niedziela, 8 grudnia 2013

One - Shot: Let it go

Moi drodzy parafianie! Witam, wiem, że niedawno był rozdział, ale to nie rozdział, tylko one - shot! Ka bom, Des napisała coś, czego miała nigdy nie pisać. Pisałam do "Let it go" Demi Lovato, bo nudziłam się podczas unikania rodzinnej imprezy. No i tak mi się skojarzyło z Ahsoką, a dokładniej z jej odejściem. Tak, mój zryty mózg jakoś się dzisiaj tak nastawił, nie moja wina, że wszystko mi się dzisiaj rozsypało... a ja pozbierałam się w kilka minut chociaż dalej nie wiem jak, stwierdziłam, że nie ma co płakać, skoro nic nie zmienię. Po co ja to piszę... Miłego czytania! <3 Macie jeszcze link do tego kawałka <klik>
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~Let it go

Let it go
Can’t hold it back anymore
Let it go
Let it go
Turn my back and slam the door~
Młoda Togrutanka w stroju Jedi szybko szła korytarzami Świątyni Jedi. Tylko gdzie były jej miecze? Gdzie warkoczyk padawana? Nie było ich. Wyglądała jakby usilnie powstrzymywała wybuch płaczu, może dla tego nie biegła. Nie, ona po prostu nie wierzyła, że to naprawdę się dzieje. Ale nie mogła zrobić niczego innego. Tak, dostała wybór ale jaki? Wróć albo odejdź, a jak mogła wrócić po tym, co się stało? Nie mogła, wszyscy się od niej odwrócili, no poza Anakinem, najlepsza przyjaciółka zdradziła, wrobiła w zamach i morderstwo a Rada Jedi bez żadnego zastanowienia uznała ją za winną i wydała na sąd Republice! Wszystko, w co chciała wierzyć zachwiało się, rozpadło jak kruche szkło przebijając jej serce. Najbardziej bolało ją to, że odchodząc z Zakonu odchodziła również od Anakina. Doskonale wiedziała, że wobec niego postąpiła najgorzej jak się dało. Przecież cały czas jej bronił, starał się udowodnić, że jest niewinna... I kiedy zapytał ją czy wróci prawie się zgodziła. Prawie... A świadomość, że już nigdy go nie zobaczy była jeszcze gorsza. Kiedy kilka minut wcześniej spojrzała mu w oczy wiedziała, że to ostatni raz, dlatego tak szybko odeszła. Chciała go zapamiętać, ale nie chciała żeby w jej ostatnim wspomnieniem z nim był ten Anakin próbujący ją zatrzymać, kiedy ona nie mogła zostać. Przecież był dla niej jak brat! Nigdy wcześniej nie przeszło jej przez myśl, że kiedyś go nie będzie a teraz... Zostawiła go, odeszła nie oglądając się za siebie. Gdyby tylko się zatrzymała, zrobiła krok w tył, albo chociaż odwróciła, wtedy na pewno nie potrafiłaby iść dalej, wróciłaby, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Zdusiła łzy i rzuciła się biegiem w stronę wyjścia. Nogi same ją poniosły na zewnątrz. Chłodne, wieczorne powietrze owiało jej twarz. Chciała ruszać dalej ale coś ją zatrzymało. Znajomy głos, wołający jej imię. Nie, nie może się zatrzymać. Już miała ruszyć dalej, ale Anakin ją dogonił. Jego dłoń dotknęła jej ramienia i zacisnęła się na nim.
- Czemu to robisz? - zapytał zmuszając ją do obrócenia się w jego stronę. Doskonale słyszała ból w jego głosie. Tak bardzo się starała powstrzymać od spojrzenia na niego, ale po prostu nie mogła... Uniosła głowę spoglądając na niego przez łzy szklące się w jej oczach. 
