poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 34

Powrót nie był trudny, po kilku godzinach byli już w mieście, trudniej było jej odejść z wioski. Kiedy stanęła w bramie i pomyślała, że zaraz znowu wróci do swoich obowiązków padawanki, z których była do tego czasu zwolniona, trochę się zestresowała. Ten tydzień był naprawę miły, poza jego zakończeniem. Udało jej się zasmakować zwykłego życia przeciętnych ludzi i spodobało się jej. Przez chwilę nawet myślała czy lepiej by było gdyby odeszła z Zakonu Jedi, ale aż za dobrze wiedziała, że nie potrafiłaby odrzucić całych prawie trzynastu lat swojego życia, nauki i starań, żeby coś osiągnąć. Nawet gdyby została tutaj nigdy nie mogłaby zapomnieć o Zakonie, bycie Jedi było wpisane w jej osobowość, gdyby nie mistrz Plo jej życie na pewno byłoby o wiele gorsze, to on uratował ją od spędzenia dzieciństwa z nienawidzącą ją rodziną. Nawet nie wiedziała czemu tak ją traktowali, co ona mogła im zrobić? Westchnęła cicho. Czemu w ogóle o tym myśli? To oczywiste, że nie dałaby rady odejść obojętnie jaki by miała powód, chociażby ze względu na Anakina, Lou i Chase'a. Odruchowo uśmiechnęła się na wspomnienie o tym ostatnim. Nie mogłaby żyć bez tego wariata, byłoby jej po prostu zbyt nudno i szaro. Znali się od zawsze, nie wyobrażała sobie co by było gdyby go nie było, potrzebowała go. Był tylko jeden problem, ten udawany pocałunek, który cały czas powracał do jej wspomnień. Nie miała czego rozpamiętywać, dobrze wiedziała, że tylko udawali i nawet nie chciała żeby było inaczej...ale jednak nie mogła zapomnieć. Ktoś poklepał ją w ramię. Odwróciła się i spojrzała w zielone tęczówki Ethana. Togrutanin uśmiechnął się i podszedł bliżej.
-Miłej podróży. Dzięki za pomoc i...-urwał a jego lekku przybrały intensywniejsze barwy-Może kiedyś jeszcze się zobaczymy.-dokończył.
Uśmiechnęła się do niego i przytuliła się.
-Nie masz za co dziękować, wy też nam pomogliście.-powiedziała.
Puściła go i stanęła na palcach żeby pocałować go w policzek. Oboje zarumienili się i odsunęli od siebie. Stali tak przez pół minuty, dopiero chrząknięcie Anakina wyrwało ich z tego dziwnego stanu.
-Ahsoko, proszę cię...-westchnął z rozbawieniem-Nie żebym coś sugerował, ale Chase może być zazdrosny.-rzucił jakby od niechcenia.
-Ty już weź daj sobie spokój z tymi sugestiami, bo według twojej teorii połowa mieszkańców galaktyki chce mnie przelecieć.-odpyskowała podchodząc do Skywalkera-Nie wiem czemu się tak uparłeś, chyba, że sam chcesz...-dodała ze złośliwym wyrazem twarzy.
Popatrzył na nią kompletnie zaskoczony jej wypowiedzią. Skąd to jej się wzięło?! Wszystko byłoby w porządku gdyby miał pewność, że znowu żartuje, ale tym razem była nieznośnie nieprzenikniona. Czemu mogła choćby tak pomyśleć?! Nigdy by nawet tak na nią nie spojrzał! Nigdy nie zdradziłby Padme, tylko ją kochał. A pomijając ten fakt to Ahsoka była dla niego jak mała siostra, na swój sposób ją też kochał, ale nie w Ten sposób, to była jego mała dziewczynka, nigdy nie pomyślałby o niej w inny sposób. Oczywiście nie dało się przeoczyć faktu, że ta mała dziewczynka zmieniła się i było jej teraz bliżej do kobiety niż dziecka, co nie bardzo mu się podobało. Zawsze kiedy na nią patrzył uświadamiał sobie, że za jakiś czas będzie już całkowicie samodzielna i odejdzie, nie będzie już jego małą padawanką, a on nie był gotowy dać jej odejść. Martwiło go też to, że coraz częściej, całkiem nieświadomie, ściągała na siebie uwagę mężczyzn, a to doprowadzało go do szału. Dobrze wiedział, że każdy z nich myślał tylko o wykorzystaniu jej. Patrzyła na niego jeszcze chwilę udając całkowitą powagę i nagle wybuchła śmiechem.
