czwartek, 26 września 2013

Rozdział 30

Togrutanka spojrzała na Ahsokę lustrując ją wzorkiem. Tano uśmiechnęła się przyjaźnie. Była trochę podrapana, w kilku miejscach miała naddarte ubrania, nie wyglądało to przekonywująco, ale miecze świetlne zwisające przy jej biodrach przekonały kobietę, że dziewczyna jest godna zaufania. Anakin podszedł do padawanki nadal lekko zirytowany wcześniejszą wymianą zdań. Co się działo z tą dziewczyną? Zachowywała się jakby chciała coś ukryć. Wcześniej by tego nawet nie podejrzewał, Ahsoką była taką gadułą, że już kilka razy zastanawiał się czym można by jej zakleić usta żeby chociaż na parę minut się zamknęła. Teraz zachowywała się jak nie ona, wygadany Smarkuś nagle stał się zamkniętą w sobie dziewczyną, która nawet w połowie nie przypominała Ahsoki. Ona o tym nie myślała, raczej próbowała wyrzucić tą rozmowę z pamięci i nigdy nie chciała do niej wracać. Nigdy mu nie powie...wystarczyło jej, że o jej przeszłości wiedzieli Chase, Lou i mistrz Plo, koniec, kropka, nikt więcej się nie dowie! Nie chciała żeby Anakin traktował ją jak niekochaną dziewczynkę odrzuconą przez własną rodzinę. Nie znosiła takiej pobłażliwości, jeżeli potraktowałby ją tak szybciej by go podrapała niż dałaby się przytulić czy coś podobnego. Nie to, że przeszkadzały jej takie gesty, po prostu nie chciała litości, to przecież było tak dawno temu...Chciała tylko o tym zapomnieć, nie znaczyło to, że wybaczyła rodzicom, nie wiedziała co by zrobiła gdyby teraz ich zobaczyła, ale nie byłoby przyjemnie. Chciała po prostu zapomnieć i nigdy do tego nie wracać. Popatrzyła na zagadniętą Togrutankę uśmiechając się przyjaźnie.
-Stąd do Corvali jest jedna droga, ale przez najbliższy tydzień będzie zablokowana.-odpowiedziała kobieta.
Padawanka wymieniła spojrzenia z Anakinem i oboje westchnęli. Czekać tydzień? Skoro droga jest zablokowana to sami też się nie przedostaną o ile się nie zgubią, a nie mieli też gdzie się zatrzymać.
-Jeżeli chcecie, możecie się u mnie zatrzymać, mój mąż i syn nie będą mieli nic przeciwko, mamy w domu sporo miejsca.-zaproponowała Togrutanka.
Ahsoka popatrzyła na nią z wdzięcznością. W jej oczach zabłysła lekka ekscytacja, zawsze była ciekawa jak wygląda zwyczajne życie na jej planecie, może w końcu się tego dowie. Anakin był bardziej sceptycznie nastawiony, nie wyczuwał zagrożenia ze strony tej kobiety, ale przecież miała syna! A jeżeli jest on w wieku Ahsoki?! Brakuje mu tylko zakochanej po uszy padawanki! Nie miałby nic przeciwko gdyby to nie była jego mała Soka! Nie pozwoli żeby jakiś facet ją tknął, nie jego małą siostrzyczkę! Jeżeli ktoś chociaż spróbowałby ją przelecieć byłaby to ostatnia rzecz jaką by zrobił!
-Będziemy wdzięczni...-odpowiedziała Ahsoka nagle uświadamiając sobie, że nie zna imienia ich rozmówczyni.
-Nazywam się Klio.-przedstawiła się-Chodźcie, to niedaleko.-dodała.
***
Trayna (autorka wie, że nie umie wymyślać imion i czeka na hejty! <3) nienawidziła bezczynności. Kiedy miała co robić całkowicie skupiała się na wyznaczonym zadaniu, planowaniu, wykonaniu, drobnych szczegółach, od zawsze była przyzwyczajona do takiej dokładności, ale gdy zadanie się kończyło miała czas na myślenie, wspominanie i zastanawianie się "Co by było gdyby?" a tego naprawdę nie znosiła. Chociaż starała się o tym nie myśleć to samo przychodziło i nie chciało odejść. Wspomnienia z czasów, kiedy jej miecz świetlny nie był krwistoczerwony, a ona sama była grzeczną i ułożoną padawanką z wielkimi ambicjami co do swojej kariery w Zakonie Jedi całkowicie podporządkowaną mistrzom. Kiedy teraz o tym myślała robiło jej się niedobrze. Teraz zupełnie nie rozumiała tamtej postawy, wtedy tłumaczyła sobie, że chce chronić galaktykę, walczyć za słabszych i takie tam, ale zrozumiała, że nie da się naprawić całego świata, obojętnie jak bardzo by się starała, prawda była taka, że Jedi czasami już nawet siebie nie mogli obronić! Wiedziała, że cała Republika jest zepsuta od środka, przesiąknięta złem i chwiejąca się u swoich podstaw. Zawsze była jakaś wojna, dopóki świat będzie podzielony nigdy nie będzie pokoju, ale to jej już nie interesowało, teraz miała tylko jeden cel, zemstę na Jedi. To oni zniszczyli jej życie, doprowadzili do najgorszego punktu. Jakim cudem mogła kiedyś chylić czoła przed tymi starymi głupcami? Oni jej wszystko odebrali, oni byli winni jej cierpieniu i to oni będą cierpieć za wyrządzone jej krzywdy. W jej sercu nie było już miejsca na nic poza nienawiścią i palącą chęcią zemsty. Żyła tylko dla tego jednego celu i nikt jej nie przeszkodzi w spełnieniu go. Wiedziała, że czeka ją długa droga do spełnienia tego, miała czas, zacznie od tej małej uczennicy, która zapoczątkowała