ale jej wzrok wędrował po okolicy studiując w każdym szczególe krajobraz.
- Czy ja muszę cię uczyć jak się zachować? - westchnął Skywalker sprzedając jej lekkiego kuksańca w bok.
- Dobra, przepraszam. - odpowiedziała.
- Niech ci będzie, ale teraz się zachowuj. - powiedział. Naprzeciw im wyszedł senator i wicekról Alderaan'u, Bail Organa. Ahsoka od razu stanęła prosto, pół kroku za Anakinem jak przystało na "grzeczną padawankę". Wyciągnęła ręce wzdłuż ciała i splotła dłonie przed sobą. Senator najpierw powitał Padme, a później zwrócił się do Anakina.
- Dobrze cię widzieć, mistrzu Skywalker. - senator Organa w geście powitania z szacunkiem skinął rycerzowi Jedi głową.
- Ciebie również, senatorze. - odpowiedział Anakin i odwzajemnił gest. Ahsoka stała z boku całkowicie przyzwyczajona do tego, że najczęściej przy takich spotkaniach pozostaje niewidzialna. Wszyscy ruszyli do środka. Senatorowie zaczęli prowadzić między sobą rozmowę. Togrutanka nie była zainteresowana polityką i tym podobnymi sprawami, więc pozostawało jej rozglądanie się wokół siebie. Zauważyła, że Anakin nadal przypatruje się Padme i Bailowi, co przez chwilę ją zaskoczyło, po chwili jednak uznała, że tylko starał się dobrze wykonywać zadanie. Ona wolała jednak nie przysłuchiwać się tej rozmowie, najczęściej działały na nią usypiająco. Szli przez szeroki korytarz o wysokim sklepieniu. Ściany miały kremowy kolor, a pod ich stopami rozłożony był miękki, czerwony dywan ozdobiony czarnymi wzorami. Co kilka metrów mijali wysokie okna, przez które można było obserwować zapierające dech w piersiach widoki. Minęli przynajmniej kilka sal o nieznanym jej przeznaczeniu, aż w końcu dotarli do części mieszkalnej pałacu. Dziewczyna nagle poczuła dziwne ukłucie w prawym ramieniu. Już kiedyś tu była. Około rok temu była tu z Padme, przez swoje wizje, w których widziała zamach na senator z Naboo. Oczywiście nie sprawdziła się, a przynajmniej w swoim mniemaniu, dała się postrzelić i to właśnie Padme uratowała sytuację. Nagle odkryła, że rozproszyła się na trochę dłuższą chwilę. Dotarli już do pokoi, które mieli przez jakiś czas zajmować. Wszystkie trzy wychodziły na ten sam okrągły przedsionek, z którego wychodził taras widokowy na miasto i góry. Padme już znikła w swoim pokoju, Anakin musiał ją szturchnąć, żeby wróciła do rzeczywistości.
- Idź odpocząć. - polecił jej.
- Eee... Mhmm... - wymamrotała. Weszła do drugiego pokoju i znowu została zaskoczona. W porównaniu z tym pomieszczeniem jej pokój w Świątyni Jedi wydawał się nijaki. Ściany były pokryte niebieską farbą, na podłodze rozłożony był biały dywan. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do łazienki i dość spora szafa, a po prawej łóżko, które mogłoby pomieścić cztery osoby. Materac był na tyle gruby, że już mogła stwierdzić, że nie będzie miała najmniejszej ochoty się z niego ruszyć, w jego górnej części był ułożony stos poduszek, a resztę przykrywał miękki koc. Krótko mówiąc: wszystko co jest potrzebne Ahsoce do szczęścia. Na szafce nocnej stała lampka w kształcie kuli. Naprzeciw wejścia przeszklone drzwi prowadziły na balkon, z którego miała piękny widok na otoczenie. Uśmiechnęła się do siebie, wyciągnęła swój komunikator i wyszła na balkon równocześnie próbując skontaktować się z Chasem. Ułożyła urządzenie na barierce, o którą sama się oparła. Przed nią zamigotał niebieski obraz chłopaka.
- Hej. - prawie wymruczała. Chase uśmiechnął się do niej w ten słodki, a równocześnie podejrzany sposób.
- Hej mruczku. - odpowiedział. - Podobno miałaś być na misji, migasz się od obowiązków leniu? - spytał.
- A pfff... Zaraz leniu. Po prostu siedzę sobie w pałacu na Alderaan'ie bo mam zarąbiście nudną misję, podczas której będę skazana na polityków. - odparła.
- Było tak od razu, zabrałbym się w luku bagażowym i nie nudziłabyś się sama. - stwierdził.
- Taaak, no peeeeeewnie, wzięłabym cię jako swój bagaż, przecież mogę chodzić nago. - wywróciła oczami. Na twarzy Chase'a pojawił się mały, cwaniacki uśmieszek.
- No ja bym nie protestował. - odpowiedział prawie natychmiast.
- Możesz sobie pomarzyć. - w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. - Chyba muszę kończyć, pogadamy później. - powiedziała szybko i zakończyła połączenie. - Otwarte! - zawołała zwijając komunikator do kieszeni. Zdążyła się jedynie obrócić kiedy w drzwiach jej pokoju stanął wysoki chłopak o brązowych włosach i oczach zielonych jak trawa porastająca wzgórza. Zamarła wpatrując się w chłopaka.
