wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział specjalny: całkiem (nie)normalne święta.

Ahsoka siedziała na parapecie, za oknem śnieg padał tak mocno, że cieszyła się, że siedzi teraz w ciepłym pokoju. Chyba niedługo powinna się ruszyć, żeby pomóc z przygotowaniami do świąt. Ciekawie się złożyło, że jakimś cudem w tym roku zamiast siedzieć na Coruscant Rada Jedi zgodziła się na święta na Naboo. Dalej nie pojmowała jakim cudem się przekonali, ale stało się. Dobra, podejrzewała, że maczali w tym palce Anakin i senator Amidala, ostatnio odnosiła wrażenie, że coś razem kombinowali... No i Anakin był jakiś podejrzanie zadowolony w ostatnim czasie. A może po prostu wszystkim odwalało na święta. Nagle ktoś wpadł do jej pokoju.
- Ubieranie choinki, teraz, zaraz. - usłyszała znajomy głos.
- A zapukać to niełaska? - odpowiedziała spoglądając na Chase'a.
- Pukać? Pukać to ja mogę kogoś, a nie drzwi. - odpowiedział pokazując jej język.
- Wiesz o co mi chodzi zboku! - zaśmiała się rzucając w niego poduszką, która trafiła go centralnie w twarz. Zaskoczony chłopak upadł na podłogę a w powietrze poleciały pióra. Chłopak szybko złapał inną poduszkę i oddał Togrutance. Szybko wywiązała się bitwa na poduszki. Po chwili byli już na podłodze i bili się poduchami jak wściekli przy okazji śmiejąc się jak głupi.  Nagle wzrok Ahsoki padł na czyjeś stopy. Na początku nie zrozumiała o co chodzi ale, po chwili dotarło do niej, że stopy zawsze musza mieć właściciela. Uniosła wzrok, i kogo zobaczyła? No na pewno nikogo, kogo się spodziewała.
- Nie przeszkadzam. - zapytał pan znany jako senator Bonteri. Nie, nie, nie! Mniej więcej to teraz krzyczał jej wewnętrzny głos. Czemu właśnie on? Nie wystarczyło już ich ostatnie spotkanie? Kto dzisiaj umrze? Albo jaki inny dramat się wydarzy? Bo przecież, jak on był w pobliżu to ona zawsze musiała coś spieprzyć! Praktycznie skoczyła na nogi otrzepując się z piór.
- Eee... - to było najinteligentniejsze, co przyszło jej do głowy. Na podłodze Chase zaczął podśpiewywać jakieś piosenki o miłości, więc zarobił między żebra. A Lux? Stał przed nią z pytającym wyrazem twarzy.
- Przerwałem coś? - spytał niepewnie. Ona już wiedziała co mu chodzi po głowie, wszyscy zawsze to samo, jakby cały wszechświat ubzdurał sobie, że jest zakochana w Chase'ie!
- Nie i jeżeli tylko spróbujesz myśleć o tym, o czym teraz prawdopodobnie myślisz to przysięgam na własny miecz świetlny, że cię uduszę, nawet, jeżeli jesteś senatorem. - odpowiedziała z zaciętą miną.
- Jak wolisz... - wymamrotał zaskoczony chłopak. - Chciałem zapytać czy chciałabyś... - zaczął, a w jej głowie zapaliła się czerwona lampka. On chce z nią spędzić więcej czasu? Nie, co to, to nie! Już wystarczająco sobie tym zaszkodziła... Chyba zaszkodziła. No bo lubiła go, ale od ostatniego razu przebywanie z nim było dla niej... trudniejsze.
- Chase, wspominałeś coś o ubieraniu choinki. - przerwała Luksowi.
- Eee... no tak, ale wieeeesz... - zaczął drugi padawan z tym swoim wrednym uśmieszkiem. A to zdrajca!
- Dobra, to się ruszaj! - wyciągnęła go za sobą z pokoju. Usłyszała jeszcze, że Lux próbował coś jej powiedzieć, ale teraz ważniejsze było ucieknięcie od młodego senatora. Zatrzymała się dopiero kilka korytarzy dalej, a Chase? Ten to cały czas się z niej śmiał. Popchnęła go na ścianę i sprzedała cios w policzek z otwartej dłoni. Oczywiście nie przestał się śmiać.
- Zabujana Soka. - zaczął podśpiewywać pod nosem. - Będę chrzestnym waszych dzieci i opowiem im jaka to zboczona była ich mamusia! - oświadczył z pełną powagą.
- Żadnych dzieci nie będzie, nie bujam się w Luksie i jeszcze raz coś o tym wspomnisz a obiecuję, że przerobię twoje jaja na lampki choinkowe! - warknęła.
- Trzymaj się z daleka od mojego interesu diable ty! - wrzasnął chłopak uciekając przed wściekłą Togrutanką.
***
Wielka choinka stała na środku sali, wokół niej ustawione były stoły ułożone w kwadrat. Na połączonym blacie rozłożone były białe obrusy przyozdobione złotymi i czerwonymi łańcuchami, na środku każdego z blatów w równych odległościach stały czerwone świeczki. Wszyscy obecni w sali byli zajęci ozdabianiem jej, w pobliżu choinki między pudłami siedziała blondwłosa padawanka o niebieskich oczach w całości pochłonięta rozplątywaniem lampek. Nagle dobiegł do niej brązowowłosy chłopak.
