niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 12


Obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie składać Chase’owi obietnic, nigdy więcej. Zaraz po ich rozmowie chłopak osobiście przypilnował, żeby trafiła w ręce medyka, potem razem z dwoma klonami odwieźli Jake’a do miasta a ona była uziemiona w obozie. Jakby tego było mało Chase wspaniałomyślnie sam poinformował Anakina o jej odnalezieniu i teraz musiała wszystko tłumaczyć. Kiedy tylko zobaczy tego przeklętego chłopaka tak go skopie, że odechce mu się takich numerów. Nie była dzieckiem! Sama mogła porozmawiać ze swoim mistrzem, nie trzeba było opatrywać jej najmniejszych ran i nie potrzebowała żadnej taryfy ulgowej! Nie była zwykłą, delikatną dziewczynką, która piszczy jak tylko się zadrapie, była Jedi do cholery! Ale jak zawsze nikt nie miał zamiaru słuchać co ona ma do powiedzenia, więc chcąc, nie chcąc musiała po prostu dać się sobą zająć. Teraz siedziała na pustej skrzyni po zaopatrzeniu ustawionej w pobliżu statku i rzucając wszędzie mordercze spojrzenia czekała na powrót Chase’a. Już ona go nauczy, że z niej nie robi się słabej dziewczynki. Może i nie była taka, jak większość otaczających ją żołnierzy, była drobna i nie była aż taka silna ale potrafiła porządnie skopać tyłek, w końcu uczyła się walczyć od dziecka. Nikt na nią teraz nie zwracał zbyt wiele uwagi, większość klonów była zajęta zbieraniem sprzętu po walce. Siedziała na średniej wielkości skrzyni, nogi lekko zwisały jej nad ziemią, czuła się już o niebo lepiej niż kilka godzin temu, w końcu się najadła, już prawie zapomniała o bólu dzięki jakimś środkom przeciwbólowym a rozmowa z Anakinem trochę poprawiła jej humor. Czego by nie powiedziała o Rycerzyku, obojętnie jakby się wkurzała, że bywa nadopiekuńczy, trochę jej się podobało to, że martwił się o nią. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła kiedy wrócił Chase. Już była gotowa się z nim kłócić, że potrafi sobie radzić sama, ale zanim cokolwiek powiedziała on przytulił ją mocno. Kompletnie zaskoczona tym gestem niepewnie go odwzajemniła. Nagle zapomniała, czemu w ogóle chciała na niego nawrzeszczeć. Nie potrafiła się na niego długo gniewać, bynajmniej jeszcze nigdy się to nie zdarzyło.
-Czemu zawsze kiedy chcę na ciebie nawrzeszczeć ty robisz coś, przez co zupełnie mi się odechciewa wkurzać się?-zapytała z rozbawieniem.
-Hmmm…Jestem po prostu za słodki.-odpowiedział jej z udawanym samozadowoleniem.
-Pfff…Chciałbyś! Nie jesteś w moim typie.-pokazała mu język.
-Osz ty mała!
Zanim się obejrzała Chase jedną ręką przerzucił ją sobie przez ramię.
-Ej! Puszczaj mnie głupku!-zawołała wiercąc się.
-Skąd ty masz tyle energii człowieku? Ja na twoim miejscu byłbym padnięty.-mruknął przytrzymując ją mocniej.
Prawda była taka, że tylko udawała, była zmęczona a środki przeciwbólowe dodatkowo działały na nią usypiająco.
-No widzisz, musisz się jeszcze wiele nauczyć. A teraz postaw mnie.-odpowiedziała okładając go pięściami po plecach.
-To nie działa.-zaśmiał się i ruszył w stronę statku.
-Gdzie ty mnie niesiesz?-Ahsoka zaczęła się wykręcać do tyłu, żeby zobaczyć gdzie jest ciągnięta.
-Na statek geniuszu, wracamy na Coruscant gdybyś zapomniała.-odpowiedział jej-Przy okazji weź idź spać, mogłabyś w końcu odpocząć.-dodał.
Nie uzyskał żadnej odpowiedzi, kiedy odwrócił głowę w bok, żeby spojrzeć na Ahsokę, ta spała przewieszona przez jego ramię. Uśmiechnął się do siebie i zaniósł ją do jednego z wolnych pokoi.
***
Znowu była na klifie w dżungli, słońce zachodziło i wiał ciepły wiatr, przed nią unosił się duch tej samej dziewczyny. Znowu czuła się winna, smutna, lekko zazdrosna i przez to było jej głupio. Coś się wydarzyło ale nie mogła sobie przypomnieć co. Zjawa uśmiechnęła się do niej ciepło i spojrzała w dół a po chwili znowu przeniosła wzrok na Togrutankę.
-To nie twoja wina.-powiedziała i znikła zostawiając Ahsokę z mętlikiem w głowie.
Co nie jest jej winą? Co się tutaj wydarzyło? Kim była ta dziewczyna? Jak umarła? Wydawała się jej znajoma ale mózg odmawiał jej współpracy uparcie dając jej tylko poczucie zagubienia. Czuła się jakby została wyrwana z innej rzeczywistości. Nagle wszystko zawirowało, rozmyło się w jedną, kolorową plamę. Czuła jak niekontrolowanie się kręci i po chwili znalazła się w dość sporej klatce wiszącej nad jakimś miastem, którego za nic nie potrafiła rozpoznać. No świetnie, wiszenie w klatce to coś, o czym zawsze marzyła. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest inaczej ubrana. Miała na sobie niebieską spódniczkę i bluzkę nie sięgającą do pępka, na szyi czuła obrożę elektryczną. No po prostu cudownie, wisiała sobie w stroju niewolnicy w wielkiej klatce z obrożą elektryczną na szyi, po prostu wymarzone wakacje. Gdyby chociaż wiedziała co się stało, ale tu też towarzyszyła jej pustka w głowie. Na szczęście nie siedziała tam długo, po chwili znowu wszystko się rozmyło a ona znalazła się na zatłoczonej ulicy miasta. Tym razem coś zaczęło jej się przypominać, miasto wydawało się znajome, jakieś zatarte wspomnienia próbowały o sobie przypomnieć. Rozejrzała się dookoła orientując się, że w większości tłum składa się z Togrutan. Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki kiedy uświadomiła sobie, że jest na swojej rodzinnej planecie. Nie wiedziała co powinna czuć. Może powinna być szczęśliwa? Ostatnim razem była tu kiedy miała trzy lata. Ktoś inny na jej miejscu na pewno by się ucieszył, ale ona nie zabrała stąd praktycznie żadnych przyjemnych wspomnień, może stąd pochodziła, ale to nigdy nie był jej dom.
***
Obudziła się ze zdziwieniem odkrywając, że leży w łóżku. Było to całkiem miłe zaskoczenie po dniach spędzonych na chłodnej i twardej posadzce w ciemnej celi. Przeciągnęła się leniwie dochodząc do wniosku, że Chase musiał ją tu przynieść. Potrząsnęła głową, żeby do końca się rozbudzić i zeskoczyła z łóżka. W końcu czuła, że odpoczęła i jest wolna. Nie zastanawiając się nad niczym wyszła z pokoju i poszła na mostek z nadzieją, że tam znajdzie Chase’a. Po drodze minęła się z kilkoma klonami. Chase, tak jak się spodziewała, był na mostku, stał odwrócony do niej tyłem. Bezszelestnie podeszła do niego i bez ostrzeżenia wskoczyła mu na plecy. Nie wiedziała co jej odbiło, w końcu nie byli tu sami, ale jej jakoś specjalnie to nie przeszkadzało.
-No hej.-zaśmiała się.
Chase odruchowo sięgnął po swój miecz świetlny ale w porę zorientował się, że to tylko Ahsoka.
-Widzę, że się wyspałaś.-stwierdził z rozbawieniem.
-I to bardzo.-odpowiedziała stając obok niego i uśmiechając się z zadowoleniem-Kiedy dolecimy?-dodała.
-Niedługo, nie martw się o to.-odpowiedział.
-Jak mam się nie martwić? Wiesz co mnie czeka? Pomijając już mojego nadopiekuńczego mistrza jest jeszcze Lou, a znając ją najpierw nasłucham się jej „żyjesz, żyjesz, żyjesz…”.-stwierdziła Tano robiąc minę męczennika.
-Oj ty mój biedaku.-zaśmiał się Chase.
-Jak ja cię nie znoszę.-westchnęła Ahsoka uśmiechając się złośliwie.
-Tak wiem, też cię lubię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział z dedykacją dla:
Kath, bo wierzyła, że uda mi się go napisać
Wiki , bo tak
Igi, też bo tak xD.   

