czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 45

Togrutanka obudziła się z krzykiem zrzucając z siebie koc. W zaczerwienionych oczach błyszczały łzy, cała się trzęsła. Przez kilka strasznych chwil miała wrażenie, że jeszcze się nie obudziła, ale ktoś złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie przytulając.
- Ahsoka, to tylko sen, spokojnie. - zaczął ją uspokajać Chase. Przytuliła się do niego mocno ukrywając twarz w ramieniu chłopaka.
- Pająki. - pisnęła. - Wszędzie, wielkie, czarne... Gryzły mnie, zjadały... - głos jej się trząsł. Padawan przytulił ją mocniej i pogłaskał po plecach.
- Już dobrze... - szepnął. Pokiwała głową, ale nie puściła go. Usiadła mu na kolanach i przytuliła się mocniej. Chase uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk. Na razie nie musieli się przejmować, że Anakin wejdzie jej do pokoju i ich nakryje. Obecnie jej mistrz wkurzał uzdrowicieli, ponieważ miał nieszczęście się rozchorować, co było równoznaczne z tym, że Ahsoka miała chwilowe wakacje. Uniosła głowę spoglądając w niebieskie oczy Chase'a, który uśmiechnął się łobuzersko. Pochylił się nad nią i krótko pocałował.
- Śniadanie? - zaproponował. Togrutanka natychmiast się zgodziła. - To idź się ubrać, a ja coś przyniosę. - powiedział całując ją w nos.
- Pierwszy raz nie wypraszasz wspólnego prysznica... Ty też jesteś chory? - zrobiła wielkie oczy.
- Baaardzo zabawne. Po prostu jestem głodny. - pokazał jej język. - Potem to sobie odrobię. - dodał z lekkim uśmieszkiem.
- Chciałbyś! - rzuciła w niego poduszką, ale nie trafiła bo zniknął już za drzwiami. Ahsoka zebrała swoje ubrania i poszła do łazienki. Skrzywiła się kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Pod oczami miała sine cienie a twarz lekko bledszą niż zwykle. Wszystko przez te sny, od kilku dni nie mogła przespać całej nocy bo za każdym razem, kiedy zamykała oczy zaczynały się jakieś koszmary. Nie były z niczym dokładnie związane, więc na pewno nie były wizjami. Ale były okropne. Przynajmniej Anakin nic nie wiedział, ale widząc samą siebie miała wątpliwości ile to jeszcze potrwa. W końcu musiała się do niego ruszyć, jak z resztą codziennie. Szybko rozebrała się i weszła pod prysznic. Ciepła woda zaczęła spływać po jej ciele działając na nią odprężająco i rozbudzająco. Zamknęła oczy i odchyliła głowę w tył. Po około dwudziestu minutach wyłączyła dopływ wody i owinęła się w ręcznik. Właśnie wtedy zorientowała się, że nie zamknęła drzwi, bo za nią pojawił się Chase. Chłopak położył dłonie na jej biodrach i zaczął przyciągać ją do siebie. Spojrzała na niego i zaśmiała się.
- Co? - zapytał głaszcząc ją po bokach.
- Nic... - wzruszyła ramionami. - Mogę się ubrać?
- A czy ja ci bronię? - odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. Wywróciła oczami. On zawsze tak robił. Nie namawiał jej do niczego, ale za to był zboczony, jak się tylko da. W końcu ubrała się i zjedli śniadanie.
***
Ahsoka z zaczerwienionymi od mrozu policzkami przejechała obok Chase'a, który złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę. Uśmiechnęła się do niego, ale nie zdążyła zahamować w efekcie czego oboje wywalili się na lód. Musi zapamiętać, żeby więcej się tak nie dawać na łyżwach. I tak już byli zmarznięci od kilku godzin spędzonych na śniegu. Usiedli na lodzie i zaśmiali się.
- To twoja wina kochasiu. - stwierdziła Togrutanka szturchając chłopaka w bok.
- Mogłaś się zatrzymać. - odparł podnosząc się.
- A ty mogłeś jechać. - pokazała mu język. Oboje wstali szybko łapiąc równowagę. - Poza tym muszę jeszcze się przejść do mistrza Skywalkera. - dodała.
- Nie możesz później? - jęknął robiąc słodkie oczka.