- Ratuj, goni mnie Togrutanka z morderczymi zapędami! - zawołał chowając się za jej plecami.
- A to niby ty masz być najodważniejszy. - westchnęła ostentacyjnie Lou.
- Co innego armia Separatystów, a co innego Ahsoka grożąca mi przerobieniem mojego interesu na lampki choinkowe! - odparł Chase. W tym momencie do pomieszczenia wbiegła wymieniona już wcześniej padawanka Wybrańca. Od razu zauważyła rozczochrane włosy jej kumpla wystające zza ramienia drobnej Louisie. Podeszła do nich. Blondynka uniosła wzrok na przyjaciółkę i posłała jej rozbawione spojrzenie.
- Co tym razem zrobił? - spytała.
- Stwierdził, że będę miała dzieci z senatorem Bonteri. - odpowiedziała Ahsoka. - Wiesz, nie ma odwagi powiedzieć... - zaczęła, ale w tym momencie chłopak wyskoczył na nią, zakrywając jej usta.
- Nawet nie próbuj tego kończyć! - zawołał. Ahsoka ugryzła go w dłoń i przerzuciła nad sobą. Chase wrzasnął, ale nie pozwolił, żeby dziewczyna kontynuowała wcześniej rozpoczętą wypowiedź. Wywiązała się między nimi szamotanina, która skończyła się, kiedy oplątały ich lampki choinkowe, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy. Lou widząc ich na sobie, oplątanych w świecidełka po prostu nie mogła wytrzymać i wybuchła śmiechem.
- To wcale nie jest zabawne Louisie! - zawołali oboje. Od razu przestała się śmiać, popatrzyła na nich z chęcią mordu wypisaną na twarzy.
- Jak jeszcze raz mnie tak nazwiecie to te lampki będą waszym najmniejszym problemem! - wrzasnęła sięgając po swój miecz. Ahsoka była pewna, że wolałaby wściekłą Lou niż leżeć pod Chasem. W plecy wbijały jej się światełka, jej przyjaciel swoje ważył i była pewna, że to podłużne coś, co gniotło ją w udo nie było jego mieczem świetlnym. Oczywiście musiała być najbardziej pechową istotą w galaktyce bo właśnie teraz dołączył do niej jej mistrz. Anakin prawie udusił się ze śmiechu kiedy zobaczył swoją padawankę owiniętą w ozdoby choinkowe, leżącą pod swoim przyjacielem. To był tak genialny motyw na kartkę świąteczną, że żałował, że nie miał przy sobie aparatu.
- No, widzę gołąbeczki, że będziecie pięknie wyglądać powieszeni pod sufitem. - rzucił stawiając kolejne pudło z ozdobami na podłodze.
- Ja ci dam gołąbeczki! - warknęła Ahsoka.
- Właśnie mam je przed sobą... Tylko Lux mógłby być zazdrosny. - uśmiechnął się złośliwie.
- Obiecuję ci, że jak tylko się stąd ruszę wbiję ci w dupę największy sopel lodu, jaki znajdę! - wrzasnęła Togrutanka. - Lou wyciągnij mnie, bo te lampi gniotą. - dodała zwracając się do przyjaciółki.
- Ale ja cię wyciągnę Smarku, tylko mi powiedz, w którym bujasz się bardziej. - wtrącił Skywalker.
- Kocham jedynie pierogi! Miłość odchodzi, ale pierogi zostają! - odpowiedziała padawanka pokazując mu język.
- I już wiadomo, kto ukradł wszystkie pierogi. - mruknął Anakin po raz kolejny dziwiąc się, że tak mały skrzat jak jego Smarkuś umiał w siebie tyle zmieścić. Złapał za jeden koniec łańcucha i pociągnął go mocno. Padawani okręcili się kilka razy i wylecieli w powietrze wolni od ozdoby świątecznej. Upadli na podłogę obok siebie śmiejąc się jak rozbawione dzieci.
- Chcę jeszcze raz! - zawołali równo z błyskiem w oczach.
- I z takimi pomyleńcami ja się zadaję. - westchnęła Lou kręcąc głową z rozbawieniem.
- I za to nas uwielbiasz kochanie... Szczególnie mnie. - wyszczerzył się do niej Chase.
- Jakim cudem wiesz czy cię kocham? Ja nic nie mówiłam. - blondynka pokazała mu język. Chase podszedł do niej i bezwstydnie objął ją ramieniem.
- Lousie... - zaczął, ale nie skończył, bo zarobił od dziewczyny w twarz. - No dobra, zrozumiałem. - mruknął rozcierając sobie nos. Ahsoka spojrzała na Anakina wymownie. Odciągnęła go kawałek na bok.
- Wiejemy? Nawet się nie zorientują, że nas nie ma. - zaproponowała z małym uśmieszkiem. - Obiecałeś zabrać mnie na łyżwy. - dodała. Wywrócił oczami, ale co mu szkodzi?
