niedziela, 1 września 2013

Rozdział specjalny: Myślisz, że twój dzień w szkole był okropny? Przeczytaj, a się zdziwisz.

Nie chce Wam się iść do szkoły? Na samą myśl o kolejnych dziesięciu miesiącach macie ciarki? Jesteście wręcz załamani powrotem do szkoły? Nie tylko Wy! Akurat mnie wzięło na pisanie takich "rozdziałów dodatkowych", ten akurat jest o straszliwym Dniu Ostatecznym, czyli powrocie do szkoły *muzyczka jak z horroru*. Więc zapraszam do czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Rycerzyku, ale ja nie chcę!-jęknęłam ukrywając twarz w poduszce.
-Musisz, ruszaj się bo się spóźnisz.-odpowiedział Anakin wyszarpując mi poduszkę spod głowy.
Cicho jęknęłam i nakryłam się kocem. Tego dnia miałam ochotę kogoś po prostu zamordować. Czemu? Czemu mnie to spotkało?! Była dopiero szósta rano, kto normalny wstaje o tej porze?! Czułam się jak pół martwa. Nie przeżyję dzisiejszego dnia. Już czuję, że to będzie koszmar.
-Nie chcę! Ja muszę spać...-wymamrotałam ziewając.
Nie usłyszałam odpowiedzi co zmartwiło mnie jeszcze bardziej niż gdyby Rycerzyk dalej mnie męczył. Jeżeli on się nie odzywał to znaczyło, że coś knuje. No i niestety miałam rację. Kilka minut później prawie spadłam z łóżka kiedy wylądowało na mnie wiadro lodowatej wody. Byłam cała przemoczona, trzęsłam się z zimna, ale rozbudziła mnie chęć zemsty na moim mistrzu.
-Rycerzyku ty idioto!-wydarłam się podrywając się na równe nogi.
Anakin zaśmiał się kiedy zaczęłam go gonić. Skoczyłam mu na plecy szarpiąc za włosy. Szarpaliśmy się przez kilka minut aż w końcu oboje wylądowaliśmy na podłodze. Popatrzyłam na chwilę w górę i to od razu popsuło mi humor. Jak jakieś widmo wisiał nade mną szkolny mundurek. Czemu powiesiłam go na drzwiach szafy a nie wepchnęłam do środka? Cicho jęknęłam modląc się w duchu, żeby jakiś terrorysta podłożył gdzieś niedaleko bombę czy coś. Oczywiście nic się nie stało, nic mnie nie uratuje.
-No dosyć już...ruszaj się Ahsoko.-odezwał się Anakin wstając.
Popatrzyłam na niego jakby właśnie wyrosła mu druga głowa. Czy on był chory? On nigdy nie jest taki poważny, nigdy!! Ten dzień musi być po prostu przeklęty.
-A ty co taki poważny?-zapytałam niepewnie.
-Bo tak, ruszaj się leniu.-odpowiedział uśmiechając się z rozbawieniem.
Zaklęłam pod nosem i niechętnie ruszyłam do łazienki żeby się przebrać. Mundurek rzuciłam na półkę, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda zaczęła spływać po całym ciele opróżniając moją głowę z myśli. Zamknęłam oczy na chwilę odrywając się od rzeczywistości. Zapomniałam o upływie czasu, po prostu stałam pod strumieniem przyjemnie ciepłej wody. Zeszłam na ziemię dopiero kiedy woda się ochłodziła. Westchnęłam z niezadowoleniem i sięgnęłam po ręcznik. Szybko się wytarłam i zaczęłam ubierać. Mundurek szkolny składał się z czarnej spódniczki, czarnych podkolanówek, białej koszulki, niebiesko-czarnego krawata i ewentualnie sweterka, którego ja na pewno nie miałam zamiaru nosić. Kiedy w końcu doprowadziłam się do porządku wyszłam z łazienki święcie przekonana, że wyglądam okropnie. Rycerzyka nie było w pokoju, za to na łóżku siedział Chase ubrany podobnie do mnie, no pomijając spódniczkę, zamiast niej miał na sobie czarne, jeansowe spodnie, no i jemu przynajmniej to jakoś pasowało a nie to, co mi. Chłopak uśmiechnął się lekko i przyjrzał mi się dokładnie. Czasami zastanawiam się co faceci widzą w dziewczynach w takich mundurkach. Obojętnie, o którego chodzi, zawsze reakcja jest taka sama, wielkie oczy i ten szczenięcy wyraz twarzy. Czasami bywając niemożliwi.
-Cześć...-przywitałam się czując, że lekko się czerwienię.
-Eee...hej...-wymamrotał chłopak-Idziemy?-zapytał po chwili.
-A mamy wybór?-mruknęłam łapiąc torbę z książkami.
