sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 10


Zatrzymali się na postój dopiero, kiedy mieli pewność, że odeszli już na tyle daleko, że nie zostaną złapani. Oboje odczuli ulgę kiedy w końcu mogli odpocząć, był środek nocy, byli sami w dżungli ale nie byli już uwięzieni. Ahsoka opadła na chłodną ziemię i oparła się o jakąś roślinę, nie mogła już dłużej hamować zmęczenia i bólu, wolała nie myśleć jak okropnie wygląda ale wiedziała, że jeżeli Anakin by ją teraz zobaczył od razu odesłałby ją do medyka. Chciała się tylko zwinąć w kłębek i zasnąć ale wiedziała, że to musi jeszcze poczekać. Mimo wszystko zmusiła się jeszcze do wstania i pomogła Jake’owi przygotować ognisko chociaż on mówił, żeby odpoczęła. Nigdy nie słuchała takich rad, to, że jest dziewczyną albo jest młodsza powodowało, że często spotykała się z takim traktowaniem a ona chciała pokazać, że radzi sobie tak dobrze jak inni. Może teraz ktoś uzna takie zachowanie za akt masochizmu z jej strony ale była uparta i takie odpuszczanie sobie nie leżało w jej naturze. Po kilku minutach oboje siedzieli już przed płonącą stertą suchych gałązek, płomienie rzucały pomarańczowe odblaski na nich i otoczenie przyjemnie ich ogrzewając. Jake pomógł jej opatrzyć kilka najgorszych ran.
-Rano rozejrzę się po okolicy, może ją rozpoznam...-zaproponował chłopak niepewnie.
-Okey, pójdę z tobą, może gdzieś w pobliżu znajdziemy siły Republiki.-zgodziła się Tano.
Nie zauważyli kiedy zasnęli.
***
-CO!?-wydarła się Togrutanka na czarnowłosego chłopaka-JAKIM PRAWEM ONA UCIEKŁA!?-każde słowo wypowiadała wolno wkładając w nie całą swoją wściekłość.
W jej żółtych oczach pojawił się niebezpieczny błysk, można było odnieść wrażenie, że w jej źrenicach płoną małe płomyki ognia. Niewątpliwie teraz była wściekła jak jeszcze nigdy a wszystko przez ucieczkę tamtej Togrutanki. Nie do końca wiedział czemu miała takie znaczenie, przecież to tylko zwykła padawanka, wiele takich jest wśród Jedi…
-Nie wiem Trayna…-wymamrotał spuszczając głowę.
Wiedział do czego była zdolna, wolał nie wkurzać jej jeszcze bardziej, nikt zdrowy umysłowo nie podskakiwałby jej. Nikt nie wiedział gdzie Dooku ją odnalazł ale wszyscy wiedzieli, że nie należy się jej narażać.
-Nie obchodzi mnie to, macie ją znaleźć.-warknęła i wyszła z pomieszczenia zostawiając oniemiałego chłopaka samego.