- Niech ci będzie leniu. - zgodził się szturchając ją w bok.
***
Kiedy wyszli na zewnątrz śnieg tylko lekko sypał z nieba i nie było aż tak zimno. Chwilę musieli pobłądzić po mieście zanim trafili na lodowisko. Ahsoka przez chwilę się wystraszyła, nigdy wcześniej nie jeździła na łyżwach. Anakin widząc jej niepewny wyraz twarzy zaśmiał się i poklepał ją po plecach.
- Co jest Smarkuś? - zapytał.
- Eee... Nic. - odpowiedziała wzruszając ramionami. Tylko to jej "nic" wyszło zaraz po pierwszej próbie złapania równowagi na lodzie. Z piskiem wylądowała na zimnej tafli obijając sobie tyłek. Jej mistrz popatrzył na nią z lekkim rozbawieniem. Spróbowała wstać, ale znowu się przewróciła. Wywrócił oczami i podjechał do niej. Pochylił się nad uczennicą wyciągając do niej dłoń. Chętnie przyjęła pomoc. Oczywiście znowu się potknęła i prawie przewróciła ich oboje, ale on ją złapał.
- Co jest Smarku? Nigdy nie jeździłaś? - zapytał. Dziewczyna lekko się zarumieniła odwracając wzrok.
- No tak jakby. - przyznała przygryzając dolną wargę.
- Było powiedzieć. - wywrócił oczami. - Po pierwsze: nie bój się, bo teraz nogi ci się trzęsą jakbyś dowiedziała się, że jesteś w ciąży. - stwierdził. 
- Ej! - zaśmiała się lekko uderzając go w ramię.
- Po drugie... Eee, no dobra, pokażę ci. - chwycił ją za nadgarstki ciągnąc za sobą. Jeszcze kilka razy się potknęła, ale po kilku minutach załapała o co chodzi. 
***
Wrócili dopiero po kilku godzinach, kiedy stwierdzili, że już wystarczająco zmarzli. Praktycznie znikąd pojawiła się Padme z niezbyt przyjazną miną. Wymienili między sobą spojrzenia jakby umawiali się, w którą stronę wiać. Po chwili zrobili niewinne miny i uśmiechnęli się jak aniołki. Co było najbardziej uderzające? Ich podobieństwo! Jakby byli rodzeństwem.
- To nie moja wina! - zawołali równo po czym spojrzeli na siebie spod przymrużonych powiek.
- Nie obchodzi mnie to, oboje macie się natychmiast przebrać, i nawet nie myślcie o chorowaniu! - wrzasnęła na nich senator z karcącym wyrazem twarzy. Oboje poczuli się jak małe dzieci, spuścili wzrok na podłogę i wymamrotali coś niewyraźnego i uciekli. Ahsoka ledwie stłumiła śmiech.
- A ciebie co tak śmieszy? - zapytał Skywalker. Padawanka popatrzyła na niego uśmiechając się złośliwie.
- Och, nic, po prostu nie wiedziałam, że jesteś taki potulny. - odpowiedziała złośliwie.
- I kto to mówi? - trzepnął ją w głowę. Popatrzyła na niego z podejrzanym błyskiem w oku.
- No nie żeby coś... ale ja to jedno, a ty... - lekko przymrużyła oczy. - No wiesz, można by pomyśleć, że byłeś taki grzeczny, żeby... - nie dokończyła bo przyłożył dłoń do jej ust uniemożliwiając jej dalszą wypowiedź.
- Jeszcze jedno słowo na temat twoich dziwnych podejrzeń, Smarku, a skończysz jako czubek choinkowy... Muszę ci wyjaśniać jak cię tam umieszczę? - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem. Dziewczyna pokiwała głową robiąc wielkie oczy. Puścił ją i ruszyli dalej.
- Ej, nie tak szybko! - krzyknął ktoś za nimi. Oboje westchnęli ze zirytowaniem i odwrócili się z minami "Co znowu?!". Za nimi stał Chase wskazując na coś wiszącego pod sufitem. Spojrzeli tam i natychmiast obrócili się do siebie plecami. Nad nimi wisiała jemioła. W tej chwili oboje przeklinali tą cholerną roślinę i tradycję. - No moi drodzy, wiecie co trzeba zrobić. - powiedział padawan patrząc na nich z rozbawieniem.
- Na pewno go nie pocałuję! - zawołała Ahsoka.
- Pfff, chciałabyś. - mruknął Anakin.
- No właśnie nie! - odpowiedziała, chociaż nie do końca przekonana. No bo tak naprawdę to jednak lubiła Anakina... Tak trochę bardziej niż powinna, ale to nic. Spojrzała na niego spod oka i natychmiast odwróciła wzrok. Oczywiście nie mieli wyboru, bo jej postrzelony kumpel był tak uparty, że pchnął ich na siebie. Odskoczyli od siebie, ale jednak doszło do pocałunku. A Chase zwiał śmiejąc się. Zostali sami w niezręcznej ciszy.