*Tymczasem w biurze pewnego cholernego dziada nazywanego kanclerzem Palpatinem*
Kanclerz Palpatine, a raczej Darth Sidious też czasami potrzebował dnia wolnego od knowań nad przejęciem władzy w galaktyce, przeciągnięciem Wybrańca na Ciemna Stronę Mocy i zmanipulowaniem całej Republiki. Tymi duperelami zajmie się później, dzisiaj chciał się trochę zabawić. Dzięki swoim wpływom i pomocy Ciemnej Strony udało mu się przejąć stanowisko ministra edukacji jednocześnie mieszając w życiu i planie dnia pewnej grupce ofiar. Uśmiechnął się złowieszczo rozmyślając nad tym nie tyle podłym i mrocznym co złośliwym przedsięwzięciu. Rozsiadł się w swoim fotelu rzucając okiem na obrazy z kamer monitorujących wcześniej upatrzoną przez niego szkołę. Na blacie biurka w piramidkę ułożył dłonie i lekko oparł na nich podbródek. Dla najpodlejszego i najokropniejszego (nie wspominając już, że chyba najbrzydszego) Sitha tych czasów szykował się bardzo udany dzień.
*Teleportacja! Wracamy do niewyspanego Smarka!*
Akurat kiedy wbiegałam z Chasem na pierwsze piętro zabrzmiał dzwonek. Zauważyłam jak drzwi od sali języka niemieckiego zamykają się. Zaklęłam na cały głos i przyśpieszyłam. Nie dość, że nienawidziłam tych lekcji to jeszcze dostanę opieprz. No ciekawe kto nas uczy? Prawie przewróciłam się na klamkę, z impetem otworzyłam drzwi i wpadłam do środka a Chase za mną. Stanęliśmy jak wryci w progu kiedy pośrodku klasy zobaczyliśmy znajomą postać rudowłosego mistrza Jedi ubranego jak przykładowy nauczyciel. Mistrz Kenobi miał na sobie brązową marynarkę, wyprasowaną koszulę i flanelowe spodnie. Ledwie powstrzymałam wybuch śmiechu. Obi-Wan uniósł jedną brew a jego mina z zaskoczonej przybrała teraz lekko oskarżycielski wyraz. 
-Panno Tano, proszę się uspokoić i razem z kolegą zająć swoje miejsca.-powiedział nasz nowy nauczyciel.
Ciężko jest zachować powagę kiedy mistrz twojego mistrza robi za nauczyciela znienawidzonego przez ciebie przedmiotu. On nie wie w co się wpakował. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem, przede mną siedziała znajoma dziewczyna o blond włosach...No tak, Lou! Chase usiadł obok mnie, wymieniliśmy rozbawione spojrzenia i niechętnie wyciągnęliśmy książki. Rozejrzałam się po klasie. Widziałam sporo znajomych twarzy, w większości byli to padawani w mniej więcej tym samym wieku, ale zobaczyłam też kilka innych osób, między innymi pewnego zielonookiego chłopaka o brązowych włosach sięgających mu mniej więcej do końca uszu. Z lekkim zaskoczeniem stwierdziłam, że Lux chyba zmienił fryzurę. A z resztą...Co mnie to interesuje? Pewnie ma mnie gdzieś. Nawet nie zauważyłam, że mistrz...ekhem...pan Kenobi już zdążył się rozkręcić w temacie...sama nie wiem czego ale brzmiało to jak definicja piekła. Cała lekcja była dla mnie prawie jak pranie mózgu. Nie rozumiałam nic, ten język brzmi jak mordowany, zachrypnięty kot, który przy okazji drapie pazurami po tablicy, moje uszy krwawią! W końcu z Chasem zajęliśmy się tworzeniem komiksu o psychodelicznych warzywach, fabuła opierała się na tym, że ogórek był zazdrosny bo jego żona, zdzirowata marchewka, zdradzała go z pomidorem i jego żoną cebulą, dlatego doszło do krwawego morderstwa z użyciem łyżki i wieczka od jogurtu...Dzwonek zabrzmiał akurat w najciekawszym momencie akcji, jak zawsze nie w porę, ale z drugiej strony lepiej, teraz jesteśmy już wolni od trucia Obi-Wana!
-I pamiętajcie, widzimy się za dwie godziny na fizyce.-zakończył mistrz Kenobi a w Mocy wyraźnie dało się wyczuć negatywne emocje całej klasu.
-Och Scheiße.-zaklęłam pod nosem, chyba tylko to umiałam wypowiedzieć po niemiecku.
Wybiegłam z klasy jak najszybciej, zbiegłam po schodach na parter i szybko odnalazłam moją szafkę i zaczęłam wykręcać kod w zamku szyfrowym: 14/12/12. Usłyszałam ciche kliknięcie i drzwiczki się odblokowały. Po pierwszej lekcji zebrało się we mnie tyle energii, że otworzyłam je mocnym szarpnięciem.
-Cześć...-usłyszałam znajomy głos, ale było już za późno, drzwiczki szafki przywaliły Luksowi prosto w twarz.
