-Młoda ,za tobą!-ledwie usłyszała
głos Reksa zagłuszany dźwiękami wystrzałów ,wybuchów ,szczękiem poruszających
się droidów i innym odgłosami charakterystycznymi podczas trwania bitwy.
Ledwie zdążyła się uchylić od wiązki czerwonej plazmy ,która przeleciała niebezpiecznie blisko jej twarzy. Zdając się na swoje wyczulone togrutańskie zmysły i Moc nie odwracając się zniszczyła trzy droidy próbujące ją odstrzelić i rzuciła się do dalszej walki. Odbiła swoim shoto kilka kolejnych blasterowych pocisków ,które szczęśliwie trafiły w droidy niszcząc je. Niestety robotów było więcej niż przewidzieli a ona i żołnierze zaczynali się już męczyć kilkugodzinną walką. Kolejnym problemem było rozdzielenie jej i Anakina i blokowanie łączności ,na dodatek z nią została mniejszość klonów a droidów chyba ciągle przybywało. Rycerzyku ,gdzie jesteś? W Mocy wyczuwała go ale przez bitewne zamieszanie nie mogła się skupić żeby go odnaleźć. Miała jedynie nadzieję ,że jakoś się odnajdą. Nie myśląc za wiele rzuciła się między droidy tnąc je swoimi mieczami dopóki nie usłyszała wybuchu bomby i wołania jednego z żołnierzy. Spojrzała w górę akurat żeby zobaczyć jak jeden z budynków zaczyna lecieć w dół ,zorientowała się ,że jeżeli się nie ruszy przygniecie ją. Rzuciła się biegiem przed siebie nie zastanawiając się ,w którą stronę biegnie. Uciekła w ostatnim momencie ,kilka centymetrów za nią budynek uderzył w ziemię. W powietrze uniosła się chmura biało-szarego pyłu ,chodnik zatrząsł się a z dawnego wieżowca została teraz jedynie kupa gruzów. Pył zaczął opadać a ona zorientowała się ,że jest sama ,klony zostały po drugiej stronie.
-Młoda! Jesteś tam!?-zza ściany gruzów usłyszała głos Reksa.
-Jestem!-odpowiedziała-Nic mi nie jest!-dodała szybko wyczuwając niepokój kapitana.
Rozejrzała się sprawdzając czy znajdzie jakieś przejście ,jedyną drogą było przeskoczenie nad gruzami.
-Zaraz do was wrócę!-dodała szykując się do skoku.
-Nie skacz na to!-odpowiedział Rex.
-Co!? Ale...
-Budynek zgniótł trochę blaszaków ,gruzy są niestabilne ,jeżeli na to wskoczysz możesz spaść albo zapaść pod to!
Westchnęła cicho ,zawsze musi coś pójść nie tak.
-Możemy spróbować...-ciągnął dalej Rex ale ona mu przerwała.
-Nie Rex ,musicie dalej walczyć ,poradzę sobie ,znajdę inną drogę i wrócę do was.-powiedziała-Jakbyście spotkali Rycerzyka powiedz mu ,że nic mi nie jest.-dodała.
-Wróć cała młoda.-odpowiedział kapitan.
-Wrócę...-mruknęła ,odwróciła się i ruszyła przed siebie.