- Hej... - wydusiła po chwili. Uśmiechnął się i podszedł do niej.
- Cześć. - odpowiedział ujmując jej rękę w swoją. Pochylił się i złożył na jej dłoni pocałunek. Poczuła się... dziwnie. Ten chłopak był ewidentnie z wyższych sfer, w których kładzie się nacisk na dobre wychowanie. Mimowolnie lekko się zarumieniła. Upominała się, że przed chwilą rozmawiała ze swoim chłopakiem, nie powinna się tak zachowywać. Jest Jedi do cholery, obojętnie jak czarujący był ten chłopak nie powinna się nim ekscytować! - Nathe Hostille. - przedstawił się.
- Emm... - to było najinteligentniejsze, co przyszło jej do głowy. - Ahsoka Tano, padawanka mistrza... Skywalkera. - udało jej się jakoś poskładać zdanie. Przez chwilę miała wrażenie, że zapomniała jak się nazywa, a potem naprawdę na chwilę wypadło jej z głowy nazwisko jej mistrza.
- Wiem, przysłał mnie wuj. - odpowiedział uśmiechając się tajemniczo.
- Wuj? - zdziwiła się.
- Emmm... Tak, senator Organa jest moim ojcem chrzestnym. - przyznał nerwowo pocierając tył głowy. - Wiesz, przyjechałem z siostrą na parę tygodni i on razem z ciotką i tą senator z Naboo stwierdzili, że nie chcą żebyś się tutaj nudziła. - wyjaśnił.
- Więc przysłali mi chłopaka... Ciekawe co na to mój mistrz. - prawie się zaśmiała.
- Już na niego wpadłem, twierdzi, że jesteś zajęta. - odparł Nathe. W tym momencie Togrutanka chciała wparować do pokoju jej mistrza i urządzić mu piekło. Jak on śmiał opowiadać, że ona jest zajęta?! Nic nie wiedział, a plotkował jak stare przekupy na targu! Zacisnęła dłonie w pięści i poczuła, że po raz kolejny rumieni się.
- Jak ja go dorwę... Ubzdurał sobie jakiś wyimaginowany związek. - powiedziała już szykując plan zemsty na tym wrednym, złośliwym, upartym, nieznośnym, wyrośniętym dzieciakiem!
- Dodał też, że jeżeli ja będę czegoś próbował to bez względu na wszystko skończę gorzej niż niejeden droid bojowy. - dodał z rozbawieniem.
- Wiesz, że on tak na poważnie? - spytała.
- Hej, ja nawet nic nie planuję. Jesteś Jedi nie? A podobno takie sprawy dla Jedi są zabronione. - odpowiedział.
- No wiesz... Nie do końca. Zabronione jest przywiązanie, można kochać, nie jest powiedziane, że mamy żyć w... eee... czystości. - i zarumieniła się po raz trzeci. - Nie żebym ja czegoś próbowała. - dodała szybko.
- Czyli zero przywiązania, więc związków na poważnie też, ale tak to robicie, co chcecie?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Nie wchodzę w te tematy, nie mam po co. - oczywiście jej wewnętrzny głos twierdził zupełnie co innego, ale ona starała się go ignorować. Oczywiście ten sam głos upominał ją, że ma omijać zielone oczy jej nowego znajomego i kazał jej się skupiać na Chase'ie. W końcu kazała samej sobie się zamknąć. Kochała Chase'a, a Nathe'a ledwie znała, poza tym była pewna, że nie ma czego się bać. I w końcu zapanowała cisza w jej głowie, mogła się skupić. Prawie się wzdrygnęła kiedy poczuła świeży przypływ doznań płynących z Mocy. Dopiero teraz zrozumiała, że była kompletnie rozproszona. I poczuła to... Na początku ciężko jej było to zdefiniować, ale później zrozumiała. Mogła to określić jako stłumione światło, które mogłoby być ciepłe, ale coś je blokowało. Biło ono od Nathe'a. Chłopak musiał być wrażliwy na Moc, chociaż nawet o tym nie wiedział. Potrząsnęła głową nie wierząc, że to jest możliwe. Przecież... To niemożliwe. A może jednak? Przecież czuła to, miała dowód. Może jego rodzice nie chcieli go oddać do Zakonu Jedi? Zapewne tak i nie powiedzieli mu o niczym.
- Chcesz zobaczyć okolicę? - zapytał Nathe.
- Pewnie... Tylko raczej tutaj nie codziennie spotyka się Jedi chodzących po ulicach. - stwierdziła przyglądając się swojemu ubiorowi. Chłopak przyjrzał się jej.
- Chyba masz mniej więcej ten sam rozmiar co moja siostra, chodź, zaraz się coś załatwi. - powiedział w końcu. Miała powiedzieć, że nie chce stwarzać problemu, ale on ją uprzedził. - I tylko nie mów, że nie chcesz sprawiać kłopotu, jestem pewien, że Li coś znajdzie.
- Li? - spytała Ahsoka.
- To skrót od Liraz. - wyjaśnił Nathe.