- Eee... Spadam! - wyjąkała Ahsoka i odbiegła przebrać się w coś suchego. Ile zostało do Wigilii? No kilka godzin, świetnie, jeszcze zdążą ją w coś wrobić.
***
Szła korytarzem z kartonem wypełnionym bombkami w dłoniach. Miała około półtorej godziny na przygotowanie się, ale najpierw musiała znaleźć Anakina i zanieść ostatnie pudło z ozdobami. Szybko dotarła do pokoju swojego mistrza. Z pomocą Mocy udało jej się otworzyć drzwi i weszła do środka. Nie zrobiła nawet dwóch kroków, kiedy stanęła jak wryta. Poczuła jak traci czucie w rękach i... Nagle miała wrażenie, że została wyrwana z tego świata. Coś w jej głowie krzyczało, że to nie może się dziać... Ale jednak. Tak, właśnie zobaczyła jej mistrza, pozbawionego koszulki, na łóżku z Padme! Nie trzeba było być geniuszem, żeby zrozumieć co tu się dzieje, ale do niej to przez dłuższą chwilę nie docierało. Kiedy w końcu dotarło to do jej świadomości od razu zrozumiała kilka innych rzeczy. W jednej chwili stało się jasne gdzie zawsze znikał, więc od czterech lat musiał ją okłamywać. Tak, nie ufał jej na tyle, żeby być szczerym w takiej sprawie! Co on myślał? Że nie zrozumie, jest zbyt głupia, żeby jej zaufać? Poczuła zalewającą jej umysł falę złości, po której nastąpiło nieprzyjemne uczucie kłucia w klatce piersiowej. Czy naprawdę od emocji mogło ją boleć serce? Bo teraz czuła się jakby nie tylko bolało, ale równocześnie pękało, rozpadało się na drobne kawałeczki jak kruche szkoło, które ktoś za mocno ścisnął. A nogi były jak z ołowiu, nie mogła nimi poruszyć. Nie była świadoma, że wstrzymuje oddech, dopóki nie zabrakło jej powietrza. 
- Ahsoka... - odezwał się Anakin prawie natychmiast znajdując się przy niej. Trzask... Pudło z ozdobami upadło na podłogę, po której potoczyły się srebrne odłamki stłuczonych bombek. Łzy w oczach zniekształcały wszystko co widziała. Mrugnęła a po jej policzkach spłynęły słone krople. Anakin spróbował ją złapać za ramię, ale ona szybko się odsunęła i odbiegła korytarzem. Skywalker zaklął pod nosem i pobiegł za nią. Nie trwało to długo, zanim ją dogonił, ale kiedy ją złapał ona zaczęła coś niewyraźnie wykrzykiwać, zrozumiał jedynie "kłamca". A kiedy nie chciał jej puścić zaczęła się szarpać i go bić równocześnie płacząc. 
- Ahsoka, uspokój się... - powtarzał, ale ona nie słuchała.
- Puść mnie! Nienawidzę cię! - pisnęła uderzając go w klatkę piersiową. Cicho syknął kiedy jej paznokcie po raz kolejny przejechały po jego skórze zostawiając po sobie długie, czerwone ślady. Wiedział, że tak naprawdę go nie nienawidzi, ale jednak poczuł się okropnie. Był jej mistrzem, zawsze była mu bliska jak siostra, czuł wszystkie jej emocje i wściekał się na samego siebie, że do tego dopuścił. A ona dalej płakała i próbowała się od niego uwolnić. - Całe cztery, cholerne, pieprzone lata mnie okłamywałeś! Ufałam ci! Myślałam, że też mi ufasz! Co?! Uważasz, że jestem za głupia, żeby zrozumieć?! Że od razu pobiegłabym do Rady i wszystkim powiedziała?! - wyrzuciła z siebie przez łzy. Nie odpowiedział jej. Nie miał wytłumaczenia, a nawet jeśli, wydawało się ono tak głupie i płytkie, że wolał o nim nie myśleć. Jej słowa bolały go, ale większość z tych zarzutów była prawdziwa. Oczywiście, że jej ufał i nigdy nie stwierdziłby, że jest głupia, ale obecna sytuacja całkowicie temu zaprzeczała. Uniosła głowę i przez chwilę patrzyła na niego zaczerwienionymi od płaczu oczami, w których odbijał się smutek, ból, żal... - Myślałam, że jesteś inny... ja... - pokręciła głową. Zamknął oczy, nie potrafił spojrzeć jej w twarz. Puścił ją kiedy uderzyła go z otwartej w dłoni w twarz. Odepchnęła go od siebie i odbiegła. Nie myślała jasno, przez łzy ledwie coś widziała i naprawdę nie obchodziło ją gdzie biegnie, nic jej nie obchodziło. Czuła się jakby była sama na świecie, nikt tak naprawdę jej nie potrzebował. Czuła się zdradzona i niepotrzebna. I niechętnie musiała przyznać, że jej głupie uczucia do Anakina jeszcze pogarszały sytuację. Czy naprawdę tylko ona musi się zakochiwać w kimś, kto nawet by na nią nie spojrzał pod Takim kątem? Czy zawsze musi kończyć sama? Kazała się samej sobie zamknąć. Anakin cały czas ją okłamywał i nie ufał jej. Bo przecież lepiej wciskać jej, że jest dla niego ważna, że jednak coś znaczy! Ale gdyby tak było to on byłby z nią szczery! Teraz wszystkie jego słowa wydawały się puste. Nie patrzyła przed siebie więc wpadła na kogoś. Nie myśląc przesunęła się kawałek w bok i chciała biec dalej, ale dłoń tego kogoś zacisnęła się na jej nadgarstku i pociągnęła ją w tył.