Chłopak upadł na podłogę i natychmiast przyłożył rękę do nosa. Och, świetnie, pierwsza wielka porażka tego dnia, chłopakowi, który może, definitywnie, tak minimalnie (Więcej niż minimalnie!!) trochę mi się podoba, a w dodatku jest senatorem, przywaliłam prosto w twarz drzwiczkami od szafki. Tylko ja mogę mieć takiego pecha!              
-Przepraszam Lux, nie zauważyłam, że podszedłeś!-zawołałam pomagając mu wstać.
-Nic się nie stało, obrywałem już mocniej...głównie od ciebie.-odpowiedział Bonteri lekko się uśmiechając.
-No wiesz...kilka razy cię ostrzegałam, że mnie się nie wkurza.-wymamrotałam czując jak lekko się rumienię.
-Widocznie mam na tyle wkurzającą osobowość, że nie mogę się do ciebie zbliżać.-westchnął spuszczając wzrok, ale ja widziałam, że bawi go to.
-Tego nie powiedziałam.-odpowiedziałam i mocno trzepnęłam go w głowę-A jeszcze raz tak powiedz to oberwiesz podwójnie.-dodałam.
Ledwie zdążyłam wziąć książki do matematyki a dzwonek obwieścił koniec przerwy. Wymieniłam z Luksem umęczone spojrzenia i pobiegliśmy do klasy. Na szczęście nie było daleko więc udało nam się wmieszać w tłum uczniów. Udało mi się złapać Lou i Chase'a i zająć ławkę mniej więcej w ostatnich rzędach. Na tej lekcji też czekało nas zaskoczenie. Prawie spadłam z krzesła kiedy do klasy wszedł senator Bail Organa z Alderaanu. Siedzieliśmy jak zamurowani kiedy senator podawał nam temat. No niby wiem, że o gustach się nie dyskutuje, ale kto lubi matmę?! I to jeszcze kiedy temat jest o jakichś funkcjach. Czułam się jakby znowu zafundowano mi pranie mózgu, ale na niemieckim było o tyle łatwiej, że jeszcze miałam siłę coś robić, teraz po prostu czułam jak się wyłączam. Zanim zauważyłam mój mózg odłączył się od reszty ciała i wybudził mnie z tego dziwnego stanu dopiero kolejny dzwonek. Nie mając zielonego pojęcia co się dzieje poszłam za Chasem do wyjścia z klasy.
-Co mamy teraz?-zapytałam tłumiąc ziewnięcie.
-Eee...yyy...chwila.-wymamrotał Chase-Chyba biologię.
Nogi same zaprowadziły nas do szafek, zostawiliśmy niepotrzebne książki i ruszyliśmy pod odpowiednią klasę. Oczywiście nie mogło się obyć bez jakiejś wpadki. Przypadkiem zderzyłam się z jakimś kolesiem. Popatrzył na mnie tym spojrzeniem "Kim ty jesteś i jakim prawem oddychasz moim powietrzem?!". Wyglądał na jednego z tych popularnych chłopaków, którzy mają się za panów wszechświata.
-Łazić nie umiesz?!-ryknął, ale na mnie nie zrobiło to absolutnie żadnego wrażenia.
Było wyższy ode mnie o około dwadzieścia centymetrów, ale nie bałam się go, spotykałam już gorszych. Jeżeli chciałby się na mnie rzucić powaliłabym go natychmiast.
-Umiem, ale jeżeli jakiś nadęty pajac nie patrzy pod nogi tylko myśli, ze każdy będzie mu złaził z drogi to nic za to nie mogę.-odpowiedziałam unosząc lekko głowę żeby spojrzeć mu prosto w twarz.
-Lepiej to odszczekaj zanim obiję ci tę pyskatą mordę!-warknął a jego "kumple" uśmiechnęli się głupkowato.
-Nie odszczekam, nie boję się ciebie!-powiedziałam nie cofając się nawet o krok.
-Masz ostatnią szansę mała, odszczekaj albo skończysz nieciekawie.-próbował mnie zastraszyć.
-Mała to jest twoja pała!-rzuciłam z pełną satysfakcją.
Spróbował uderzyć mnie z pięści w twarz, ale był za wolny. Wyskoczyłam w górę i przeskoczyłam za niego. Chase próbował coś zrobić, ale raczej nie działało proponowanie, że będzie bić się za mnie, kiedy zauważył, że to nie działa zajął się jego dwoma przydupasami. Chłopak znowu mnie zaatakował, ale ja z łatwością przerzuciłam go sobie przez ramię. Poleciał prosto na szafki i uderzył w nie z głośnym łoskotem. Uśmiechnęłam się z pełnym samozadowoleniem i podeszłam do niego.
-Na przyszłość uważaj z kim się bijesz.-syknęłam i odeszłam a Chase za mną.