- Rada mi nie zaufała, więc jak mam zaufać sobie? - odpowiedziała drżącym głosem. Stali naprzeciwko siebie, oboje prawie tak samo rozbici, czując się jakby ktoś wyrwał ich z istniejącego świata i zawiesił gdzieś w pustce. Nie było nic poza tą chwilą i tym, co może stać się później. Wszystko sprowadzało się do tego, co powiedzą i do słów, które padły wcześniej. Oboje doskonale wiedzieli, że jeszcze chwila i już nic nie będzie jak dawniej. Nie będzie już ich, zostaną rozdzieleni, a to przecież nigdy nie miało się stać. Do tej pory dla nich było to niepojęte, że coś może ich rozdzielić, nie istniało nic takiego. Ale teraz cała ta wiara, poczucie szczęścia, jakie wynikało z ich przyjaźni się rozpadało. Patrzyli na siebie, doskonale wiedząc o tym jak to drugie jest zranione i tak naprawdę nie potrafili sobie pomóc. Co ona miała zrobić? Przecież wiedzieli, że to jest niemożliwe żeby została i wszystko było jak dawniej. A on? Nie mógł jej zatrzymać na siłę unieszczęśliwiając ją. Wiedział, że jeżeli odejdzie będą cierpieć, ale to będzie lepsze rozwiązanie. Tylko czemu musiała odchodzić też od niego? Nie dało się inaczej? 
- A co ze mną? Uwierzyłem ci. Poparłem cię. - powiedział nie potrafiąc ukryć żalu w głosie. Ahsoka spuściła głowę i pokręciła nią usilnie starając się nie płakać. Co miała odpowiedzieć? Przecież to też była prawda. Czuła się jak egoistka, ale nie potrafiła już nic zmienić. 
- Wiem o tym Anakinie. - chyba po raz pierwszy zwróciła się do niego po imieniu. Pierwszy raz i ostatni. - Jestem ci za to wdzięczna. - mówiła bardzo cicho, starając się zachować spokojny ton, ale z każdą minutą było coraz gorzej. - Ale tu nie chodzi jedynie o ciebie. Nie mogę tu dłużej zostać... Zwłaszcza teraz.- zmusiła się do ponownego spojrzenia na niego. Zabrał dłoń z jej ramienia próbując jakoś przetrawić tą informację, ale nie potrafił. Jak mógł od tak pozwolić jej odejść? To był jego mały Smarkuś, jego padawanka, jego mała siostrzyczka! Nie może tak po prostu stać i patrzeć jak odchodzi!
- Zakon to twoje życie. Nie możesz tego tak zaprzepaścić. Popełniasz błąd, Ahsoko. - powiedział próbując jakoś do niej dotrzeć, chociaż wiedział, że to nic nie da. Byli do siebie bardzo podobni i wiedział, że nie zmieni już jej decyzji. Ona dobrze wiedziała, że to, co powiedział Anakin jest w jakimś stopniu prawdziwe. Zakon Jedi do tej pory był całym jej życiem. Nigdy nie wyobrażała sobie innego życia, od zawsze była przekonana, że będzie Jedi... A teraz? Zostawiała za sobą wszystko, na co pracowała przez większość swojego życia. I co dalej? Nie miała pojęcia co zrobić, ale nie mogła też zostać. Czy popełniała błąd? Tego nie wiedziała, ale bała się, że to też może być prawda. tak, bała się. Ten cholerny strach zżerał ją od środka. Co z nią będzie kiedy zrobi następny krok, kiedy się odwróci? Gdzie miała pójść? Co miała ze sobą zrobić? Nie znała innego życia poza tym, które dotychczas wiodła. 
- Być może... - zaczęła próbując opanować drżenie ciała - Ale muszę sama sobie z tym poradzić. Bez Rady... - wiedziała co zaraz będzie musiała powiedzieć i to bolało ją najbardziej - i bez ciebie. - te słowa raniły jej język, zaciskały się na jej gardle jak lina u wisielca. Zaraz potem przyszło poczucie winy, kiedy spojrzała na Anakina. I duszące łzy zbierające się w jej gardle, czuła się jakby próbowała przełknąć wielką, papierową kulkę. Gardło ją od tego bolało i ledwie coś widziała przez łzy w jej oczach. 
- Rozumiem cię bardziej, niż myślisz. Rozumiem chęć odejścia z Zakonu. - powiedział. Tak, czasami naprawdę się nad tym zastanawiał. Dla Padme byłby gotowy odejść, ale był świadomy tego, że jest tu potrzebny. Nie mógłby odejść chociażby ze względu na Ahsokę...