- Puść mnie. - wyjąkała próbując się wyswobodzić, ale nie miała siły.
- Ahsoka, co...? - kiedy usłyszała ten głos była już w stu procentach pewna, że cały wszechświat jej nienawidzi. 
- Puść mnie Lux! - powtórzyła trochę głośniej, ale on jej nie puścił.
- Co się stało? - zapytał.
- Nic, puszczaj! - znowu zaczęła się szarpać, ale Lux nie był Anakinem. On nie wiedział co się stało, nie był w szoku, ani rozproszony, poza tym był tak cholernie uparty! Togrutanka nie zwracała na to uwagi, próbowała go odepchnąć, drapała, wierzgała się... Ale nic to nie dało. W końcu nie miała już siły, cała złość się z niej ulotniła, teraz była po prostu załamana. 
- Jak nie chcesz to nie mów. - westchnął przytulając ją. Czy mogłaby powiedzieć? "Wiesz, widziałam mojego mistrza w łóżku z senator Amidalą." Tak, na pewno! Wbrew wszystkiemu, co mógł myśleć jej mistrz nie potrafiłaby. Była po prostu zbyt głupia, żeby przestało jej na nim zależeć! Poza tym nie była wredną małpą, która w zemście jest gotowa zrobić wszystko. Nawet nie zwracała uwagi, że własnie przytula się do kolejnego chłopaka, w którym była... dobra, chyba jest zakochana, a on wolał inną... która spadła z klifu i umarła prawdopodobnie właśnie z jej winy, więc ta sytuacja była jeszcze gorsza! Naprawdę Lux bardzo jej się przydał... bez niego przewróciłaby się bo nie mogła już ustać na własnych nogach. Momentami ledwie mogła oddychać, łzy moczyły całą jej twarz a oczy bolały i piekły. 
- Cały czas kłamał... - wyjąkała w pewnym momencie.
- Kto? - zapytał chłopak, ale ona już mu nie odpowiedziała. Westchnął cicho i pogłaskał jej plecy. 
***
W końcu się uspokoiła... po około czterdziestu minutach. Potem wszystko przerodziło się w złość na Anakina. Taaak, udało jej się stłuc kilka wazonów i rzeźb, rozwaliła trochę innych rzeczy i na sam koniec obiecała sobie, że przy następnej okazji jej mistrz jeszcze pożałuje. Tak, najchętniej kopnęłaby go tam, gdzie boli, a potem obcięła mu jaja tępym pilniczkiem, problem był taki, że równocześnie nie chciała na niego patrzeć, ale nie miała wyboru, za piętnaście minut kolacja. Westchnęła cicho stając przed lustrem. W swoim przekonaniu wyglądała okropnie, ale to było tylko jej zdanie. Miała na sobie białą sukienkę bez rękawów, sięgającą jej do połowy ud, ze złotym paskiem pod piersiami. Przeklinała też swoje buty na koturnie, ale nie miała już czasu na zmianę na coś innego. Za każdym razem obiecywała sobie, że nie pozwoli Padme znowu jej ubierać, ale nigdy nie wychodziło. Najgorsze było to, że dalej miała lekko zaczerwienione oczy i policzki, co na pewno będzie budzić pytania, które nie poprawią jej humoru. Niechętnie wyszła ze swojego pokoju i ruszyła na salę bankietową. Dotarła tam po piętnastu minutach i kilkudziesięciu potknięciach, które mogły się dla niej skończyć złamaniem. Zajęła jedno z wolnych miejsc przy stole, a obok niej kto się pojawił? Oczywiście Lux. Miała tyle szczęścia, że akurat obok przechodził Chase.
- Tutaj ślepoto! - syknęła ciągnąc chłopaka na wolne miejsce po jej prawej stronie.
- Ej! Mogłabyś być delikatniejsza! - zawołał chłopak opadając na wolne krzesło.
- Mogłabym, ale mi się nie chce. - odpowiedziała.
- Jak... - chyba chciał jej dopiec, ale akurat zauważył jak wyglądała. Jego pierwszą reakcją... był brak reakcji, typowe. Po chwili zmarszczył brwi i chwilę wodził wzrokiem po jej twarzy. - Co się...? - i znowu nie dokończył.
- Nic! - przerwała mu tonem nieznoszącym sprzeciwu. Wychylił się lekko za nią i zauważył drugiego chłopaka.
- Pewnie, Luksowi na pewno powiedziałaś. - mruknął. Od razu zarobił w łeb i przywitał się ze stołem.