Niedługo potem zabrzmiał dzwonek. Spokojnie weszliśmy do sali biologicznej. W ławkach siedziało już parę uczniów. Wszyscy w miarę szybko się zeszli a do środka weszła niebieskoskóra twi'lekanka. Po raz kolejny tego dnia przeżyłam szok kiedy świątynna uzdrowicielka, Vokara Che wyszła na środek klasy z dość sporym ludzkim szkieletem. Zaczęło się od sprawdzania obecności. Prawie już zasnęłam kiedy usłyszałam swoje nazwisko.
-Jestem...jestem...-wymamrotałam wodząc wzrokiem po ścianach.
Poczułam na sobie wzrok mistrzyni Jedi i niepewnie na nią spojrzałam z pytaniem w oczach. Zauważyłam, że przygląda tak, jak zawsze kiedy Anakinowi udaje się przywlec mnie do uzdrowicieli. nagle miałam ochotę schować się pod ławkę.
-Czy ty się biłaś Ahsoko?-zapytała.
-Ja? Nie...eee...psze pani...-wymamrotałam czując się z tym cholernie dziwnie.
-Przecież widzę. Najpierw Bonteri przychodzi z obitą twarzą teraz ty...co się z wami dzieje?-westchnęła.
Poczułam jak Chase lekko szturcha mnie w bok. Spojrzałam na niego a on popatrzył na mnie z rozbawieniem.
-Bonteri z obitą twarzą? Czyżby wpadł na huragan Ahsoka?-zapytał z rozbawieniem.
-Wpadł jedynie na drzwiczki od mojej szafki.-odpowiedziałam wywracając oczami.
-Podryw na Ahsokę, atakuj faceta aż w końcu się zakocha.-zaśmiał się.
-W takim razie ty musisz już być we mnie zakochany po uszy.-rzuciłam ze złośliwym uśmieszkiem.
Pierwsze minuty lekcji mijały podejrzanie spokojnie aż ktoś krzyknął, że fretki uciekły z klatki. W klasie zapanowała panika kiedy stworzona zaczęły atakować stopy uczniów. Wskoczyłam na ławkę jak większość osób, ale trafił mi się zwierzak na tyle cwany, że potrafił wspiąć się na blat. nie miałam wyboru, zaczęłam się wycofywać. kilka osób wrzasnęło kiedy ich palce napotkały ostre zęby gryzoni. Przeskoczyłam z Chasem na drugą  ławkę, ale oboje się poślizgnęliśmy i wylądowaliśmy na szkielecie. oczywiście ruchomy stojak postanowił urządzić nam przejażdżkę. No i mniej więcej tak minęła nam lekcja, jeżdżąc na kościotrupie pośród fretek. Kiedy w końcu udało się zagonić zwierzątka do klatek byłam już pewna, że piekło jest wypchane fretkami z ADHD. Na fizykę poszłam ze zbolała miną, poluzowanym krawatem i chęcią strzelenia sobie w łeb. Mistrz Kenobi czekał na nas w klasie a tablica znajdująca się za nim prawie przyprawiła mnie o zawał. Była w całości zapisana definicjami i wzorami, nic tylko uciekać z wrzaskiem! Ze zbolałymi minami zajęliśmy miejsca w ławkach czekając na "godzinę ostateczną". Nie trzeba było długo czekać. Kiedy zeszli się wszyscy Obi-Wan od razu zaczął lekcję. Kolejne pranie mózgu! Chciałam umierać, to znacznie ułatwiłoby mi życie. Myślałam, że chyba zaraz zacznę rzygać tymi teoriami, gdyby nie to, że jeden z chłopaków odnalazł w jakieś dziwnie wyglądające urządzenie. Wszyscy od razu zaczęli zadawać pytania a mistrz Kenobi nie mając innego wyboru  przerwał swój wykład i wyjaśnił, że to coś służy do zwiększania napięcia czy czegoś takiego. Ktoś ochoczo podłączył urządzenie do prądu, ale nic nie zadziałało. Nie wiem czy tylko ja zauważyłam rozerwany kabelek, więc podeszłam i tak jak kiedyś mnie uczył Anakin połączyłam je ze sobą. Nie zauważyłam, że Obi-Wan oparł o nie rękę. Niby niezbyt przyjemna sytuacja, ale wszyscy wybuchnęli śmiechem kiedy rudowłosego mistrza poraził prąd. Widząc mistrza Kenobiego z włosami odstającymi na wszystkie strony, przy czym jego broda dodawała wszystkiemu jeszcze większego komizmu po prostu nie można było się nie śmiać. Dodatkowo wszędzie poszły korki i całe zasilanie padło. Ktoś pobiegł po Vokarę. Wielkim plusem tej sytuacji było szybsze zakończenie lekcji. Od razu poszliśmy na w-f. Trzydziestka szesnastolatków przeciskająca się korytarzem starając się znaleźć jak najdalej od klasy fizyki może być niebezpieczna, nieźle nastraszyliśmy dzieciaki z niższych klas. Oczywiście nie obyło się bez chłopaków próbujących się wepchać do szatni dziewczyn. Kiedy w końcu po piętnastu minutach się przebraliśmy przeszliśmy na halę sportową. Dobra, może nie było tak źle, miałam białą bokserkę, czarne spodenki i trampki za kostki. Miałam nadzieję, że chociaż na tej lekcji nic mnie nie zaskoczy, ale tutaj spotkało mnie największe zaskoczenie. Ja się pytam jakim cudem Rycerzyk został wuefistą?! Cicho parsknęłam bo nie umiałam powstrzymać śmiechu, Chase też się zaśmiał, większość uczniów nie zareagowała jakoś specjalnie. Wybrał sobie najbardziej nieogarniętą lekcję. Ktoś znalazł piłki i się zaczęła szkoła przetrwania. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam unikać rzucanych we wszystkie strony piłek każdego rodzaju, chyba jedynie piłki lekarskiej nie widziałam. Udało mi się wspiąć na drabinki, które wydawały mi się względnie bezpieczne. Widziałam praktycznie całą salę. Nagle któraś dziewczyna cicho krzyknęła, zauważyłam blondynkę dostającą w twarz piłką. Tam przestały latać piłki, ale cała reszta sali była ogarnięta "bitwą". Kilka piłek poleciało w moją stronę, ale jakoś ich uniknęłam i zaczęłam odrzucać w innych. Kątem oka zauważyłam Rycerzyka z tamtą co dostała. Słyszałam ich rozmowę, nic takiego jej się nie stało, ale on...Phi! Nawet mnie tak nie traktował a bywałam w gorszych sytuacjach! To nie fair! No i świetnie, tak się rozproszyłam, że dostałam piłka w brzuch. Z zaskoczenia zapomniałam o trzymaniu się szczebla i zleciałam z samej góry. Moja pierwsza myśl: yey, nie pójdę na resztę lekcji. Druga myśl: no znowu będzie mnie bolała dupa! Trzecia: ten dzień jest do dupy! Oczywiście Anakin nic nie zauważył. I nagle wylądowałam komuś na rękach.
-Powinnaś bardziej na siebie uważać.-powiedział Lux patrząc na mnie z rozbawieniem.
-Wielkie dzięki, ale miałam wszystko pod kontrolą.-odpowiedziałam próbując wydostać się z jego ramion.
Czemu on musiał mnie złapać?! Jeszcze przypadkiem rąbnęłam go łokciem w nos, czy tylko ja tracę koordynację ruchową w takich momentach?! Najpierw walnęłam go drzwiczkami od szafki, teraz łokciem...
-Przepraszam, nie chciałam.-wymamrotałam.
-Pewnie, że miałaś wszystko pod kontrolą.-zaśmiał się lekko-Nic się nie stało.-dodał stawiając mnie na nogach.
Poczułam na sobie czyiś wzrok, odwróciłam się i zobaczyłam Anakina, którego mina wróżyła kłopoty, przynajmniej dla mnie.
-Eee...Lux, lepiej wiej.-szepnęłam kiedy Rycerzyk zaczął się do nas zbliżać.
Chłopak odbiegł a ja zaczynałam już obmyślać jak tym razem odpyskować.
-Nie jesteś tu żeby podrywać senatorów kochasiu.-zaczął stając naprzeciw mnie.
-Nie podrywam go! Nie moja wina, że spadłam!-odpowiedziałam.
No teraz to sobie o mnie przypomniał, jeżeli jest chociażby mały powód żeby mnie opieprzyć to zawsze się znajduje.
-Aha, no pewnie.-rzucił z sarkazmem.
-Tak, gdybyś zwracał uwagę na to, co się dzieje to byś wiedział! Tylko mnie złapał, co w tym złego?!-warknęłam.
-Nikt nie będzie obłapywał mojego małego Smarkusia.-odpowiedział.
Aż chciało mi się śmiać. Co on znowu wymyślił?!
-Nie zachowuj się jak dzieciak!-walnęłam go w ramię.
No po tej rozmowie zupełnie zapomnieliśmy gdzie jesteśmy i zaczęła się wielka gonitwa po sali. W końcu oboje wpadliśmy w siatkę w bramce i zaplątaliśmy się.
-To wszystko twoja wina.-warknęłam wiercąc się w sznurkach.
-To ty mnie popchnęłaś.-odpowiedział.
Jakimś cudem, niestety, udało mi się zdążyć na kolejną lekcję. Świetnie, historia...Tym razem ławki były sześcioosobowe, usiadłam między Chasem a Lou, oczywiście byliśmy prawie, że ostatni więc czekały nas cudowne miejsca w pierwszej ławce. Przynajmniej była to przedostatnia lekcja. Westchnęłam i położyłam głowę na ławce. No i kabum! Zgadnijcie kto tym razem został nauczycielem! Senator Padme Amidala...chyba już wiem skąd tu Anakin. Mnie nazywa kochasiem a sam nie zauważa, że ja widzę jak robi te słodkie oczka do Padme...kiedyś w końcu muszę z tym hipokrytą o tym pogadać.
-Ahsoko, nie leż na ławce.-to chyba było pierwsze zdanie, na które zwróciłam uwagę.