- Wiem o tym. - powiedziała powoli odwracając się od niego. Miała nadzieję, że się domyśli, o co jej chodziło. Bo wiedziała o nim i o Padme, od niedawna. Cały czas milczała. Może na początku czuła się oszukana, ale nie potrafiła się gniewać. Zrozumiała dlaczego jej nie mówił. Ale skoro już odchodziła, może chociaż tyle zrobić, przynajmniej nie będzie się obwiniał, za okłamywanie jej. To niewielkie pocieszenie, ale nie potrafiła zrobić nic więcej. Zaczęła schodzić po schodach Świątyni Jedi, ostatni raz w swoim życiu, a słońce powoli zachodziło nad miastem. 
~The snow blows white on the mountain tonight
Not a footprint to be seen
A kingdom of isolation and it looks like I'm the Queen
The wind is howling like the swirling storm inside
Couldn’t keep it in, heaven knows I tried~
Śnieg powoli spadał na ziemię. Jedna drobna postać w fioletowym płaszczu, z kapturem naciągniętym na głowę szła wąską ścieżką między drzewami. Nie wierzyła w to, co miała zaraz zrobić, po prostu nie chciało jej się wierzyć, że to się działo. Właśnie teraz, kiedy w końcu udało jej się poradzić sobie z przeszłością. Czemu Separatyści zaatakowali Shili? Nie mogła nic zrozumieć, ale to w końcu jej dom, musiała coś zrobić. Chciała w jakikolwiek sposób pomóc, ale jedynym wyjściem było wrócenie do tego, co kilka miesięcy temu porzuciła. W snach dalej wracała do tych dni, kiedy była padawanką Anakina i zawsze budziła się ze łzami w oczach. Czasami śniło jej się, że znowu jest oskarżona o zamach, że wszyscy ją ścigają... A ostatnia rozmowa z Anakinem po prostu nie dawała jej żyć. Zerwała kontakt z każdym, kogo znała, bo myślała, że wtedy lepiej sobie poradzi i rzeczywiście, jakoś udawało jej się żyć. Ale ciągle zastanawiała się co się dzieje z Anakinem, z jej przyjaciółmi, czy nic im nie jest? Czy jej nienawidzą? Czy o niej zapomnieli? Cicho westchnęła a z jej ust wyleciał obłoczek pary. Otuliła się mocniej płaszczem i poprawiła kaptur. Było już ciemno, granatowe niebo i gwiazdy na nim. Mimowolnie przypomniała sobie jak czasami na misjach siedziała z Anakinem i próbowali nazywać wymyślone przez siebie konstelacje. Smutny uśmiech pojawił się na ustach byłej padawanki. Kilka metrów przed nią majaczyły światła obozu. Wcześniej udało jej się dowiedzieć, że to właśnie Anakin to jest... no i mistrz Windu, co jakoś nie bardzo jej się podobało, ale to nie był czas na marudzenie. Trochę zwolniła. Poczuła wątpliwości. Może nie powinna nie wtrącać się? Nie! Zaszła za daleko, teraz się nie cofnie. Niepewnie wdrapała się na drzewo, żeby nie zobaczyły jej klony. Miała tylko znaleźć Anakina, tylko on miał ją zobaczyć, nikt więcej. Zaczęła się po cichu przekradać. Zauważyła kilku żołnierzy trzymających wartę. Spróbowała skupić się na Mocy, żeby wyczuć Anakina. To było naprawdę trudne spróbować go znaleźć i równocześnie się nie zdradzić. Nagle powiał silniejszy wiatr i poczuła, że gałąź się trzęsie. Noga jej się podwinęła i poleciała w dół. Pech chciał, że wylądowała akurat przed klonem. Na szczęście przynajmniej kaptur nadal zasłaniał jej twarz.