- Nic mu nie powiedziałam. - mruknęła spoglądając kątem oka na młodego senatora, który się do niej uśmiechnął. Niepewnie odwzajemniła uśmiech i odwróciła wzrok prawie niezauważalnie się rumieniąc, co nie uciekło uwadze jej jakże upierdliwego przyjaciela.
- No... A co, nie było czasu na rozmowę? - zapytał ją szeptem ledwie powstrzymując rozbawienie. Znowu zarobił w łeb.
- Chyba cię coś gnie idioto, lepiej zajmij się sobą i Lou. - powiedziała. Jej wzrok padł na wejście, w którym akurat pojawił się jej mistrz. Oczy zabłyszczały jej złością, ale szybko odwróciła głowę udając, że go nie zauważyła. Oczywiście on to zobaczył... No nie tylko on. Kiedy znowu uniosła wzrok jej spojrzenie przypadkiem skrzyżowało się ze spojrzeniem Padme. Senator popatrzyła na nią przepraszająco, ale padawanka znowu się odwróciła... w złą stronę! Zupełnie zapomniała, że po swojej lewej ma Luksa. Po raz kolejny zaczerwieniła się i uciekła wzrokiem w bok.
- Ej, gołąbeczki! - ktoś szturchnął ją w plecy, ale Chase nie mówił jak...
- Lou! - zawołała Ahsoka spoglądając na blondynkę stojącą za nią. Chase siedzący kawałek dalej zwijał się ze śmiechu. 
***
Większość kolacji minęła w miarę normalnie... Poza jej chowaniem się pod stołem podczas dzielenia się opłatkiem. Przynajmniej nie miałam problemu z życzeniami i miała całość dla siebie. Potem oczywiście prawie pozabijała się z Chasem o jedzenie, a ktoś z genialniejszych obecnych (och, jak ona kochała tego człowieka!) zapomniał, że są niepełnoletni i zostawił im wino. Oczywiście potrafiła się zachować... Na pewno starała się nie upić! Nie mogła... jeszcze by się wygadała Luksowi o swoich uczuciach, ze też musiał siedzieć obok niej! No i na koniec prezenty. Przez wszystkich tych genialnych ludzi pomyliła się co jest od kogo, ale była pewna, że nie wpadła na Anakina. I kiedy już myślała, że będzie miała spokój on się pojawił i znowu zero wsparcia od jej przyjaciół, którzy widząc, że coś jest na rzeczy stwierdzili, że muszą pogadać i pomogli jej mistrzowi. Zdrajcy i tyle! I tak skończyła sama z Anakinem na pustym korytarzu. Cały czas posyłała mu mordercze spojrzenia i dawała do zrozumienia, że nie ma się do niej zbliżać. 
- Czego chcesz? - warknęła odwracając się od niego. 
- Przeprosić? - Prawie się zaśmiała, kiedy to powiedział, ale była zbyt wściekła.
- Przeprosić?! Myślisz, że takie zwykłe przepraszam wystarczy?! Że tak po prostu zapomnę?! - wybuchła.
- Nie, tego nie powiedziałem. - odpowiedział spokojnie. 
- Po co w ogóle marnujesz swój czas?! Zostaw mnie! - chciała odejść, ale on jej na to nie pozwolił. Mocno chwycił ją za ramię i nie dał jej się wyrwać.
- Bo jesteś dla mnie ważna, nigdzie nie pójdziesz. - powiedział.
- Ważna?! Skończ już z tym kłamstwem! Gdybym coś dla ciebie znaczyła zaufałbyś mi, a nie okłamywał przez cały ten czas! - naprawdę miała ochotę go uderzyć, ale nie dawał jej się ruszyć. 
- Gdybym cię okłamywał i nic byś dla mnie nie znaczyła, nie walczyłbym o wybaczenie, kurwa! - odparł mocniej zaciskając dłoń na jej ramieniu.
- Gdyby ci na mnie zależało byłbyś szczery! - łzy zaszkliły się w jej oczach. 
- Czyli nie zależy mi na klonach? Na moim byłym Mistrzu? Tak to rozumiesz? Sądzisz, że jeśli komuś na Tobie zależy ma Ci mówić WSZYSTKO?
- Czy ty rozumiesz jak ja się teraz czuję?! Postaw się na moim miejscu! Miło by ci było gdybyś nagle, przypadkiem dowiedział się, że ktoś, na kim ci najbardziej zależy od czterech lat cię okłamuje?!  
- Obi-Wan okłamywał mnie całe życie! I co? Mam do niego wąty? Nie! Zrozumiałem to.
- Nie mówię, że nie rozumiem! To chyba ty tak uważałeś! Co?! Myślałeś, że komuś powiem?! A może byłam zbyt głupia, żeby zrozumieć?!
- Powiedz mi jasno i wyraźnie po co byłaby Ci ta informacja? Co by zmieniła?
- Oszczędziłaby nam tej sytuacji i... - odwróciła wzrok a z jej policzka spłynęła jedna łza.
- I co? Sama przyznaj! Co miałem Ci powiedzieć? "Hej Ahsoko, już pora bym Ci powiedział: Mam dziewczynę." Walnęłabyś mnie tak czy siak! - stwierdził.