-Tak, tak...przepraszam...-wymamrotałam siadając normalnie.
Dobra, może nie było aż tak nudno, może nawet znośnie. W miarę normalna lekcja, no dopóki któryś z geniuszy nie skonstruował procy na wkłady od długopisów. I nagle ktoś krzyknął, że robimy rekonstrukcję jakiejś bitwy. Skończyłam z rozplatanym krawatem i koszulką zawiązaną na supełek na wysokości pępka. Sala naprawdę wyglądała jak po bitwie. Udało nam się wszystko ogarnąć do końca przerwy i pobiegliśmy na chemię. Chyba już nie bardzo mnie zdziwił widok mistrza Fisto za biurkiem. Oczy wszystkich zabłysły kiedy zobaczyliśmy na stolikach zestawy do jakichś eksperymentów. Mistrz Fisto wyjaśnił nam co mamy zrobić i zabraliśmy się do roboty. To był wielki błąd, że ja i Chase robiliśmy to razem. Ogólnie zapomnieliśmy co powinno być z czym mieszane i strzelaliśmy kolorystycznie co może do czego pasować. Kilka razy coś zasyczało, zmieniło kolor. Nie wiem po co, ale dl klasy wszedł Anakin i zaczął rozmawiać z mistrzem Fisto. Nie zwracałam na to uwagi. Nie wiem czemu się zgodziłam na propozycję Chase'a żeby wszystkie efekty naszej "pracy" zmieszać. po kolei dodawaliśmy wszystko do siebie. Niby na początku nic się nie działo, ale nagle cała "substancja" zaczęła bulgotać. Oboje krzyknęliśmy "KRYĆ SIĘ!" wskakując pod ławkę. Kilka sekund później całym pomieszczeniem wstrząsnął wybuch. Salę wypełniła fioletowa chmura...czegoś, na ścianie w pobliżu naszego stolika była wielka, wielokolorowa plama a reszta klasy...wyglądała jak po wybuchu bomby. W ten oto sposób wszyscy znaleźliśmy się u dyrektora. Najbardziej zaskakujący był widok mistrza Windu w roli sekretarki. Ledwie powstrzymałam wybuch śmiechu. No przez Anakina mi się nie udało, nasz eksperyment zafarbował mu włosy na wszystkie kolory tęczy, wyglądał jakby jednorożec się na niego zrzygał. Zaczęłam się śmiać jak głupia, po kilku minutach już nie mogłam złapać tchu. No i akurat otworzyły się drzwi do gabinetu dyrektora...którym był mistrz Yoda. No serio? Zebrali się tu chyba wszyscy, tylko jakim cudem. Weszliśmy całą grupą do pomieszczenia, wszyscy nasi nauczyciele, ja, Chase, Lou, Lux a na samym końcu mistrz Windu, któremu raczej nie pasowały szpilki i spódniczka. Zielony mistrz przyjrzał się nam wszystkim uważnie, każdy wyglądał jakby miał bardzo...ekhem...ciekawy dzień. Tęczowy Anakin, ja z Chasem, Lou i Lux...no wyglądaliśmy jak po dopiero co przebytej wojnie z systemem edukacji, Obi-Wan dalej był naelektryzowany i gadał coś po niemiecku, senator Organa walczył z cyrklem zaczepionym o spodnie i kilkoma linijkami, Vokara walczyła z fretką uczepioną jej rękawa, co dziwne zwierzak cicho mruczał, Padme miała we włosach paręnaście długopisów, mistrz Fisto wyglądał jakby znalazł się w centrum wybuchu...A przecież to całkiem normalny dzień w szkole co?!
*Ekehm...zostawiamy na chwile tych nieszczęśliwców*      
Darth Sidious z pełnym samozadowoleniem przypatrywał się scenie w gabinecie dyrektora. Jego plan powiódł się w stu procentach, oczywiście musiał przyznać, że bardzo pomogły mu jego ofiary. Nie przepadłą za padawanką Skywalkera, ta mała mogła być poważnym zagrożeniem dla jego przyszłych planów, ale tym razem wypełniła idealnie swoją część zadania, nawet on nie był w stanie przewidzieć tego końcowego wybuchu. Musiał na przyszłość zapamiętać, żeby coś z nią zrobić, była zbyt nieprzewidywalna. Na razie jednak postanowił napawać się końcem tego jakże ciekawego dnia. 