- Hej! - zawołał klon. Nie odezwała się, zanim żołnierz się zorientował stała już na nogach i rzuciła się do ucieczki. Śnieg utrudniał jej poruszanie się, ale klonom również. Była w lepszej sytuacji, bo była drobniejsza a co za tym idzie zwinniejsza. Zanim się obejrzała goniło ją około dziesięciu żołnierzy. Przebiegła obok jednego z większych namiotów i zaklęła pod nosem. Wybiegli z niego Anakin i mistrz Windu z mieczami w dłoniach. Chyba któryś z nich krzyknął, żeby nie strzelać. Biegła przed siebie a śnieg wiał jej prosto w oczy. Osłoniła się jedną ręką, co trochę ją spowolniło. Zanim się zorientowała czarnoskóry mistrz Jedi doskoczył do niej. Spanikowana użyła Mocy posyłając na niego sporą ilość śniegu. Chyba nie spodziewał się, że może mieć do czynienia z kimś wrażliwym na Moc, więc pięknie poleciał na drzewo kilka metrów dalej i został wykluczony z pościgu. Padawan za to pewnie zostałby nieźle ukarany. Ale co ją to obchodziło? Nie musiała już udawać grzecznej dziewczynki, nie musiała ukrywać uczuć. Nie, teraz nie musiała się bać, że zostanie ukarana. No to zostawały klony i jej były mistrz... 
~Don’t let them in, don’t let them see
Be the good girl
You always had to be
Conceal, don’t feel
Don’t let them know
Well, now they know~
Biegła przed siebie, nie zastanawiając się, w którą stronę się kieruję. Przeskakiwała nad starymi kłodami i kamieniami. Ślizgała się na śniegu. Zimno szczypało ją w twarz. Czemu nagle poczuła się jakby została obudzona z jakiegoś snu? Od kilku miesięcy nie czuła się tak... nie potrafiła tego określić, ale teraz uciekając po ciemnym lesie, używając Mocy, czuła się jakby bardziej szczęśliwa. Cicho się zaśmiała odbijając się stopami od jakiegoś głazu. Klony zostały już w tyle, ale Anakin siedział jej na ogonie. Czemu jeszcze jej nie dogonił? Bawił się z nią? Bo jej ta zabawa naprawdę się podobała. Nie myślała już o tym, co było, nagle z jej głowy uleciały wszystkie myśli. Jakby znowu była jego nieogarniętą padawanką i właśnie się gonili bo... bo tak. Kilka łez spłynęło jej po policzkach na to wspomnienie, ale nie zatrzymała się przy nim długo. Skupiała się na ucieczce. Może jak jeszcze trochę odbiegnie będzie mogła się zatrzymać. Wtedy klony byłby na tyle daleko, że zdążyłaby pogadać z Anakinem i uciec. Obejrzała się za siebie, Anakin był kilka metrów za nią, gdzieś dalej widziała zamazane postacie klonów. Poprawiła kaptur na czole. Znikąd pojawiło się małe wzgórze. Zaczęła po nim wbiegać, ale śnieg osuwał się jej pod nogami, ślizgała się. Oj, niedobrze. Dobiegła na szczyt, ale wtedy stopa jej się poślizgnęła i przewróciła się na śnieg. Kaptur spadł z głowy odsłaniając jej twarz. Anakin zaraz tu będzie, klony zaraz po nim... Zaczęła się zbierać żeby stanąć na nogi, ale śnieg trochę jej przeszkadzał. W końcu wstała, ale wtedy pojawił się Skywalker. Zatrzymał się pół metra przed nią z wyciągniętym mieczem, ale to, co zobaczył, zupełnie wybiło go z rytmu. Akurat pojawiły się klony i Ahsoka poczuła jakby coś ją zamroziło. Nie musiała się zastanawiać, żeby rozpoznać żołnierza w zbroi z niebieskimi oznaczeniami, który stanął obok Anakina. Wiatr zawiał i trochę śniegu zawirowało nad ziemią, żeby po chwili opaść...
~Standing frozen in the life I’ve chosen
You won't find me, the past is so behind me
Buried in the snow~
Czuła się jakby coś ją sparaliżowało. To nie miało tak być! Ale widok Anakina i Reksa po prostu tak na nią podziałał i poczuła się jak małe dziecko, które zgubiło się w lesie, w nocy, akurat kiedy zaczęły wyć wilki. Jej były mistrz chyba dał znak żołnierzom, żeby wrócili do obozu. Potem spojrzał na nią, ale nie potrafiła określić wyrazu jego twarzy. Rex zdjął z głowy hełm i zauważyła jaki napięty był.