2 komentarze:

  1. Ayyyyyyyyyyyyy - co to za święto piszę pierwsza? PRZED WIKĄ? *o*
    Po pierwsze przepięknie dziękuję ci za dedykację *kłania się*, a po drugie przechodzę do rozdziału :D
    CHASESOKAAAA!!! Czy tylko ja jestem za tym paringiem? Oni są tacy wspaniali! tak cudownie do siebie pasują! Tak uroczo się ze sobą droczą!
    Ach, gniewać na Chase'a się nie można :3 To taki drugi James <3
    A ten sen o.O
    Dalej nie wiem co to za postać... Mam jednak niemiłe przeczucia podobnie jak do tego fragmentu o niewolnicy :/
    No i skoro nie chcesz żeby byli razem to po jakiego grzyba wskakujesz ją na plecy Chase'a?!?!?! Ty nienormalna kozo *o*
    Oni są dla siebie stworzeniii!
    Uwielbiam cię za ten rozdział, rycerzu :33 (dobrze wiesz, że chciałam tu napisać mistrzu xd)
    Życzę ci kolejnej weny i wierzę, że uda ci się dodać nn jak najszybciej!
    Pozdrawiam cię, adepcie xD ! :*

    ~ Twoja niezawodna Kath ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz przede mną, Kath[używam skrótu, chyba Cię tym nie urażę? ;D], bo mnie zmuszono do wyjazdu-_-
    Yay, mam rozdział, bo tak. Moje bo tak, zostaw moje bo tak, ciulowaty ciulu. Dlaczego? Bo tak!
    Jak ona dostanie Chasesokę, to ja cem Anisokę!! >.< I cem małe Ahsoki z małpami! Jasne?! Cem Anakino-Ahsoki, będą sweet*___*
    Anakin nadopiekuńczy? Mój Annie taki już jest. :3 ^^
    Awww, ja cem Anniego i Ahs w głupiej sytuacji :( Lub przyjaciół. :< Plosee, ładnie plosee *słodkie oczka* Ja ce Anniego i Ahs best friends :< Ploseeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
    O, cześć Steela. ;o A ty nie w piekle? O:
    Niewolnica...znając ciebie wykorzystywali ją seksualnie. ;p
    Ahsoka to taki mały pyskatek, który lubi chłopców. *-*
    Ogólnie rozdział niesamowity!
    Genialny :3
    Fenomenalny ^^
    I jak tu go nie kochać?
    Czekam z utęsknieniem na następny.
    Niech Moc będzie z Tobą. :*
    PS Ploseeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

    OdpowiedzUsuń