- Ciekawe imię... - stwierdziła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
o.O W końcu miałam prawdziwą wenę! To znaczy... Tak na poważnie, wcześniej niby też jakaś była, ale potem znikała, a teraz jest taka inna... To pewnie wina nieludzko nudnych funkcji na matmie ;__; A teraz pięknie dziękuję za ponad 10 tysięcy wejść ^.^ Teraz tylko poproszę o komentarze, anonimy też mogą, a ja naprawdę tak ślicznie proszę. "Nie bądź Separaniec, daj komentarz." =D Czuję się jak Cygan na targu, ale co tam x))

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 46

Ahsoka była pewna, że obojętnie jaka misja ich czeka to największym wyzwaniem związanym z nią było dla niej wstanie z łóżka i doprowadzenie się do porządku. A zaraz po tym problemie było jeszcze zostawienie jej mistrza samego w pokoju, zawsze miała co do tego obawy. Nie żeby miała tam nie wiadomo co... Ale jednak jakby zaczął grzebać mógłby się doszukać przynajmniej kilku rzeczy, które później mogły sprawić jej problemy. Oczywiście raczej nie przyjdzie mu do głowy, żeby zaglądać pod łóżko, gdzie trzymała zdjęcia z pewnym chłopakiem, którego... No sama nie wiedziała czy wolałaby go zabić, torturować czy też przytulić. Wkurzały ją te jej niezdecydowane odczucia. A poza zdjęciami, co do których jej mistrz mógłby mieć pewne podejrzenia (już widziała jak wymyśla niestworzone teorie o tym, że to jej chłopak) znajdowały się tam też inne rzeczy, prawdopodobnie też jakaś koszulka Chase'a co samo w sobie mogło budzić w nim kolejne podejrzenia. Ale musiała wstać z ciepłego łóżka, co samo w sobie było okropne, i pójść się przebrać. A kiedy stała pod prysznicem stało się coś, czego też się bała. Nie wiedziała czy szybciej wyczuła czy  usłyszała Chase'a. Chłopak prawdopodobnie chciał się z nią zobaczyć. Miała tyle szczęścia, że raczył się zamknąć zanim drzwi się za nim nie zamknęły, a wtedy musiał zauważyć Anakina. Togrutanka szybko wyłączyła dopływ wody i owinęła się ręcznikiem cały czas uważnie nasłuchując ich rozmowy. Chase'owi udało się wytłumaczyć powód jego pojawienia się bez dawania Skywalkerowi jakichś wskazówek co do relacji z właścicielką pokoju. Ahsoka szybko się ubrała i wybiegła z łazienki. Anakin stał oparty o szafkę, a Chase zaledwie dwa metry od drzwi. Musiała się powstrzymać od uśmiechu, który mimowolnie wywoływał u niej szesnastolatek. Niestety musiała wyglądać na trochę zmieszaną bo jej mistrz posłał jej pytające spojrzenie. Wzruszyła ramionami, starając się zachowywać tak, jak zawsze. Chase skinął jej głową. Zachowywał się jak zawsze, jakby nadal byli dobrymi przyjaciółmi. Ona też starała się zachowywać naturalnie, ale cały czas miała wrażenie, że Anakin i tak zaraz ją przejrzy.
- Hej... - zaczęła. Starała się skupić, żeby wymyślić jakieś rozwiązanie. Jej wzrok padł na Anakina, który uważnie im się przyglądał. Na pewno próbował przyłapać ich na jakimś zachowaniu, które mogło dać mu chociażby prozaiczny powód do uczepienia się ich. Była pewna, że wystarczyłoby jedno słowo, z którego mógłby wyczytać za wiele, a Chase straciłby głowę. I nagle Anakin się zaśmiał. Jej mistrz był autentycznie rozbawiony! Wymieniła spojrzenia z Chasem. Żadne z nich nie rozumiało o co tu chodzi.
- Mistrzu, jesteś pewien, że już dobrze się czujesz? - zapytała niepewnie Ahsoka. Może wyrwał się z sal uzdrawiania, co było naprawdę prawdopodobne. A teraz miał gorączkę czy coś... Ale powinna to wcześniej zauważyć.
- Oczywiście Smarku. - odpowiedział jej nadal rozbawiony Rycerz Jedi. - Poczekam na ciebie w hangarze, tylko mi tu niczego nie zmajstrujcie, gołąbeczki. - powiedział i wyszedł zostawiając dwójkę mocno zawstydzonych padawanów samych. Chase niepewnie zrobił kilka kroków w stronę Ahsoki. Oboje woleli zachować ostrożność, na wypadek, gdyby Anakin jednak nie zostawił ich całkowicie samych. Zawsze istniała opcja, że chciał ich przyłapać na gorącym uczynku i wskoczyć do pokoju, kiedy oni będą zajęci sobą. Prawdopodobnie, w takim przypadku, miał nadzieję, że złapie ich w połowie gry wstępnej, co pozwoliłoby mu bezkarnie (w jego przekonaniu) wykastrować Chase'a. Ale jednak po chwili wyczuła, że Anakin oddala się, co trochę ją uspokoiło. Przyciągnęła Chase'a do siebie, krótko go całując.
- Uciekasz? - zapytał.
- Raczej mnie porywają. - odpowiedziała.
- To urządzę misję ratunkową. - przyciągnął ją do siebie uśmiechając się łobuzersko.
- Wybacz, nie potrzebuję księcia w rozwalonym statku. - zaśmiała się.
- Wcale żadnego nie rozwaliłem, w przeciwieństwie do ciebie! - zaprotestował chłopak.
- Takie bajki to opowiadaj dzieciom na dobranoc. - pokazała mu język.