- Ahsoka... - nie potrafiła określić tonu jakim Skywalker wypowiedział jej imię, ale kiedy do niej podszedł cofnęła się jak spłoszone zwierzę. Próbowała naciągnąć kaptur na głowę, chociaż to i tak nic by nie dało. Zauważyła, że nie miał już w dłoni miecza. Poczuła się jakby trafiła do innego świata. To było takie uczucie jakby przyśniło jej się coś, co brała za prawdę, jakby miała wrażenie, że żyje w swoim świecie, a potem się obudziła i myślała, że jest w złym miejscu, chociaż tak nie było. Anakin wyciągnął w jej stronę dłoń. Za późno zareagowała i zdążył złapać ją za nadgarstek. Uniosła na niego wzrok. Uderzyło ją to, jak bardzo jego twarz zamazała się w jej wspomnieniach. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Anakin wyglądał na kompletnie zaskoczonego. Wodził wzrokiem po jej twarzy z niedowierzaniem. Po chwili uśmiechnął się i przytulił ją. Zdziwiło go jak bardzo się zmieniła. Tylko jej twarz była taka sama, chociaż w jej oczach nie było.już.tego niewinnego, radosnego błysku. 
- Urosłaś. - stwierdził. Chciał powiedzieć więcej, ale nie potrafił. Ahsoka milczała, ale odwzajemniła uścisk. Wcześniej nie tak to planowała, ale chyba nie przewidziała, że pozwoli sobie na powrót do wspomnień z jej wcześniejszego 
życia, a teraz wszystkie do niej wróciły.
- Wcale się nie zamieniłeś. - szepnęła odsuwając się od niego. Na chwilę przeniosła wzrok na Reksa i niepewnie się uśmiechnęła. Kapitan odwzajemnił uśmiech. - Przepraszam, że was obudziłam, nie chciałam. - powiedziała.
- Co tu robisz Sma... Ahsoko? - zapytał Anakin. Prawie nazwał ją "Smarkiem" ale przypomniał sobie, że już nie jest tak jak dawniej. Nie była już jego padawanką, ale on nie mógł się do tego przyzwyczaić. Czasami przyłapywał się na tym, że czekał aż go zaczepi, szedł do jej pokoju, żeby przypomnieć jej o treningu, a jej przecież tam nie było. Dziewczyna spojrzała na niego zaciskając wargi. W jej oczach zabłyszczały łzy.
- Ja... no wiesz, ogólnie to ja tu mieszkam, ale... no chciałam się z tobą zobaczyć. - odpowiedziała cicho wbijając wzrok w swoje buty zasypane śniegiem. Po nosie spłynęły jej dwie słone krople, skapnęły z twarzy i zniknęły w śniegu. Anakin szybko dał dłonią znak dla Reksa, żeby zostawił ich samych. - Ja... po prostu chciałam pomóc. - dodała jeszcze ciszej.
- Jak? Ahsoko... Co ty wymyśliłaś? - zapytał ponownie ją przytulając.
- Szukacie Separatystów prawda?
- Skąd...? Nieważne, co ty masz z tym wspólnego?
- Wiem, gdzie są. Zabrali ludzi z miasta, mojego... - urwała nagle, ale tylko na chwilę - mojego znajomego też. - dokończyła. Anakin popatrzył na nią pytająco z lekkim rozbawieniem. Nagle zapomniał, że nie widzieli się kilka miesięcy, że nie była już jego uczennicą, że odeszła. Teraz czuł się jakby to nigdy się nie stało, była tutaj i to się liczyło.
- Znajomego? - zapytał. Dziewczyna nie odpowiedziała. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok a na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek. - Smarku, ty kochasiu! Szybka jesteś... - zaśmiał się. Nie wierzył, jego mały Smarkuś próbował przed nim ukryć, że ma chłopaka. Nagle zrozumiał, że zmieniła się bardziej niż myślał.
- O co ci chodzi? - była wyraźnie zawstydzona.