Zastanawiała się jakim cudem miała jedynie parę obtarć i obić. Teraz ,kiedy szła sama opustoszałą ,cichą uliczką zaczęła mocniej odczuwać zmęczenie ,siniaki i zadrapania zaczęły o sobie przypominać ale ona starała się nie zwracać na to uwagi ,zagłuszała ból i zmęczenie jak tylko mogła. Wyłączyła swoje shoto i przypięła je do pasa ale dłuższy miecz nadal trzymała w gotowości na wszelki wypadek. Gdyby chociaż wiedziała czy łączność wróciła... Niebo zaczynało już ciemnieć i dawało się na nim dostrzec zarysy bladego księżyca ,przez to i przez architekturę miasta ,w którym większość budowli była wzorowana na kryształach ,wszystko nabierało pewnej tajemniczości. Gdybym jeszcze wiedziała ,którędy wrócić ,przebiegło jej przez myśli. Nie ,musi wrócić i nie ma innej opcji. Pewnie Anakin się irytuje ,że jej nie ma ,chyba ,że walka nadal trwała. Poczuła wyrzuty sumienia ,może Rycerzyk i klony nadal walczą ,może mają kłopoty a ona włóczy się po pustym mieście i nie ma pojęcia jak wrócić ,gdyby była bardziej rozgarnięta już by wróciła i im pomogła. Ciszę przerwał piszczący dźwięk wydobywający się z jej komunikatora. Serce nagle jej przyśpieszyło ale po chwili zorientowała się ,że to tylko ktoś chce się z nią skontaktować ,czasami była naprawdę niemyśląca.
-Ahsoka.-usłyszała głos Anakina prawie natychmiast po odebraniu.
-Żyję Rycerzyku ,nic mi nie jest.-powiedziała uśmiechając się pod nosem.
-Gdzie jesteś?-zapytał.
-Szczerze sama do końca nie wiem...-przyznała z rezygnacją.
Ledwie zdążyła się uchylić od wiązki czerwonej plazmy ,która przeleciała niebezpiecznie blisko jej twarzy. Zdając się na swoje wyczulone togrutańskie zmysły i Moc nie odwracając się zniszczyła trzy droidy próbujące ją odstrzelić i rzuciła się do dalszej walki. Odbiła swoim shoto kilka kolejnych blasterowych pocisków ,które szczęśliwie trafiły w droidy niszcząc je. Niestety robotów było więcej niż przewidzieli a ona i żołnierze zaczynali się już męczyć kilkugodzinną walką. Kolejnym problemem było rozdzielenie jej i Anakina i blokowanie łączności ,na dodatek z nią została mniejszość klonów a droidów chyba ciągle przybywało. Rycerzyku ,gdzie jesteś? W Mocy wyczuwała go ale przez bitewne zamieszanie nie mogła się skupić żeby go odnaleźć. Miała jedynie nadzieję ,że jakoś się odnajdą. Nie myśląc za wiele rzuciła się między droidy tnąc je swoimi mieczami dopóki nie usłyszała wybuchu bomby i wołania jednego z żołnierzy. Spojrzała w górę akurat żeby zobaczyć jak jeden z budynków zaczyna lecieć w dół ,zorientowała się ,że jeżeli się nie ruszy przygniecie ją. Rzuciła się biegiem przed siebie nie zastanawiając się ,w którą stronę biegnie. Uciekła w ostatnim momencie ,kilka centymetrów za nią budynek uderzył w ziemię. W powietrze uniosła się chmura biało-szarego pyłu ,chodnik zatrząsł się a z dawnego wieżowca została teraz jedynie kupa gruzów. Pył zaczął opadać a ona zorientowała się ,że jest sama ,klony zostały po drugiej stronie.
-Młoda! Jesteś tam!?-zza ściany gruzów usłyszała głos Reksa.
-Jestem!-odpowiedziała-Nic mi nie jest!-dodała szybko wyczuwając niepokój kapitana.
Rozejrzała się sprawdzając czy znajdzie jakieś przejście ,jedyną drogą było przeskoczenie nad gruzami.
-Zaraz do was wrócę!-dodała szykując się do skoku.
-Nie skacz na to!-odpowiedział Rex.
-Co!? Ale...
-Budynek zgniótł trochę blaszaków ,gruzy są niestabilne ,jeżeli na to wskoczysz możesz spaść albo zapaść pod to!
Westchnęła cicho ,zawsze musi coś pójść nie tak.
-Możemy spróbować...-ciągnął dalej Rex ale ona mu przerwała.
-Nie Rex ,musicie dalej walczyć ,poradzę sobie ,znajdę inną drogę i wrócę do was.-powiedziała-Jakbyście spotkali Rycerzyka powiedz mu ,że nic mi nie jest.-dodała.