- Dzieciom? Co ty mi chcesz powiedzieć?! - chłopak zrobił wielkie oczy.
- Nic, nie jestem wiatropylna. - zaśmiała się. - Poza tym muszę iść bo mój genialny mistrz zaraz zacznie wymyślać nie wiadomo co. - dodała ruszając w stronę drzwi.
- Oj tam, czeka dopiero kilka minut. - stwierdził chłopak ciągnąc ją w swoją stronę. Zanim Ahsoka zdążyła się wyrwać podniósł ją i pocałował. Nie zaprotestowała. Objęła go nogami w pasie, a ręce oparła na jego szyi. Po chwili się od siebie oderwali.
- Teraz naprawdę muszę iść. - powiedziała i pocałowała go w policzek na pożegnanie.
***
Anakin wcale nie miał zamiaru zostawiać Ahsoki z Chasem, ale to był jedyny sposób, na chwilowe pozbycie się padawanki. A musiał się jej pozbyć, żeby mieć chociaż parę minut dla Padme. Ale z drugiej strony cały czas myślał o tym, co może się dziać z Ahsoką. Padawanka cały czas uparcie twierdziła, że tylko przyjaźni się z Chasem, oczywiście on był przekonany, że to kłamstwo, ale nie miał żadnych dowodów. Poczuł ciepłą dłoń swojej żony głaszczącą go po policzku. Uśmiechnął się i spojrzał prosto w jej czekoladowe oczy.
- Martwi cię coś? - zapytała.
- Nic, ale Ahsoka zaraz tu będzie. - odpowiedział wyczuwając, że jego padawanka się zbliża. Pocałował ją krótko, po czym szybko wrócił na miejsce pilota. Po chwili na statku pojawiła się Togrutanka. Dziewczyna zatrzymała się kilka kroków od wejścia i rozejrzała się. Oczywiście jej mistrz nie raczył poinformować jej o celu ich misji.
- Senator Amidalo. - skłoniła się wyrażając szacunek.
- Ahsoko. - Padme poderwała się ze swojego miejsca i przytuliła padawankę w geście powitania.Dziewczyna uśmiechnęła się i odwzajemniła gest.
- Szybko ci poszło, kochasiu. - stwierdził Anakin ze złośliwym wyrazem twarzy.
- Nie jestem żadnym kochasiem. - pisnęła Ahsoka lekko się rumieniąc.
- Niech ci będzie... Gołąbeczku.
- Ja... Ja wcale nie jestem w nikim zakochana. A teraz zamiast wymyślać głupoty lepiej mi powiedz gdzie lecimy. - powiedziała starając się powstrzymać chęć rzucenia w niego czymś.
- Na Alderaan, jutro powinniśmy być na miejscu. - odpowiedział jej.
***
Anakina obudziły krzyki. Natychmiast otworzył oczy i odnalazł swój miecz świetlny. Po chwili śpiąca obok niego Padme również się obudziła. 
- Co się dzieje? - zapytała tłumiąc ziewnięcie. Skywalker cicho westchnął i odłożył śmiercionośną broń.
- Ahsoka... Śpij, zobaczę co się dzieje. - odpowiedział, krótko ją pocałował i wyszedł z pokoju. Szybko znalazł się w drugim pomieszczeniu, w którym spała jego uczennica. Togrutanka rzucała się po całym łóżku i krzyczała jakby ktoś ją torturował. Usiadł na brzegu łóżka i lekko nią potrząsnął. Nic to nie dało. - Ahsoka! - zawołał próbując ją obudzić. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy dopiero po kilku kolejnych próbach. Krzyknęła i odsunęła się. - Hej, Smarku, to tylko ja. Nic ci nie zrobię. - próbował ją uspokoić. Popatrzyła na niego ze strachem odbijającym się w jej dużych, niebieskich oczach. 
- Mistrzu... - pisnęła i przytuliła się do niego ukrywając twarz w jego ramieniu. Prawie natychmiast zaczęła cicho płakać. 
- Już dobrze Ahsoko. - powiedział przytulając ją. Zastanawiał się czego się tak bała, albo co to wywoływało. Może to było skutkiem wojny. Przecież miała dopiero szesnaście lat. Ale z drugiej strony wcześniej świetnie sobie radziła. Jednak nadal była młoda... nawet zbyt młoda żeby musieć brać udział w tym piekle. Próbował ją uspokoić, ale cały czas czuł promieniujący od niej strach. W końcu oboje zasnęli obok siebie.
***
Rano Padme zobaczyła w otwartych drzwiach pokoju Ahsoki jej męża przytulającego swoją padawankę jakby była dzieckiem. Uśmiechnęła się przyglądając się tej dwójce. Dobrze pamiętała jak dawniej Anakin narzekał na Ahsokę i denerwował się na Obi - Wana za wrobienie go w nauczanie dziewczyny. A teraz? Zachowywał się jakby była jego rodzoną, młodszą siostrą. Dzięki tej małej Togrutance stał się chociaż trochę bardziej odpowiedzialny, chociaż czasami przerażało ją to, na co jej pozwalał. Oboje byli trochę jak dzieci i chwilami można było się zastanawiać czemu nikt ich nie pilnuje. Anakin obudził się i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się do niego. Skywalker ostrożnie wyszedł z łóżka, żeby nie budzić Ahsoki. Togrutanka wymamrotała coś przez sen, przewróciła się na drugi bok i wtuliła twarz w poduszkę. Rycerz Jedi szybko podszedł do Padme i pocałował ją równocześnie podnosząc.
