Na wstępie: podejrzewam, że zostanę
zjedzona, za to, co wymyśliłam, miło się żyło.
~~~
Był już środek
nocy a ona nie mogła spać, nie mogła spokojnie zamknąć oczu, położyć się i
zasnąć, nie po tym co się stało. W pamięci nadal miała świeże wspomnienie
wyrazów twarzy wszystkich członków Rady Jedi kiedy tego wieczoru stanęła przed
nimi ze swoim mistrzem. Wszyscy mieli na twarzach ten sam wyraz dezaprobaty,
niektórzy zawiedzenia a może nawet i złości na nią. Wiedziała, że było to
uzasadnione, sama na siebie była wściekła, była taka głupia! Najgorsze jednak
było spojrzenie na twarz jej mistrza, chyba pierwszy raz Anakin był na nią tak
wściekły, zawiodła go na całej linii, była zaskoczona, że nadal była jego
padawanką. "Zawiodłem się na tobie, myślałem, że jesteś bardziej
rozsądna, lepiej cię szkoliłem..." Pamiętała wszystko co powiedział,
słowo w słowo, dokładnie pamiętała jak na nią patrzył, chociaż sama nie była w
stanie na niego spojrzeć. Każde wspomniane słowo rozdzierało jej serce na
drobne strzępki, tak, że już chyba nic z niego nie zostało, mimo to w myślach
na nowo odtwarzała te zdania, mimowolnie przypominała je sobie, przypominała
sobie wszystko, chociaż wolałaby zapomnieć. Wszystkie wspomnienia tak ją
raniły, ale zasłużyła sobie na to, zasłużyła na wszystko co ją spotkało. Była
na siebie tak zła, za swoją głupotę, za nieodpowiedzialność, za to, co zrobiła!
Wszyscy patrzyli teraz na nią tak samo, prawie jak na mordercę, przechodząc
korytarzem czuła te spojrzenia na sobie i wiedziała, że słusznie się tak na nią
patrzy. Po głowie nadal obijały się jej słowa Anakina, raz za razem rozdzierały
jej serce na jeszcze mniejsze kawałki, wszystkie tak przepełnione poczuciem
winy, żalem do samej siebie, złości na siebie...a może nawet i nienawiści i
odrazy do siebie. Musiała to sobie powiedzieć, zabiła ich wszystkich, może nie
bezpośrednio ale była winna ich śmierci, to przez nią zginęło te kilkadziesiąt
klonów. Przed oczami miała ich martwe ciała, słyszała ich krzyki kiedy
umierali, sama powinna być martwa, ale jakoś przeżyła bez najmniejszej rany,
jedynie po to, by cierpieć, żeby odpowiedzieć za ich śmierć, żeby ją winiono.
Sama nie wiedziała jak to się stało, że nie wykonała rozkazu, po prostu było
tak wielkie zamieszanie, wszystko jej się pomieszało, nawet dokładnie nie
usłyszała co ma zrobić, dlatego się nie wycofała, nawet miała wrażenie, że
miała dalej atakować. To było bez sensu, jej mistrz twierdził, że nakazał
odwrót, ona od niego usłyszała przez komunikator coś zupełnie odwrotnego. Wtedy
wszystko stało się tak szybko, droidów nagle przybyło, bomby wybuchły i...i
wszyscy byli martwi. Próbowała ich ratować, ale było za późno na wycofanie się,
nie udało jej się ocalić nikogo poza sobą. Wolałaby zginąć razem z nimi, to
byłoby lepsze od tego, co teraz ją czekało, chciałaby cofnąć czas i wszystko
odkręcić, albo chociaż zginąć za nich, ale już nic się nie dało zrobić. Czuła
się jakby sama bezpośrednio ich zabiła, tak naprawdę teraz miała na swoich
rękach ich krew. Przypomniała sobie wyraz twarzy Reksa, zszokowany,
zawiedziony, był tak wyraźny jakby kapitan stał teraz przed nią zaraz obok
Anakina, który nie ukrywał jak bardzo był na nią wściekły, nie zdziwiłaby się
gdyby się do niej już nie odezwał. Zawiodła wszystkich , każdego na kim jej
zależało. Tak bardzo chciałaby, żeby ktoś, ktokolwiek, Anakin, Chase, Lou,
Barrissa, przyszedł do niej, powiedział, że będzie dobrze…ale wiedziała, że to
się nie stanie, nikt do niej nie przyjdzie, nie będzie dobrze, wszystko zepsuła,
już nie miała nikogo. Łzy bezsilności i złości na siebie spływały jej swobodnie
po twarzy mocząc policzki, bluzkę, skapując na poduszkę, na której leżała
zwinięta w kłębek, słone krople piekły jej zadrapania na policzkach po
ostatniej bitwie, ale nie zwracała na to uwagi, teraz nie liczyło się dla niej
nic wielkim poczuciem winy. Nie wiedziała jak długo tak leży, nie zwracała
uwagi na czas, więc nie zauważyła kiedy w końcu zasnęła.
