piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 15

Na wstępie: podejrzewam, że zostanę zjedzona, za to, co wymyśliłam, miło się żyło. 
~~~
Był już środek nocy a ona nie mogła spać, nie mogła spokojnie zamknąć oczu, położyć się i zasnąć, nie po tym co się stało. W pamięci nadal miała świeże wspomnienie wyrazów twarzy wszystkich członków Rady Jedi kiedy tego wieczoru stanęła przed nimi ze swoim mistrzem. Wszyscy mieli na twarzach ten sam wyraz dezaprobaty, niektórzy zawiedzenia a może nawet i złości na nią. Wiedziała, że było to uzasadnione, sama na siebie była wściekła, była taka głupia! Najgorsze jednak było spojrzenie na twarz jej mistrza, chyba pierwszy raz Anakin był na nią tak wściekły, zawiodła go na całej linii, była zaskoczona, że nadal była jego padawanką. "Zawiodłem się na tobie, myślałem, że jesteś bardziej rozsądna, lepiej cię szkoliłem..." Pamiętała wszystko co powiedział, słowo w słowo, dokładnie pamiętała jak na nią patrzył, chociaż sama nie była w stanie na niego spojrzeć. Każde wspomniane słowo rozdzierało jej serce na drobne strzępki, tak, że już chyba nic z niego nie zostało, mimo to w myślach na nowo odtwarzała te zdania, mimowolnie przypominała je sobie, przypominała sobie wszystko, chociaż wolałaby zapomnieć. Wszystkie wspomnienia tak ją raniły, ale zasłużyła sobie na to, zasłużyła na wszystko co ją spotkało. Była na siebie tak zła, za swoją głupotę, za nieodpowiedzialność, za to, co zrobiła! Wszyscy patrzyli teraz na nią tak samo, prawie jak na mordercę, przechodząc korytarzem czuła te spojrzenia na sobie i wiedziała, że słusznie się tak na nią patrzy. Po głowie nadal obijały się jej słowa Anakina, raz za razem rozdzierały jej serce na jeszcze mniejsze kawałki, wszystkie tak przepełnione poczuciem winy, żalem do samej siebie, złości na siebie...a może nawet i nienawiści i odrazy do siebie. Musiała to sobie powiedzieć, zabiła ich wszystkich, może nie bezpośrednio ale była winna ich śmierci, to przez nią zginęło te kilkadziesiąt klonów. Przed oczami miała ich martwe ciała, słyszała ich krzyki kiedy umierali, sama powinna być martwa, ale jakoś przeżyła bez najmniejszej rany, jedynie po to, by cierpieć, żeby odpowiedzieć za ich śmierć, żeby ją winiono. Sama nie wiedziała jak to się stało, że nie wykonała rozkazu, po prostu było tak wielkie zamieszanie, wszystko jej się pomieszało, nawet dokładnie nie usłyszała co ma zrobić, dlatego się nie wycofała, nawet miała wrażenie, że miała dalej atakować. To było bez sensu, jej mistrz twierdził, że nakazał odwrót, ona od niego usłyszała przez komunikator coś zupełnie odwrotnego. Wtedy wszystko stało się tak szybko, droidów nagle przybyło, bomby wybuchły i...i wszyscy byli martwi. Próbowała ich ratować, ale było za późno na wycofanie się, nie udało jej się ocalić nikogo poza sobą. Wolałaby zginąć razem z nimi, to byłoby lepsze od tego, co teraz ją czekało, chciałaby cofnąć czas i wszystko odkręcić, albo chociaż zginąć za nich, ale już nic się nie dało zrobić. Czuła się jakby sama bezpośrednio ich zabiła, tak naprawdę teraz miała na swoich rękach ich krew. Przypomniała sobie wyraz twarzy Reksa, zszokowany, zawiedziony, był tak wyraźny jakby kapitan stał teraz przed nią zaraz obok Anakina, który nie ukrywał jak bardzo był na nią wściekły, nie zdziwiłaby się gdyby się do niej już nie odezwał. Zawiodła wszystkich , każdego na kim jej zależało. Tak bardzo chciałaby, żeby ktoś, ktokolwiek, Anakin, Chase, Lou, Barrissa, przyszedł do niej, powiedział, że będzie dobrze…ale wiedziała, że to się nie stanie, nikt do niej nie przyjdzie, nie będzie dobrze, wszystko zepsuła, już nie miała nikogo. Łzy bezsilności i złości na siebie spływały jej swobodnie po twarzy mocząc policzki, bluzkę, skapując na poduszkę, na której leżała zwinięta w kłębek, słone krople piekły jej zadrapania na policzkach po ostatniej bitwie, ale nie zwracała na to uwagi, teraz nie liczyło się dla niej nic wielkim poczuciem winy. Nie wiedziała jak długo tak leży, nie zwracała uwagi na czas, więc nie zauważyła kiedy w końcu zasnęła.