-Gdybyś widział swoją minę!-wydusiła.
Śmiała się aż jej poobijane żebra zaczęły znowu boleć. Powiedziała to żeby mu przygadać, ale pod maską rozbawienia ukrywała lekki zawód. Doskonale wyczytała z jego miny, że nigdy nie spojrzy na nią jak na kogoś więcej niż padawankę, ale mimo to dalej nie potrafiła powiedzieć sobie "dość"  i stłamsić tego uczucia...Musiała przyznać, że trochę się w nim podkochiwała. Nie powinna ale jednak...Miała dość samej siebie, powinna się porządnie rąbnąć w łeb!
-Eee...Smarku, czemu masz minę jak zakochany kundel?-odezwał się Skywalker.
Zaczerwieniła się jeszcze mocniej ale natychmiast zrobiła obojętną minę.
-Eee...ja...tak jakoś wyszło...-wymamrotała.
-Aha...no pewnie.-mruknął.
Nie do końca jej wierzył, ale wolał nie drążyć tematu, czasami lepiej nie wiedzieć co siedzi w głowie piętnastolatki.
***
Po kilku godzinach byli w Corvali. Podróż nie była trudna, ale oboje mieli obolałe tyłki od zbyt długiego czasu spędzonego na jednym miejscu. Ahsoka cały czas była pogrążona we własnych myślach, które skupiały się głównie na rozpamiętywaniu sytuacji sprzed kilku godzin. Może to właśnie dla tego prawie wpadła na drzewo, pomyliła kierunki i z dziesięć razy się potknęła. W końcu Anakin stwierdził, że lepiej będzie jeżeli sam będzie ją prowadził. Sama praktycznie nie zwracała na nic, była zbyt zajęta rozważaniem wszystkich możliwych wersji wydarzeń. Czy dałaby radę odejść z Zakonu? Nie, na pewno nie, to wiedziała od samego początku. Nagle jej myśli popłynęły w innym kierunku, a mianowicie do pocałunku z Chasem. Skupiała się dokładnie na wszystkim co wtedy czuła...I nagle poczuła jak ktoś mocno ją przytula.
-Soka!-zdziwiła się jak szybko głos jej siostry zatarł jej się w pamięci.
Odwzajemniła uścisk i popatrzyła na młodszą Togrutankę. To pomogło jej powrócić do świata realnego. I bardzo dobrze bo wolała nie wiedzieć jak daleko by wybiegła wyobrażeniami.
-Co się stało? Zniknęliście i...i...no...bałam się.-wyrzuciła z siebie na jednym wydechu Akeja.
-Co jak co, ale obie tak samo szybko gadacie.-mruknął pod nosem Anakin.
Ahsoka w odpowiedzi pokazała mu język ze złośliwą minom.
-Nic się nie stało, po prostu...no tak jakoś wyszło.-odpowiedziała puszczając siostrę.
-A co z Zaa? Nie ma jej z wami...
Całą trójką weszli do salonu. Ahsoka rozejrzała się lekko nieświadomie. Już miała odpowiedzieć, ale jej wzrok padł na dwoje dorosłych Togrutan siedzących na kanapie. Zatrzymała się jak wryta w pół kroku. Para wstała wpatrując się w nią z nieukrywanym zaskoczeniem. Na początku na ich twarzach malował się szok, po chwili doszło jeszcze zdziwienie. Nie takie jak podczas spotkania z dawno niewidzianym znajomym, ale takie jakby nagle zobaczyli kogoś, kogo już nigdy nie chcieli oglądać. Padawanka zachłysnęła się powietrzem gwałtownie robiąc krok w tył, przez co wpadła na Anakina.
-Ahsoko, co...?-Skywalker urwał kiedy jego wzrok padł na kobietę.