- Nie, bo jak pójdę później to wieczorem będę miała mniej czasu... Poza tym chyba masz trening nie? - odpowiedziała.
- Oj tam. - machnął ręką.
- Nie kombinuj, już postanowiłam.
***
Kiedy szła do sal uzdrawiania nagle stwierdziła, że to nie może być takie proste, jak się wydaje. Nadal była zmarznięta i trochę mokra po tym wyjściu, poza tym bała się, że Anakin w końcu zauważy te przeklęte cienie pod jej oczami i będzie musiała się tłumaczyć. A może jednak nie... Wmówi mu, że coś mu się wydaje i tyle. Spojrzała na swoje prawie skończone już frytki, które tak w zasadzie ukradła Chase'owi i cicho westchnęła. Teraz jej największym problemem stało się kończące się jedzenie. Ale na stołówkę było taaaak daleko. Z drugiej strony dalej była głodna... Ale wtedy musiałaby iść jeszcze dalej i wrócić się do Anakina, co było już ponad jej obecne lenistwo. A może wpadnie na Barrissę (Google mówi, że się odmienia, nie pyskować! ~Des/Lucy) i jej kochana przyjaciółka podzieli się z nią czymś. No i po problemie. Uśmiechnęła się zadowolona z własnej pokrętności. Po chwili weszła do sali, w której zmuszony był przebywać jej niezbyt zadowolony z tej sytuacji mistrz. Prawie było go jej szkoda... Prawie. Po prostu zbyt cudowna była sytuacja, w której ona mogła bezkarnie go irytować, a on nic nie mógł jej za to zrobić... bo tak naprawdę nic nie robiła. Naprawdę nie podobało mu się to, że on musiał siedzieć na dupie, a ona robiła co chciała i niczym się nie przejmowała. Weszła uśmiechając się do niego jak aniołek. Oczywiście było jej daleko do owego aniołka. Wcześniej pozbyła się opakowania po frytkach bo pewnie stwierdziłby, że pochoruje się od takiego odżywiania. Wszystko by wyolbrzymił i stwierdził, że przesadza. Typowy Anakin... Ale chory był jeszcze bardziej nieznośny. A czemu weszła nucąc pod nosem "Let it snow"? Chyba tak wyszło.
- Hej Rycerzyku. - przywitała się starając się sprawiać wrażenie, że wcale nie jest zmarznięta, niewyspana albo głodna. Rycerz Jedi popatrzył na nią i skinął głową w geście powitania. No, skoro nie chce mu się odpowiedzieć to zaraz zacznie gadać jakieś głupoty na jej temat...
- Smarku, gdybyś chociaż trochę się zastanowiła zauważyłabyś, że masz pięknego siniaka na ramieniu. - odpowiedział z tym swoim uśmieszkiem.
- No i? - wzruszyła ramionami w duchu przeklinając Chase'a, przez którego się przewróciła.
- Gdzie się włóczyłaś? - zapytał marszcząc brwi.
- Od razu się włóczyłam, równie dobrze mogłam się walnąć na treningu i... - starała się udawać niewiniątko.
- Poważnie Smarku? Takie bajki to opowiadaj młodzikom na dobranoc.
- Sugerujesz, że jestem leniem?
- Ja to wiem, poza tym od razu widać, że jesteś zmarznięta, geniuszu, trzęsiesz się. - stwierdził.
- Oj no byłam trochę na śniegu... Chase mnie wyciągnął... A potem na tych łyżwach się przewróciliśmy i tak wyszło. - zaczęła się tłumaczyć.
- Mogłaś się chociaż przebrać...
- Słuchaj, jeżeli znowu usłyszę, że przez jedną głupotę zaraz będę umierająca, to przysięgam, że uduszę cię poduszką. - zmrużyła oczy starając się wyglądać poważnie. Oczywiście nie podziałało. Jej mistrz zaśmiał się i spojrzał na nią wyzywająco.
- Uważaj bo uda ci się mnie przytrzymać tymi małymi łapkami.
- Może są małe, ale zakończone ostrymi paznokciami, chcesz dalej się kłócić? - odpyskowała.
- Jesteś, dla mnie, tak niebezpieczna jak mały kociak. - stwierdził.
- Mam cię dość. - mruknęła.
- Mhmm...
Miała mu odpyskować, ale zamiast tego kichnęła tak mocno, że uderzyła głową w blat stolika.
- A nie... - zaczął Anakin.