***
Było zimno i ciemno, nic nie widziała, czuła w sobie straszną pustkę i przenikliwe zimno. Skuliła się w kłębek, żeby choć trochę się ogrzać, ale to wcale nie pomogło. Bała się, nie wiedziała gdzie jest, czemu się tutaj znalazła…Była sama, bezbronna, wystraszona, ale wszystko to przesłaniały inne odczucia, ból, nie fizyczny ale psychiczny, nie dające spokoju poczucie winy, złość i odraza do własnej osoby, uczucie bezsilności i osamotnienia, świadomość bycia zbędnym ciężarem. Czemu jeszcze żyła? Czy nie lepiej by było gdyby umarła? Wokół niej zaczęła się zbierać widmowa mgła, nie wiedziała czy to tylko złudzenie, czy układa się ona w widmowe postacie. Chciała odwrócić wzrok, nie patrzeć na to ale coś jej nie pozwalało, mgła przybrała niewyraźne kształty ludzkich widm. Usłyszała ich szepty, potwierdzały jej obawy, mówiły, że jest bezwartościowym ciężarem dla wszystkich, pokazywały jej martwe ciała szepcząc, że to przez nią, a ona musiała patrzeć, czuła jak łzy płyną jej po twarzy, ale nie mogła odwrócić głowy. Miała wrażenie, że zaraz oszaleje, nie chciała na to patrzeć, już i tak była boleśnie świadoma swoich błędów, musiała też się zgodzić ze słowami widm, była mordercą, to wszystko było jej winą, powinna umrzeć…
***
Obudziła się poruszając się gwałtownie. Otworzyła nadal załzawione oczy. Czy to możliwe, że płakała przez sen? Niepewnie otarła wierzchem dłoni mokre policzki i usiadła na łóżku. Co ma teraz zrobić? Na pewno nie ma treningu, Anakin pewnie nawet nie chce jej oglądać, Chase i Lou…nie, na pewno też nie chcą z nią rozmawiać, Barrissy nawet nie ma i dobrze, nie chciałaby widzieć jeszcze jej z tym wyrazem twarzy mówiącym, że jest nią zawiedziona… Nie miała ochoty nawet opuszczać swojego pokoju, wiedziała co ją czeka, te same spojrzenia co wczoraj, wiedziała, że będą o niej rozmawiać, nie chciała słuchać na nowo jak jest beznadziejna, sama to wiedziała, aż za dobrze. W końcu wstała z łóżka i poszła do łazienki się przebrać. Stanęła przed lustrem i opłukała twarz chłodną wodą, przyjrzała się sobie. Wyglądała co najmniej jakby dopiero wstała z grobu, miała cienie pod oczami, zaczerwienione oczy i policzki, nie spała najlepiej więc była też lekko blada. Szybko przebrała się i chwilę zastanawiała się czy iść coś zjeść, nie czuła się głodna, z resztą i tak nie dałaby rady nic zjeść, czuła się jakby była ściśnięta od środka, poza tym nie chciała kogokolwiek teraz widzieć, nie potrafiła spojrzeć nawet we własne odbicie, widziała w nim tylko morderczynię. Wiedziała, że to użalanie się nad sobą jest jeszcze gorsze, ale nie mogła nic na to poradzić, czuła się jakby ktoś porozbijał ją na małe kawałki a ona nie mogła się pozbierać w całość. Zabiłaś ich…Morderca…Nie wiedziała, czy to ona sama to sobie powtarza w myślach, czy jakaś część jej stara się ją jeszcze bardziej pognębić. Powinnaś umrzeć… Wszyscy cię nienawidzą…W oczach zebrały jej się łzy, osunęła się na kolana i przycisnęła dłonie do głowy jakby to miało pomóc. Słyszała coraz więcej zarzutów, z każdą chwilą czuła się coraz gorzej, nieświadomie trzęsła się. I nagle wszystko znikło, nic już nie słyszała, nie myślała…za to czuła coś innego, po jej lewym przedramieniu wąską stróżką spływała czerwona krew znacząc na jej skórze… Musiała o coś zahaczyć i przypadkiem się zranić. Ze zdziwieniem odkryła, że to jej w jakiś sposób pomagało, teraz już nie myślała o tym, co się stało, na chwilę zapomniała o problemach, jakby ból fizyczny wypierał ten psychiczny…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejka do zabicia mnie zaczyna się po lewej. Dedykacja dla Wiki, która zaraz mnie objedzie równo i porządnie.     