- Przepraszam... - powiedział.
- Nic się nie stało. - odpowiedziała przytulając się do niego. - Przynajmniej wiem, że byłbyś dobrym ojcem. - dodała. 
- Ojcem...? - zmarszczył brwi i poczuła, że jego uścisk trochę zelżał. - Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał. 
- Nie, tylko tak powiedziałam. - zaśmiała się. - Chociaż znając ciebie, to wszystko może się zdarzyć. - stwierdziła trochę ciszej. 
- Hej! - zawołał urażonym tonem.
- Ciszej bo zbudzisz Ahsokę i będzie problem. - upomniała go.
- Pfff... Jej nie zbudzi stado dzikich Banth galopujących po korytarzu. - stwierdził.
***
Ahsoce spało się naprawdę dobrze... No do czasu aż pewien nieznośny Rycerz Jedi nie zaczął jej budzić. W pierwszym odruchu rzuciła w niego poduszką.
- Zamknij się ty niebieskooki dziadzie po powieszę cię na maszcie. - mruknęła nie myśląc. Do jej mózgu nie dotarła informacja, że mówi do Anakina a nie do Chase'a.
- Nie dasz mi rady mały skrzacie. - oddał jej cios poduszką. Ale ona już zdążyła na nowo zasnąć. - Smarku, wstawaj! - zawołał, ale nic to nie dało. Dziewczyna jedynie uniosła głowę, popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek, ziewnęła i mocniej przytuliła poduszkę. Zastanawiało go czemu nagle się tak przytula... Pewnie ten mały kłamca sypia ze swoim kochasiem! Musiał spróbować inaczej. - Ahsoko, obiad. - powiedział. 
- Jaki obiad? - wymamrotała zaspana padawanka.
- A chcesz jeść? - zapytał. Podziałało od razu. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i popatrzyła na niego jak proszący kociak. 
- Jakie jedzenie? Gdzie? - uśmiechnęła się. Skywalker zaśmiał się. To zawsze działało na jego wiecznie głodną uczennicę. - Hej! - zawołała uderzając go w ramię. 
- Musiałem cię jakoś zbudzić. - wzruszył ramionami.
- A pfff... Wstanę jak dostanę jedzenie. - na powrót przykryła się kocem.
- Nie jestem twoją pokojówką, sama sobie po nie idź. - odpowiedział.
- Wolałam jak byłeś chory. - mruknęła zwlekając się z łóżka.
- Dzięki Smarkuś, naprawdę się cieszę, że się o mnie troszczysz! - stwierdził. Ahsoka w odpowiedzi pokazała mu język. Tak, niewyspana Ahsoka, bywała naprawdę wredna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobrzeeeee... A nie, bo nie umiem pisać Anidali! T.T A idźta, lepiej mi idzie z Jasbrick (BO JAK CEGŁA WALNIE BOHATERA W CZOŁO TO MUSI BYĆ MIŁOŚĆ!! *^*) I tak... Zamiast zrobić plakat na EDB (będzie 1 lalalala) to pisałam to. A teraz czekam na lincz za ten spieprzony rozdział >.< 

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 45

Togrutanka obudziła się z krzykiem zrzucając z siebie koc. W zaczerwienionych oczach błyszczały łzy, cała się trzęsła. Przez kilka strasznych chwil miała wrażenie, że jeszcze się nie obudziła, ale ktoś złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie przytulając.
- Ahsoka, to tylko sen, spokojnie. - zaczął ją uspokajać Chase. Przytuliła się do niego mocno ukrywając twarz w ramieniu chłopaka.
- Pająki. - pisnęła. - Wszędzie, wielkie, czarne... Gryzły mnie, zjadały... - głos jej się trząsł. Padawan przytulił ją mocniej i pogłaskał po plecach.
- Już dobrze... - szepnął. Pokiwała głową, ale nie puściła go. Usiadła mu na kolanach i przytuliła się mocniej. Chase uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk. Na razie nie musieli się przejmować, że Anakin wejdzie jej do pokoju i ich nakryje. Obecnie jej mistrz wkurzał uzdrowicieli, ponieważ miał nieszczęście się rozchorować, co było równoznaczne z tym, że Ahsoka miała chwilowe wakacje. Uniosła głowę spoglądając w niebieskie oczy Chase'a, który uśmiechnął się łobuzersko. Pochylił się nad nią i krótko pocałował.
- Śniadanie? - zaproponował. Togrutanka natychmiast się zgodziła. - To idź się ubrać, a ja coś przyniosę. - powiedział całując ją w nos.
- Pierwszy raz nie wypraszasz wspólnego prysznica... Ty też jesteś chory? - zrobiła wielkie oczy.
- Baaardzo zabawne. Po prostu jestem głodny. - pokazał jej język. - Potem to sobie odrobię. - dodał z lekkim uśmieszkiem.