- To przez słońce! - ucięła mu, ale po chwili znowu kichnęła uderzając się jeszcze mocniej. Jej mistrz od razu wybuchł śmiechem, ale dla niej to wcale nie było zabawne. Cała twarz ją bolała, a nos już w szczególności.
- To wcale nie jest zabawne. - jęknęła osłaniając dłońmi twarz.
- Dla mnie bardzo. - odpowiedział.
- Nienawidzisz mnie co? - mruknęła. Poczuła, że po skórze spływa jej ciepła ciecz. Odciągnęła jedną dłoń od twarzy i zauważyła na niej czerwone smużki krwi. Świetnie! Rozwaliła sobie nos! Uniosła głowę, żeby spojrzeć, na Anakina, któremu chyba nie było już do śmiechu. - Mówiłam, że to nie jest zabawne? - mruknęła. W tym momencie do pomieszczenia weszła zielonoskóra uzdrowicielka i zarazem jedna z jej przyjaciółek. Barrissa popatrzyła na nich pytająco.
- Ahsoka, co...? - zaczęła.
- Nic, kichnęłam. - Togrutanka spróbowała się uśmiechnąć, ale w jej obecnym stanie mogło to wyglądać nieco makabrycznie. - Wiesz, że jestem największą tragedią chodzącą po tym świecie. - dodała. Piętnaście minut później siedziała sama z Mirialanką, która zdążyła w tym czasie poskładać jej nos. Teraz po prostu siedziały i rozgadały się w najlepsze przy okazji jadząc ciastka i pijąc gorącą czekoladę.
- Czemu mnie nie dziwi ten widok? - usłyszały za sobą głos należący do Vokary Che. Obie równocześnie spojrzały na twi'lekańską uzdrowicielkę. Natychmiast zeskoczyły ze swoich miejsc i ukłoniły się wyrażając szacunek do mistrzyni.
- Tylko rozmawiamy mistrzyni Che. - powiedziała Barrissa.
- Właśnie widzę, ale zastanawia mnie co tutaj robi twoja przyjaciółka. - odparła Vokara przyglądając się uważnie Ahsoce, która zrobiła niewinną minkę.
- Wpadłam do mistrza Skywalkera... - odpowiedziała od razu Togrutanka. - I tak jakby rozwaliłam sobie nos. - mruknęła ciszej.
- Dziwi mnie jedynie to, że to tylko nos. - stwierdziła starsza uzdrowicielka.
- No wiem, że jestem chodzącym nieszczęściem. - powiedziała padawanka wodząc wzrokiem po suficie.
- Nie, po prostu na siebie nie uważasz. - poprawiła ją Vokara.
***
Leżała przykuta do chłodnej, metalowej płyty. Bała się. Było strasznie ciemno a kajdanki raniły jej nadgarstki i kostki. Coś w mroku się poruszyło. Zanim się zorientowała w jej odkryty brzuch uderzył nabijany ćwiekami bicz. Ostre zakończenia wbiły się w jej skórę, szybkim pociągnięciem zostały od niej oderwane pozostawiając rany o szarpanych brzegach. Mimowolnie krzyknęła. W odpowiedzi ktoś, albo coś zaśmiało się. A potem w ciemności pojawił się jasny prostokąt. Otwarte drzwi. Światło ją oślepiło. Ktoś uwolnił ją i wyciągnął z pomieszczenia. Biegła potykając się. Najpierw czuła dłoń zaciśniętą na swoim nadgarstku, ale ona rozpłynęła się w powietrzu. Nie czuła, żeby ktoś ją puszczał, po prostu uczucie ucisku na skórze zniknęło. Zaczynała wyraźnie widzieć. Stała w pustej jaskini wielkości hali koncertowej. Nie widziała sklepienia tylko czubki stalaktytów. Pewnie gdyby spadły byłoby po niej. Jaskinia zaczęła się zapełniać. Szare, półprzezroczyste postacie pojawiały się jedna po drugiej, wszystkie zwrócone w jej stronę. Ich puste oczy były skierowane na nią, jakby czegoś oczekiwali. A ona nie wiedziała czego chcieli. Czuła paraliżujący strach i krew spływającą z jej brzucha. I wtedy poczuła na twarzy ciepły powiew. Przez chwilę widziała zarys twarzy. Pięć par oczu, pajęcze szczęki, maska mima i ten groteskowy uśmiech. Coś ją sparaliżowało. Nie mogła się ruszyć a niewidzialne dłonie zaciskały się na jej szyi...