-Wróć cała młoda.-odpowiedział kapitan.
-Wrócę...-mruknęła ,odwróciła się i ruszyła przed siebie.
Zastanawiała się jakim cudem miała jedynie parę obtarć i obić. Teraz ,kiedy szła sama opustoszałą ,cichą uliczką zaczęła mocniej odczuwać zmęczenie ,siniaki i zadrapania zaczęły o sobie przypominać ale ona starała się nie zwracać na to uwagi ,zagłuszała ból i zmęczenie jak tylko mogła. Wyłączyła swoje shoto i przypięła je do pasa ale dłuższy miecz nadal trzymała w gotowości na wszelki wypadek. Gdyby chociaż wiedziała czy łączność wróciła... Niebo zaczynało już ciemnieć i dawało się na nim dostrzec zarysy bladego księżyca ,przez to i przez architekturę miasta ,w którym większość budowli była wzorowana na kryształach ,wszystko nabierało pewnej tajemniczości. Gdybym jeszcze wiedziała ,którędy wrócić ,przebiegło jej przez myśli. Nie ,musi wrócić i nie ma innej opcji. Pewnie Anakin się irytuje ,że jej nie ma ,chyba ,że walka nadal trwała. Poczuła wyrzuty sumienia ,może Rycerzyk i klony nadal walczą ,może mają kłopoty a ona włóczy się po pustym mieście i nie ma pojęcia jak wrócić ,gdyby była bardziej rozgarnięta już by wróciła i im pomogła. Ciszę przerwał piszczący dźwięk wydobywający się z jej komunikatora. Serce nagle jej przyśpieszyło ale po chwili zorientowała się ,że to tylko ktoś chce się z nią skontaktować ,czasami była naprawdę niemyśląca.
-Ahsoka.-usłyszała głos Anakina prawie natychmiast po odebraniu.
-Żyję Rycerzyku ,nic mi nie jest.-powiedziała uśmiechając się pod nosem.
-Gdzie jesteś?-zapytał.
-Szczerze sama do końca nie wiem...-przyznała z rezygnacją.
-Zostań gdzie jesteś ,namierzymy
cię.-westchnął Skywalker.
Pięknie ,teraz stworzy dodatkowy
problem ,czemu ona zawsze jest taka nierozgarnięta?
-Ale Rycerzyku…-zaczęła.
-Żadnego „ale” Smarku.-przerwał
jej.
-Echhh…dobra.-mruknęła i
rozłączyła się.
Świetnie ,znowu to samo ,jakby
była głupim dzieckiem. Sama dałaby radę wrócić ,przecież nic jej się nie stało
,poza tym co może jej grozić w opustoszałym mieście? Z niezadowoleniem oparła
się o ścianę jakiegoś budynku i zapatrzyła się w niebo. Zanim się zorientowała
odbiegła myślami poza planetę. Co teraz robią jej przyjaciele? Lou pewnie uczy
się w Świątyni ,Barrissa może też jest na misji ,a Chase…z nim nigdy nic nie
wiadomo. Pamiętała dzień ,w którym się poznali. Tego samego dnia dołączyli do
klasy młodzików ,na początku się do siebie nie odzywali ,do czasu aż tego
samego dnia wpadli na siebie na stołówce. Oboje czuli się trochę zagubieni i
praktycznie nikogo nie znali. Okazało się ,że oboje są tak samo wygadani i
zanim skończyli zjeść obiad byli już przyjaciółmi. Później dołączyła do nich
Lou i tak zaczęli wkurzać po kolei wszystkich mistrzów ,którzy próbowali ich
uczyć ,a mimo wszystko nie narzekano na nich aż tak bardzo… Niebo zdążyło już
całkowicie ściemnieć a nad planetą świecił teraz blady księżyc. Usłyszała w
uliczce obok czyjeś kroki. Może to Anakin? Nie ,nie wyczuła go z Mocy za to
pojawił się ktoś inny ,ale nie zostawiał przyjemnego wrażenia. Wzdrygnęła się