jej problemy. Na jej twarz wstąpił chłodny, sadystyczny uśmiech. W końcu postanowiła przejść się do księżniczki, w końcu tak  ważny gość nie może czuć się samotny. Ruszyła korytarzem, którego sklepienie podtrzymywały wysokie, stare kolumny. Musiała przyznać, że świątynia, którą zajęli na tymczasową bazę robiła wrażenie. Musiała mieć kilka tysięcy lat, ale jak na tak starą budowle była w doskonałym stanie. Ściany były ozdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi dawnych bogów, wielkie bitwy jej przodków i mityczne stworzenia. Przeważały tutaj obrazy krwawych bitew między wszystkimi przedstawicielami ras ukazanych już na wcześniejszych płaskorzeźbach. Togrutanie przeszywający swoich przeciwników najróżniejszego rodzaju bronią, smoki i inne potwory dosiadane przez wojowników niszczące całe miasta, walki zapomnianych już bogów. Po kilku minutach marszu dotarła do centrum świątyni. Było to pomieszczenie zbudowane na planie koła, w całości wykonane z czarnego kamienia. Wysokie ściany podpierały wielka kopułę. Jedynym źródłem światła były pochodnie rozpalone już przed jej nadejściem. Pośrodku pomieszczenia wznosił się wysoki na sześć metrów pomnik przedstawiający mężczyznę w krwistoczerwonej szacie. W wysoko uniesionej prawej dłoni trzymał sztylet wycelowany w postać trzymającej się jego lewej ręki. Był to Thenaar* bóg zemsty, w dawnych czasach nazywany Krwawym Mścicielem. To miejsce bardzo do niej pasowało mimo, że nikt już nie wierzył w tych bogów. Na podstawie u jego stóp wyryty był napis:
Tantum vindíctam can align aliquantum.**
Sithanka przeszła obok pomnika i weszła w boczy korytarz prowadzący prosto do pomieszczeń przekształconych na więzienie. Nie trzymała tam nikogo poza Zaa, ale było to najdogodniejsze miejsce do umieszczenia w nim dziewczyny. Musieli utrzymać ją we względnie dobrym stanie i jednocześnie nie dopuścić do ucieczki. Dotarcie do odpowiedniego pomieszczenia zajęło jej dziesięć minut. Wejście zamknęli blokiem skalnym, żeby mieć pewność, że dziewczyna nie ucieknie, było to ostateczne rozwiązanie, musieli je zastosować bo już wcześniej próbowała się wymknąć. Odsunęła blokadę jednym pchnięciem Mocy i weszła do środka. Na podłodze po turecku siedziała młoda Togrutanka w fioletowym stroju, skromnych ozdobach na głowie i zaciętym wyrazem twarzy symbolizującym, że łatwo się nie podda. Księżniczka Zaa Vashee w całej okazałości. Mimo wszystkich niedawnych przejść nie okazywała nawet śladu strachu, nie tego się spodziewała po księżniczce. 
-Wiesz, że masz łóżko? Przestaniesz w końcu udawać twardą?-zapytała Trayna.
Zaa nie odpowiedziała, wzruszyła ramionami uparcie ignorując próbę nawiązania kontaktu. 
-Zrobisz to w końcu? Im dłużej wszystko przeciągasz tym dłużej tu jesteś.-podjęła temat Sithanka.
-Nie zrobię dla ciebie nic.-odpowiedziała Vashee z determinacją w niebieskich oczach tak podobnych do oczu innej Togrutanki. 
-No cóż...sama mnie do tego zmuszasz, mogłyśmy to załatwić inaczej...-rzuciła od niechcenia Trayna z udawanym smutkiem w głosie.
Włączyła tryb nagrywania na przenośnym holotransmiterze i wystrzeliła w dziewczynę pierwszą z wielu wiązek błyskawic.
***
Ahsoka siedziała w salonie na miękkiej kanapie. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ściany były w kolorze trawy, przed nią stał stolik na kawę, przez otwarte na korytarz drzwi widziała schody prowadzące na wyższe piętro. Obok niej siedział Anakin, który lekko ją szturchnął. Dziewczyna popatrzyła na niego pytająco.
-Opanuj się Smarku, zachowujesz się jakbyś nigdy nie widziała zwykłego domu.-szepną z rozbawieniem.
Dziewczyna miała minę jak dziecko, które wpuszczono do fabryki słodyczy co w jej wykonaniu wyglądało równocześnie słodko i komicznie. Zaczerwieniła się po tej uwadze i spróbowała przybrać jakąś inną minę.
-Przepraszam...tak jakoś wyszło...-mruknęła speszona.
Skywalker zaśmiał się cicho. Nie mógł się nadziwić jak łatwo czasami można ją zawstydzić, nie spodziewał się tego po takim pyskaczu. Klio dołączyła do nich po kilku minutach stawiając przed każdym po kubku herbaty, który oboje ochoczo przyjęli.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto powracam w blasku chwały...głupoty! Taki tam lekko porypany rozdział napisany na cholernie nudnym polskim i tragicznej matematyce. No tak, naczytałam się "Kronik Świata Wynurzonego" i wyszły mi teksty o nienawiści i zemście, bez tego nie dałabym rady, a że przy okazji przepisywania nasłuchałam się jak mój genialny sąsiad wierci płot to już zupełnie mi odwaliło!    
*Miałam zero pomysłu na imię więc sięgnęłam do "Wojen Świata Wynurzonego"
**Znaczy to mniej więcej "Tylko zemsta może wyrównać rachunki." dziękuję google tłumaczowi.  