***
Anakin wszedł do pokoju swojej padawanki. Poprzedniego wieczoru w końcu odzyskał wolność, o czym jego uczennica jeszcze nie wiedziała (każdy wie gdzie był. ~Des). Zauważył, że Ahsoka śpi w wyjątkowo normalnej pozycji. Żadnych nóg na ścianie, żadnego zwisania z krawędzi łóżka... To było aż za bardzo podejrzane. Wtedy jego wzrok wpadł na jedną z jej półek, na której stały dwa zdjęcia (Jeżeli nie mają tam zdjęć to od teraz mają! *tup* ~Des). Na pierwszym byli razem, ona siedziała mu na plecach uśmiechając się. Drugiego nie rozpoznał. Była na nim mała Togrutanka, z pewnością jego padawanka, ale na rękach trzymał ją starszy chłopak o ciemnobrązowych włosach. Zmarszczył brwi, nigdy nie widział nikogo podobnego... Z zamyślenia wyrwał go cichy pisk jego uczennicy. Nadal spała w tej samej pozycji, ale... dusiła się! Natychmiast znalazł się przy niej próbując ją obudzić, ale zanim chociaż wyciągnął rękę otworzyła oczy łapiąc się za szyję. W jej oczach odbijał się strach. Wzięła głęboki wdech i zaczęła krzyczeć. Nie zastanawiając się przytulił ją.
- Już dobrze Ahsoko, jesteś bezpieczna. - próbował ją uspokoić. Przytuliła się mocno ukrywając twarz w jego szacie. Oddychała nierówno, ale już się nie dusiła. Pogłaskał ją po głowie. - Co się stało? - zapytał kiedy trochę się uspokoiła.
- To tylko sen...jak zawsze... - wymamrotała cicho, ale on nadal czuł jej strach. 
- Sen? - zapytał marszcząc brwi. Uniosła głowę jakby dopiero zrozumiała, że to on... Czyżby spodziewała się kogoś innego? 
- Tak. - odpowiedziała uciekając wzrokiem w bok. Zauważył sińce pod jej oczami. Czyli to nie pierwszy raz. 
- Ahsoko, jaki sen? - spytał.
- Nieważne... To nie to co myślisz. 
- Czyli co to jest?
- Głupie sny i tyle, przestań już. - warknęła próbując go odepchnąć. Jeżeli nie przestanie pytać dobrowolnie zrobi wszystko żeby go od siebie odsunąć. 
- Smarku, chcę wiedzieć. - nie odpuszczał.
- Nie twoja sprawa, zostaw mnie. - spróbowała ostrzej, ale on wyczuwał, że tylko udaje, żeby ją zostawił.
- Ahsoko. - zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. Nie miała wyboru, widział, że się boi i tak naprawdę nie chce go odtrącać. Typowa Ahsoka, nie przyzna się do problemu tak sama z siebie.
- Mówię... To tylko sny, po prostu... są straszne, ale nie mają sensu. - powiedziała próbując unikać jego spojrzenia. - Raz atakują mnie pająki, potem uciekam przed umarłymi, albo ktoś mnie morduje... - zaczęła drżeć i ukryła twarz w jego szacie jakby szukała schronienia. Przytulił ją mocno.
- Kiedy to się zaczęło? - spytał.
- Nie wiem... Dwa tygodnie temu czy jakoś tak. - mruknęła przytulając się jak bezbronne dziecko. 
- Będzie dobrze Smarku. - stwierdził nie wiedząc co powinien jej powiedzieć. 
- Mhmm... - pokiwała głową.
- Może to zły moment, ale musimy się zbierać. - powiedział po chwili.
- Gdzie tym razem? - westchnęła starając się udawać, że nie bardzo ją to interesuje, ale on od razu zauważył w jej oczach błysk, który oznaczał, że cieszy się, że znowu może się gdzieś wyrwać.
- Zobaczysz. - odpowiedział.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
OGŁOSZEEEEEEEEEEENIA PARAFIALNEEEEEEEEEEEEEE! =D (Wika, ta emotka dla Ciebie! xDDDD). Po pierwsze: wybaczcie za ten mały zastój, ale moje geny leniwca są ostatnio baaaaardzo aktywne. Po drugie: wiem, ostatnio były same one - shoty, czas się poprawić z rozdziałami >.< + jest pomysł na rozdział walentynkowy (lalala, to co innego niż myślicie). Po trzecie: jak widać i słychać pojawiła się playlista (znowu leniwiec, na herosach jest dokładnie ta sama), sporo tego, ale i tak się ograniczałam! To jest ten wybrany zbiór kawałków, przy których najczęściej piszę, albo chodzę na autobus xD (nie żeby większość kojarzyła się z Herosami *marzyciel*). No i teraz prooooooooooooszę o komentarze, ja wiem, że czytacie cwaniaki, wyświetlenia nie kłamią =P. Danke ^.^
PS. Czy tylko ja mam tak spieprzony nowy plan lekcji?! T.T