- Chciałbyś! - rzuciła w niego poduszką, ale nie trafiła bo zniknął już za drzwiami. Ahsoka zebrała swoje ubrania i poszła do łazienki. Skrzywiła się kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Pod oczami miała sine cienie a twarz lekko bledszą niż zwykle. Wszystko przez te sny, od kilku dni nie mogła przespać całej nocy bo za każdym razem, kiedy zamykała oczy zaczynały się jakieś koszmary. Nie były z niczym dokładnie związane, więc na pewno nie były wizjami. Ale były okropne. Przynajmniej Anakin nic nie wiedział, ale widząc samą siebie miała wątpliwości ile to jeszcze potrwa. W końcu musiała się do niego ruszyć, jak z resztą codziennie. Szybko rozebrała się i weszła pod prysznic. Ciepła woda zaczęła spływać po jej ciele działając na nią odprężająco i rozbudzająco. Zamknęła oczy i odchyliła głowę w tył. Po około dwudziestu minutach wyłączyła dopływ wody i owinęła się w ręcznik. Właśnie wtedy zorientowała się, że nie zamknęła drzwi, bo za nią pojawił się Chase. Chłopak położył dłonie na jej biodrach i zaczął przyciągać ją do siebie. Spojrzała na niego i zaśmiała się.
- Co? - zapytał głaszcząc ją po bokach.
- Nic... - wzruszyła ramionami. - Mogę się ubrać?
- A czy ja ci bronię? - odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. Wywróciła oczami. On zawsze tak robił. Nie namawiał jej do niczego, ale za to był zboczony, jak się tylko da. W końcu ubrała się i zjedli śniadanie.
***
Ahsoka z zaczerwienionymi od mrozu policzkami przejechała obok Chase'a, który złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę. Uśmiechnęła się do niego, ale nie zdążyła zahamować w efekcie czego oboje wywalili się na lód. Musi zapamiętać, żeby więcej się tak nie dawać na łyżwach. I tak już byli zmarznięci od kilku godzin spędzonych na śniegu. Usiedli na lodzie i zaśmiali się.
- To twoja wina kochasiu. - stwierdziła Togrutanka szturchając chłopaka w bok.
- Mogłaś się zatrzymać. - odparł podnosząc się.
- A ty mogłeś jechać. - pokazała mu język. Oboje wstali szybko łapiąc równowagę. - Poza tym muszę jeszcze się przejść do mistrza Skywalkera. - dodała.
- Nie możesz później? - jęknął robiąc słodkie oczka.
- Nie, bo jak pójdę później to wieczorem będę miała mniej czasu... Poza tym chyba masz trening nie? - odpowiedziała.
- Oj tam. - machnął ręką.
- Nie kombinuj, już postanowiłam.
***
Kiedy szła do sal uzdrawiania nagle stwierdziła, że to nie może być takie proste, jak się wydaje. Nadal była zmarznięta i trochę mokra po tym wyjściu, poza tym bała się, że Anakin w końcu zauważy te przeklęte cienie pod jej oczami i będzie musiała się tłumaczyć. A może jednak nie... Wmówi mu, że coś mu się wydaje i tyle. Spojrzała na swoje prawie skończone już frytki, które tak w zasadzie ukradła Chase'owi i cicho westchnęła. Teraz jej największym problemem stało się kończące się jedzenie. Ale na stołówkę było taaaak daleko. Z drugiej strony dalej była głodna... Ale wtedy musiałaby iść jeszcze dalej i wrócić się do Anakina, co było już ponad jej obecne lenistwo. A może wpadnie na Barrissę (Google mówi, że się odmienia, nie pyskować! ~Des/Lucy) i jej kochana przyjaciółka podzieli się z nią czymś. No i po problemie. Uśmiechnęła się zadowolona z własnej pokrętności. Po chwili weszła do sali, w której zmuszony był przebywać jej niezbyt zadowolony z tej sytuacji mistrz. Prawie było go jej szkoda... Prawie. Po prostu zbyt cudowna była sytuacja, w której ona mogła bezkarnie go irytować, a on nic nie mógł jej za to zrobić... bo tak naprawdę nic nie robiła. Naprawdę nie podobało mu się to, że on musiał siedzieć na dupie, a ona robiła co chciała i niczym się nie przejmowała. Weszła uśmiechając się do niego jak aniołek. Oczywiście było jej daleko do owego aniołka. Wcześniej pozbyła się opakowania po frytkach bo pewnie stwierdziłby, że pochoruje się od takiego odżywiania. Wszystko by wyolbrzymił i stwierdził, że przesadza. Typowy Anakin... Ale chory był jeszcze bardziej nieznośny. A czemu weszła nucąc pod nosem "Let it snow"? Chyba tak wyszło.
- Hej Rycerzyku. - przywitała się starając się sprawiać wrażenie, że wcale nie jest zmarznięta, niewyspana albo głodna. Rycerz Jedi popatrzył na nią i skinął głową w geście powitania. No, skoro nie chce mu się odpowiedzieć to zaraz zacznie gadać jakieś głupoty na jej temat...
- Smarku, gdybyś chociaż trochę się zastanowiła zauważyłabyś, że masz pięknego siniaka na ramieniu. - odpowiedział z tym swoim uśmieszkiem.
- No i? - wzruszyła ramionami w duchu przeklinając Chase'a, przez którego się przewróciła.
- Gdzie się włóczyłaś? - zapytał marszcząc brwi.
- Od razu się włóczyłam, równie dobrze mogłam się walnąć na treningu i... - starała się udawać niewiniątko.
- Poważnie Smarku? Takie bajki to opowiadaj młodzikom na dobranoc.