*No i znowu teleportacja!!*    
Padłam na łóżko kompletnie wykończona. Nigdy więcej! Już wolę najgorszą bitwę od jednego dnia w szkole, tam idzie umrzeć! Chyba mistrz Yoda miał rację, w tym musiała maczać palce Ciemna Strona Mocy! To było najgorsze zło z możliwych! Anakin dalej nie mógł zmyć z siebie tęczowych kolorów, mistrz Kenobi nadal w większości mówił po niemiecku a Vokara chyba rozkochała w sobie fretkę. No cóż...przynajmniej zaliczyłam przejażdżkę na kościotrupie, chyba poprzez walnięcie Luksa szafką przypomniałam mu o sobie i wiem jak wysadzić droidy kolorując je na wszystkie możliwe kolory.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Teraz moja kolej żeby gadać? Okey, mam nadzieję, że poprawiłam Wam humor, mi się cholernie nie chce wracać do szkoły, ale przynajmniej nie zaatakują mnie fretki. Ktoś w ogóle wytrwał do końca? Jeżeli tak, to ma wysoki próg cierpliwości =D. I dopowiem co do kodu szafki Ahsoki, pewna osóbka *patrzę znacząco na listę kontaktów gg* przynajmniej powinna kojarzyć tą kombinację cyfr! Tak, to o tobie...o ile się domyślasz, o co chodzi. Dobra, co ja się oszukuję, na pewno nie pamiętasz, bo po co? A teraz jeszcze mam dla wszystkich propozycję: wsiądźmy na miotły, spakujmy nasze szkolne kufry i uciekajmy do Hogwartu! Kto ze mną? Na wyposażeniu są też latające Fordy Anglia, zapraszam. Dedyk dla każdego ucznia, w końcu dla Was to pisałam!
Jeżeli macie pomysł o czym jeszcze mogę coś podobnego napisać dawajcie pomysły w komentarzach.                                     

3 komentarze:

  1. Witam, witam, dziękuje za oklaski, tak jestem tutaj, dziękuje, dziękuje. Mam zamiar ocenić to genialne dzieło literackie, według własnych kryteriów, owszem krytycznie, toż to ja, czyż nie tak? Jestem geniuszem literackim, niedoszłą polonistką i kotem, bo Des mnie kocia. Miauuu. Uchh, jak ja cię nienawidzę [kocham] wkurzający ciulu zza gór tęczowych. Dobra nie przynudzam, czas rozpocząć ten komentarz, bo ja tutaj sobie gadam, a Ahsoka na dupie usiedzieć nie może, echh, siedzi Chase'owi na kolanach i się wierci, a tamten się czerwieni, oj to się dobrze nie skończy...Oho, a nie mówiłam! Anakin z niezbyt przyjemnym wyrazem twarzy zmierza w ich kierunku... Ahsoka została sama, a Chase zwiał gdzie pieprz rośnie... whoops, Lux się do niej dosiadł... Anakin podchodzi...
    NASTĘPNE SCENY SĄ ZBYT BRUTALNE DLA MŁODEJ PUBLICZNOŚCI. ZAMIAST TEGO PUŚCIMY PROGRAM O CYKLU ŻYCIA LANGUST. DZIĘKUJE. PIIIII...
    Wracamy po przerwie! Próba mikrofonu: Raz, dwa, trzy, raz, dwa trzy... działa! A więc.. ojć, sceny rozgrywane na publiczności są nad wyraz bolesne... kurtyna! Wybacz, ale moi uczniowie, których uczę języka polskiego są naprawdę niesforni. Dobrze, więc zaczynajmy.
    A więc rozdział zaczyna się od cudownego poranka, najwspanialszego poranka w życiu Ahsoki, mówiąc bardzo, ale to bardzo sarkastycznie. I Anakin, zajebisty, seksowny kochaś, aww, budzi ją jaki nacholerniejszy budzik na świecie, z wmontowanym wtryskiem [Skojarzenia Des, tak wiem. ] Toż to najzabistsza pobudka dzisiejszego wszechświata! I gonitwa, oj Ahsoko, wiem, że go kochasz i w ogóle, ale jak go uszkodzisz, nie będziesz miała kogo męczyć, kochanie. Cieszę się, że zrozumiałaś. Idąc dalej, przekleństwo stworzone przez szefa szefa, który jest szefem szefa, szefowej szefa diabła, agrrr, w skrócie Obi-Wan uszył mundurki. Prysznic, mam nadzieję, że taki JEDEN KTOŚ założył jej tam kamery, oo tak. Uch i wychodzi.. brak Anakina, ja bym to uznała za zgrozę, koniec świata, zakończenie cudowności życia, bla, bla, bla, bla... i Chase zamiast Anakina. Zawsze coś, no, ale dobra, echh... też jest słodki, ale nikt nie dorówna seksowności, słodkości, cudowności, zajebistości Anakinowi, NIKT. Powtarzam: ŻADEN CHOLERNY ZDZISŁAW, WIESIU I INNE DUPERELASTE IMIONA. No, może tylko Leo i Percy, uchh, tak, oni są we trójkę na równi i są tacy seksi, the best i w ogóle.
    I przeskok na Palpatine'a żabę cholernego starucha spod miotły, oo, ale knuje! Toż to dziad straszny, normalnie, ale faworyzuje mojego Anniśka, oww, wybaczam mu, nawet tego Darth'a Vadera, ciemną stronę i w ogóle.