3 komentarze:

  1. Awwwwwwwwwwww, padłam.
    Normalnie, ósme cudo świata.
    Anakin nadopiekuńczy, om, nom, nom, nom. *o* To takie kochane, on jest taki boski, normalnie, cud miód i orzeszki. Awww, syn, romans wyczuwam, to będzie słodziaśne. Haha, fajne imiona, serio. Mmmm, ta Sithanka, której imienia zapomniałam jest fajna! Lubię ją, świetnie opisałaś świątynię. <3
    Czekam na kolejny rozdział i sorka, że tak krótko. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale świetne, serialnie. Te słowa o zemście itp, nie no megga! Szkoda,że ja tak nie umiem pisać...A no właśnie, Fallen serio tak myślisz? Romans?? Hehe sorka ale to mnie śmieszy. A może to tylko taka " iluzja", chodzi mi o to, że to tylko taka pułapka. To, że ta Togrutanka ma syna, nie oznacza (chyba) że on i Ahsoka..no wiesz o co chodzi ;pp.
    Powtarzam rozdział jestt przecudownyyy!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział taki jak zawsze, lol xD
    Czyli ZA-JE-BIS... zajefajny ^_^"
    Ten tekst o zemście mi się kurna kojarzy z Saskiem-Sraskiem z Naruto... ._. Nie będę się o nim wypowiadać .____.
    Współczuję tej Vashee... żeby ją elektryką potraktować to trzeba być idiotą... OD RAZU WALNĄĆ JEJ GWAŁCICIELA*!
    Lubię torturować postacie... :3
    Tyle ode mnie, nie mam więcej czasu by skomentować tylko na FB będę siedzieć i uczyć się inwokacji x____x
    Pozdrawiam!
    Ruska Menda/Judith-chan

    *Anakin? :3

    OdpowiedzUsuń