5 komentarzy:

  1. Klony? Klony? KLONY?! CO DO CHOLERY?!
    JAKIE KLONY?!
    JAK MOŻNA ZABIĆ KLONY?!
    JAKIM PRAWEM?!
    ZA JAKIE GRZECHY?!
    BIEDNE MAŁY SŁONECZNE KLONY!
    ~*~
    AHSOKA, NEEEEEEEE! GŁUPIE TĘPAWE DŻEDAJE. RADA TO CIULE, A YODA JEST GŁUPIM STARUCHEM Z GRZYBEM NA SKÓRZE.[DLATEGO JEST ZIELONY]
    CIULE, CHASE, LOU?! CO Z WAMI?! CHOLERY ORLEAŃSKIE, JAK MOGLIŚCIE?! WY..WY...WY!
    ANAKIN, TY ZAJEBISTY CIULU, A TY CO?! CHOLERA, PRZYTUL JĄ, MA BYĆ TULASEK ALBO CI Z BUTA RĄBNĘ!
    GRRRR.
    BIEDNA AHS. :< BIEDNE ASHĄTKO.
    BIDULKA. TAK MI JEJ SZKODA. :c
    ALE OGÓLNIE ROZDZIAŁ ZAJEBISTY! :3
    CEM WIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ!!
    PISZ SZYBKO, KOZO. :3
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ.
    NMBZT. ♥
    PS TO NIE CAPS LOCK, JA SIĘ PO PROSTU WYDZIERAM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~nie ty ^^

      Usuń
    2. Ponieważ nie chcę powtarzać tego co napisała Wix, więc po prostu się podpiszę pod jej komentarzem. :D
      NMBZT :*

      Usuń
  2. Jakie smutne... Jak Anakim mógł ją tak potraktować i rada też. Przecież każdy może się pomylić. Jakby Anakin nigdy nie popełniał błędów. Zgadzam się z Wiką. RADA TO CIULE!!! Mam nadzieję, że Chase i Lou, Barrisa jej nie zostawią. A tak to rozdział zajefajny:). Czekam na następne!

    Idka

    OdpowiedzUsuń
  3. WY DEBILE! WY CIULE ZASRANE!JA WAM KURWA DAM ZŁOSĆ!WY JEBAŃCE !JAK MOGLIŚCIE JĄ TAK POTRAKTOWAĆ!? ANAKIN TY CIULU JEBANY!JAK JĄ NIE PRZYTULISZ TO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM!CHASE,LOU,BARRISS PRZYTULCIE JĄ DO CHOLERY JASNEJ! NIE ZOSTAWIAJCIE JEJ TAK!:X

    PS Zapraszam na mojego Bloga:http://dalszelosyanakinaahsokiobiwana.blogspot.com/ .Narazie tylko dwa roździały ale obiecuje że będzie o wiele więcej ;)

    OdpowiedzUsuń