mimowolnie. Miała wrażenie ,że powinna kojarzyć tego kogoś ale postać była
czymś przesłonięta ,dopiero po chwili uświadomiła sobie ,że to przez Ciemną
Stronę ,tylko nie tak silną jak w Dooku czy Ventress. Chwyciła w dłonie oba
miecze ,które lekko rozświetliły ciemność zielonym blaskiem. Z uliczki wyszła
trochę niższa od niej dziewczyna ,również Togrutanka miała może trochę więcej
niż czternaście lat ,jej głowoogony były fioletowo-białe ,na policzkach i czole
miała wzory ,skomplikowane wzory ,które kiedyś musiały być białe ale teraz wyglądały
na zszarzałe ,oczy miała nienaturalnie żółte ,otoczone czarną kredką jakby dla
podkreślenia efektu jaki sprawiały jej tęczówki. Ahsoce jej twarz wydawała się
znajoma ale sama nie wiedziała czemu ,nie potrafiła jej z niczym skojarzyć. Nie
wydawała jej się zbyt groźnym przeciwnikiem ,wyglądała na młodszą i mniej
doświadczoną ,musiał ją przysłać Dooku ,szybko znalazł sobie nowego ucznia
,tylko wydawało jej się ,że powinna być starsza… Żółtooka nic nie powiedziała
,stanęła przed nią i zlustrowała ją od stóp do głów wzrokiem. W pobliżu rozległ
się szczęk metalu. Tano rozejrzała się i zauważyła ,że otoczyły ją trzy droidy
niszczyciele. Pięknie ,nie będzie tak łatwo. Roboty kiedy tylko włączyły się ich
tarcze ochronne zaczęły do niej strzelać. Starała się unikać wszystkich
pocisków jak mogła ale nie da rady tak cały czas. Nie wiedziała gdzie jest
Anakin i za ile do niej dotrze więc jedynym logicznym rozwiązaniem wydawało jej
się wbiec do uliczki ,z której wyszła druga Togrutanka ,wtedy droidy potoczą
się za nią i będą musiały wyłączyć swoje osłony co pozwoli jej je zniszczyć.
Nie zastanawiając się długo przeskoczyła dziewczynie nad głową i rzuciła się
biegiem w ciemną uliczkę. Tak ,jak przewidziała droidy potoczyły się za nią. Po
przebiegnięciu około dziesięciu metrów zatrzymała się i od razu zniszczyła dwa
pierwsze niszczyciele a trzeciego zaraz po nich ,zanim zdążył na nowo włączyć
osłonę. Zanim zdążyła wykonać kolejny ruch przy jej gardle znalazło się
czerwone ostrze a na plecach poczuła coś zimnego. Zanim stało się coś więcej
przeszyła ją elektryczność i straciła przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nieme ,ja nie myślałam pisząc to
,lałam ze wszystkiego bo znowu głupawa mnie atakuje poza tym jestem pod wpływem
cukrowego barana. Większość napisałam na „cudownym” rodzinnym obiedzie ,który
trwał do kolacji (no bo wcale nie chciałam wszystkim w pokoju przywalić ,żeby w
końcu się ode mnie odczepili -,-). Lalala ,zakończenie było zaplanowane praktycznie
od początku tak samo jak nowa postać ^^. Dedyk dla eee…wszystkich niewielu osób
,które mają cierpliwość czytać moje wymysły.
Gdzie żeś zgubiła Anakina, Smarku?_?
OdpowiedzUsuńJak zawsze nieogarnięta.__________.
Oj, Smarku, Smarku... :P
Rozdział jest genialny! Świetnie opisany! Z niecierpliwością czekam na kolejny. NMBZT!
Smarku nie daj się! I choć raz nie bądź taka roztrzepana xD
OdpowiedzUsuńRozdział boski... i czekam na następny ^^
NMBZT :*
Fajny rozdział czekam z niecierpliwością na kolejny =D
OdpowiedzUsuń