Miała dokładnie takie same rysy twarzy jak jego uczennica, były zaskakująco podobnie, jednym z niewielu szczegółów były oczy, które Ahsoka miała niebieskie a ona - brązowe.
Dziewczyna nie odpowiedziała mu, zacisnęła dłonie w pięści i szybko odwróciła wzrok. To nie mogło się dziać. Nie teraz...nie oni! Poczuła się jakby ktoś opuścił na nią całą planetę. Nogi się pod nią ugięły a całe ciało zaczęło się trząść. Poczuła się jak zwierzę w klatce, przed którym ktoś macha kijem. Chciała się schować, uciec, ale równocześnie obudziła się w niej agresja, chciała krzyczeć. Tak, wykrzyczałaby im wszystko co o nich myśli, ale zaskoczenie jej na to nie pozwalało. Obudził się w niej żal, który sama od siebie odsuwała przez wszystkie lata. Akeja stała zdezorientowana reakcją obu stron, patrzyła od jednej strony do drugiej jakby zastanawiała się o co tu chodzi. W końcu starsza Togrutanka podeszła do młodszej wyciągając dłoń.
-Ahsoko...-zaczęła niepewnie.
Padawanka odtrąciła jej dłoń i cofnęła się jak spłoszony kot.
-Nie dotykaj mnie.-syknęła.
-Córeczko...-zaczął mężczyzna.
-Nie nazywaj mnie tak! Nie macie prawa...! Nigdy nie traktowaliście mnie jak córki!-warknęła cofając się o kolejny krok.
Jej pierś falowała w nierównym tempie, oczy były rozszerzone a emocje wirujące w niej mogłyby spowodować eksplozję.
-Przecież wiesz, że to nieprawda.-stwierdziła jej domniemana matka.
-Nieprawda?! A kto twierdził, że jestem "przeklętym dzieckiem"?!-wyrzuciła z siebie.
Starała się opanować emocje i w tej sytuacji był to cud, że zachowała chociaż trochę opanowania. Wszyscy w pokoju znieruchomieli. Anakin nigdy nie słyszał żeby tak krzyczała. Często darli ze sobą koty, ale nigdy nie słyszał takiego tonu. Brzmiała na zdenerwowaną, rozżaloną, wściekłą...
-Nie chcę was znać!-wykrzyknęła jeszcze i wybiegła z pokoju najszybciej jak się dało, wspomagając się Mocą, na schodach przeskakując po kilka stopni na raz.
Nie mogła uwierzyć, że to się stało. Miała nadzieję, że uda jej się tego uniknąć, ale przecież zawsze wszystko jest przeciwko niej!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wielka drama lalala! Kocham kłótnie z darciem się i rzucaniem talerzami...no musiałam się jednak opanować xD Wydaje mi się, czy ten rozdział jest serio zagmatwany? o.O No tak to jest jak się pisze rozdziały na rodzinnych spotkaniach kiedy siedzi się kilka godzin przy stole z tłumioną chęcią mordu <3 Jakimś cudem nikogo nie udusiłam, jupi! Kończę tą paplaninę, do napisania :3


4 komentarze:

  1. Rozdział jest cudny<3 Idź pisać książkę!
    Ja cie przejżałam! My się ścigamy? Oki :*
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest cudo <333
    Taki o WIELKI I WSPANIAŁY!!!
    Hmm... Rodzice Ahsoki. To mnie zaciekawiło. I ta kłótnia na końcu <3

    NMBZT

    Idka

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelka!!! Wow ta kłótnia, a w roli głównej Ahsoka i jej rodzice?= O Jzeuuu!!!! To było coś, teraz Anakin bedzie rzadziej kłócił się z Ahsoka co? XD
    Rozdział jest wyzepisty!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Pisz tak dalej, kobieto no!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny<33 Jak wszystkie zresztą :3
    Pisz następny, już nie mogę się doczekać :D
    Anonimowa<3

    OdpowiedzUsuń