***
Było
zimno i ciemno, nic nie widziała, czuła w sobie straszną pustkę i przenikliwe
zimno. Skuliła się w kłębek, żeby choć trochę się ogrzać, ale to wcale nie pomogło. Bała się, nie wiedziała gdzie jest,
czemu się tutaj znalazła…Była sama, bezbronna, wystraszona, ale wszystko to
przesłaniały inne odczucia, ból, nie fizyczny ale psychiczny, nie dające
spokoju poczucie winy, złość i odraza do własnej osoby, uczucie bezsilności i
osamotnienia, świadomość bycia zbędnym ciężarem. Czemu jeszcze żyła? Czy nie
lepiej by było gdyby umarła? Wokół niej zaczęła się zbierać widmowa mgła, nie
wiedziała czy to tylko złudzenie, czy układa się ona w widmowe postacie. Chciała
odwrócić wzrok, nie patrzeć na to ale coś jej nie pozwalało, mgła przybrała
niewyraźne kształty ludzkich widm. Usłyszała ich szepty, potwierdzały jej
obawy, mówiły, że jest bezwartościowym ciężarem dla wszystkich, pokazywały jej
martwe ciała szepcząc, że to przez nią, a ona musiała patrzeć, czuła jak łzy
płyną jej po twarzy, ale nie mogła odwrócić głowy. Miała wrażenie, że zaraz
oszaleje, nie chciała na to patrzeć, już i tak była boleśnie świadoma swoich
błędów, musiała też się zgodzić ze słowami widm, była mordercą, to wszystko było
jej winą, powinna umrzeć…
***
***
Obudziła się poruszając się
gwałtownie. Otworzyła nadal załzawione oczy. Czy to możliwe, że płakała przez
sen? Niepewnie otarła wierzchem dłoni mokre policzki i usiadła na łóżku. Co ma
teraz zrobić? Na pewno nie ma treningu, Anakin pewnie nawet nie chce jej
oglądać, Chase i Lou…nie, na pewno też nie chcą z nią rozmawiać, Barrissy nawet
nie ma i dobrze, nie chciałaby widzieć jeszcze jej z tym wyrazem twarzy
mówiącym, że jest nią zawiedziona… Nie miała ochoty nawet opuszczać swojego
pokoju, wiedziała co ją czeka, te same spojrzenia co wczoraj, wiedziała, że
będą o niej rozmawiać, nie chciała słuchać na nowo jak jest beznadziejna, sama
to wiedziała, aż za dobrze. W końcu wstała z łóżka i poszła do łazienki się
przebrać. Stanęła przed lustrem i opłukała twarz chłodną wodą, przyjrzała się
sobie. Wyglądała co najmniej jakby dopiero wstała z grobu, miała cienie pod
oczami, zaczerwienione oczy i policzki, nie spała najlepiej więc była też lekko
blada. Szybko przebrała się i chwilę zastanawiała się czy iść coś zjeść, nie
czuła się głodna, z resztą i tak nie dałaby rady nic zjeść, czuła się jakby
była ściśnięta od środka, poza tym nie chciała kogokolwiek teraz widzieć, nie
potrafiła spojrzeć nawet we własne odbicie, widziała w nim tylko morderczynię.