- Jest różnica między zobaczeniem was razem w łóżku a normalną rozmową! - odparła z wyrzutem, a on odruchowo się zaczerwienił.
- N...nikt nie kazał Ci wchodzić. - uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Och wybacz, że kazali mi cię znaleźć a ty zapomniałeś wywiesić na drzwiach kartkę "Smarku nie wchodź, bo właśnie robię dziecko senator Amidali"! Wybacz, ale nie umiem stwierdzić, kiedy się z kimś pieprzysz! - wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
- Hej! Nie zrobiłem dziecka! Chyba... - potrząsnął głową. - Bo się puka, Smarku! 
- Wybacz, że w rękach miałam wielkie pudło z tymi cholernymi ozdobami! Nie jestem tobą i nie pukam wszystkiego! - nie mogła uwierzyć, że udzielają jej się teksty Chase'a, czy wszyscy faceci muszą robić jej na złość?! 
- Rozumiem, że jesteś zboczona, ale to już przesada, jesteś za młoda na seks, mała. - popatrzył na nią z góry uśmiechając się z lekkim rozbawieniem. Nie spodziewał się po niej takich teksów... Może naprawdę ostatnio poświęcał jej za mało uwagi? Albo to ona do tej pory udawała przed nim w miarę grzeczną wersję samej siebie. 
- No pewnie, dajesz mi w końcu taki dobry przykład! Jestem pewna, że gdybyś mnie nie usłyszał miałabym niezły pokaz! I do twojej informacji: nawet nie miałabym z kim! Zauważ, że jestem tak okropna, nieznośna i, że nikt nie zwraca na mnie uwagi! - odpowiedziała.
- Och, zamknij się, jesteś nie do zniesienia. -przytulił ją i poczochrał po głowie. - A teraz przestań się zachowywać jak stara jędza i zwróć mi mojego Smarkusia. - dodał. Togrutanka niechętnie odwzajemniła uścisk. Tak naprawdę dalej miała ochotę urwać mu jaja, albo rozwalić wazon na głowie, ale chyba już trochę się uspokoiła. Z resztą... Od teraz będzie miał z nią, i jej wredotą piekło. 
- I tak mam ochotę cię udusić. - mruknęła.
- Mhmmm...
- I wyrwać kłaki...
- Jak zawsze.
- I uciąć jaja tępym pilniczkiem. 
- O tym powinnaś już gadać z Padme. 
- Oszczędź mi szczegółów.
***
- Chase, zjadłeś więcej, oddaj te pierogi! - zawołała Ahsoka. Chase wywrócił oczami i szybko zgarnął trochę jedzenia na talerz, zanim jego kochana przyjaciółka mu wszystko zabrała. Po ich bokach siedzieli Lou i Lux z rozbawieniem przyglądając się im. Musieli sobie poczekać, aż dwójka nienażartych padawanów w końcu skończy jeść i będą mogli iść do pokoi. Tak naprawdę Ahsoka nie rozumiała czemu Bonteri jeszcze tu siedzi, nie prosiła go o to i nadal dziwnie się czuła przy nim. Oczywiście kazała swojemu mózgowi się zamknąć i dać jej żyć, ale on nie słuchał i cały czas wmawiał jej, że młody senator jej się podoba. Głupi organ, co on może wiedzieć? A phi! Miłość odchodzi, jedzenie zostaje, koniec bajki! Ale jednak kiedy pół godziny później wracali sami z kolacji cały czas wypatrywała tej przeklętej jemioły! Głupia roślinka, zawsze jest w nieodpowiednim momencie, a potem znika. I nawet cieszyła się, że nie ma z nimi Chase'a i Lou i to wcale nie dla tego, że założyła się z kumplem, że jutro rano jej przyjaciele obudzą się w jednym łóżku! No, może trochę, przydałaby jej się kasa. 
- Pokręcony dzień co? - odezwał się Lux. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Nie zaprzeczam, ale zdarzały się dziwniejsze. - odpowiedziała.
- Na przykład?
- Hmmm... Wiesz, kiedyś uratowałam tyłek pewnemu chłopakowi a on mnie ogłuszył, porwał na nieznaną planetę do terrorystycznej grupy, musiałam udawać jego narzeczoną a droid mojego mistrza nagrał nasz udawany pocałunek. - uśmiechnęła się jak mały złośliwy elf. Lux zaczerwienił się i nerwowo potarł kark.
- Czyli twój mistrz widział...? - zapytał.
- Dalej uważa, że mnie przeleciałeś... Ciesz się, że żyjesz. - zaśmiała się. 
- Och poważnie?! Czy wy naprawdę... Lou weź coś z nimi zrób! - rozległ się gdzieś zza kolumny głos Chase'a.
- Co ja? Nie moja wina, że nie umieją nawet normalnie do siebie zarywać! - odparł zirytowany głos dziewczyny. 
- Chase, Lou, do cholery, co wy znowu odwalacie?! - zawołała Ahsoka.
- Nie twój interes gołąbeczku, a teraz przesuńcie się o pół centymetra! - odpowiedział Chase wychodząc ze swojej kryjówki.
- Ale po co? - wtrącił Lux.