4 komentarze:

  1. Nie tylko ty XD
    Prosisz o komentarz masz komentarz!
    Rozdział jest BOSKI!! I długi. Ciekawi mnie o co chodzi z tymi snami Ahsoki. I skąd się tam wziął mim!! Ja się boję mimów... Mają pomalowane twarze, dziwne stroje i bereciki jak Francuzi... Zaraz, zaraz... Ona się przebierała przy Chasie? (Czy jakoś tak.) Lucy-sama ja cę
    więcej!!! Pisz szybki następny rozdział. I co to za pomysł na walentynki?
    Masz raxję Soka. Stołówka jest przecież taaak daleeekoooo...

    NMBZT

    Idka

    więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda,że Twój blog nie jest jadalny, bo napewno byłby pyszny! :P
    A więc:notka jest świetna, megga, boska, fantastyczna, cudowna, muffinkowa <3, delicjoza XD, PO PROSTU JESTES MISZCZEM!!!!
    Nie mogę się doczekać one- shotów, nn i tego pomysłu na walentynki XP...
    Fuuu, pająki! Ochyda! A tam mimy, jak Cię nie zeżrą to bd super (:...
    Ja kończę, do szkoły czas ruszać :((((((((

    NMBZT!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chory Annie. *u* Za mało nieznośny, ale spoko. x)) Ahahshas <3 Kc it. Pff, ona go nie może bezkarnie wkurzać. :C PO PROSTU NIE MOŻE! Ok, foch.
    Cudowny rozział, chociaż Ahsoka nie może miec chłopaka *foch* za młoda jest *tup*
    Ne lubę Ce, ja ce kosiam :c pFff, fochh <3 Ale kccc it, kooochaam, boskie, cudo itp *.*
    Owww, i to na końcu <3 Tuuulaaaseeeek, Anakin jest lepszy niż Chase :C
    Foch <33
    Boski, niezastąpiony, normalnie nie da się tego wyrazić *.* Czekam na kolejny <3
    NMBZT <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo ciekawy, czekam na ciąg dalszy, ale mam zastrzeżenia, mianowicie zjadasz przecinki. Przed "kiedy" stawia się przecinek, przed "gdzie" też, przed literą "a" tak samo. Przecinki również się stawia przed imiesłowami przysłówkowymi współczesnymi jak i uprzednimi, np. starając -> imiesłów przysłówkowy współczesny lub np. wszedłszy -> imiesłów przysłówkowy uprzedni. Mimo tego wszystkiego rozdział mi się podoba.

    Pozdrawiam

    Kolorowa ;)

    OdpowiedzUsuń