- Hmm... Może o to, że minęło dopiero kilka miesięcy a ty już zdążyłaś znaleźć faceta. - zauważył, że Togrutanka drży z zimna. - Chodź, porozmawiamy, gdzieś, gdzie będzie cieplej. - dodał ciągnąc ją za sobą, ale ona mu na to nie pozwoliła.
- Ja z tobą nie pójdę. - powiedziała kręcąc głową.
- Co? Ale mówiłaś...
- Mówiłam, że mogę pomóc, ale nie, że z tobą pójdę. - wyciągnęła z kieszeni datakryształ i podała mu go. - Tu masz informacje. - dodała odwracając wzrok. Mimo to zdążyła zauważyć zawód na jego twarzy. Westchnęła cicho i naciągnęła kaptur na głowę. - Ale lepiej przypilnuj żebyś tylko ty to zobaczył... Nie chciałabym, żeby mistrz Windu złożył mi wizytę. - dodała szeptem. Jeszcze raz spojrzała na niego, uśmiechnęła się, zasalutowała i zniknęła między drzewami zanim coś jeszcze się stało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ta dam! Takie jakby trochę bez sensu, ale musiałam się wyżyć xD No i nie wiem jak to miało dokładnie się skończyć, ale wyszło jak wyszło no i macie. Czekam na hejty! <3 Dedyk dla Jud, nasza telenowela jest zajebista ^.^

9 komentarzy:

  1. Hejt czy nie hejt oto jest pytanie. Zawsze byłem wkurzony na ten wątek z odejściem Ahsoki ale rozdział jest dobry. Nawet bardzo. Dam +-hejta

    OdpowiedzUsuń
  2. *O* Booooooskie...Tak pięknie opisujesz ich uczucia, że idealnie pasują do tego wątku....Nienawidzę tego odcinka...wszystkie lubię...ten mnie zbyt zranił psychicznie ;-; Ale tutaj to czytałam z zaciekawieniem i nie ryczałam...
    Wybacz mi, że komentuję ten blog tak samo jak mój kolega chodzi do szkoły...czyli w kratkę ): Jakoś na komy nie zawsze mam wenę :(
    Nie mam zamiaru tego hejtować bo to jest piękne *o*
    NMBZT! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo, gdybym ja tak pisała...Pozazdrościć ;pp.
    Rozdział jest niesamowity; ja też nienawidzę tego odcinka, zrypał mi głowę, ale jakoś żyję, więc jest git :P
    Ahsoka ma nowego Z N A J O M E G O ?
    Uuu..nie ja nic nie sugeruję.
    CZekam na nn!!! Dawać mnie nn!!
    Pisz szybko :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LUDZIE! Ja byłam załamana po tym odcinku, prawie zniszczyłam stół i kanapę a potem cały tydzień przepłakałam i wcale nie miałam zamiaru tego pisać, ale perspektywa Ahsoki dającej Windu śniegiem po ryju była zbyt kusząca :D

      Usuń
    2. Hahaha...Des. Witaj w klubie...ja ryczałam caluuuuuteńki dzień, a mama nie wiedziała się co ze mną się dzieje bo nie odzywałam się cały dzień. Żeby Barriss i Ahsokę?! Ich pogrzało!
      No to jest zbyt kuszące ;D

      Usuń
    3. Ja kilka godzin, ale jak sobie przypomniałam o tym kilka tygodni później to się rozryczałam c;. Ale ja zawsze sb powtarzam: " to tylko bajka", i mi przechodzi. Nie wiem jak z Waszą psychiką. XD

      Usuń
  4. Ryczę bardziej niż na oryginalnym CW, na którym ryczałam tylko kilka sekund. xddd Świetnie, uczucia opisane mistrzowsko. <3 Rozdział po prostu cudooowny, jeden z najlepszych *,* Jeśli ten znajomy to Lux, straci jaja. Annieś jest taki słodki <3 Ahsoka dorosła :'( Rozdział nie do pobicia. <3
    Kocham! I czekam na kolejny. *,*
    NMBZT. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie opisałaś. Ja po tym odcinku to ryczalam cały dzień i potem nie mogłam się z tydzień pozbierać.

    OdpowiedzUsuń