- Sugerujesz, że jestem leniem?
- Ja to wiem, poza tym od razu widać, że jesteś zmarznięta, geniuszu, trzęsiesz się. - stwierdził.
- Oj no byłam trochę na śniegu... Chase mnie wyciągnął... A potem na tych łyżwach się przewróciliśmy i tak wyszło. - zaczęła się tłumaczyć.
- Mogłaś się chociaż przebrać...
- Słuchaj, jeżeli znowu usłyszę, że przez jedną głupotę zaraz będę umierająca, to przysięgam, że uduszę cię poduszką. - zmrużyła oczy starając się wyglądać poważnie. Oczywiście nie podziałało. Jej mistrz zaśmiał się i spojrzał na nią wyzywająco.
- Uważaj bo uda ci się mnie przytrzymać tymi małymi łapkami.
- Może są małe, ale zakończone ostrymi paznokciami, chcesz dalej się kłócić? - odpyskowała.
- Jesteś, dla mnie, tak niebezpieczna jak mały kociak. - stwierdził.
- Mam cię dość. - mruknęła.
- Mhmm...
Miała mu odpyskować, ale zamiast tego kichnęła tak mocno, że uderzyła głową w blat stolika.
- A nie... - zaczął Anakin.
- To przez słońce! - ucięła mu, ale po chwili znowu kichnęła uderzając się jeszcze mocniej. Jej mistrz od razu wybuchł śmiechem, ale dla niej to wcale nie było zabawne. Cała twarz ją bolała, a nos już w szczególności.
- To wcale nie jest zabawne. - jęknęła osłaniając dłońmi twarz.
- Dla mnie bardzo. - odpowiedział.
- Nienawidzisz mnie co? - mruknęła. Poczuła, że po skórze spływa jej ciepła ciecz. Odciągnęła jedną dłoń od twarzy i zauważyła na niej czerwone smużki krwi. Świetnie! Rozwaliła sobie nos! Uniosła głowę, żeby spojrzeć, na Anakina, któremu chyba nie było już do śmiechu. - Mówiłam, że to nie jest zabawne? - mruknęła. W tym momencie do pomieszczenia weszła zielonoskóra uzdrowicielka i zarazem jedna z jej przyjaciółek. Barrissa popatrzyła na nich pytająco.
- Ahsoka, co...? - zaczęła.
- Nic, kichnęłam. - Togrutanka spróbowała się uśmiechnąć, ale w jej obecnym stanie mogło to wyglądać nieco makabrycznie. - Wiesz, że jestem największą tragedią chodzącą po tym świecie. - dodała. Piętnaście minut później siedziała sama z Mirialanką, która zdążyła w tym czasie poskładać jej nos. Teraz po prostu siedziały i rozgadały się w najlepsze przy okazji jadząc ciastka i pijąc gorącą czekoladę.
- Czemu mnie nie dziwi ten widok? - usłyszały za sobą głos należący do Vokary Che. Obie równocześnie spojrzały na twi'lekańską uzdrowicielkę. Natychmiast zeskoczyły ze swoich miejsc i ukłoniły się wyrażając szacunek do mistrzyni.
- Tylko rozmawiamy mistrzyni Che. - powiedziała Barrissa.
- Właśnie widzę, ale zastanawia mnie co tutaj robi twoja przyjaciółka. - odparła Vokara przyglądając się uważnie Ahsoce, która zrobiła niewinną minkę.
- Wpadłam do mistrza Skywalkera... - odpowiedziała od razu Togrutanka. - I tak jakby rozwaliłam sobie nos. - mruknęła ciszej.
- Dziwi mnie jedynie to, że to tylko nos. - stwierdziła starsza uzdrowicielka.
- No wiem, że jestem chodzącym nieszczęściem. - powiedziała padawanka wodząc wzrokiem po suficie.
- Nie, po prostu na siebie nie uważasz. - poprawiła ją Vokara.
***
Leżała przykuta do chłodnej, metalowej płyty. Bała się. Było strasznie ciemno a kajdanki raniły jej nadgarstki i kostki. Coś w mroku się poruszyło. Zanim się zorientowała w jej odkryty brzuch uderzył nabijany ćwiekami bicz. Ostre zakończenia wbiły się w jej skórę, szybkim pociągnięciem zostały od niej oderwane pozostawiając rany o szarpanych brzegach. Mimowolnie krzyknęła. W odpowiedzi ktoś, albo coś zaśmiało się. A potem w ciemności pojawił się jasny prostokąt. Otwarte drzwi. Światło ją oślepiło. Ktoś uwolnił ją i wyciągnął z pomieszczenia. Biegła potykając się. Najpierw czuła dłoń zaciśniętą na swoim nadgarstku, ale ona rozpłynęła się w powietrzu. Nie czuła, żeby ktoś ją puszczał, po prostu uczucie ucisku na skórze zniknęło. Zaczynała wyraźnie widzieć. Stała w pustej jaskini wielkości hali koncertowej. Nie widziała sklepienia tylko czubki stalaktytów. Pewnie gdyby spadły byłoby po niej. Jaskinia zaczęła się zapełniać. Szare, półprzezroczyste postacie pojawiały się jedna po drugiej, wszystkie zwrócone w jej stronę. Ich puste oczy były skierowane na nią, jakby czegoś oczekiwali. A ona nie wiedziała czego chcieli. Czuła paraliżujący strach i krew spływającą z jej brzucha. I wtedy poczuła na twarzy ciepły powiew. Przez chwilę widziała zarys twarzy. Pięć par oczu, pajęcze szczęki, maska mima i ten groteskowy uśmiech. Coś ją sparaliżowało. Nie mogła się ruszyć a niewidzialne dłonie zaciskały się na jej szyi...