    BaDum i docierają do szkoły, spóźnieni, Ahsoka nieźle zaskoczona, że Obi-Wan Kenobi, Mistrz jej Mistrza uczy ją niemieckiego, na którym twój Wikuś będzie sobie łamał język, echh. Hahaha, biedni, współczuję im. Tak cholernie im współczuję, co za biedactwa. I Ahsoka mówi po niemiecku i dzwoneczek, zajebisty, kochany dzwoneczek na przerwę... idziemy idziemy i jeb w Luksa szafką! Kod to data naszego poznania, wygrałam miliona? Biedny Luksik z obitą twarzą... no dobra, jednak nie. Dobrze Ci tak, szmato! Fuu, rzygam tęczą. I mamy następną lekcję, którą jest...matematyka, to zło zła zła, które jest złym złem spłodzonym przez zło, które uprawiało sex ze złem od zła, spod zła. Biedna, nierozumiejąca nic Ahsoka, tak mi jej szkoda. I mamy dzwoneczek! Haha, Chase Mistrz. "Podryw na Ahsokę.." Chase, you're my second master, because my first and the best Master is Anakin, so sorry. I biologuja, jeśli uczyli się o rozmnażaniu, Anakin niedługo zostanie wujkiem, ja to czuję! Albo ojcem albo kimkolwiek innym, nieważne, ale Vokara i to jej spojrzenie, Ahsoka to cały Anakin, normalnie dwie krople wody. Jaki Mistrz taki Padawan. Fizyka, Fizunia, Fizusia, Fizynio! I funkcje, dumpcje, duperele i morele, nic nie rozumiem, ale Kenobi dostał prądem, więc jest git. I WF! Jakież było zaskoczenie, no jaha, bo Anakin jest zajebisty, toż to najseksowniejszy facet w Gwiezdnych Wojnach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, tak, serio coś mi odwala. I piłeczki, umm, opiekuję się jakąś dziewczyną, a Smarkuś jest drosny i spada... łapie go Lux, jak ja nienawidzę tego cholernego senatora, najgorszy dupek we wszechświecie, uchh, no, ale dobra, przeżyję go. Dla ciebie. I nadopiekuńczy Annie, awww, skąd ja to znam, ale jest taki słodki, normalnie Anioł w męskim ciele! I znowu koniec... I historia, której uczy kochana Padme! Wojna na długopisy, myślałam, że wpadnie Anakin i się kissną, nie wiem jak, ale jakoś. Koniec historii i mamy kochaną: CHEMIĘ. Haha, Chase i Ahsoka i już wiedziałam, że to się dobrze nie skończy... BOOM! Zajebiście, biedni tęczowy Annie, ale teraz Smarkuś może na nim hasać, bo to jednorożek, nie? I wszyscy na dywaniku, Padme się załamie, jak zobaczy ojca swoich dzieci we włosach kolorowych. BaDum, Windu sekretarką, padam normalnie and Master Yoda... i tak kończy się piękny, cudowny dzień w szkole, który doprowadził czytelników do łez, cudo. Rozdział był zajebisty, genialny, fenomenalny, majestatyczny, cudo samo w sobie, normalnie, cud miód i orzeszki. Piszesz wspaniale i nigdy nie przestawaj, dobrze?
      A teraz coś od Autorki, mianowicie przeproszenie:
      Więc tak, chciałabym się przeprosić za moje zachowanie, zachowywałam się jak idiotka, jak pacan, jak Sith, jak Separaniec, tak, jak padawanka Anakina nie powinna się zachowywać. Jest mi głupio, chciałabym, żeby wszystko było jak kiedyś i zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz, bo jesteś moją Des, moim ciulkiem i na swój sposób Cię kocham, więc pytanie: Czy mi wybaczysz? Obiecuję, daję ci słowo padawana, że będzie jak dawniej. Wiem, że to co tu piszę Cię dziwi, ale wraca szkoła, ale razem ze szkoła wraca Wika, uśpiona wcześniej w ciele niewiki. Więc proszę Cię des o jedno: WYBACZ.
      Kończę ten mój spam: Pamiętaj, kocham Cię. I niech Moc zawsze będzie z Tobą.
      Twój Młotek.


      [ Sorki, że w dwóch komach, ale w poprzednim limit znaków przekroczyłam. ]

      Usuń
  2. O.o Wika coś ty tu za spam napisała? O.O X.X
    Des, nie martw się... aj napiszę krótko. xD

    So... mi się wcale do szkoły nie zachciało, a wręcz przeciwnie. Jak myślę o tym, że u nas będzie nudno, bo przez najbliższy miesiąc wszyscy będą marudzić, że chcą spać... Uhh... Już wolę zamienić się ze Smarkusiem miejscami! I to seryjnie!
    Ahhhssssooookaaa!! Błagam Cię na kolanach: zamień się! Pliiisss...

    Koniec, krótko i w miarę na temat...
    Byłoby dłuższe, ale ja tu śpię... Branoc...
    NMBZT ♥
    P.S. Jak coś to tu Iga...

    OdpowiedzUsuń