Wiedziała, że to użalanie się nad sobą jest jeszcze gorsze, ale nie mogła nic
na to poradzić, czuła się jakby ktoś porozbijał ją na małe kawałki a ona nie
mogła się pozbierać w całość. Zabiłaś ich…Morderca…Nie
wiedziała, czy to ona sama to sobie powtarza w myślach, czy jakaś część jej
stara się ją jeszcze bardziej pognębić. Powinnaś
umrzeć… Wszyscy cię nienawidzą…W oczach zebrały jej się łzy, osunęła się na
kolana i przycisnęła dłonie do głowy jakby to miało pomóc. Słyszała coraz
więcej zarzutów, z każdą chwilą czuła się coraz gorzej, nieświadomie trzęsła
się. I nagle wszystko znikło, nic już nie słyszała, nie myślała…za to czuła coś
innego, po jej lewym przedramieniu wąską stróżką spływała czerwona krew znacząc
na jej skórze… Musiała o coś zahaczyć i przypadkiem się zranić. Ze zdziwieniem odkryła,
że to jej w jakiś sposób pomagało, teraz już nie myślała o tym, co się stało,
na chwilę zapomniała o problemach, jakby ból fizyczny wypierał ten psychiczny…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejka do zabicia mnie zaczyna się
po lewej. Dedykacja dla Wiki, która zaraz mnie objedzie równo i porządnie.
Klony? Klony? KLONY?! CO DO CHOLERY?!
OdpowiedzUsuńJAKIE KLONY?!
JAK MOŻNA ZABIĆ KLONY?!
JAKIM PRAWEM?!
ZA JAKIE GRZECHY?!
BIEDNE MAŁY SŁONECZNE KLONY!
~*~
AHSOKA, NEEEEEEEE! GŁUPIE TĘPAWE DŻEDAJE. RADA TO CIULE, A YODA JEST GŁUPIM STARUCHEM Z GRZYBEM NA SKÓRZE.[DLATEGO JEST ZIELONY]
CIULE, CHASE, LOU?! CO Z WAMI?! CHOLERY ORLEAŃSKIE, JAK MOGLIŚCIE?! WY..WY...WY!
ANAKIN, TY ZAJEBISTY CIULU, A TY CO?! CHOLERA, PRZYTUL JĄ, MA BYĆ TULASEK ALBO CI Z BUTA RĄBNĘ!
GRRRR.
BIEDNA AHS. :< BIEDNE ASHĄTKO.
BIDULKA. TAK MI JEJ SZKODA. :c
ALE OGÓLNIE ROZDZIAŁ ZAJEBISTY! :3
CEM WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ!!
PISZ SZYBKO, KOZO. :3
CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ.
NMBZT. ♥
PS TO NIE CAPS LOCK, JA SIĘ PO PROSTU WYDZIERAM.
~nie ty ^^
UsuńPonieważ nie chcę powtarzać tego co napisała Wix, więc po prostu się podpiszę pod jej komentarzem. :D
UsuńNMBZT :*
Jakie smutne... Jak Anakim mógł ją tak potraktować i rada też. Przecież każdy może się pomylić. Jakby Anakin nigdy nie popełniał błędów. Zgadzam się z Wiką. RADA TO CIULE!!! Mam nadzieję, że Chase i Lou, Barrisa jej nie zostawią. A tak to rozdział zajefajny:). Czekam na następne!
OdpowiedzUsuńIdka
WY DEBILE! WY CIULE ZASRANE!JA WAM KURWA DAM ZŁOSĆ!WY JEBAŃCE !JAK MOGLIŚCIE JĄ TAK POTRAKTOWAĆ!? ANAKIN TY CIULU JEBANY!JAK JĄ NIE PRZYTULISZ TO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM!CHASE,LOU,BARRISS PRZYTULCIE JĄ DO CHOLERY JASNEJ! NIE ZOSTAWIAJCIE JEJ TAK!:X
OdpowiedzUsuńPS Zapraszam na mojego Bloga:http://dalszelosyanakinaahsokiobiwana.blogspot.com/ .Narazie tylko dwa roździały ale obiecuje że będzie o wiele więcej ;)