***
Obudziła się rano, niedaleko spał Jake. Ognisko zdążyło już wygasnąć ale nie zmarzła przez noc. Nadal była niewyspana, ale wiedziała, że nie mogą długo tu zostać, pewnie już teraz są poszukiwani. Czuła się jakby przed chwilą przywaliła głową  w ścianę, spanie na gołej ziemi miało swoje minusy, nie było też najwygodniejsze ale mimo wszystko czuła się trochę lepiej wiedząc, że nie jest już uwięziona.
-Jake…-mruknęła potrząsając ramieniem chłopaka.
Blondyn coś wymamrotał, otworzył oczy i kilka razy zamrugał a później podniósł się do pozycji siedzącej. Przetarł oczy i ziewnął, dopiero wtedy popatrzył na Ahsokę.
-Powinniśmy się stąd ruszyć, mogą nas szukać.-powiedziała Tano.
-Yhym…-pokiwał głową.
Oboje podnieśli się z ziemi, Ahsoka poczuła się jakby jej nogi były z waty ale starała się ukryć, nie jest głupią, słabą dziewczynką, którą trzeba się opiekować, poradzi sobie obojętnie jak bardzo jest z nią źle. Lekko potrząsnęła głową i na nowo zaczęła ignorować ból i zmęczenie.
-W którą stronę?-zapytała rozglądając się.
Jake rozejrzał się na wszystkie strony przeczesując dłonią włosy. Po chwili spojrzał na Ahsokę i cicho westchnął.
-Jak mam być szczery to nie mam pojęcia, mieszkałem na północy a kiedy ostatnio wychodziłem z miasta szedłem na południe więc najlepiej będzie jak pójdziemy na północ.-powiedział.
-Mogłabym się kłócić, że nie wiesz gdzie cię zabierali ale to i tak najlogiczniejsze rozwiązanie.-przyznała Togrutanka.
-Zawsze jesteś taka grzeczna?-zapytał chłopak.
Oboje ruszyli przed siebie przeciskając się przez zarośla.
-Nie, chyba za mocno oberwałam w głowę i jestem zbyt zmęczona, normalnie taka nie jestem…-westchnęła.
-Yhym…
Podzielili się częścią jedzenia i wody ale to i tak było o wiele za mało, żeby się najeść, ale lepsze to niż nic. Kilka razy nad głowami przelatywały im ptaki o czerwonych piórach, otaczała ich dżungla złożona z wielkich, kilkumetrowych kwiatów, jeszcze większych drzew i innych roślin. Ahsoka musiała przyznać, że to, co czytała w podręcznikach nie potrafiło odzwierciedlić tego, co teraz widziała, albo po prostu czytała to połowicznie i olewała lekcje bo tak ją to nudziło, że wolała rysować zielone koty łażące po gigantycznych bułkach? Tak, to całkiem możliwe… Nie przyznała by się nikomu ale trochę się bała. Niedawno uciekła z bazy Separatystów, którzy na pewno już jej szukają, nie wie gdzie teraz idzie, nie ma pojęcia czy zza krzaków nie wyskoczy na nich jakieś zwierzę albo patrol droidów, mogła mieć jedynie nadzieję, że szybciej znajdą jakieś miasto niż ich znajdzie coś, co ich zabije. Dziwnie się teraz czuła bez swoich mieczy świetlnych, jakby była mniejsza i bardziej bezbronna, nie znosiła tego uczucia ale nie mogła nic na to poradzić. Była już trochę zmęczona kiedy usłyszała gdzieś niedaleko szczęk metalu. Momentalnie się zatrzymała a Jake nie wiedząc co się dzieje zrobił to samo. Chciał coś powiedzieć ale ruchem ręki nakazała mu milczenie. Po chwili usłyszała dobrze znane jej głosy droidów. Nie przysłuchiwała się rozmowie, wiedziała, że tylko poszukiwania ich mogły sprowadzić tutaj blaszaki. Słyszała, że się zbliżają i zaczęła gorączkowo szukać jakiegoś schronienia. Jak na złość nic nie zauważyła, w końcu trochę spanikowana rzuciła się biegiem w stronę jednego z wielkich kwiatów.
-Nie są trujące?-zapytała Jake’a.
-Eee…nie…-odpowiedział zdezorientowany.
-Wchodzimy do niego…-odpowiedziała.
-Co!?-chłopak zrobił wielkie oczy.
-Nie mam czasu wyjaśniać i postaraj się być cicho. Trzymaj się.-powiedziała, podniosła go Mocą  i przeniosła do dzbany rośliny, nie czekając na nic sama wskoczyła do środka.
-Co robisz?-zapytał ją blondyn zaskoczony jej zachowaniem.
-Droidy, słyszałam je, niedługo tu będą, nie odzywaj się…-odpowiedziała szeptem.
Wepchnęli się między wielkie pręciki rośliny i siedzieli w całkowitym milczeniu czekając na odpowiedni moment, żeby wyjść. Napiętą ciszę przerywały tylko głosy ptaków gdzieś nad nimi, czas nagle zaczął się nieznośnie wlec, z minuty robiła się godzina a droidy niespecjalnie się spieszyły. W końcu, po czasie, który wydawał się wiecznością przez niebieskie płatki rośliny zobaczyli ciemne zarysy robotów przechodzące obok nich. Oboje wstrzymali oddech w oczekiwaniu, jeżeli teraz któraś z tych puszek by zauważyła coś niepokojącego i odkryliby ich kryjówkę byłoby już po nich. Minęło kilka minut a droidy nadal przechodziły, było ich podejrzanie dużo jak na poszukiwanie dwójki uciekinierów. Kiedy w końcu mogli wyjść Ahsoka niepewnie rozejrzała się po okolicy.
-Też szli na północ…-stwierdziła przyglądając się śladom na ziemi.
-Więc co teraz? Nie możemy iść za nimi, złapią nas…-stwierdził Jake.
Tano potrząsnęła głową starając się poskładać fakty w całość. Droidów wystarczyło, do ataku na mniejszą grupę klonów, to nie mógł być przypadek, gdzieś niedaleko musiały znajdować się jakieś siły Republiki. Może gdyby poszli za droidami by ich odnaleźli? Tylko co z tego skoro i tak będą atakowani? Z drugiej strony to było chyba najlepsze wyjście z tej sytuacji.
-Idziemy za nimi.-powiedziała po chwili milczenia.
-Co!? Przecież…-zaczął Jake.
-Było ich za dużo jak na szukanie dwójki zbiegów, musieli mieć inny cel, najprawdopodobniej chcą zaatakować bazę Republiki czy coś w tym stylu, jeżeli mam rację mogą nas poprowadzić, musimy tylko zachowywać…-urwała i wyprostowała się kiedy poczuła coś w Mocy.
Na początku nie wiedziała o co chodzi ale po chwili poczuła znajomą obecność, nie było to na tyle silne, żeby mogła rozpoznać kto to ale dodało jej to trochę pewności siebie.
-Wszystko dobrze?-zapytał niepewnie blondyn.
-Yhym…-mruknęła i uśmiechnęła się pod nosem-Jeżeli zachowamy odpowiednią odległość nie zorientują się, że ich śledzimy, poza tym chyba jest tu jeszcze jeden Jedi.-powiedziała-Chodź…-dodała i ruszyła przed siebie po śladach droidów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No w końcu poskładałam ten rozdział, sama się dziwię mojemu lenistwu, a myślałam, że już bardziej mnie nie zaskoczy o.O. Mogę się najwyżej wytłumaczyć urodzinami przyjaciółki, poprawianiem tych urodzin i egzaminami (ach to zaskoczenie charakterystyką zamiast rozprawki). Rozdział z dedykacją dla Katherine i Wiki. 