***
Anakin wszedł do pokoju swojej padawanki. Poprzedniego wieczoru w końcu odzyskał wolność, o czym jego uczennica jeszcze nie wiedziała (każdy wie gdzie był. ~Des). Zauważył, że Ahsoka śpi w wyjątkowo normalnej pozycji. Żadnych nóg na ścianie, żadnego zwisania z krawędzi łóżka... To było aż za bardzo podejrzane. Wtedy jego wzrok wpadł na jedną z jej półek, na której stały dwa zdjęcia (Jeżeli nie mają tam zdjęć to od teraz mają! *tup* ~Des). Na pierwszym byli razem, ona siedziała mu na plecach uśmiechając się. Drugiego nie rozpoznał. Była na nim mała Togrutanka, z pewnością jego padawanka, ale na rękach trzymał ją starszy chłopak o ciemnobrązowych włosach. Zmarszczył brwi, nigdy nie widział nikogo podobnego... Z zamyślenia wyrwał go cichy pisk jego uczennicy. Nadal spała w tej samej pozycji, ale... dusiła się! Natychmiast znalazł się przy niej próbując ją obudzić, ale zanim chociaż wyciągnął rękę otworzyła oczy łapiąc się za szyję. W jej oczach odbijał się strach. Wzięła głęboki wdech i zaczęła krzyczeć. Nie zastanawiając się przytulił ją.
- Już dobrze Ahsoko, jesteś bezpieczna. - próbował ją uspokoić. Przytuliła się mocno ukrywając twarz w jego szacie. Oddychała nierówno, ale już się nie dusiła. Pogłaskał ją po głowie. - Co się stało? - zapytał kiedy trochę się uspokoiła.
- To tylko sen...jak zawsze... - wymamrotała cicho, ale on nadal czuł jej strach. 
- Sen? - zapytał marszcząc brwi. Uniosła głowę jakby dopiero zrozumiała, że to on... Czyżby spodziewała się kogoś innego? 
- Tak. - odpowiedziała uciekając wzrokiem w bok. Zauważył sińce pod jej oczami. Czyli to nie pierwszy raz. 
- Ahsoko, jaki sen? - spytał.
- Nieważne... To nie to co myślisz. 
- Czyli co to jest?
- Głupie sny i tyle, przestań już. - warknęła próbując go odepchnąć. Jeżeli nie przestanie pytać dobrowolnie zrobi wszystko żeby go od siebie odsunąć. 
- Smarku, chcę wiedzieć. - nie odpuszczał.
- Nie twoja sprawa, zostaw mnie. - spróbowała ostrzej, ale on wyczuwał, że tylko udaje, żeby ją zostawił.
- Ahsoko. - zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. Nie miała wyboru, widział, że się boi i tak naprawdę nie chce go odtrącać. Typowa Ahsoka, nie przyzna się do problemu tak sama z siebie.
- Mówię... To tylko sny, po prostu... są straszne, ale nie mają sensu. - powiedziała próbując unikać jego spojrzenia. - Raz atakują mnie pająki, potem uciekam przed umarłymi, albo ktoś mnie morduje... - zaczęła drżeć i ukryła twarz w jego szacie jakby szukała schronienia. Przytulił ją mocno.
- Kiedy to się zaczęło? - spytał.
- Nie wiem... Dwa tygodnie temu czy jakoś tak. - mruknęła przytulając się jak bezbronne dziecko. 
- Będzie dobrze Smarku. - stwierdził nie wiedząc co powinien jej powiedzieć. 
- Mhmm... - pokiwała głową.
- Może to zły moment, ale musimy się zbierać. - powiedział po chwili.
- Gdzie tym razem? - westchnęła starając się udawać, że nie bardzo ją to interesuje, ale on od razu zauważył w jej oczach błysk, który oznaczał, że cieszy się, że znowu może się gdzieś wyrwać.
- Zobaczysz. - odpowiedział.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
OGŁOSZEEEEEEEEEEENIA PARAFIALNEEEEEEEEEEEEEE! =D (Wika, ta emotka dla Ciebie! xDDDD). Po pierwsze: wybaczcie za ten mały zastój, ale moje geny leniwca są ostatnio baaaaardzo aktywne. Po drugie: wiem, ostatnio były same one - shoty, czas się poprawić z rozdziałami >.< + jest pomysł na rozdział walentynkowy (lalala, to co innego niż myślicie). Po trzecie: jak widać i słychać pojawiła się playlista (znowu leniwiec, na herosach jest dokładnie ta sama), sporo tego, ale i tak się ograniczałam! To jest ten wybrany zbiór kawałków, przy których najczęściej piszę, albo chodzę na autobus xD (nie żeby większość kojarzyła się z Herosami *marzyciel*). No i teraz prooooooooooooszę o komentarze, ja wiem, że czytacie cwaniaki, wyświetlenia nie kłamią =P. Danke ^.^
PS. Czy tylko ja mam tak spieprzony nowy plan lekcji?! T.T