- Bo ja tak mówię, już Bonteri bo zaraz sięgnę po mój miecz. - nie ustępował Chase. 
- Zależy, o który miecz chodzi. - mruknęła Ahsoka z lekkim rozbawieniem.
- Milcz zboku i właźcie pod tą jemiołę! - chłopak lekko się zarumienił. 
- Co...? - oboje bohaterów całej tej rozmowy spojrzało równocześnie w górę i wymieniło niepewne spojrzenia. Lou natychmiast się ulotniła zabierając ze sobą ich nieznającego granic przyjaciela. 
- Wrobili nas. - wzruszyła ramionami Ahsoka z niewinnym uśmieszkiem. 
- Wy tak zawsze? - spytał rozbawiony Lux.
- Nie, najczęściej pakujemy się w kłopoty... Wiesz, bobry w szafie mistrza Windu i takie tam. - odpowiedziała zaplatając ręce na plecach.
- Zmieniacie temat! - wrzasnął z końca korytarza Chase. Oboje zaśmiali się, ale po chwili przestali. 
- Chyba nie mamy wyboru. - stwierdził Lux.
- Na pocieszenie dodam, że tym razem nikt nas nie nagrywa. - dodała Ahsoka. 
- Czy ja mam wam pokazać jak to się robi?! - Chase naprawdę nie znał granic. Zaśmiali się, ale w końcu skończyło się na pocałunku. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lol Wika mnie zabije, Wow takie niebezpieczne, będę taka martwa x)) Odbija mi, za dużo czekolady... Ale wiecie, magic stars w Tesco, więc Des jest pierwsza w kolejce po więcej ^.^ No dobrze, to w końcu skończyłam tą epopeję, na pocieszenie dodam, że ma ona tylko... 9 wordowych stron! xDDD Ktoś to w ogóle w całości przeczytał? Wesołych Świąt! Pierogów, Ewoków (eee... oglądałam "Jak Poznałem Waszą Matkę" xD)... Czego tam chcecie. To 3 one - shot pod rząd... Rozdział kiedyś tam się napisze. I proszę o spokój, to nie ma nic wspólnego z ogólna fabułą! + Dzięki Wika za wczorajszą pomoc <3 

3 komentarze:

  1. To ja ci powiedziałam o Magic Starsach, żądam 20%. :c
    Fu, rzygam, lux jest gupi, lux jest idiotą, ciotą, pedałem i w ogóle, nienawdzię luxsoki, fu, fu, fu, zepsuli mi swięta, fu. ;-;
    fu,rzygam, fu, pocałunek, fu, rzygaaam, fu, mam nadzieję, że Anakin go zabije, o tak, boleśnie przetnie go piłą od krocza do góry! TAK, będzie boleśnie cierpiał za nim umrze, buahahahahahahhahahahahahaha.
    Anakin miszcz, ale nie dała mu dokończyć, pff, ale krwawi *u*
    Trzeba było go coś zepsuć, żeby musiał iść do Vokary albo samobójstwo >.> Noooooo :C to ne fel, rozdział świetny, mistrzu <3
    Ale fuuuu fuuu fuuu zboczeńce <3 Wszystko jest na 100/100 pkt, ale przez luksa masz 95/100, bo jest dziadem, idiotą, ciotą <...>
    Cudo, mistrzu
    Kocham to <3
    Fenomenalne, boskie, genialne i co tam jeszcze chcesz <3
    Jemioła *u* Ale foch
    ja
    ce
    zabić
    luksa
    pff
    foch
    dobra
    Kocham Cię <3
    NMBZT
    Do następnego rozdziału <3
    pf
    obciąć mu jaja
    pfff

    OdpowiedzUsuń
  2. Love this! Ja chrobole! To być genialne!! <333 Kobieto!! No kurde no! Extra, pinie itp! Boże gdybym ja tak pisala to moja polonista by sie wogole nie czepiala Oo pomarzyc kazdemu wolno!
    Wesolych swiat!
    i
    NMBZT!
    ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak wiem późno. Ja się tym nigdy nie przestanę jarać! Serio xD Kocham to! *O*
    Jemioła i Lux. Omnomnomnomnomnom....*O*
    This is cuudo <3 Ja to kocham, ja to wielbię. Ty...ty...ty...ty...*jąka się bo nie wie co powiedzieć, gdyż nie ma określenia* Jesteś MISTRZEM, ale wiedz, że to i tak zbyt małe określenie!
    Ja nie mogę...najbardziej kocham ten wątek jak Chase dostaje w łeb i wali głową w stół. No bezcenny widok by to był. Kurde no. Wyobrażam sobie tą sukienkę...biedna Soka. Musi chodzić na koturnach. Głowa do góry! c:
    Znowu zostałam oskarżona za szpanowanie Angielskim przez Fari xDD Lol!
    Ja to czytam chyba z setny raz(ten one-shot) i nadal mi się nie znudził. JARAM SIĘ NIM JAK ANAKIN MASZYNAMI! (tak, tak wiem Wika. Ale ty zawsze takie fajne porównania wymyślasz z SW :*)
    NMBZT Des! <3

    OdpowiedzUsuń