3 komentarze:

  1. Rozdział jest fenomenalny! Kocham go! ♥
    Jest najlepszy, cudowny, wspaniały! ♥
    Jednym słowem cudo. <3 Kochaam. Ahsoka jak zwykle próbuje komuś coś udowodnić. xDD Achh, kwiatki? Nieźle!
    Czekam na kolejny, NMBZT! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski, cudny, fantastyczny, fenomenalny, wspaniały...eee... chwila ... ekstra, super, mega... przymiotniki mi się kończą xD
    Smarkuś oczywiście musi pokazać, że jest samowystarczalna i nie potrzebuje pomocy.
    Czekam na następny :D
    Życzę weny :*
    NMBZT <3
    P.S. GG się popsuło (nie pytaj jak bo sama nie wiem, po prostu nie działa) a ask nie chce się dać zalogować :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Huhuhuh :D
    1. DZIĘKUJĘ ZA DEDYKA <3
    2. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo realistyczne opisy wydarzeń!
    3. STRASZNIE pomysłowe akcje! Pąki kwiatów zawsze spoko!
    4. Przecudowne opisy jej mocy!
    5. Okropnie pomysłowo zaplanowany bieg wydarzeń <3
    6. Jesteś kozą xD
    7. Ciekawe co to za Jediii :D Yey *-*
    8. Lecę czytać dalej, więc wybacz za krótki komentarz... w następnym się rozpiszę :*

    Pozdrawiam i lecę dalej! <3
    Kath .

    OdpowiedzUsuń